
Koszykówka: Drugi mecz finałowy
10.06.2025 16:35
(akt. 10.06.2025 16:41)
Ponownie możemy spodziewać się wysokiej frekwencji na trybunach, jakiej w Globusie na meczu koszykówki nie widziano od wielu lat. Pierwszy mecz obejrzało niespełna 3,4 tys. kibiców, w tym liczna grupa fanów Legii, która przez całe spotkanie głośnym dopingiem wspierała stołeczny zespół.
Jeśli zaś chodzi o wspominaną we wstępie sytuację, to miała ona miejsce przy rzucie Kamerona McGusty'ego (za 3 punkty) tuż przed końcową syreną, kiedy – jak pokazały powtórki – Ousmane Drame faulował rzucającego Legii. Przy wyniku 82:81, brak gwizdka ze strony sędziów okazał się decydujący o końcowym rezultacie. A ten był korzystny dla gospodarzy, którzy rzekomo mieli być bardziej zmęczeni od ekipy ze stolicy, ze względu na długą, pięciomeczową serię półfinałową z Treflem Sopot.
Zmęczenia Startu za bardzo nie było widać – zespół grał bardzo ambitnie od samego początku. Na największe zmęczenie narzekać mógł lider lubelskiej drużyny, który akurat w piątym meczu nie zagrał. Tevin Brown w ostatni czwartek wyleciał do USA na pogrzeb jednej z bliskich osób, a do Polski wrócił w poniedziałek... I niemal prosto po długiej podróży wyszedł na parkiet i pomimo zmęczenia, o którym mówił po meczu, w ciągu 27,5 min. zdobył 19 punktów (4/8 za 3), miał 6 zbiórek oraz 3 asysty.
W zespole Startu wyraźnie krócej niż zwykle zagrał CJ Williams, co trener Wojciech Kamiński tłumaczył problemami żołądkowymi skrzydłowego. Szkoleniowiec lubelskiej drużyny wcześniej przez cztery lata pracował w Legii, doprowadzając ją do wicemistrzostwa przed trzema laty. "Kamyk" ma już na koncie parę medali, ale jeszcze nigdy nie zdobył złota. Warszawska ekipa, choć przegrała pierwszy mecz serii (do czterech wygranych), na pewno łatwo broni nie złoży. Szczególnie, że jak przekonują gracze Zielonych Kanonierów, chcą sprawić, by legioniści mieli okazję świętować pierwszy tytuł mistrzowski od... 1969 roku. Wówczas co prawda nie było jeszcze play-offów, ale mistrza Legia wywalczyła w dramatycznych okolicznościach... Andrzej Pstrokoński, który przymierzał się już do zakończenia kariery zawodniczej, trafił w ostatniej sekundzie wyjazdowego meczu z Wybrzeżem Gdańsk (nie było wtedy jeszcze "syren", ani zegarów mierzących czas za koszami) z połowy boiska, z okolicy stolika sędziowskiego. Choć nie ma materiału wideo z tego wydarzenia, relacje wszystkich uczestników tego meczu są zbieżne.
Czytaj też
W poniedziałkowym meczu w Lublinie zdecydowanie na zbyt wiele wysocy Legii pozwolili Drame. Ten w ciągu niespełna 30 minut na parkiecie zdobył 20 punktów, trafiając 9/13 z gry, a także miał 9 zbiórek (4 w ataku), 3 bloki i wymusił aż 6 przewinień. To właśnie z nim na parkiecie lublinianie mieli najlepszy bilans (+18). Na pewno w środę przeciwko niemu lepiej muszą zagrać Vucić, Silins i Onu... Pamiętając oczywiście, że "odpalić" może także Jamajczyk, Tyran De Lattibeaudiere, który trzy ostatnie miesiące zeszłego sezonu grał w barwach Legii, a w pierwszym finałowym spotkaniu spisał się poniżej swoich możliwości (4 pkt. i 4 zb. i -10 na parkiecie w 24 min.).
Start przerwał serię wyjazdowych wygranych Legii w obecnym sezonie (12 z rzędu), a także passę zwycięskich spotkań ligowych w Lublinie (na siedmiu). W środę Zieloni Kanonierzy muszą wrócić na parkiet z jeszcze większą energią i bez przestojów, które zdarzały się im w trzeciej kwarcie. By o wygranej nie decydował ostatni rzut, i ew. błąd sędziego. Legia jest w stanie doprowadzić do wyrównania finałowej serii, zanim ta przeniesie się na Bemowo.
Drugie finałowe spotkanie zostanie rozegrane w środę, 11 czerwca, o godzinie 20:00, w hali Globus. Transmisja w Polsacie Sport 1.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.