fot. Marcin Szymczyk

Jarosław Jankowski: Odrodziliśmy potęgę

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.06.2025 16:55

(akt. 06.06.2025 18:55)

Koszykarze Legii Warszawa przygotowują się do serii meczów finałowych o mistrzostwo Polski. W piątek odbył dzień medialny, który był okazją do rozmowy z Jarosławem Jankowskim, przewodniczącym rady nadzorczej i współwłaścicielem koszykarskiej Legii Warszawa.

Jesteście w tym sezonie jak pogromcy mitów?

- Myślę, że jesteśmy w tym roku jak Legia Warszawa. Taka, jaka powinna być – walcząca, idąca do finału i grająca o złoto.

Pytam o pogromców mitów, bo rewolucje w sporcie – jak i w historii – rzadko kończyły się dobrze. Przed sezonem przeszliście prawdziwą rewolucję – wymienione 80 procent składu, nowy trener. A już jest dobrze, ale może być bardzo dobrze.

- Rewolucja zdecydowanie była. Na pewno był to sezon bardzo trudny pod względem tych wszystkich zmian. I najważniejsze jest to, że mimo tego całego zamieszania, doszliśmy do finału.

W pierwszej części sezonu było jednak sporo nerwów. Wtedy naprawdę niewiele wskazywało, że Legia zakończy sezon w finale.

- Na pewno. Choć nie było może tak, że od razu wiedzieliśmy, że jest źle, ale pewne symptomy się pojawiały, problemy narastały. I właśnie dlatego po meczu o Puchar Polski zapadła decyzja o zmianie trenera. To była trudna, ale konieczna decyzja. I trzeba powiedzieć, że po niej wszystko naprawdę ruszyło. Do tego doszło kilka kluczowych transferów. W sumie dołożyliśmy jeszcze szóstego zawodnika zagranicznego, co też nie było bez znaczenia. Sporo się działo, ale wszystko z głową.

Dużo to kosztowało?

- Tak, to były kosztowne decyzje – ale z dzisiejszej perspektywy: opłaciły się.

A jak wygląda to finansowo w porównaniu do ostatniego finału z 2022 roku? Jaka była różnica w budżecie?

- Powiem szczerze – nie pamiętam dokładnych liczb, ale na pewno wtedy budżet był dużo mniejszy. Wchodziliśmy dopiero na ten poziom, wszystko było też tańsze. I co ważne – wtedy byliśmy takim underdogiem. Nikt na nas nie stawiał. To była podróż na fantazji. Od tamtej pory wiele się zmieniło, od kilku lat co sezon jesteśmy już jednym z faworytów. Dziś ten finał jest bardziej dojrzały, jesteśmy bardziej świadomi jako klub, jako organizacja. Mentalnie to zupełnie inna drużyna, wiemy, gdzie jesteśmy i o co gramy.

Zmiana trenera była takim „game changerem”?

- Patrząc na wyniki – zdecydowanie tak. To była odważna decyzja, ale konieczna. I, jak widać, trafna.

Największe pozytywne zaskoczenie, jeśli chodzi o zawodników? Kameron McGusty?

- Absolutnie nie chcę nikogo wyróżniać indywidualnie. Szczególnie półfinały pokazały, że w każdym meczu kto inny był bohaterem. I właśnie taką Legię chcemy budować – zespół, który nie opiera się na jednym liderze. Jasne, Kameron dziś jest liderem, MVP ligi, ale działa w sposób bardzo inteligentny. Drużyna świetnie to wykorzystuje – przeciwnicy skupiają się na nim, a my z tego korzystamy. Gdy tylko go odpuszczą – on natychmiast to bezwzględnie wykorzystuje.

Andrzej Pluta z każdym miesiącem dorastał do roli lidera i w końcu jest jedną z kluczowych postaci.

- Tak, myślę, że to sezon przełomowy dla niego. Po raz pierwszy gra naprawdę o coś poważnego i jednocześnie ma ogromną rolę w drużynie. To dla niego kluczowy moment w karierze – zrozumiał, co to znaczy grać w zespole, który walczy o najwyższe cele. I co najważniejsze – sprostał temu. Pokazał się z najlepszej strony, a ja wierzę, że to dopiero początek. Finał może być jego sceną.

A był taki moment, że uwierzyłeś: „tak, ta drużyna może zrobić coś wielkiego”? Może ten rzut Michała Kolendy w ostatniej sekundzie pierwszego meczu we Włocławku?

- Paradoksalnie – nie. Nie chcę, żeby to zabrzmiało źle, ale bardziej bałem się serii z Wałbrzychem. Wygraliśmy 3:1, ale czwarty mecz był na styku i zakończył się dogrywką. To była bardzo ciężka seria, psychicznie i fizycznie. Początek play-offów zawsze jest najtrudniejszy – trzeba ustabilizować emocje, formę, rytm. A tamta rywalizacja była prawdziwym sprawdzianem. Przeszliśmy przez nią razem i to zbudowało ten zespół.

- A z Anwilem? Zaskoczyło mnie trochę, że tak wielu ekspertów i typerów zapominało, że mamy świetną serię wyjazdową. Włocławek to miejsce, które z jakiegoś powodu nam leży. Są zespoły, z którymi gra się ciężko – na przykład Słupsk, to drużyna, która ewidentnie nam nie leży. Z kolei z Anwilem miałem mniej obaw, mimo że absolutnie szanuję ich jako rywala. To była znakomita seria. Wynik 3:0 nie oddaje do końca jej przebiegu – każdy mecz, może poza ostatnim, był wyrównany. A i ten ostatni rozstrzygnął się dopiero w końcówce.

Stoicie przed szansą zdobycia mistrzostwa Polski po 56 latach. To dodatkowa presja czy raczej przyjemność?

- Nie myślę o tym w kategoriach presji. Już w poprzednim finale zapisaliśmy się w historii klubu, zdobywając medal po raz pierwszy od 54 lat. Potem dołożyliśmy Puchar Polski – też po ponad pół wieku - dokładnie po 54 latach. To dla nas było ogromnie ważne, bo w nowożytnej historii Legii zbudowaliśmy coś trwałego. Ale jasne – chcemy złota. Chcemy postawić kropkę nad „i”, zamknąć pewien etap odrodzenia tej potęgi, o której tyle się mówi. Myślę, że dziś to już nie są puste słowa – to się naprawdę ziściło.

Komu kibicujesz w drugim półfinale?

- Będę zupełnie szczery – Lublinowi, z bardzo prozaicznego powodu: jest po prostu bliżej. Mniej podróży dla nas, mniej zmęczenia dla zawodników, więcej naszych kibiców może przyjechać. Poza tym jest też ten smaczek rywalizacji z trenerem Kamińskim. Jeszcze przed jego serią z Czarnymi życzyłem mu, żebyśmy się spotkali w finale. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

Bilety na pierwszy, finałowy mecz w Warszawie sprzedały się w kwadrans. To pokazuje, jak duża jest potrzeba nowej hali.

- Potrzeba nowej hali w Warszawie jest ogromna, teraz wszystko jest w rękach radnych i prezydenta Warszawy. Z niecierpliwością czekamy na kolejne decyzje w tej kwestii. 

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.