
Łukasz Turzyniecki: Najbliżej do I zespołu Legii jest z... Legii
08.02.2018 11:58
(akt. 12.12.2018 20:45)
Początek przygotowań w USA obfitował w długie podróże i dwa przegrane sparingi.
- Obraz przygotowań na początku mogły zachwiać cztery kontuzje na początku obozu w USA. To powodowało, że wielu mogło mieć negatywne myśli. Sam wyjazd do Stanów Zjednoczonych był ciekawym doświadczeniem. Mogliśmy skonfrontować się z rywalami preferujący inny styl futbolu od europejskich zespołów. Trenowaliśmy też w świetnych warunkach, bo murawy na Florydzie były przygotowane wręcz idealnie. Wydaje się, że na tyle, na ile mogliśmy, wykorzystaliśmy czas w USA.
Pierwsze dwa sparingi rozegrane zostały bardzo wcześnie, wyniki nie mogły być dobre. Ten fakt nie demotywował?
- Nie chcę używać argumentu, że to są sparingi i tylko sparingi. Wiele prawdy jest w tym, że nie wszystko wyglądało tak, jak powinno - zwłaszcza w drugim meczu. Potrzeba czasu, żeby odnaleźć się w systemie 3-5-2. Brakowało takiego zrozumienia, jak w systemie z czwórką defensorów, gdzie każdy wie, co ma robić. Po to są zgrupowania, by nad tym pracować.
45 minut z Barceloną SC, kolejne 32 minuty z Atletico Nacional, a ostatnio połówka meczu przeciwko Silkeborgowi. Czujesz, że dostajesz szansę?
- Wszyscy dostali szansę w podobnym wymiarze czasowym. Jestem z tego zadowolony. Nie było to pięć czy dziesięć minut, a realny czas, w którym można się pokazać. To dobre dla zawodnika, że otrzymuje taką okazję. Weźmy choćby Florida Cup. Można mówić, że to sparingi, ale z drugiej strony zawody były transmitowane do ponad 100 krajów, na trybunach zasiadali kibice więc można było poczuć atmosferę poważnego spotkania.
Wiele czasu potrzeba na nauczenie się nowego systemu?
- Nie zdarzało mi się wcześniej grać ustawieniu 3-5-2. Wydaje mi się jednak, że zawodnicy kształceni w legijnej akademii będą mieli łatwiej. Choćby w rezerwach trenera Dębka stosowaliśmy pewne, podobne rozwiązania. Stosowaliśmy wtedy 4-2-3-1 czy 4-1-4-1. W niektórych fazach z tyłu znajdowało się trzech zawodników. Temat nie jest obcy, a każdy kolejny trening powinien być krokiem do przodu.
Gdzie widzisz dla siebie miejsce w Legii? Przed sobą masz reprezentanta Polski, a także gracza, który ma ogromne doświadczenie ligowe. Może będziesz zmiennikiem Adama Hlouska? Na to wskazują treningi i ostatnie sparingi.
- Zgadza się. Pozycja jest mocno obsadzona, ale patrzę na to też jako na szansę nauki. Funkcjonuję w pierwszym zespole około czterech miesięcy. Z drugiej strony, jestem świadomy, że nie mam już osiemnastu lat. Staram się nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość i wykorzystać szansę, jaką otrzymałem dołączając do pierwszego zespołu.
Na lewej stronie defensywy nie mam tylu automatyzmów, ale… uczę się, wyciągam wnioski. Trenerzy szukają jednak uniwersalnych graczy, a dobrymi przykładami są Artur Jędrzejczyk czy Marko Vesović. Obaj mogą grać na lewej i prawej obronie, a „Jędza” dokłada do tego umiejętność występów na stoperze. Wierzę, że treningi na stronie Adama Hlouska pozwolą na powiększenie mojego piłkarskiego repertuaru. Mam przekonanie, że na każdej pozycji: wahadle, lewej stronie obrony czy prawej, trzeba robić wszystko, by sprostać oczekiwaniom.
Dużo pewności siebie zyskałeś trafiając do pierwszego zespołu?
- Wydaje mi się, że najwięcej pewności siebie zyskałem poprzez ciężką pracę na treningach pierwszego zespołu. Robiłem wszystko, a czasem nawet więcej i czułem, że jestem dobrze przygotowany. Dodatkowym bodźcem był awans do „jedynki”, debiut, występ przy Łazienkowskiej… To taka energia, która pozwala się dobrze nastroić. To chyba zwiększa przekonanie o swojej wartości. Rozmawialiśmy w czerwcu, kiedy trafiałem z pierwszoligowej Wisły Puławy do rezerw. Teraz jestem na co dzień członkiem ekipy mistrzów Polski, co na samym początku mogło tworzyć pewien dysonans, a może dystans. Fajnie być częścią takiego zespołu, w którym wykorzystuje się szanse przekładające się na pewność siebie.
Ciężką pracą można dojść do wielkich rzeczy. Kiedy byłem młodszy, mogłem myśleć, że dostanę szansę w pierwszym zespole wcześniej. Wyszło jednak inaczej. Złożyło się na to pewnie wiele czynników. Nadal trzeba jednak wymagać od siebie wiele. Więcej, niż przed samym awansem. Taka sytuacja stymuluje, motywuje do dalszej pracy nad sobą. Ale dobre przygotowanie czy profesjonalizm to jednak normalność, a nie coś czym powinno się chwalić.
Masz jeszcze czas na naukę?
- Cały czas trzeba się rozwijać, ale wiem, że w tym wieku, najważniejsza jest gra... Legia to taki klub, przy którym serducho będzie podpowiadało by tu być i robić wszystko dla dobra stołecznej drużyny. Jak przeszłość pokazuje, nie ma rzeczy niemożliwych. Kto pół roku temu, gdy z Wisły Puławy trafiałem do rezerw Legii, powiedziałby, że będę miał szansę zostać częścią pierwszego zespołu? Wszystko poszło do przodu, udało mi się w tym czasie zadebiutować w „jedynce”. Prawda jest taka, że do gry w pierwszej drużynie Legii najbliżej jest z… pierwszej drużyny. Robię wszystko, by stać się ważną postacią przy Łazienkowskiej.
Dalej będą prowadziły cię umiejętności piłkarskie czy głowa?
- To trudne pytanie. Nie da się tego rozgraniczać, bo jedno bez drugiego nie funkcjonuje. W Polsce i na świecie jest wielu graczy, którzy mogliby oscylować wokół klubów Ekstraklasy. Spośród całej tej grupy, błyszczą ci, którzy potrafią pracować nad detalami. Nawet kiedy się nie gra w danym zespole, trzeba dawać z siebie maksimum. Szczegóły decydują o rozwoju. Wydaje mi się, że właśnie umiejętność dostrzegania szczegółów i walczenia o przyszłość są w stanie prowadzić do sukcesów. Sztuką jest się podnosić, widzieć w sobie błędy, elementy do poprawy, a nie zastanawiać się, gdy się nie gra, czemu tak jest. Liczy się praca, praca i praca.
Z Legii łatwiej jest też trafić na wypożyczenie do solidnego klubu.
- Zdecydowanie. To pokazują przykłady z ostatnich miesięcy. W tym momencie nie zastanawiam się jednak nad tworzeniem Planu A, B i C. Nie chcę alternatywnych ścieżek. Robię wszystko, by zostać przy Łazienkowskiej i mam nadzieję, że tak będzie. Zrobię wszystko, by zostać tutaj, w Legii. Chyba, że klub da mi do zrozumienia, że nie ma tu dla mnie miejsca...
Będzie ci jednak trudno o grę. Głównie będziesz występował w rezerwach. Piłkarze „jedynki” często mają kłopot, by odnaleźć się w trzecioligowej rzeczywistości.
- Nie chcę mówić o innych, ale w mojej sytuacji, nie ma opcji, że będę miał problem z mobilizacją przed meczem drugiej drużyny. Legia i trener Dębek wyciągnęli do mnie rękę latem. Dla mnie aktualne jest to, na co umawialiśmy się w czerwcu - pomoc „dwójce”. Takie jest również moje zadanie. Kiedy będę miał okazję, zrobię wszystko, by jak najmocniej pomagać drużynie. Tak będzie niezależnie od tego czy zagram w Ekstraklasie, Pucharze Polski czy trzeciej lidze.
Trener każe wam myśleć o przyszłości czy jednak króluje podejście „krok po kroku”?
- W seniorskiej piłce, a szczególnie w Legii, liczy się wynik. Dla mnie to normalne. Wydaje mi się, że tak samo jest z obecnym sztabem, który w stu procentach oczekuje skupienia na tym, co jest tu i teraz. W tym klubie znosi się presję sukcesu, co pokazują wyniki z ostatnich lat. Nie brakuje tu dobrych zawodników, a doszli też kolejni dobrzy gracze. Wielkim impulsem jest też powrót Miroslava Radovicia. Serb to osoba, która swoimi umiejętnościami robi różnicę. Wydaję mi się, że pomyślimy o tym, co się dzieje obecnie i nie ma możliwości, by nie dążyć do mistrzostwa Polski. Celem jest świętowanie tytułu na Starówce.
Jak drużyna pomaga odnaleźć się w Legii nowym zawodnikom?
- Trafili do nas ludzie, którzy nie potrzebują dodatkowej pomocy. Jeśli ktoś o coś zapyta, zawsze dostanie odpowiedź. Mowa jednak o zawodnika mających za sobą doświadczenie w solidnych klubach. W dodatku jakbym miał oceniać, to zimowe nabytki stały się już nieodłączną częścią zespołu.
Wiele marzeń spełniłeś przez ostatnią rundę?
- Sporo. Dla chłopaka, który jest adeptem legijnej akademii, debiut w pierwszym zespole jest spełnieniem marzeń. Pamiętam, jak jako 10- czy 12-latek przyjechałem do Warszawy na turniej Coca-Cola Cup. Graliśmy na Agrykoli, przeszliśmy się też po stadionie przy Łazienkowskiej. Pojawiły się takie myśli, że byłoby super tutaj zagrać. Po tylu latach, to się spełniło… To coś niesamowitego. Spełniłem mnóstwo marzeń, za mną dobre pół roku, ale… wierzę, że kolejne miesiące będą jeszcze lepsze.
Ciężki obóz w Hiszpanii w tym pomoże?
- Zdecydowanie. Nie brakowało trudnych treningów, gdzie pot lał się litrami. Ale to dobrze. Takie zajęcia pozwalają na przełamywanie barier, zwiększanie pewności siebie. Najważniejsze, kiedy w głowie i sercu zawodnika, były myśli, że robisz wszystko na sto procent. Niepewność pojawia się wtedy, gdy zaczynasz myśleć, że nie jesteś dobrze przygotowany. Wydaje mi się, że po takim zgrupowaniu nikt nie musi mieć problemu ze spojrzeniem w lustro. W Legii trzeba być w formie przez cały rok, nawet w wakacje. Moim zdaniem okres przygotowawczy ma tylko pomagać w osiągnięciu optymalnej dyspozycji motorycznej.
Ile meczów rozegrasz wiosną?
- Na to znowu złoży się wiele czynników. W Pucharze Polski dostałem szansę m.in. przez pech innego kolegi, jego kontuzję. Chciałbym, by minut było jak najwięcej. Mam cel, by zaznaczyć swoją obecność w drużynie na boisku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.