
Tomasz Sokołowski o odejściu Feio, sezonie 2024/25 i perspektywach
28.05.2025 17:55
(akt. 29.05.2025 00:17)
Jak ocenia pan decyzję w sprawie odejścia Goncalo Feio z Legii?
– Do większości z nas dochodziły spekulacje medialne – nie wiadomo, na ile są one wiarygodne. Możemy się tylko do nich odnieść. Dyrektor sportowy Michał Żewłakow przedstawił opcję dalszej współpracy, rozmowy trwały dosyć długo. Ta opcja była ze strony klubu. Później pojawiły się jednak ze strony trenera pewne rzeczy, które chciałby wprowadzić. Lista była inna od oficjalnych ustaleń lub nie było wcześniej sygnałów od strony trenera, że coś jeszcze chciałby zmienić. Wychodzi więc na to, że lista była nieakceptowalna przez klub.
Strona legijna chciała dalszej kontynuacji współpracy, natomiast druga strona miała takie żądania, których władze klubu nie były w stanie spełnić.
Jak pan ocenia, z perspektywy czasu, wejście Legii w ten sezon?
– Jeśli chodzi o wzmocnienia i kadrę – to, co trener Feio chciał grać 3-4-3, kiedy obejmował Legię jeszcze w sezonie 2023/24 i grał tym systemem – plus transfery, które były przeprowadzone z myślą o tym systemie – to późniejsza zmiana ustawienia w trakcie sezonu, która miała miejsce, była uzasadniona. Zawodnicy lepiej czuli się w innym systemie. Może więc taktyka lub sposób zarządzania drużyną wcześniej był zły. Zmiana systemu była potrzebna i trzeba to trenerowi oddać, ale mimo wszystko doszło do niej zdecydowanie za późno.
Transfery były poczynione z myślą o innym systemie, pod konkretnych zawodników. Dlaczego nie dokonano analizy lub zmiany systemu po kilku spotkaniach poprzedniego sezonu? To również jest kamyczek do ogródka Feio – to, co zaplanował, nie zadziałało. Sezon przed i po zmianie ustawienia wyglądał zupełnie inaczej. Drużyna chciała grać inaczej, ale w defensywie była momentami dziurawa jak szwajcarski ser. Liczba straconych bramek, a także bramek zdobytych po stałych fragmentach gry czy akcjach, nie przysłoniła mankamentów w defensywie.
Tracąc 2–3 bramki, możesz mieć 1 – 2 potknięcia, ale nie tyle, co Legia! I te potknięcia były nie tylko z TOP 4, ale to też pokazuje, że jeśli zdobywasz 2 punkty na 24 możliwe, to już jest na pewno porażka.
Styl pracy trenera Feio, sposób, w jaki drużyna wyglądała pod jego wodzą w meczach z Motorem, Piastem – to pokazuje, jak ten sezon wyglądał.
Co, poza serią zwycięstw, o której rozmawialiśmy w październiku, było kluczowe do przełamania złej serii?
– Przeplatanka porażek była bardzo szkodliwa. Seria zwycięstw była potrzebna, jeśli Legia chciała się piąć w górę. Aby nabierać pewności, musisz mieć takie serie. Musisz mieć wyznaczony poziom, poniżej którego nie schodzisz. W przypadku Legii to częściej była dolna granica. Obrona i bramkarze popełniali błędy. Sytuacje stwarzane w ofensywie nie przynosiły efektów. 3:3 z Motorem, 3 stracone bramki z Radomiakiem, porażka z Cracovią – to się nie bierze z niczego. To wynik niestabilności w bramce, braku skutecznego napastnika, który strzeliłby minimum 15 goli w sezonie.
Gdyby Gual, Luquinhas, Kapustka i Morishita mieli wsparcie bramkostrzelnego napastnika, dziś moglibyśmy rozmawiać o czymś zupełnie innym. Tego czynnika zabrakło – skutecznego napastnika, który zakryłby problemy w defensywie. Nie było też progresu między słupkami. Efekt: Legia kończy sezon na 5. miejscu z dużą stratą do czołówki.
Oglądając Marca Guala w tym sezonie, miałem wrażenie, że męczy się na pozycji środkowego napastnika. W środku pola wyglądał zupełnie inaczej, dawał więcej drużynie. Zgodzi się pan z tą tezą?
– Trzeba mieć do niego dużo cierpliwości – miał dobre momenty, jak asysta do Tomasa Pekharta, ale również irytował niedokładnością, niechlujstwem, złymi decyzjami. Trudno wskazać mecze, w których był MVP – częściej denerwował. Zarządzanie drużyną doprowadziło do tego, że Legia nie miała odpowiedniego napastnika. Najwięcej bramek w lidze mieli Kapustka i Gual – po 9. Można powiedzieć, że jak na ich pozycje to sporo, ale trener, który przyjdzie, będzie miał zagwozdkę.
Legia potrzebuje skutecznego napastnika. Czy to będzie Ilja Szkurin? Trafił do takiego klubu, musi się odnaleźć. W niektórych sytuacjach brakowało mu szczęścia. Gdy cała drużyna dobrze gra, ofensywa zadziała. Teraz trzeba, by środek pola był stabilny – Elitim wraca po kontuzji, Oyedele to młody zawodnik, który potrzebował czasu, by nabrać pewności. Goncalves na początku grał na "szóstce", ale to nie jego pozycja. Teraz wygląda lepiej, ale nie daje liczb. Kapustka coś dawał, lecz być może mógł dać więcej. Elitim – jeśli ma grać ofensywnie – musi dawać liczby. Każda drużyna potrzebuje asyst i kluczowych podań ze środka.
Pozycja nr 9 – tu trzeba wzmocnienia. Bramkarz – również. Wiadomo, że Luquinhas nie zostanie, więc także skrzydła będą potrzebować wzmocnienia.
Czy widzi pan w Szkurinie napastnika, który da minimum 15 goli?
– Tak. Jeśli w Stali Mielec był w stanie to dać, to i w Legii, przy lepszej drużynie, może. On dochodzi do sytuacji, piłka go szuka w polu karnym. W meczu z GKS-em to było widać. W sobotę ze Stalą Mielec też – gdyby nie wybicie przez zawodnika Stali, to byłby gol.
Co było największym błędem Legii w letnim i zimowym okienku?
– Możliwe, że za szybko zrezygnowano z zawodników wypożyczonych – jak Nsame czy Alfarela. Inni, jak Vinagre, obniżyli loty. Mamy niepoprawioną defensywę. Patrząc na Lecha czy Raków – tam defensywa była kluczowa. Ofensywa to jedno, ale defensywą można wiele rzeczy przykryć.
Jeśli rezygnujesz z zawodników po pół roku, może to za szybko. Trudno powiedzieć, czy odnajdą się w nowym sezonie.
Kontuzja Kapustki również pokrzyżowała końcówkę ligi. Główna sprawa to defensywa – w tych meczach, które graliśmy, za mało spotkań było pod kontrolą. Przeciwnik strzelał zbyt łatwo. Gdyby Legia w lidze wyglądała tak, jak w finale PP z Pogonią, to na pewno nie miałaby takiej straty punktowej. Być może realnie włączyłaby się do walki o mistrzostwo.
Jak Pan ocenia postawę bramkarzy w tym sezonie?
– Postawa bramkarzy też miała duży wpływ. W meczu ze Stalą Mielec bronił Kobylak, Wolsztyński strzelił w ostatniej minucie. Piłka była do złapania, a Gabriel tego nie zrobił i straciliśmy zwycięstwo. Kovacević miał całą litanię błędów. Tobiasz może nie miał spektakularnych wpadek, ale też niczego ekstra nie dawał.
Ocena przygody w Europie?
– Oczywiście na duży plus. Ćwierćfinał, mecze, w których Legia potrafiła się zmobilizować, być skoncentrowana – zwłaszcza w defensywie. To przyniosło odpowiedni efekt.
Czy to może być zarzut do Feio, że nie potrafił tak zmobilizować drużyny na ligę, jak na puchary?
– To prawda. Ale zauważmy, że to młody trener – uczył się grać na trzech frontach, zarządzać taką kadrą. Klub zarobił, zawodnicy się rozwinęli. W Europie Legia zyskała rozgłos – może to skutkować transferami i zarobkiem. Tego Feio nikt nie odbierze.
Janek Ziółkowski – największy wygrany tej przygody w Europie i sezonu?
– Na pewno. Trzeba mu oddać, że się obronił swoją postawą i umiejętnościami. Popełniał błędy, będzie popełniać – to naturalne na tej pozycji. Ale jeśli się dalej rozwinie, to ma przed sobą przyszłość – nie tylko w Legii, ale i szansę na dobry transfer.
Mecz z Pogonią w finale Pucharu Polski był najlepszy za kadencji Feio?
– Na pewno stawka spotkania i widowisko, które stworzyli... Trzeba to oddać, że ten mecz Legia rozegrała na swoich warunkach, jak mało które spotkanie, patrząc na Ekstraklasę i pomijając puchary, bo tam była pragmatyczna, wiedziała, co chce grać.
Z perspektywy czysto sportowej, jaką podjąłby pan decyzję w kwestii trenera?
– Podjąłbym taką samą jak dyrektor sportowy – czyli przedstawił ofertę dalszej współpracy. Uważam, że trener znający tę drużynę, mający już doświadczenie, mógłby sobie poradzić. Ale tego nie wiemy. I pamiętajmy – nie zakładajmy z góry, że nowy trener sobie nie poradzi.
Kogo z dwójki Bielica – Szpilewski widziałby pan w Legii? Czy może ma pan swojego kandydata?
– Jana Urbana, ale nie wiadomo, czy jego kandydatura jest tutaj brana pod uwagę, czy już teraz wchodzi do gry, ani czy on sam jest wciąż zainteresowany. Nenad Bjelica, który pracował wcześniej w Lechu oraz w Niemczech, zna polskie realia, i byłbym skłonny pójść w tym kierunku. Bjelica ma doświadczenie w Ekstraklasie, a jego drużyny grają ofensywnie.
Aleksieja Szpilewskiego nie znam, więc trudno mi się wypowiedzieć na jego temat.
Michał Żewłakow podczas swojej pierwszej kadencji potrafił dobrze wybrać trenera i oby teraz również mu się to udało.
Kto był najlepszym piłkarzem w tym sezonie?
– Zdecydowanie Ryoya Morishita – ciężko pracował, został wykupiony. Wiosną i jesienią grał bardzo dobrze.
Kto najgorszy? Wskazałbym całą drużynę, ponieważ to właśnie cały zespół zawiódł w tym sezonie. W niektórych spotkaniach — jak, chociażby w meczu z Radomiakiem czy Lechem — każdy z zawodników mógł dać z siebie coś więcej, ale tego nie zrobił.
Perspektywy na nowy sezon?
– Legia, nawet z tym składem, nie jest tak słaba, jak wyglądała. Pokazał to finał Pucharu Polski
Czy wierzy pan w mistrzostwo na 110-lecie klubu?
– Zawsze. Legia ma potencjał, żeby walczyć i zdobywać mistrzostwo. Ale pojedyncze rzeczy – które potem składają się na całość – zadecydowały, że dziś jesteśmy na 5. miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.