
Koszykówka: Porażka na Bemowie, remis w serii finałowej - zdjęcia
16.06.2025 21:40
(akt. 17.06.2025 01:03)
Finałowa seria między Legią a Startem wkracza w decydującą fazę. Przed czwartym spotkaniem Zieloni Kanonierzy prowadzili 2:1 i jeśli by ponownie wykorzystali atut własnej hali, zbliżyliby się o krok do mistrzostwa Polski. Jak powiedział po meczu nr 3 Michał Kolenda: „na tym etapie liczy się już tylko charakter”.
W czwartym spotkaniu Start zdecydował się na zmiany w założeniach defensywnych – odpowiedzialność za krycie rewelacyjnie spisującego się Andrzeja Pluty powierzono Michałowi Krasuskiemu, natomiast Kameronem McGustym zajmował się Emmanuel Lecomte. Ten manewr wyraźnie zakłócił rytm ofensywny gospodarzy. Zaskoczenie przyniosła także Legia – w wyjściowym składzie znalazł się Aleksa Radanov, który zastąpił Michała Kolendę. Pierwsze punkty w meczu zdobył Ojars Silins, a defensywa Legii na początku prezentowała się solidnie i przez pierwsze dwie minuty udało się całkowicie wyłączyć ofensywę Startu, co przyniosło prowadzenie 7:2. Gdy warszawianie skutecznie ograniczyli grę obwodowych gości, ciężar ataku Startu wziął na siebie Ousmane Drame, który zdobył 11 z pierwszych 13 punktów swojego zespołu. Po fragmencie przegranym 2:9 trener Heiko Rannula poprosił o czas. Mimo roszad w składzie, to lublinianie kontynuowali dobrą grę, wykorzystując bardzo słabą – zaledwie 33-procentową – skuteczność Legii. Start dominował w każdym elemencie: wygrywał zbiórki, lepiej dzielił się piłką, a przede wszystkim trafiał na wyższej skuteczności. Po pierwszej kwarcie goście prowadzili zasłużenie 26:16.
Drugą kwartę efektowną akcją 3+1 otworzył Tevin Brown, który był niemal niewidoczny w poprzednim meczu. Chwilę później Legia odpowiedziała serią 6:0, co zmusiło trenera Wojciecha Kamińskiego do wzięcia czasu. Po przerwie pięć punktów z rzędu zdobył Courtney Ramey. Legioniści wciąż mieli ogromne problemy ze skutecznością, ale sygnał do odrabiania strat próbował dać Silins, trafiając zza łuku. To jednak było zbyt mało. Po stronie Startu ponownie wyróżniał się Lecomte – lider zespołu, który w tej serii wydaje się nie do zatrzymania. Tym razem mógł liczyć na realne wsparcie ze strony kolegów. Z każdą minutą drugiej kwarty gospodarze wyglądali na coraz bardziej sfrustrowanych, popełniając proste błędy i gubiąc koncentrację w elementarnych sytuacjach. Wojskowi wyraźnie przegrywali fizyczną rywalizację – przede wszystkim w walce na tablicach. Brak energii przekładał się na fatalną skuteczność, która do przerwy wynosiła zaledwie 35%. Jedynym wyróżniającym się zawodnikiem Legii był Silins, autor 14 punktów. Tymczasem Lecomte w barwach Startu był perfekcyjny – zdobył 15 punktów na 100% skuteczności z gry. To właśnie drużyna z Lublina schodziła na przerwę z pewnym prowadzeniem 49:35.
Drugą połowę Legia rozpoczęła od skutecznej akcji McGusty’ego, ale chwilę później świetny fragment miał Tyran De Lattibeaudiere, który konsekwentnie wykorzystywał przewagę fizyczną pod koszem. Po stronie gospodarzy odpowiedzialność za zdobywanie punktów wzięli na siebie rezerwowi – E.J. Onu oraz Keifer Sykes, którzy dali zespołowi drugi oddech w momencie, gdy liderzy mieli trudności ze skutecznością. To właśnie wtedy więcej przestrzeni w ataku zaczął otrzymywać dotąd niewidoczny Mate Vucić i krok po kroku Zieloni Kanonierzy zaczęli niwelować straty. Wreszcie poprawili celność rzutów z dystansu – trafiając 4 z 6 trójek – i po 30 minutach przegrywali już tylko 59:60.
Czwartą kwartę efektowną trójką otworzył ponownie Sykes, wyprowadzając Legię na pierwsze prowadzenie w drugiej połowie. Przez kilka kolejnych minut gospodarze mieli inicjatywę, ale nie potrafili wypracować bezpiecznej przewagi. Wtedy to Start odpowiedział serią 8:0, napędzaną skutecznymi akcjami Rameya oraz De Lattibeaudiere’a. W tym czasie legioniści oddali aż osiem niecelnych rzutów w ciągu pięciu minut, całkowicie tracąc rytm gry. Kolejne ofensywne zbiórki Jamajczyka ostatecznie przekreśliły szanse Legii na zwycięstwo. Start zdominował walkę na tablicach, wygrywając zbiórkę 42:33, i ponownie udowodnił, że w tej serii nie brakuje mu charakteru. To lublinianie wygrali czwarte spotkanie 77:71, doprowadzając do remisu 2:2 w finałowej rywalizacji.
Piąty mecz finałowy już w środę, 18 czerwca (godz. 20:30), tym razem w Lublinie.
4. MECZ W FINALE MISTRZOSTW POLSKI: LEGIA WARSZAWA – START LUBLIN 71:77 (16:26, 19:23, 24:11, 12:17)
Legia: Ojars Silins 17 pkt. 3 zb. 1 as., Kameron McGusty 15 pkt. 6 zb. 4 as., Mate Vucić 10 pkt. 9 zb. 2 as., Keifer Sykes 10 pkt. 4 as., Michał Kolenda 8 pkt. 2 zb. 1 as., Andrzej Pluta 4 pkt. 3 zb. 5 as., EJ Onu 4 pkt. 3 zb., Aleksa Radanov 3 pkt. 5 zb. 3 as., Dominik Grudziński 0 pkt., Maksymilian Wilczek 0 pkt.
Start: Tyran De Lattibeaudiere 19 pkt. 8 zb. 2 as. 3 str., Emmanuel Lecomte 17 pkt. 3 zb. 3 as. 3 str., Ousmane Drame 14 pkt. 7 zb., Courtney Ramey 11 pkt. 7 zb. 4 as., Tevin Brown 10 pkt. 6 zb. 3 as., Michał Krasuski 5 pkt. 2 zb., Filip Put 0 pkt. 2 zb. 2 as., CJ Williams 1 pkt. 3 zb., Bartłomiej Pelczar-, Michał Turewicz-, Wiktor Kępka-, Roman Szymański-
TERMINY POZOSTAŁYCH MECZÓW:
- 18.06 (ŚR) g. 20:30 Start Lublin – Legia Warszawa
- 20.06 (PT) g. 17:30 Legia Warszawa – Start Lublin
- ew. 22.06 (ND) g. 17:30 Start Lublin – Legia Warszawa
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.