News: Igor Lewczuk: Całokształt treningów i gry dał nam dublet

Igor Lewczuk: Całokształt treningów i gry dał nam dublet

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

17.06.2016 23:50

(akt. 07.12.2018 14:29)

Dlaczego głowa jest tak istotna przy walce o sukcesy? Mistrzostwo Polski daje ulgę czy radość? O tym wszystkim rozmawialiśmy z Igorem Lewczukiem, który w poprzednim razie kilka razy zakładał kapitańską opaskę. - Barcelona potrafi wygrywać cały czas, ale jak zdarzy się jej ulec przykładowemu Rayo Vallecano, to powinniśmy mówić o kryzysie? Każdemu zdarza się przegrać, nawet najlepszym. Słabe mecze zdarzają się i będą się zdarzać - uważa defensor stołecznego klubu. Zapraszamy do lektury!

Wywalczenie dubletu pozwala na psychiczne odprężenie? To swego rodzaju ulga?

 

- Ulga i radość były połączone. Każdy czekał na ten sukces i udało się dopełnić obowiązku. Spełniliśmy oczekiwania: swoje, zarządu klubu, kibiców, ale i dziennikarze. Nigdy wcześniej nie zdobyłem mistrzostwa Polski i motywowała mnie możliwość pojawienia się w galerii zwycięzców mistrzowskiego tytułu, która znajduje się przed szatniami. Tam, gdzie czekamy zanim wyjdziemy na boisko przy Łazienkowskiej. 

 

Ważniejsza przy osiąganiu sukcesów była „głowa” czy umiejętności piłkarskie?

 

- Głowa. Dobra mentalność pozwala na osiąganie sukcesów. 

 

Jakie są wasze głowy? Ludzie często się nad tym zastanawiają, co siedzi w głowach piłkarzy. W internecie nie brakowało opinii, że Legia nie potrafi wytrzymywać psychicznych obciążeń. 

 

- Tylko, w którym momencie Legia nie wytrzymała psychicznie… Barcelona potrafi wygrywać cały czas, ale jak zdarzy się jej ulec przykładowemu Rayo Vallecano, to powinniśmy mówić o kryzysie? Każdemu zdarzA się przegrać, nawet najlepszym. Słabe mecze czasem były i zawsze będą. Wiadomo, że na pierwszy plan wychodzą przegrane konfrontację z Termaliką czy Lechią, ale w takich spotkaniach wystarczy gol i jest zupełnie inaczej. Tak było chociażby w Niecieczy. 

 

To frazes, ale taka jest piłka, że każdemu może zdarzyć się błąd. Każdy jednak robił swoje. Lawirowaliśmy między pierwszym, a drugim miejsce. Po meczu w Niecieczy, na Łazienkowską przyjechał będący w trudnej sytuacji Górnik Zabrze. Drużyna ze Śląska objęła prowadzenie, ale wiesz co jest najważniejsze? To, że nie spuściliśmy głów, a nadal walczyliśmy. Wyrównaliśmy, strzeliliśmy gola na 2:1 i wszystko poszło do przodu. 

 

Może to nie jest wasza rola, ale da się polskiego kibica nauczyć mniejszej huśtawki nastroju? Chodzi mi o to, czy jest możliwe, żeby fani nie zmieniali zdania o drużynie po jednym nieudanym spotkaniu. 

 

- Na pewno się da. Kibice najlepszych drużyn chcą ciągłych zwycięstw. My, piłkarze, także tego pragniemy. Czasem jednak przydarzy się głupi błąd i spotkanie źle się układa. Czasem patrzę z boku na spotkanie, pojawiają się opinie, że komuś się nie chce… Najważniejsze, by w kolejnym meczu pokazać, że poprzednia konfrontacja była wypadkiem przy pracy. Wszystkim potrzeba nam jak najwięcej spokoju. 

 

Patrząc na prozaiczne kwestie - trudno mówić, że się nie chce, gdy piłkarz ma premie meczową „do podniesienia” na boisku. 

 

- Myślisz, że wychodząc na boisko ktoś myśli o pieniądzach? To przy okazji, a prawdziwe zadowolenie jest kiedy zdobywa się trzy punkty. Premia wpadnie? Ok, fajnie. O tym można jednak pomyśleć dopiero po jakimś czasie. Wątpię, by ktoś wychodząc na boisko myślał „wygram, to będzie większa kasa”. Zwycięstwa nakręcają zawodnika, wpływają na jego pozytywny nastrój. 

 

Piłkarz gra o coś takiego, czym była mistrzowska feta?

 

- Tak. Można grać fajne mecze, a nie mieć nic. Piast ostatecznie skończył rozgrywki bez sukcesu, choć na dobrym miejscu. Byliśmy pod presją i wywalczyliśmy dublet. Musieliśmy to zrobić, wszyscy to podkreślali. I udało się. Traciliśmy wcześniej z naszej winy dziesięć punktów, ale udało nam się tego dokonać. 

 

Internetowe komentarze wpływają na piłkarzy czy nie można uogólniać i to kwestia osobowości?

 

- Raczej to drugie. Każdy człowiek jest inny - jeden mocniej się przejmuje, inne mniej. 

 

Jak to wygląda u ciebie?

 

- Tak jak u większości. Kiedy miałem mniej lat, choć wciąż jestem młodym człowiekiem, więcej czytało się komentarzy. Teraz jeśli się zdarzy, to ma się więcej dystansu i uśmiechu. 

 

Jakie komentarze pod twoim adresem cię irytują lub śmieszą?

 

- Nie patrzę tak na to. Każdy kibic ma prawo wyrazić swoje zdanie.

 

Książki pisano o mitycznym wręcz stylu. Był dobry, był zły?

 

- Styl miał nam pozwolić zdobyć mistrzostwo i Pucharu Polski. Dublet jest, więc chyba był dobry. Kwestia, kiedy zaczynamy rozmawiać o pięknej grze, koronkowych akcjach… Mieliśmy być skuteczni, zdobywać punkty, a to się udawało. Lepiej chyba wygrać 4:0, niż stracić punkty po pięknej grze. Wtedy nie brakowałoby opinii, że stołeczny klub gra dobrze, ale nie zdobywa kolejnych „oczek”. 

 

Wiele dały treningi fizyczne zarządzane zimą przez Stanisława Czerczesowa?

 

- Cały czas odwołuje się do wyników i sukcesów. Całokształt treningów i gry dał nam dublet na stulecie Legii. Pamiętam mecz w Poznaniu, gdzie Nemanja Nikolić strzelił dwa gole. Miałem wtedy wrażenie, że była to Legia, którą wszyscy chcą oglądać. Dominowaliśmy od początku do końca.

 

Był dublet, spełnione oczekiwania, a na gali Ekstraklasy - poza Nikoliciem - raczej nie zostaliście docenieni. 

 

- Powiem krótko - taki był wybór kolegów po fachu. 

 

Nie jest trochę tak, że piłkarze z innych klubów postrzegają was jako wywyższających się?

 

- Czasami może tak jest, ale to błędne. Nie wywyższamy się, jesteśmy nadal normalnymi ludźmi. Byłem w kilku różnych klubach, poznałem wielu zawodników, z którymi razem tworzyliśmy „szatnię” i uwierz na słowo, że przy Łazienkowskiej jest bardzo fajnie. Każdy może czuć się swobodnie. 

 

Opaska kapitańska pozwoliła czuć się jeszcze lepiej w szatni? Może dała możliwość nadawania tonu?

 

- Mam 31 lat i nie postrzegam tego w kategorii kwestii, która pozwala się lepiej poczuć. Bez tego jest bardzo dobrze. Zakładanie opaski jest zaszczytem, a w szatni każdy z respektem podchodzi do drugiego człowieka.

 

Legia to dla Ciebie klub wielu odcieni. Najpierw nie grałeś, potem zacząłeś, dochodziła kapitańska opaska…

 

- Normalna kolej rzeczy. Zawsze trzeba walczyć o swoje i pokazywać swoje umiejętności. Każdy trener ma też swoją wizję, a ja się nauczyłem, że do szkoleniowców nie można mieć pretensji. Wszyscy chcą wygrywać, ale na nikogo nie można się obrażać. 

 

Trener Hasi namaścił wam już wizję nowej defensywy?

 

- Trenujemy tydzień i jest za wcześnie na takie kwestie. 

 

Łatwo, co kilka miesięcy, pracować z nowymi trenerami?

 

- Metody na całym świecie są tak podobne, że nie możemy się martwić. Nie ma nagle czary-mary. Gramy piłką, w dodatku piłką nożną, więc wszystko jest podobne. 

 

Trwają mistrzostwa Europy. Nie ma żalu, że nie ma cię we Francji…

 

 

- Życie, życie… Nie boli mnie, a mam nadzieję, że w życiu będą tylko takie problemy. Wiadomo, że człowiek ma ambicje, ale nie ma mnie tam i co zrobię? Nie będę się przejmował czymś, co było trzy miesiące temu. Jestem zadowolonym człowiekiem po zdobyciu dubletu. A co do kadry… Marzenia zawsze są i być muszą!

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.