
Co z przyszłością trenera Legii?
10.06.2025 15:00
(akt. 10.06.2025 17:23)
– Cele, które są stawiane przed sezonem, dotyczą zarówno wyników sportowych, jak i szkoleniowych, w tym rozwoju indywidualnego każdego zawodnika, więc to jest pewna norma w akademii. Mój pomysł, jak spełnić te cele, okazał się słuszny – zrealizowaliśmy większość z nich. Nie dokonaliśmy zmian w skali makro, ale dokonywaliśmy korekt szkoleniowych na bieżąco, co pozwoliło nam wygrać także niełatwe mecze, grając jednym z najmłodszych zespołów w lidze. W każdym mikrocyklu rozwijaliśmy się jako sztab i rozwijali się nasi zawodnicy, a do rywalizacji byliśmy odpowiednio przygotowani.
– Trzy punkty w weekend – to zaczęło działać. Zakończyliśmy rywalizację o tytuł dość wcześnie, bo na trzy kolejki przed końcem sezonu. Seria zwycięstw umacnia, przekłada się na dodatkową pewność na boisku, odwaga jest nieco większa niż wtedy, gdy rezultaty są mniej korzystne. To pozytywnie wpływa na zawodników. Jak masz dużą presję i mało miejsca, ale za to więcej pewności siebie, to potrafisz znaleźć rozwiązanie, na które – w przypadku wątpliwości – byś się nie zdecydował.
– Wyniki idą w parze z tym, że zawodnicy się rozwijają. W moim odczuciu, CLJ U-19 to wymagające rozgrywki – każdy potrafi wygrać z każdym. Wszyscy muszą być przygotowani do niełatwej rywalizacji co kilka dni. To na pewno – przy okazji walki o punkty – powoduje samoistny progres piłkarzy.
W jakich aspektach zawodnicy najbardziej rozwinęli się w ostatnich miesiącach?
– Nie sposób wymienić jednego z nich. Jeśli byśmy się skoncentrowali tylko na technice albo taktyce, albo mentalności, a zabrakłoby np. prawidłowego przygotowania fizycznego, to poziom zespołu i wynik nie byłby taki, jaki jest. Wydaje mi się, że wszystkie cztery elementy rozwoju piłkarskiego szły ze sobą w parze. W akademii Legii proces szkolenia musi być widziany holistycznie, taki mamy standard.
Jak klub reagował na mistrzostwo Polski U-19? Obroniliście tytuł, co nie zdarzyło się od paru lat.
– Wcześniejszy sezon, 2023/24, nie miał żadnego znaczenia względem tego, co działo się w ostatnim roku. Była biała karta, którą należało raz jeszcze zapisać – udało się, co oznacza, że system, który jest w Legii, dobrze funkcjonuje. Dwa mistrzostwa z rzędu to coś, co zdarza się rzadko. To potwierdza, że działania akademii trafiają do zawodników. Dzięki temu byliśmy w stanie obronić pozycję lidera.
Jakie działania ma pan na myśli?
– Mówimy o tym, co się dzieje na przestrzeni całego roku, w poszczególnych mikrocyklach. Procentowały rzeczy, które robiliśmy w marcu, ale również te, które wynikały ze wskazań szkoleniowych w maju. To zaplanowane kompleksowe podejście, które dyrektor akademii przygotował na mijające 3 lata i z tego, co wiem, ma przygotowane kolejne 3. Jedynym sprawdzianem prawidłowości szkolenia jest mecz i konkretna dyspozycja zawodników zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie.
Mistrzostwo Polski to też gra w UEFA Youth League.
– To był bardzo ważny czynnik, determinujący nas do tego, by wygrać ligę. To szansa na rywalizację z klubami z Europy – zależy nam, by się z nimi mierzyć. Mamy możliwość, by drugi raz wystąpić w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Posiadamy ciut większe doświadczenie – mniej więcej będziemy wiedzieli, czego możemy się spodziewać, jak się przygotować.
W sezonie 2024/25 mierzyliśmy się z FC Midtylland, też byliśmy przygotowani, ale porażka okazała się zbyt bolesna, mimo że nasza gra nie była aż tak słaba, na co wskazywał wynik końcowy (0:7 w rewanżu – red.).
Jak wyglądała współpraca z rezerwami i pierwszym zespołem?
– Zawodnicy z "dwójki" czy "jedynki" do nas schodzą. Hierarchia jest taka, że pierwszy zespół jest na górze łańcucha pokarmowego, a rezerwy są nad nami, na 2. miejscu. Przykładowo, jeśli jakiś zawodnik z "dwójki" nie miałby miejsca w podstawowym składzie, a jest w niezłej dyspozycji i potrzebuje minut, to trener Filip Raczkowski (szkoleniowiec L2 – red.) sugerował, by taki piłkarz zagrał w Centralnej Lidze Juniorów. Dbając o niego, potrafiliśmy znaleźć dla niego przestrzeń. Współpraca była na tyle płynna, że ci, którzy nas wspomagali, dawali jakość i przyczynili się do tego, że odnosiliśmy zwycięstwa.
Zimą z U-19 do rezerw trafiło dwóch zawodników – Maciej Ruszkiewicz i Jakub Jendryka. To cieszy, czy jest niedosyt, bo liczył pan na więcej przesunięć?
– W środku sezonu do drugiej drużyny przeszło dwóch zawodników. Czy to dużo, czy mało? Trudno powiedzieć, zupełnie się nad tym nie zastanawiałem. Warto dodać, że w L2 było już 13 juniorów, więc Maciek i Jakub zwiększyli liczbę do 15. Przesunięcia były reakcją na przesunięcie z L2 do L1 Pascala Mozie i Oliwiera Olewińskiego, więc naturalnym było uzupełnienie tych pozycji najlepszymi z U-19. Takie decyzje podejmowaliśmy wspólnie z trenerem Raczkowskim i dyrektorem Śledziem. Moja koncentracja nie skupia się na liczbie zawodników w L2, bardziej na piłkarzach, którzy zostali w zespole do lat 19, plus na przygotowaniu graczy, którzy schodzili do nas z "dwójki".
Zaczęliście sezon w systemie 4-3-3, a potem przeszliście na 3-4-3, dzięki czemu można było odnieść wrażenie, że lepiej funkcjonowaliście. Jaka jest pana opinia?
– To zależy, czy pyta pan o formę atakowania, czy bronienia. System 3-4-3 pasował nam z tego względu, że zawodnicy, których mamy, lepiej się w nim czują. Dwa te ustawienia (3-4-3 i 4-3-3 – red.) trochę różnią się od siebie. Są wahadłowi albo boczni obrońcy i skrzydłowi lub wahadłowi. Poza tym, struktura piłkarzy w środku pola jest trochę inna. W 3-4-3 możemy mieć dwie "dziesiątki" i dwie "szóstki", a w 4-3-3 "szóstkę", "ósemkę" i "dziesiątkę". Patrząc na profile zawodników, które mamy w U-19, częstszym wyborem okazało się 3-4-3, ale w akademii obowiązują mnie, jako trenera prowadzącego, obydwie organizacje strukturalne oraz odpowiedni procent meczów, które powinniśmy rozegrać w każdym z systemów.
Kilkukrotnie zmienialiśmy organizację zarówno w trakcie sezonu, jak i w trakcie poszczególnego meczu. To wynikało zarówno z naszych analiz, jak i personaliów w zespole i tego, w jaki sposób chcieliśmy grać, co będzie dobre dla zespołu i rozwoju zawodników i czego oczekujemy od nich na boisku. Dużo dyskutowaliśmy w gronie trenerów i dyrektora Śledzia co do wyboru między dwoma ustawieniami, wpisanymi w model gry Legii.
Takie decyzje są podejmowane w szerszym kontekście. Trzeba wszystko przeanalizować, by była spójność między drużynami. By ci, którzy migrują między zespołami, znaleźli swoje miejsce.
Wdrażał pan jeszcze jakieś pomysły po konsultacjach z dyrektorem Śledziem?
– Co tydzień omawialiśmy wspólnie każdy aktualny mikrocykl i plan na kolejny, a także co czwartek omawiamy pomysł personalny na mecz. Dyrektor Śledź, jako trener główny akademii, zawsze wypowiada swoje zdanie i kieruje konkretne sugestie, ale zawsze też podkreśla, iż to my, jako szkoleniowcy, podejmujemy ostateczne decyzje zarówno w kwestii środków treningowych, jak i składu oraz prowadzenia meczu.
Przejdźmy do podsumowania formacji. Chciałby się pan wypowiedzieć na temat każdego zawodnika, który grał w CLJ U-19 w sezonie 2024/2025?
– Chciałbym bardziej mówić o drużynie, jej rozwoju, drodze, jaką razem przeszliśmy. Analiza indywidualna odbędzie się wewnętrznie.
Spoglądając na statystyki, najwięcej bramek zdobył Przemysław Mizera z rocznika 2006, który miał duży wpływ na wyniki.
– Dawno nie było króla strzelców z Legii, jeśli chodzi o rozgrywki młodzieżowe. Fajnie, że tak się stało, również dzięki temu, że grono zawodników świetnie rozwijało akcje i wykonało działania, co sprawiało, że Przemek stawał oko w oko z bramkarzem.
Jestem pełen szacunku do jego 19 goli, ale to też wzięło się z tego, że pozostali piłkarze świetnie grali w fazie atakowania, rozwijając działania w kierunku bramki przeciwnika, asystując Przemkowi.
Słówko o Samuelu Kovaciku z rocznika 2007, który był kluczowym zawodnikiem w drugiej części sezonu. Może się podobać jego chęć dryblowania, wchodzenia w pojedynki.
– To zasługa całego zespołu. Sposób bronienia drużyny powoduje, że Samuel, w fazie przejściowej czy atakowania, może wykorzystać największy atut. To wszystko jest jednak pokłosiem działań defensywnych. Uważam, że cała ekipa wpłynęła na to, że Kovacik mógł rozwijać i pokazywać swoje zalety.
Czytaj też
Parę meczów zagrał u was Jeremiah White IV z rocznika 2007, który wcześniej – przed transferem – był kilka razy na testach w Legii. Co może pan o nim powiedzieć?
– Patrząc z perspektywy ostatniego meczu, w którym zagrał, czyli z Escolą, to był jednym z wyróżniających się zawodników. Derby nie były pod nasze dyktando, ale kilku piłkarzy zagrało na dobrym poziomie – wśród nich Jeremiah.
Zimą z U-17 do U-19 przeszło trzech zawodników, czyli Bartosz Korżyński, Dawid Korzeniowski i Jakub Gliwa.
– Bartek i Jakub to zawodnicy z U-16, ale będący w drużynie U-17. Uważam, że dobrze się wkomponowali w nasz zespół, a z racji młodego wieku, w przyszłych rozgrywkach powinni już decydować o rywalizacji na tym szczeblu.
Aleksander Wyganowski jest z kadry pierwszej drużyny, ale najczęściej grał u was.
– Dobre było to, że potrafił plastycznie zaadaptować się do wymagań, które chcemy realizować w meczach. Wiadomo, że to zawodnik, który migrował w procesie treningowym – był w pierwszym zespole, trochę w drugim. Wydawało mi się, że nie będzie mu łatwo przyswajać wszystkie wymagane działania, ale on wchodził i grał tak, jak byśmy oczekiwali.
Dużym atutem Olka jest plastyczność, która wynika z jego umiejętności. Nie trzeba skupiać się w dużej mierze na tym, by tłumaczyć mu, w jaki sposób ma grać. Wystarczy krótki, treściwy przekaz i on to bardzo szybko łapie. To dawało efekt na boisku – w fazie atakowania i bronienia okazał się dla nas wartością dodaną.
Jakiś czas temu na Twitterze pojawiła się analiza dotycząca średniej wieku składu Legii U-19 i tego, że przeważnie korzystaliście z najstarszych zawodników w juniorach starszych, czyli tych, którzy urodzili się w 2006 roku. W minionym już sezonie 8 waszych zawodników ze wspomnianego rocznika zagrało 800 minut lub więcej, z kolei w Lechu oraz Śląsku jest takich piłkarzy odpowiednio jeden i trzech. Zespoły z Poznania i Wrocławia, które zajęły pozostałą część podium, najczęściej stawiały na chłopaków z 2007 r.
– Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo Polski (na trzy kolejki przed końcem – red.), mieliśmy szóstą najmłodszą kadrę meczową w Centralnej Lidze Juniorów – tak wynikało z protokołów spotkań. To fakt.
Nasz zespół, rywalizując o tytuł, miał średnią wieku wynoszącą 17,1, będąc tym samym zespołem młodszym od dziesięciu innych. To dane, które były sprawdzane w momencie zdobycia MP, czyli nie zawierają trzech ostatnich kolejek. Mieliśmy szóstą najmłodszą drużynę, która rywalizowała o mistrzostwo Polski juniorów starszych i sięgnęliśmy po trofeum. To nie jest wygrywanie za wszelką cenę, to kolejny etap rozwoju zawodników, po których ten rozwój widać. Zresztą to jest liga U-19, więc jeśli przyjechałby do nas rywal składający się z samych zawodników 2006, nie robi to na nas żadnego wrażenia.
Spytam inaczej, mając na uwadze, że najwięcej minut w Legii U-19 rozgrywali zawodnicy z rocznika 2006. Nie chcieliście czasem skorzystać z troszkę młodszych, z roczników 2007 – 2009, by tacy piłkarze, choćby Korżyński, nieco częściej pojawiali się na boisku?
– O jakim zawodniku z rocznika 2007 pan mówi?
Stosunkowo mało grał m.in. Jan Kniat.
– Przyszedł do nas bez okresu przygotowawczego, więc trudno było go sprawdzić w okresie jesiennym. Dostał szanse zimą i wiosną uzbierał dużo więcej minut niż w pierwszej rundzie.
Kniat to zawodnik środka pola, gdzie mamy Filipa Przybyłkę (2008), Szymka Piastę (2009), Igora Busza (2007), Olka Wyganowskiego (2009), Macieja Ruszkiewicza (2008). W U-19 nie mamy żadnego środkowego pomocnika z rocznika 2006 – gramy młodszymi. Był jeszcze Jakub Gliwa z 2009 r., który doznał kontuzji. W jednym meczu i on, i Wyganowski wystąpili na kluczowych pozycjach, czyli na "szóstkach". Jasiu Kniat, patrząc na personalia zespołu i środek pola, jest jednym ze starszych zawodników.
Najwięcej w Legii U-19 grał Karol Kosiorek z rocznika 2006, który był też w czołówce CLJ pod względem minut.
– Kosiorek to kapitan, który spaja zespół – i na boisku, i poza nim. Weźmy pod uwagę, że to rozgrywki do lat 19 i potrzebujesz na boisku zawodnika z opaską, który wykaże się pewną dojrzałością i będzie ważną częścią zespołu. Na Zachodzie to standardowa praktyka, a wystawialiśmy przecież też młodszych zawodników.
Jak na ogół staraliście się grać? Bazowaliście np. na posiadaniu piłki, dośrodkowaniach, górnych podaniach, prostopadłych zagraniach?
– Odpowiem krótko: we wszystkich drużynach akademii obowiązuje zasada dominacji w grze poprzez posiadanie piłki i każda drużyna przed sezonem otrzymuje cele szkoleniowe do realizacji, które mają charakter bieżący i etapowy. Mamy np. osiągać odpowiedni procent posiadania piłki, odpowiedni procent akcji z bezpośrednim zagrożeniem bramki przeciwnika, odpowiednią średnią goli strzelonych na mecz, odpowiednią liczbę zawodników młodszych w zespole, odpowiednią średnią wieku zespołu na mecz i jeszcze kilka innych wskaźników. Tak więc trenujemy i gramy tak, by zrealizować wszystkie cele. Miejsce w tabeli to efekt naszej pracy i jedynie jeden z wielu celów, które są przed nami stawiane, by rozwijać zawodników przez zespół, a nie kosztem zespołu.
Był jakiś element, który wychodził wam w treningach, a niekoniecznie w meczach?
– Pewnie tak, bo gdyby wszystko ułożyłoby się po myśli, to byśmy wygrali wszystkie mecze albo byłoby o to łatwiej. Musimy pracować nad utrzymaniem koncentracji i naszego pomysłu na grę przez całe spotkanie, a nie jedynie przez fragmenty – przykładem może być rywalizacja z Odrą Opole, gdy po pierwszych 45 minutach przegrywaliśmy 0:1, ale finalnie zwyciężyliśmy, dobrze reagując w przerwie. Chcielibyśmy tak grać, by wchodzić w mecz z maksymalną koncentracją, jakością i determinacją, i tak samo kończyć.
Mieliście może spotkania ze specjalistami z innych dziedzin, czy tzw. integracje w formie np. wyjścia na kręgle?
– Szkoła Mistrzostwa Sportowego Akademii dba, żeby zawodnicy, czyli też uczniowie, mieli bogaty program pozaszkolny. Stąd wiele działań edukacyjnych odbywa się poza LTC i mają one bardzo potrzebny w tym wieku charakter poznawczy. Zawodnicy U-19, będący uczniami czwartej klasy, są mocno eksploatowani w ciągu dnia. Muszą połączyć szkołę z treningami i meczami – bardzo zwracamy na to uwagę, a dzięki powstawaniu SMS-u w Legia Training Center możemy szczegółowo zaplanować ich plan dnia i wszystko pogodzić. Czasu jest mało, co weekend jest mecz. Jako sztab szkoleniowy bardziej skupialiśmy się na jakości treningu, progresie zawodników oraz przygotowaniu do kolejnego meczu. To grupa, która jest już jeden krok od wieku seniorskiego, część zawodników gra w kadrach młodzieżowych i musimy dać im wszystkie możliwości, żeby spełnić ich marzenia.
Co z pana przyszłością? Wiadomo już, czy w kolejnym sezonie dalej będzie pan prowadził U-19?
– Obecnie jesteśmy w akademii na etapie rozmów z dyrekcją odnośnie przyszłości i planowania. Analizujemy sezon, wyciągamy wnioski, potem będą decyzje.
Zakładając, że dalej będzie pan prowadził tę drużynę – latem planujecie ściągnąć jakichś zawodników do U-19 z zewnątrz? Może ktoś odejdzie?
– Departament skautingu działa, jeśli chodzi o transfery przychodzące i wychodzące. Tak, jak wspomniałem – jesteśmy na etapie analizy sezonu, na pozostałe decyzje kadrowe przyjdzie czas.
Zimą mieliście na testach syna Kamila Kuzery, Nikodema, z rocznika 2007. Czemu do was nie trafił?
– Stwierdziliśmy, że mamy zawodników o podobnym potencjale, a dyrektor często powtarza, że wyjątkowo nieetycznym jest transferowanie zawodnika do akademii, jeśli nie mamy określonego planu na jego ścieżkę rozwoju.
Wiadomo, kto przejdzie latem z U-19 do rezerw?
– Finalne dyskusje odbędą się jeszcze w pierwszej połowie czerwca.
Chciałby pan jakichś zawodników z Legii U-17?
– Część z nich naturalnie trafi do U-19, bo kończy im się wiek zawodnika mogącego grać w U-17. W okresie przygotowawczym będziemy przyglądać się, jak rywalizują na takim poziomie, skonfrontujemy ich z możliwością gry na tym szczeblu.
Macie przygotowany plan sparingów na sezon 2025/26?
– W lipcu i sierpniu mamy zakontraktowane mecze w Polsce z Rakowem i Widzewem, a także wylatujemy na spotkanie kontrolne z Juventusem. Ten mecz odbędzie się zgodnie z obowiązującymi przepisami UYL.
Jakie macie cele na przyszły sezon, zakładając, że dalej będzie pan prowadził Legię U-19?
– Cel nadrzędny to rozwijanie zawodnika – tak, jak to miało miejsce w tym sezonie. Chodzi o to, by z gracza, który w lipcu zacznie rywalizację na poziomie U-19, zrobić piłkarza dużo lepszego, który kończyłby sezon 2025/26 w maju lub czerwcu w zespole L2 lub L1. To życzenie osobiste, spójne z wymogami akademii.
Inne cele to oczywiście walka o mistrzostwo i dotarcie jak najdalej w młodzieżowej Lidze Mistrzów, mierząc się z przeciwnikami z Europy, wyciągając jak najwięcej.
Jak wspomniałem, nadrzędnym założeniem jest to, by z każdego zawodnika wyciągnąć jak najwięcej pod względem piłkarskim.
Był pan może w ostatnim czasie na stażach zagranicznych?
– W 2024 roku, dzięki kursom trenerskim, byłem w Hiszpanii, na wyjeździe studyjnym w Gironie i Espanyolu, a także na Słowacji, w MSK Zylina. Każdy wyjazd to wartość dodana, zawsze można wiele wyciągnąć do swojego warsztatu.
Wierzy pan, że większość zawodników z kadry Legii U-19 w sezonie 2024/25 ma szanse osiągnąć coś więcej w piłce?
– Każdy z tych zawodników ma potencjał. Kiedyś zakładałem, że jeden z zawodników, który występuje obecnie na najwyższym, światowym poziomie, nie będzie grał w piłkę – nazwiska nie podam, bo będzie śmiech na sali. To normalne, że ktoś może się pomylić w ocenie, ale na tej podstawie nie będę weryfikował. Naszym zadaniem jest, by maksymalnie wykorzystać potencjał zawodników w tym momencie i ukształtować ich na przyszłość.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.