![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
Żadnej decyzji nie podjąłem
18.11.2002 12:11
(akt. 07.12.2018 12:50)
<b>- Spodziewał się pan, że to Ruch przerwie świetną passę Legii?</b>
Wywiad z Jacek Zieliński
- Spodziewał się pan, że to Ruch przerwie świetną passę Legii?
- Nie. Po trzydziestu trzech kolejnych spotkaniach bez porażki do każdego kolejnego meczu podchodziłem z tak dużą pewnością siebie, iż remisy przyjmowałem jak najgorsze zakończenie spotkania. Porażek w ogóle nie brałem pod uwagę.
- To dlaczego Legia poniosła karę w Chorzowie?
- Nie wiem, nad tym trzeba się dokładnie zastanowić, bo przyczyn jest pewnie kilka. W trzech ostatnich meczach - ze Szczakowianką, z Schalke i z Ruchem straciliśmy gole w ostatnich minutach. To nie może być przypadek. Musimy się wspólnie z trenerem zastanowić, czy wynika to ze zmęczenia, czy z może z braku koncentracji.
- Na pierwszą w lidze porażkę zanosiło się co najmniej od miesiąca, bo graliście słabo.
- Graliśmy słabiej, ale na pewno nie zaniżaliśmy poziomu. Brakowało trochę szczęścia, skuteczności, no i koncentracji w końcówkach. To było dla mnie najdziwniejsze, bo większość meczów podczas kadencji trenera Dragomira Okuki - także rozgrywanych jesienią, zresztą bardzo ważnych - rozstrzygaliśmy na swoją korzyść w końcówkach. W Chorzowie wyraźnie przegraliśmy jednak drugą połowę, Ruch był po przerwie groźniejszy od Legii. Coś niedobrego działo się z kryciem, chyba za bardzo wszyscy pobiegliśmy do przodu. Popełniliśmy przy tym zbyt wiele błędów w pilnowaniu przeciwników, pozostawiliśmy zbyt wiele swobody Krzysztofowi Bizackiemu na prawej stronie i to się zemściło. Gospodarze zaczęli grać w końcówce nie tylko z determinacją, ale także z wielką pewnością siebie.
- Rzut karny był podyktowany prawidłowo?
- Nie mam zastrzeżeń do decyzji sędziego. Znajdowałem się bardzo blisko akcji, więc raczej nie mogę się mylić. Faul był niepotrzebny, bo Bizacki wypuścił sobie daleko piłkę wzdłuż pola karnego i pewnie nie miałby szansy zagrozić naszej bramce, lecz w takich sytuacjach nie ma czasu na chłodną ocenę sytuacji. Marek Jóźwiak zadziałał instynktownie, to był odruch, więc nie można mieć do niego większych pretensji.
- Chcielibyście, żeby runda jesienna już się zakończyła?
- Nie! Bardzo dobrze się stało, że mamy jeszcze jedno spotkanie. Dzięki temu istnieją szanse poprawić sobie humory przed urlopami i okresem świątecznym. Głupio byłoby kończyć udaną w sumie rundę porażką. Mam nadzieję, iż pokonamy za tydzień Zagłębie i w dobrych nastrojach rozpoczniemy zimowe wakacje.
- Pan przeżył boleśnie kilka porażek z Widzewem w ubiegłych latach. Teraz musi pan przełknąć jeszcze jedną gorzką pigułkę - Legia nie poprawi osiągnięcia łodzian, jeśli idzie o liczbę kolejnych meczów bez porażki.
- To nie był wyścig z Widzewem, chcieliśmy wyśrubować rekord Legii. Głównie dlatego, że lepiej gra się ze świadomością, iż pozostajemy poza zasięgiem rywali. Nasza pewność może teraz się zmniejszyć, ale mam nadzieję, iż nie popadniemy w żadne kompleksy.
- Za tydzień rozegra pan ostatni mecz w Legii, a później ruszy na podbój amerykańskiej MLS?
- Od dłuższego czasu nie miałem kontaktu z wysłannikami klubów zza Oceanu. Tak naprawdę nie otrzymałem konkretnej propozycji, tylko informację o zainteresowaniu kontrahentów. Decyzji żadnej nie podjąłem i w najbliższych tygodniach nie podejmę, bo najpierw musi paść satysfakcjonująca mnie oferta.
- Nie. Po trzydziestu trzech kolejnych spotkaniach bez porażki do każdego kolejnego meczu podchodziłem z tak dużą pewnością siebie, iż remisy przyjmowałem jak najgorsze zakończenie spotkania. Porażek w ogóle nie brałem pod uwagę.
- To dlaczego Legia poniosła karę w Chorzowie?
- Nie wiem, nad tym trzeba się dokładnie zastanowić, bo przyczyn jest pewnie kilka. W trzech ostatnich meczach - ze Szczakowianką, z Schalke i z Ruchem straciliśmy gole w ostatnich minutach. To nie może być przypadek. Musimy się wspólnie z trenerem zastanowić, czy wynika to ze zmęczenia, czy z może z braku koncentracji.
- Na pierwszą w lidze porażkę zanosiło się co najmniej od miesiąca, bo graliście słabo.
- Graliśmy słabiej, ale na pewno nie zaniżaliśmy poziomu. Brakowało trochę szczęścia, skuteczności, no i koncentracji w końcówkach. To było dla mnie najdziwniejsze, bo większość meczów podczas kadencji trenera Dragomira Okuki - także rozgrywanych jesienią, zresztą bardzo ważnych - rozstrzygaliśmy na swoją korzyść w końcówkach. W Chorzowie wyraźnie przegraliśmy jednak drugą połowę, Ruch był po przerwie groźniejszy od Legii. Coś niedobrego działo się z kryciem, chyba za bardzo wszyscy pobiegliśmy do przodu. Popełniliśmy przy tym zbyt wiele błędów w pilnowaniu przeciwników, pozostawiliśmy zbyt wiele swobody Krzysztofowi Bizackiemu na prawej stronie i to się zemściło. Gospodarze zaczęli grać w końcówce nie tylko z determinacją, ale także z wielką pewnością siebie.
- Rzut karny był podyktowany prawidłowo?
- Nie mam zastrzeżeń do decyzji sędziego. Znajdowałem się bardzo blisko akcji, więc raczej nie mogę się mylić. Faul był niepotrzebny, bo Bizacki wypuścił sobie daleko piłkę wzdłuż pola karnego i pewnie nie miałby szansy zagrozić naszej bramce, lecz w takich sytuacjach nie ma czasu na chłodną ocenę sytuacji. Marek Jóźwiak zadziałał instynktownie, to był odruch, więc nie można mieć do niego większych pretensji.
- Chcielibyście, żeby runda jesienna już się zakończyła?
- Nie! Bardzo dobrze się stało, że mamy jeszcze jedno spotkanie. Dzięki temu istnieją szanse poprawić sobie humory przed urlopami i okresem świątecznym. Głupio byłoby kończyć udaną w sumie rundę porażką. Mam nadzieję, iż pokonamy za tydzień Zagłębie i w dobrych nastrojach rozpoczniemy zimowe wakacje.
- Pan przeżył boleśnie kilka porażek z Widzewem w ubiegłych latach. Teraz musi pan przełknąć jeszcze jedną gorzką pigułkę - Legia nie poprawi osiągnięcia łodzian, jeśli idzie o liczbę kolejnych meczów bez porażki.
- To nie był wyścig z Widzewem, chcieliśmy wyśrubować rekord Legii. Głównie dlatego, że lepiej gra się ze świadomością, iż pozostajemy poza zasięgiem rywali. Nasza pewność może teraz się zmniejszyć, ale mam nadzieję, iż nie popadniemy w żadne kompleksy.
- Za tydzień rozegra pan ostatni mecz w Legii, a później ruszy na podbój amerykańskiej MLS?
- Od dłuższego czasu nie miałem kontaktu z wysłannikami klubów zza Oceanu. Tak naprawdę nie otrzymałem konkretnej propozycji, tylko informację o zainteresowaniu kontrahentów. Decyzji żadnej nie podjąłem i w najbliższych tygodniach nie podejmę, bo najpierw musi paść satysfakcjonująca mnie oferta.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.