Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wywiad z Radostinem Stanewem

Artur Szczepanik

Źródło: Super Express

08.11.2002 09:32

(akt. 07.12.2018 12:03)

- Znam w stolicy każdy kąt. Możecie mnie wywieźć w dowolny punkt Warszawy, a nie będę miał problemów z powrotem do domu. Stolica Polski to drugie miasto mojego życia - po rodzinnej Warnie. Brakuje mi tu tylko morza, plaż i bułgarskiego słońca. W tej chwili jest u nas 18 stopni - rozmarzył się. Wywiad z Radostinem Stanewem
- Znam w stolicy każdy kąt. Możecie mnie wywieźć w dowolny punkt Warszawy, a nie będę miał problemów z powrotem do domu. Stolica Polski to drugie miasto mojego życia - po rodzinnej Warnie. Brakuje mi tu tylko morza, plaż i bułgarskiego słońca. W tej chwili jest u nas 18 stopni - rozmarzył się.

Do Bułgarii Stanew jeździe dwa razy do roku. Spędza tam urlopy zimowy i letni.

- Ostatnio nad Morze Czarne znowu wrócili turyści. To jest najlepszy biznes w naszym kraju. Pieniądze zostawiają u nas Anglicy, Francuzi i Niemcy. Wszystkie komunistyczne hotele zburzono, a w ich miejscu powstały nowocześniejsze. Ludziom w Bułgarii żyje się gorzej niż w Polsce. Jest biedniej - nie ma tylu ładnych samochodów, kawiarni, eleganckich restauracji. Ludzie normalnie żyją tylko w Sofii, Warnie i Płowdiw - największych miastach - opowiada "Radek".

Bramkarz Legii pomaga swojej rodzinie - rodzicom i młodszemu bratu.

- Ojciec pracuje, brat też - jest marynarzem. Zarabia niezłe pieniądze. W Warnie mężczyźni nie mają wielkiego wyboru. Wszyscy idą pracować na morzu. Każdy chłopak marzy, żeby być marynarzem. Mama nie jest zadowolona, że jej synów ciągle nie ma w domu. Ja mieszkam w Warszawie. Brat pływa po całym świecie. Chyba nie ma kontynentu, na którym by nie był.

O Warnie wszyscy Polacy uczą się już w szkole podstawowej. W tym mieście zginął bowiem polski król - Władysław zwany Warneńczykiem.

- Jasne, że o tym wiem. Przecież ja też jestem warneńczykiem i wiem wszystko o moim mieście. Polski król ma u nas wielkie mauzoleum. Byłem w nim. Za czasów komunizmu znałem wielu Polaków, których całe rzesze zjeżdżały się nad Morze Czarne. Najmniej znałem waszą piłkę - przyznaje Stanew.

Stanew uważa, że polska liga stoi na bardzo wysokim poziomie. Najważniejsze dla niego jest jednak to, że nie ma w niej korupcji.

- W porównaniu z bułgarskimi klubami, Legia jest bardzo dobrze zorganizowana. U nas jest tylko jeden klub, który mógłby się z nią równać - Lewski. To, co się dzieje w Bułgarii, jest tutaj nie do pomyślenia. Tam każdy mecz to machlojki i kombinacje. Nie można normalnie grać w piłkę. W Bułgarii gazety piszą tylko o przekupstwach. Popełnisz jeden błąd i od razu jesteś oskarżony o sprzedanie meczu. Dziennikarze bułgarscy są chorzy - denerwuje się Stanew.

Nerwy puściły mu raz, na początku kariery. Bronił wtedy w Spartaku Warna.

- Graliśmy przeciwko Lewskiemu. Prowadziliśmy 1:0 i wtedy sędzia zaczął robić nieprawdopodobne rzeczy. Pokazywał nam czerwone kartki za nic. Normalnie nie mogłem na to patrzeć. Przebiegłem całe boisko i skoczyłem sędziemu... na barana. To był gest bezsilności. Głupota. Po meczu płakałem. Dostałem sześć meczów kary. Najpierw straszono mnie, że zdyskwalifikują mnie na rok. Później karę zmniejszono, bo byłem członkiem kadry narodowej. To mnie uratowało.

W czerwcu bramkarz Legii ożenił się. Na jego weselu bawiło się 150 gości.

- Mieliśmy w Warnie wspaniałe wesele. Moim świadkiem był kapitan Slavii Jordan Petkow. Niestety, nie wpadł nikt z Legii, choć każdy był zaproszony. Koledzy mówili, że za daleko. Miał przyjechać Stanko Svitlica, ale jego żona była w ciąży i nie chciał jej zostawiać.

Stanew już wie, co będzie robił po zakończeniu kariery - chce być telewizyjnym dziennikarzem sportowym. Przez cztery lata zaocznie studiował dziennikarstwo w Sofii.

- Ciężko było pogodzić piłkę i studia. Udało mi się je skończyć - jestem magistrem. W przyszłości chciałbym pracować w telewizji. Mamy świetny program o piłce "Trzecia połowa". Praca w gazecie, to nie dla mnie. Musicie chodzić po murawie z długopisem i zapisywać. Lepiej siedzieć w ciepłym studiu. Mam za sobą dziennikarskie próby - w Warnie w telewizji "Ring Plus". Pokazywane są tam mecze najlepszych lig zagranicznych. Dwa razy komentowałem mecze i bardzo mi się podobało. Było ciężko, ale dziennikarze mi pomagali. Myślę jednak, że to kwestia praktyki. W polskiej telewizji jeszcze nie byłem. Ostatnio dziennikarka Canal zdziwiła się, że umiem mówić po polsku - śmieje się bramkarz.

Stanew najbardziej lubi jeść bułgarskie potrawy, przyrządzane przez żonę.

- Codziennie jem sałatkę szopską. Polska kuchnia jest dobra, ale nie wszystko mi smakuje. Nie przepadam za ziemniakami i panierowanymi potrawami. Najdziwniejsze jest jednak to, że pijecie tyle herbaty. U nas podaje się ją tylko choremu, jak ma temperaturę 39 stopni. W Bułgarii pije się wino. U nas prawie każdy robi je sam. We wtorek dzwonił do mnie mój tata. Pytał: "Synu, kiedy przyjedziesz? Zrobiłem pyszne winko. Przyjedź, wypijemy, pogadamy". Tata robi też wspaniałą rakiję. Bułgarskie wino można kupić w Polsce. Nie mam jednak kiedy go pić. Cały czas gramy mecze i nie mogę sobie pozwolić na alkohol. Gdy mam trochę wolnego, to lubię wypić z żoną butelkę białego bułgarskiego wina.



Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.