Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wspomnienia

Marcin Weber

Źródło: Gazeta Wyborcza

13.08.2002 00:38

(akt. 07.12.2018 12:06)

Barcelona jest klubem legendarnym. Wydaje mi się, że kiedyś różnica pomiędzy największymi klubami a tymi klasy średniej była jednak mniejsza niż dzisiaj - mówi drugi trener Legii Dariusz Kubicki, jedyny w dzisiejszej drużynie, który w 1989 roku grał dwa razy po 90 minut przeciw Barcelonie w pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów. Wywiad z Dariuszem Kubickim
Barcelona jest klubem legendarnym. Wydaje mi się, że kiedyś różnica pomiędzy największymi klubami a tymi klasy średniej była jednak mniejsza niż dzisiaj - mówi drugi trener Legii Dariusz Kubicki, jedyny w dzisiejszej drużynie, który w 1989 roku grał dwa razy po 90 minut przeciw Barcelonie w pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów.
To były pamiętne spotkania. W Warszawie legioniści ulegli 0:1, marnując niepowtarzalną okazję. Wcześniej na Camp Nou zremisowali bowiem 1:1 po meczu, w którym mogli zwyciężyć. Oprócz Kubickiego grał także do dziś czynny jako piłkarz Legii Marek Jóźwiak. On w obu tych meczach wchodził jednak na boisko w drugiej połowie.
- Czy tamten mecz był jedynym pańskim występem na tym słynnym stadionie?
- Na Camp Nou miałem okazję wystąpić tylko raz, z Legią. Gdy grałem w klubach angielskich, to już tam nie trafiłem. Wcześniej i później zdarzało mi się bywać na wielu fantastycznych obiektach. Byłem i na Stadionie Olimpijskim w Monachium, i na San Siro w Mediolanie, i na Parc de Princes w Paryżu. Jako zawodnik nigdy nie miałem kompleksów, lubiłem grać o poważną stawkę, więc tamto spotkanie z Barceloną nie okazało się wcale niezapomnianym wrażeniem. Camp Nou to rzeczywiście jeden z najwspanialszych stadionów świata, ale tylko wtedy, gdy jest wypełniony. Na nasz mecz przyszło najwyżej 25 tys. kibiców. Na tym gigancie wrażenie gdzieś się ulotniło.
- Mieliście niepowtarzalną szansę, by pokonać "Barcę". Sędzia jednak "przypilnował" wyniku i faworytowi nie stała się krzywda.
- Sędziowie, niestety, popełniają błędy, ale popełniają je także piłkarze. Mimo wszystko 1:1 wydawało się znakomitym wynikiem. Nie tylko nie uznano nam prawidłowo zdobytego gola, ale też bramkę straciliśmy w samej końcówce, w dodatku z karnego. Mieliśmy wszelkie dane, aby w rewanżu nie zmarnować okazji. Niestety, przegraliśmy 0:1. Czego zabrakło? Szczęścia na pewno, a trudno dyskutować o innych aspektach.
- Marek Jóźwiak, który także brał udział w tamtych spotkaniach powiedział, że ówczesna Barcelona miała od obecnej lepszych piłkarzy.
- Trudno porównać, która legenda jest lepsza. A Barcelona jest przecież klubem legendarnym. Wydaje mi się, że kiedyś różnica pomiędzy największymi klubami a tymi klasy średniej była jednak mniejsza niż dzisiaj. Nawet ci najwięksi nie mieli aż takiej jak obecnie możliwości wyboru znakomitych graczy. Na pewno dysproporcje w cenach pomiędzy gwiazdami a, powiedzmy, naszymi piłkarzami nie są całkiem przypadkowe. Zawodnika, który kosztuje 40 czy 50 mln dolarów, stać w finałowym meczu najważniejszej imprezy na takie zagranie, na jakie gracz średnio drogi nigdy się nie zdobędzie.
- Rozmawiacie czasem z Markiem Jóźwiakiem o tym, czego mieliście okazję doświadczyć 13 lat temu?
- Nawet nie było specjalnie możliwości. Musimy ciągle koncentrować się na kolejne spotkania. Najpierw nastawialiśmy się na Vardar, a potem na spotkania ligowe. Zresztą, prawdę mówiąc, to nawet nie pamiętałem, jak długo Marek w tamtych meczach występował, w której wchodził minucie.
- Jaki wynik Legia powinna osiągnąć w środę, aby był Pan z niego zadowolony?
- Szczerze mówiąc, całkiem usatysfakcjonowałby mnie bramkowy remis. Powtórzenie wyniku sprzed 13 lat byłoby czymś znakomitym. Ale jak uczy doświadczenie i taki rezultat, to tylko zaliczka przed rewanżem, który rozegramy za dwa tygodnie.
- Barcelona zlekceważy Legię? To byłaby szansa na korzystny rezultat?
- Nie sądzę. To profesjonaliści, zatrudniający cały sztab ludzi, starający się niczego nie zaniedbać. Jedyna szansa to fakt, że Barcelona nie rozegrała jeszcze żadnego meczu o stawkę, a my już zdążyliśmy złapać rytm.
- Ale w poprzedniej rundzie to Vardar był w trakcie sezonu, Legia nie, a proszę - kto ma zagrać z "Barcą"...
- Oczywiście w sytuacji, którą przytoczyłem, należy upatrywać tylko cienia szansy. Rezultat będzie zależeć od innych czynników. Myślę jednak, że gdyby Legia grała z Vardarem, będąc w pełni sezonu, jej awans wyglądałby bardziej przekonująco.
- W jakiej formie jest więc Legia teraz?
- W optymalnej dyspozycji nie jesteśmy w tej chwili na pewno. Świadczą o tym choćby wyniki spotkań ligowych. W dwóch kolejkach osiągnęliśmy w końcu tylko dwa remisy. W meczu z Amicą były już jednak pewne symptomy poprawy. Zespół zagrał bardziej agresywnie niż poprzednio, miejscami z polotem. Może trochę powoli, ale idzie ku lepszemu.
- Odlot do Barcelony wyznaczono na wtorek. Jak przebiegał ostatni dzień przed opuszczeniem polskiej ziemi?
- O godz. 15 mieliśmy ostateczną przymiarkę garniturów, w których udamy się do Barcelony. O 16 obejrzeliśmy na wideo ostatni mecz sparingowy naszych rywali. O 18 odbyliśmy trening. Po jego zakończeniu podjęliśmy decyzję, których 16 zawodników poleci na środowe spotkanie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.