![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
Stać nas na awans
27.10.2002 16:23
(akt. 07.12.2018 12:03)
<b>- Jak Panu się podobało to spotkanie?</b>
Wywiad z Dragomirem Okuką
- Jak Panu się podobało to spotkanie?
- Mecz stał na dobrym poziomie, choć widać było, że Schalke nie jest jeszcze w takiej formie jak w ubiegłym sezonie. Ale to bardzo doświadczona drużyna, umiejąca sobie poradzić nawet wtedy, gdy jej nie idzie. Walczy do końca i w tym meczu doprowadziła do wyrównania właśnie w ostatniej minucie. Jestem jednak zdania, że stać Legię na awans. W każdym razie na pewno mamy większe szanse niż w konfrontacji z zespołami z Hiszpanii - Valencią i Barceloną.
- W przekonaniu piłkarzy Schalke drużyna z Norymbergi zapewne odpowiada klasą Legii. Być może zlekceważyli rywali i w ich mniej poważnym podejściu mistrzowie Polski mogą szukać dodatkowej szansy...
- Nie sądzę, by gracze Schalke lekceważyli przeciwników. Po prostu mecz tak się ułożył. To normalne, że jedno spotkanie układa się tak, a drugie zupełnie inaczej, i klasa rywali nie zawsze ma decydujące znaczenie. Czasem decyduje łut szczęścia. Liczę, że nam będzie ono sprzyjać we wtorek. I podtrzymuję, że mamy szanse bez względu na to, jak Schalke podejdzie do meczu z nami. A jestem pewien, że podejdzie bardzo poważnie. Z drugiej strony my musimy być w maksymalnej dyspozycji.
-Jak w meczu z Nuernberg zaprezentował się Tomasz Hajto? Gol dla gości padł, gdy piłka uderzona zza pola karnego przeleciała mu między nogami. Z kolei o wyrównaniu zadecydowało głównie jego znakomite podanie z rzutu wolnego, aż z własnej połowy.
- Hajto zagrał bardzo solidnie. Przy bramce dla Norymbergi i strzale Saszy Ciricia piłka przeleciała między nogami dwóch zawodników Schalke. Nie zauważyłem, czy był wśród nich Hajto. To był absolutny przypadek. Z kolei faktycznie podanie, po którym gospodarze wyrównali, było znakomite. Potem, już w polu karnym, przedłużył je głową Hanke, a następnie z woleja piłkę uderzył Vermant. W tym meczu większość zawodników Schalke zagrała bardzo przeciętnie. Zwłaszcza na ich tle Hajto pokazał się z bardzo dobrej strony.
- Jakie są najsilniejsze strony zespołu Schalke?
- Naszą szansę widzę w nieco słabszej w tej chwili dyspozycji bloku defensywnego. Wygląda na to, że kogoś tam brakuje. Bardzo możliwe, że kontuzjowanego kapitana Tomasza Wałdocha. Z kolei naprawdę spore wrażenie robi atak. Przynajmniej jeżeli chodzi o nazwiska, bo tacy gracze jak Mpenza czy Sand nie są jeszcze w optymalnej formie. Ten drugi nawet zaczynał spotkanie na ławce, ponieważ do składu po kontuzji wrócił Asamoah. Po 20 minutach uraz mu się odnowił i zszedł z boiska. Zastąpił go Sand, który - jak wspomniałem - nie prezentował się nadzwyczajnie, ale zarówno on, jak i pozostali z wymienionych mają naprawdę spore możliwości. Biorąc pod uwagę takie nazwiska jak choćby Wilmots czy Moeller, trzeba stwierdzić, że Schalke to potencjalnie naprawdę bardzo dobra drużyna.
- Przed meczem poprzedniej rundy Pucharu UEFA gościł Pan na stadionie Utrechtu, nie kryjąc, że tamten obiekt robi wrażenie.
- Tak, stadion w Utrechcie mi się podobał. Ale przy Arena AufSchalke tamto wrażenie blednie. Stadion w Gelsenkirchen to prawdopodobnie najlepszy obiekt, na jakim kiedykolwiek byłem. Mnie podoba się bardziej niż Nou Camp w Barcelonie. Mieści jakieś 70 tys. kibiców, czyli nieco mniej niż w stolicy Katalonii, ale wszystko jest tak świetnie pomyślane i zorganizowane, że aż chce się tam grać i trenować.
- Czy władze Schalke zainteresowały się Pańskim przyjazdem?
- Przed podróżą do Niemiec skontaktowałem się z moim starym przyjacielem z czasów, gdy graliśmy w Velezie Mostar - znanym reprezentantem Jugosławii z lat 70. Enverem Hadziabdicem. Tę podróż wykorzystałem do odświeżenia kontaktów. Ale i na Schalke nie mam prawa narzekać. Dzięki pomocy Wałdocha czekały w recepcji trzy zaproszenia do loży VIP-owskiej, z której oglądałem sobotnie spotkanie. Z działaczami Schalke jednak nie rozmawiałem.
- Jaka była pogoda w Niemczech? Chyba trochę cieplej niż u nas?
- Zdecydowanie cieplej. Podczas meczu Schalke z Nuernberg nie padało, za to wiał bardzo porywisty wiatr, który utrudniał dotarcie na stadion. Natomiast w ogóle nie sprawiał kłopotów na Arena AufSchalke. To dzięki nowoczesnym rozwiązaniom architektonicznym. W zależności od warunków atmosferycznych obiekt jest znakomicie chroniony przed wiatrem. W Polsce długo jeszcze o czymś takim będzie można tylko pomarzyć.
- A kibice? Czy istnieje niebezpieczeństwo, że dojdzie do starcia z warszawskimi fanami?
- Moim zdaniem nie ma na to szans. Stadion w Gelsenkirchen jest bardzo dobrze zabezpieczony, a poza tym takie sytuacje jak u nas tam raczej się nie zdarzają.
- W trakcie awantur podczas meczu Legii z Widzewem został Pan zraniony w czoło. Jak to było naprawdę? Ktoś rzucił czymś z trybun?
- Jeszcze raz chcę powiedzieć, że był to przypadek. Schodziłem w pośpiechu do szatni i zawadziłem o strop. W tym zdarzeniu była wyłącznie moja wina. Choć gdyby nie zamieszki, pewnie by do tego nie doszło. Wtedy bowiem nie musiałbym spieszyć się do szatni. Mam nadzieję, że wtorkowy mecz z Schalke będzie przebiegać w znacznie spokojniejszej atmosferze.
- Mecz stał na dobrym poziomie, choć widać było, że Schalke nie jest jeszcze w takiej formie jak w ubiegłym sezonie. Ale to bardzo doświadczona drużyna, umiejąca sobie poradzić nawet wtedy, gdy jej nie idzie. Walczy do końca i w tym meczu doprowadziła do wyrównania właśnie w ostatniej minucie. Jestem jednak zdania, że stać Legię na awans. W każdym razie na pewno mamy większe szanse niż w konfrontacji z zespołami z Hiszpanii - Valencią i Barceloną.
- W przekonaniu piłkarzy Schalke drużyna z Norymbergi zapewne odpowiada klasą Legii. Być może zlekceważyli rywali i w ich mniej poważnym podejściu mistrzowie Polski mogą szukać dodatkowej szansy...
- Nie sądzę, by gracze Schalke lekceważyli przeciwników. Po prostu mecz tak się ułożył. To normalne, że jedno spotkanie układa się tak, a drugie zupełnie inaczej, i klasa rywali nie zawsze ma decydujące znaczenie. Czasem decyduje łut szczęścia. Liczę, że nam będzie ono sprzyjać we wtorek. I podtrzymuję, że mamy szanse bez względu na to, jak Schalke podejdzie do meczu z nami. A jestem pewien, że podejdzie bardzo poważnie. Z drugiej strony my musimy być w maksymalnej dyspozycji.
-Jak w meczu z Nuernberg zaprezentował się Tomasz Hajto? Gol dla gości padł, gdy piłka uderzona zza pola karnego przeleciała mu między nogami. Z kolei o wyrównaniu zadecydowało głównie jego znakomite podanie z rzutu wolnego, aż z własnej połowy.
- Hajto zagrał bardzo solidnie. Przy bramce dla Norymbergi i strzale Saszy Ciricia piłka przeleciała między nogami dwóch zawodników Schalke. Nie zauważyłem, czy był wśród nich Hajto. To był absolutny przypadek. Z kolei faktycznie podanie, po którym gospodarze wyrównali, było znakomite. Potem, już w polu karnym, przedłużył je głową Hanke, a następnie z woleja piłkę uderzył Vermant. W tym meczu większość zawodników Schalke zagrała bardzo przeciętnie. Zwłaszcza na ich tle Hajto pokazał się z bardzo dobrej strony.
- Jakie są najsilniejsze strony zespołu Schalke?
- Naszą szansę widzę w nieco słabszej w tej chwili dyspozycji bloku defensywnego. Wygląda na to, że kogoś tam brakuje. Bardzo możliwe, że kontuzjowanego kapitana Tomasza Wałdocha. Z kolei naprawdę spore wrażenie robi atak. Przynajmniej jeżeli chodzi o nazwiska, bo tacy gracze jak Mpenza czy Sand nie są jeszcze w optymalnej formie. Ten drugi nawet zaczynał spotkanie na ławce, ponieważ do składu po kontuzji wrócił Asamoah. Po 20 minutach uraz mu się odnowił i zszedł z boiska. Zastąpił go Sand, który - jak wspomniałem - nie prezentował się nadzwyczajnie, ale zarówno on, jak i pozostali z wymienionych mają naprawdę spore możliwości. Biorąc pod uwagę takie nazwiska jak choćby Wilmots czy Moeller, trzeba stwierdzić, że Schalke to potencjalnie naprawdę bardzo dobra drużyna.
- Przed meczem poprzedniej rundy Pucharu UEFA gościł Pan na stadionie Utrechtu, nie kryjąc, że tamten obiekt robi wrażenie.
- Tak, stadion w Utrechcie mi się podobał. Ale przy Arena AufSchalke tamto wrażenie blednie. Stadion w Gelsenkirchen to prawdopodobnie najlepszy obiekt, na jakim kiedykolwiek byłem. Mnie podoba się bardziej niż Nou Camp w Barcelonie. Mieści jakieś 70 tys. kibiców, czyli nieco mniej niż w stolicy Katalonii, ale wszystko jest tak świetnie pomyślane i zorganizowane, że aż chce się tam grać i trenować.
- Czy władze Schalke zainteresowały się Pańskim przyjazdem?
- Przed podróżą do Niemiec skontaktowałem się z moim starym przyjacielem z czasów, gdy graliśmy w Velezie Mostar - znanym reprezentantem Jugosławii z lat 70. Enverem Hadziabdicem. Tę podróż wykorzystałem do odświeżenia kontaktów. Ale i na Schalke nie mam prawa narzekać. Dzięki pomocy Wałdocha czekały w recepcji trzy zaproszenia do loży VIP-owskiej, z której oglądałem sobotnie spotkanie. Z działaczami Schalke jednak nie rozmawiałem.
- Jaka była pogoda w Niemczech? Chyba trochę cieplej niż u nas?
- Zdecydowanie cieplej. Podczas meczu Schalke z Nuernberg nie padało, za to wiał bardzo porywisty wiatr, który utrudniał dotarcie na stadion. Natomiast w ogóle nie sprawiał kłopotów na Arena AufSchalke. To dzięki nowoczesnym rozwiązaniom architektonicznym. W zależności od warunków atmosferycznych obiekt jest znakomicie chroniony przed wiatrem. W Polsce długo jeszcze o czymś takim będzie można tylko pomarzyć.
- A kibice? Czy istnieje niebezpieczeństwo, że dojdzie do starcia z warszawskimi fanami?
- Moim zdaniem nie ma na to szans. Stadion w Gelsenkirchen jest bardzo dobrze zabezpieczony, a poza tym takie sytuacje jak u nas tam raczej się nie zdarzają.
- W trakcie awantur podczas meczu Legii z Widzewem został Pan zraniony w czoło. Jak to było naprawdę? Ktoś rzucił czymś z trybun?
- Jeszcze raz chcę powiedzieć, że był to przypadek. Schodziłem w pośpiechu do szatni i zawadziłem o strop. W tym zdarzeniu była wyłącznie moja wina. Choć gdyby nie zamieszki, pewnie by do tego nie doszło. Wtedy bowiem nie musiałbym spieszyć się do szatni. Mam nadzieję, że wtorkowy mecz z Schalke będzie przebiegać w znacznie spokojniejszej atmosferze.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.