![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
"Okuka to naprawdę fajny chłop"
25.10.2002 10:10
(akt. 07.12.2018 12:51)
<b>- Spodziewa się pan dobrego przyjęcia przez kibiców Legii?</b>
Wywiad z Franciszek Smuda
- Spodziewa się pan dobrego przyjęcia przez kibiców Legii?
- Wszędzie, gdzie pracowałem, starałem się dobrze ułożyć stosunki z kibicami. I w Warszawie nigdy nie narzekałem na kontakty z fanami. Zawsze były lepsze od tych z sympatykami Wisły. Nie sądzę więc, żeby były jakieś ataki pod moim adresem. Mam nadzieję, że nie dojdzie też do żadnych zadym na trybunach. Kibice w Polsce muszą wreszcie zrozumieć, że współdziałanie leży w ich interesie. Dotąd fani Widzewa nie kochali się z tymi z Lecha, a jednak razem potrafili niedawno dać tak wspaniały pokaz pirotechniczny, że aż się wzruszyłem.
- Chętnie spotka się pan z właścicielem Legii, Andrzejem Zarajczykiem?
- Najchętniej to bym wcale się z tym panem nie spotykał. Z wszelkich kontraktowych zobowiązań wobec mnie wywiązał się co do złotówki, ale nie jestem w stanie wybaczyć, iż zwolnił mnie po zaledwie jednym przegranym spotkaniu. Zadra pozostanie w moim sercu już do końca życia.
- Uważa pan Zarajczyka za Serba? Tak powiedział pan podczas czatu w naszej redakcji.
- O, to lekko przesadziłem, chyba użyłem skrótu myślowego. Wiem, że właściciel Legii był w Jugosławii na placówce, poznał tamtejszy język i dobrze się dogaduje z ludźmi z Bałkanów. I może dlatego, choć niewątpliwie jest Polakiem, postępuje w myśl porzekadła "cudze chwalicie, swego nie znacie"?
- Pańskie kontakty z Dragomirem Okuką nadal są bardzo chłodne?
- Nie. Spotkałem się z nim już dwa razy i uważam, że to normalny człowiek. Powiem więcej - to naprawdę fajny chłop. My trenerzy powinniśmy się szanować, w końcu z tej samej miski jemy chleb. Wcześniej nie spotykałem się z Okuką, bo go po prostu nie znałem. To jednak nie znaczyło, że nie cenię jego dokonań. Inna sprawa, że ułatwiłem mu zadanie. Wyczyściłem "Drago" sytuację, wyrzucając z Legii piłkarzy, którzy chcieliby go zwolnić już po dwóch tygodniach.
- A nie zazdrości pan Serbowi, że potrafił wywalczyć z Legią mistrzostwo? Panu ta trudna sztuka się nie udała.
- No cóż, nie mam recepty na zdobywanie tytułu w każdym klubie. Umiałem wygrać ligę z Widzewem, umiałem z Wisłą, z Legią się nie udało. Z tego powodu mam szacunek dla Okuki. I życzę mu, żeby w obecnym sezonie zdobył kolejne mistrzostwo!
- Pewnie tylko dlatego, że Widzew nie ma na wygranie ligi najmniejszych szans?
- Spokojnie. W tym roku, mamy inne cele, ale Widzew jeszcze będzie wielki. Po prostu wszystko trzeba spokojnie poukładać, odbudować potęgę od podstaw.
- Może przy pomocy piłkarzy, których kiedyś sprowadził pan do Legii z Widzewa? Okuka nie chce Marka Citki, Tomasza Łapińskiego i Rafała Siadaczki. Ten pierwszy już zapowiedział odejście z Łazienkowskiej 31 grudnia bieżącego roku.
- Znów się czepiacie. A przecież Maradona nie wypalił w Barcelonie, a Andrzej Niedzielan w Zagłębiu Lubin. Ten pierwszy znalazł jednak swoje miejsce na świecie, a drugi znakomicie wprowadził się do Górnika. Być może cała wspomniana trójka nie czuła się najlepiej w Legii, ale nikt mi nie powie, że Citko, Łapiński i Siadaczka to nie byli wspaniali piłkarze. Nikt nie mógł przewidzieć, że będą mieli pecha i kłopoty zdrowotne. Wyleczyli się jednak i jeszcze pokażą wielką klasę. Jeżeli będą chcieli grać w Widzewie i porozumieją się w moim prezesem - bardzo proszę. Wiem, ile są warci.
- Ma pan też niezaprzeczalną zasługę dla Legii. Gdyby nie pański upór, nigdy na Łazienkowską nie wróciłby Cezary Kucharski.
- To prawda. Walczyłem o niego, choć działacze byli przeciw "Kucharzowi". A uparłem się, bo wiedziałem, że on ma cudowny piłkarski charakter. Nawet nie umiejętności, ponieważ ma braki, wśród których największym jest kiepski strzał, ale właśnie mentalność. Jest ambitny, zadziorny, ma profesjonalne podejście. Czarek oczywiście zdaje sobie sprawę, iż podałem mu rękę. Gdybym tego nie zrobił, tułałby się dziś pewnie po drugiej lidze. Tyle, że Kucharski zapomniał, co dla niego zrobiłem i po mojej dymisji opowiadał niezbyt miłe rzeczy na mój temat. Szkoda, bo naprawdę go szanowałem.
- Ma pan jakieś armaty, które można wytoczyć przeciw Legii?
- Owszem, bo mój zespół jest ciekawy. Zabrakło mi jednak czasu na odpowiednie przygotowania. Robert Dymkowski, Piotr Włodarczyk, Hermes, Giuliano, a nawet Andjelković jeszcze będą grać w piłkę. Liczę na nich także w Warszawie, a chyba najbardziej na "Włodara", który grał w Legii i będzie chciał pokazać, że za wcześnie go przekreślono. Musimy zagrać na Łazienkowskiej zespołowo, kolektywnie, czyli tak... jak Legia. Czasami faworytom nie wszystko się układa, więc liczę na remis!
- Po spotkaniu wypije pan lampkę śliwowicy z Okuką?
- Chętnie skorzystam z zaproszenia, jeśli je usłyszę. To podobno zdrowy trunek, dobrze regulujący pracę żołądka.
- Wszędzie, gdzie pracowałem, starałem się dobrze ułożyć stosunki z kibicami. I w Warszawie nigdy nie narzekałem na kontakty z fanami. Zawsze były lepsze od tych z sympatykami Wisły. Nie sądzę więc, żeby były jakieś ataki pod moim adresem. Mam nadzieję, że nie dojdzie też do żadnych zadym na trybunach. Kibice w Polsce muszą wreszcie zrozumieć, że współdziałanie leży w ich interesie. Dotąd fani Widzewa nie kochali się z tymi z Lecha, a jednak razem potrafili niedawno dać tak wspaniały pokaz pirotechniczny, że aż się wzruszyłem.
- Chętnie spotka się pan z właścicielem Legii, Andrzejem Zarajczykiem?
- Najchętniej to bym wcale się z tym panem nie spotykał. Z wszelkich kontraktowych zobowiązań wobec mnie wywiązał się co do złotówki, ale nie jestem w stanie wybaczyć, iż zwolnił mnie po zaledwie jednym przegranym spotkaniu. Zadra pozostanie w moim sercu już do końca życia.
- Uważa pan Zarajczyka za Serba? Tak powiedział pan podczas czatu w naszej redakcji.
- O, to lekko przesadziłem, chyba użyłem skrótu myślowego. Wiem, że właściciel Legii był w Jugosławii na placówce, poznał tamtejszy język i dobrze się dogaduje z ludźmi z Bałkanów. I może dlatego, choć niewątpliwie jest Polakiem, postępuje w myśl porzekadła "cudze chwalicie, swego nie znacie"?
- Pańskie kontakty z Dragomirem Okuką nadal są bardzo chłodne?
- Nie. Spotkałem się z nim już dwa razy i uważam, że to normalny człowiek. Powiem więcej - to naprawdę fajny chłop. My trenerzy powinniśmy się szanować, w końcu z tej samej miski jemy chleb. Wcześniej nie spotykałem się z Okuką, bo go po prostu nie znałem. To jednak nie znaczyło, że nie cenię jego dokonań. Inna sprawa, że ułatwiłem mu zadanie. Wyczyściłem "Drago" sytuację, wyrzucając z Legii piłkarzy, którzy chcieliby go zwolnić już po dwóch tygodniach.
- A nie zazdrości pan Serbowi, że potrafił wywalczyć z Legią mistrzostwo? Panu ta trudna sztuka się nie udała.
- No cóż, nie mam recepty na zdobywanie tytułu w każdym klubie. Umiałem wygrać ligę z Widzewem, umiałem z Wisłą, z Legią się nie udało. Z tego powodu mam szacunek dla Okuki. I życzę mu, żeby w obecnym sezonie zdobył kolejne mistrzostwo!
- Pewnie tylko dlatego, że Widzew nie ma na wygranie ligi najmniejszych szans?
- Spokojnie. W tym roku, mamy inne cele, ale Widzew jeszcze będzie wielki. Po prostu wszystko trzeba spokojnie poukładać, odbudować potęgę od podstaw.
- Może przy pomocy piłkarzy, których kiedyś sprowadził pan do Legii z Widzewa? Okuka nie chce Marka Citki, Tomasza Łapińskiego i Rafała Siadaczki. Ten pierwszy już zapowiedział odejście z Łazienkowskiej 31 grudnia bieżącego roku.
- Znów się czepiacie. A przecież Maradona nie wypalił w Barcelonie, a Andrzej Niedzielan w Zagłębiu Lubin. Ten pierwszy znalazł jednak swoje miejsce na świecie, a drugi znakomicie wprowadził się do Górnika. Być może cała wspomniana trójka nie czuła się najlepiej w Legii, ale nikt mi nie powie, że Citko, Łapiński i Siadaczka to nie byli wspaniali piłkarze. Nikt nie mógł przewidzieć, że będą mieli pecha i kłopoty zdrowotne. Wyleczyli się jednak i jeszcze pokażą wielką klasę. Jeżeli będą chcieli grać w Widzewie i porozumieją się w moim prezesem - bardzo proszę. Wiem, ile są warci.
- Ma pan też niezaprzeczalną zasługę dla Legii. Gdyby nie pański upór, nigdy na Łazienkowską nie wróciłby Cezary Kucharski.
- To prawda. Walczyłem o niego, choć działacze byli przeciw "Kucharzowi". A uparłem się, bo wiedziałem, że on ma cudowny piłkarski charakter. Nawet nie umiejętności, ponieważ ma braki, wśród których największym jest kiepski strzał, ale właśnie mentalność. Jest ambitny, zadziorny, ma profesjonalne podejście. Czarek oczywiście zdaje sobie sprawę, iż podałem mu rękę. Gdybym tego nie zrobił, tułałby się dziś pewnie po drugiej lidze. Tyle, że Kucharski zapomniał, co dla niego zrobiłem i po mojej dymisji opowiadał niezbyt miłe rzeczy na mój temat. Szkoda, bo naprawdę go szanowałem.
- Ma pan jakieś armaty, które można wytoczyć przeciw Legii?
- Owszem, bo mój zespół jest ciekawy. Zabrakło mi jednak czasu na odpowiednie przygotowania. Robert Dymkowski, Piotr Włodarczyk, Hermes, Giuliano, a nawet Andjelković jeszcze będą grać w piłkę. Liczę na nich także w Warszawie, a chyba najbardziej na "Włodara", który grał w Legii i będzie chciał pokazać, że za wcześnie go przekreślono. Musimy zagrać na Łazienkowskiej zespołowo, kolektywnie, czyli tak... jak Legia. Czasami faworytom nie wszystko się układa, więc liczę na remis!
- Po spotkaniu wypije pan lampkę śliwowicy z Okuką?
- Chętnie skorzystam z zaproszenia, jeśli je usłyszę. To podobno zdrowy trunek, dobrze regulujący pracę żołądka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.