![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
O Derbach
07.10.2002 08:10
(akt. 07.12.2018 12:51)
- Powiedzenie, że derby rządzą się swoimi prawami, jest mocno wyświechtane i nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Swoimi prawami rządzi się każdy mecz i nie ma wyjątków - mówi Jacek Zieliński, który w poniedziałkowych derby Warszawy zagra w barwach Legii przeciwko Polonii.
Wywiad z Jacek Zieliński
- Powiedzenie, że derby rządzą się swoimi prawami, jest mocno wyświechtane i nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Swoimi prawami rządzi się każdy mecz i nie ma wyjątków - mówi Jacek Zieliński, który w poniedziałkowych derby Warszawy zagra w barwach Legii przeciwko Polonii.
Obrońca, który 10 października kończy 35 lat, właśnie otrzymał powołanie od Zbigniewa Bońka do reprezentacji Polski na eliminacyjny mecz mistrzostw Europy z Łotwą.
Maciej Weber: Odkąd Polonia wróciła do ekstraklasy, derby stolicy rozegrano 15 razy - 14 razy w lidze i raz w Pucharze Ligi. W ilu tych meczach zagrał Jacek Zieliński?
Jacek Zieliński: Dokładnie nie wiem, ale jeżeli dokładnie się zastanowić, to przypominam sobie, że nie wystąpiłem w spotkaniu w 1993 roku, które na naszym stadionie wygraliśmy 2:1 po bardzo ciężkiej walce. Decydującego o naszym zwycięstwie, samobójczego gola strzelił wtedy Dariusz Dźwigała. W tamtym sezonie taki sam wynik padł na stadionie Polonii. Zresztą to były dziwne spotkania, bo na pierwszy rzut oka różnica w umiejętnościach wydawała się ogromna, a mieliśmy wtedy z Polonią sporo kłopotów. Polonią, która tak słaba jak wtedy już nigdy później nie była. Przypominam sobie także, że uciekło mi także jedno spotkanie w ubiegłym sezonie, kiedy byłem kontuzjowany, a po wygraniu grupy graliśmy dwa mecze awansem z rundy jesiennej. Jedno z nich Legia grała przeciwko Polonii. W pozostałych spotkaniach derbowych byłem na boisku.
Który z rozegranych przez Pana meczów był najtrudniejszy?
- Nie wiem, czy najtrudniejszy, ale z pewnością najmniej mile wspominam ten sprzed dwóch lat, który przegraliśmy 0:3, i to u siebie. To było dziwne spotkanie. Polonia cofnęła się do obrony. Przez 60 minut głównie atakowaliśmy. Niestety, u nich z przodu biegał Olisadebe. Jak tylko dostawał piłkę, od razu robiło się groźnie. Strzelił nam gola, Polonia poszła za ciosem. No i się skompromitowaliśmy.
Czy to właśnie wtedy Polonia była najsilniejsza?
- W tamtym sezonie zdobyła mistrzostwo Polski, pokonała nas także w Pucharze Ligi, więc chyba tak. Jej gra była wtedy oparta na bardzo solidnej defensywie. Tak jak w wygranym z nami meczu 3:0 na ogół się broniła i miała "Olego" z przodu. Olisadebe długo bywał niewidoczny, a potem nagle kilka razy się zrywał i zwykle potrafił nieźle namieszać. To on stanowił o sile tamtego zespołu.
Dla Polonii rok 2000 to szczyt możliwości. Teraz wydaje się najsłabsza od wielu lat.
- Mam mieszane uczucia. Polonia bardzo dobrze rozpoczęła sezon, dwa spotkania wygrała, a potem przyszedł kryzys. Nie widziałem meczu z Porto. Nie wiem, po jakiej grze osiągnęła wynik 2:0, ale niezależnie od tego, jak grała, w jakim składzie wystąpili rywale i jak bardzo chciało im się biegać, Porto to bardzo renomowana drużyna. Ten rezultat daje do zastanowienia.
Istnieje możliwość, że na mecz z Legią wyleczy się Arkadiusz Kaliszan. Niewykluczony jest także występ Arkadiusza Bąka. Ich powrót to chyba spore wzmocnienie Polonii?
- Z zawodnikami wracającymi do składu po ciężkich kontuzjach bywa rozmaicie. "Na świeżości" mogą zagrać znakomicie jedno czy dwa spotkania, a potem nagle zacząć "grać piach". Organizm jeszcze nie nadąża z powrotem do właściwego rytmu i momentalnie można spaść ze szczytów i grać prawdziwą "kaszankę". Naprawdę trudno powiedzieć, czego po takich graczach się spodziewać.
Przegrane 0:3 spotkanie przed dwoma laty było Pańskim najgorszym wspomnieniem związanym z derbami. Ciepłych wspomnień nie budzi chyba także mecz zremisowany 1:1 po rzucie karnym dla Polonii podyktowanym za zagranie Jacka Zielińskiego ręką w ostatnich minutach.
- Oczywiście, miło nie wspominam tamtego zdarzenia. Prowadziliśmy 1:0 na stadionie Polonii, byliśmy lepsi, do końca zostało naprawdę niewiele. I nagle spróbował dośrodkować Igor Gołaszewski. Zagranie byłoby niecelne, piłka poszybowałaby bardzo wysoko. Ale od miejsca kopnięcia w odległości trzech metrów stałem ja i piłka trafiła mnie w rękę. Dla naszej bramki nie było żadnego zagrożenia, jednocześnie całe zdarzenie to absolutny przypadek. Nie miałem żadnej możliwości cofnięcia ręki, piłka musiała mnie trafić. Miałem wtedy spore wątpliwości co do słuszności decyzji sędziego. Mam je zresztą do dzisiaj. Nie tylko moim zdaniem absolutnie nie powinno być wtedy karnego.
Właściwie przed każdymi derbami faworytem jest Legia. Macie teoretycznie mocniejszy skład, a większość meczów kończy się remisami. Dlaczego?
- Najczęściej remisy padały na stadionie Polonii. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się działo. Najczęściej mieliśmy inicjatywę - nawet w przegranym przez nas 0:3 spotkaniu brakowało tylko skuteczności. Ale jak już Legia lepiej strzelała, to i wygrywała. W końcu kilka razy po 3:0 pokonaliśmy lokalnego rywala.
Jest takie powiedzenie: "Derby rządzą się swoimi prawami".
- Moim zdaniem mocno wyświechtane i niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości. Co to w ogóle znaczy? Swoimi prawami rządzi się każdy mecz i nie ma wyjątków. Każdy jest inny. Na przykład pierwszy mecz z Utrechtem bardzo różnił się od drugiego. U siebie przeważaliśmy i zdecydowanie ich pokonaliśmy. Z kolei w rewanżu to Holendrzy długimi okresami nie schodzili z naszej połowy. A i tak wygraliśmy. Efekt końcowy był bardzo podobny, a przecież przebieg obydwu spotkań zupełnie odmienny.
A co Pan sądzi o przekonaniu, że spotkania derbowe są szczególnie istotne dla tych, którzy urodzili się w Warszawie. Teraz w Legii nie ma ani jednego warszawiaka, bo Tomasz Jarzębowski po ciężkiej kontuzji jeszcze do zespołu nie wrócił...
- Nie ma większego znaczenia, kto gdzie się urodził. Ci, którzy przychodzili do klubu z innych miast, zwykle szybko nasiąkali jego atmosferą, bardzo się z nim identyfikowali. Jak mieli opory, to i tak zarażali się od innych. Do mobilizacji nie trzeba było namawiać nikogo. Teraz także tak będzie.
Czyli strata punktów z Polonią boli bardziej niż z kimkolwiek innym?
- Czy ja wiem? Po prostu bardzo nam zależy, aby ten sezon był dla nas jak najlepszy, by dobrze wypaść w oczach kibiców. Na razie to się udaje. Pokonaliśmy Wisłę, tak jak w ubiegłym sezonie będącą naszym najgroźniejszym rywalem. Bardzo udanie wypadliśmy także w Pucharze UEFA, wygrywając oba spotkania z Utrechtem. Do kompletu na jesieni brakuje nam już tylko zwycięstwa w derby. I zrobimy wszystko, by tego dokonać.
Mecz z Polonią zostanie nietypowo rozegrany w poniedziałek. To po to, by oba zespoły odpoczęły po występach w Pucharze UEFA.
- Jest mi wszystko jedno, kiedy gramy. Gdyby ktoś się pytał, to ja mogę grać zawsze. Nawet w niedzielę.
Obrońca, który 10 października kończy 35 lat, właśnie otrzymał powołanie od Zbigniewa Bońka do reprezentacji Polski na eliminacyjny mecz mistrzostw Europy z Łotwą.
Maciej Weber: Odkąd Polonia wróciła do ekstraklasy, derby stolicy rozegrano 15 razy - 14 razy w lidze i raz w Pucharze Ligi. W ilu tych meczach zagrał Jacek Zieliński?
Jacek Zieliński: Dokładnie nie wiem, ale jeżeli dokładnie się zastanowić, to przypominam sobie, że nie wystąpiłem w spotkaniu w 1993 roku, które na naszym stadionie wygraliśmy 2:1 po bardzo ciężkiej walce. Decydującego o naszym zwycięstwie, samobójczego gola strzelił wtedy Dariusz Dźwigała. W tamtym sezonie taki sam wynik padł na stadionie Polonii. Zresztą to były dziwne spotkania, bo na pierwszy rzut oka różnica w umiejętnościach wydawała się ogromna, a mieliśmy wtedy z Polonią sporo kłopotów. Polonią, która tak słaba jak wtedy już nigdy później nie była. Przypominam sobie także, że uciekło mi także jedno spotkanie w ubiegłym sezonie, kiedy byłem kontuzjowany, a po wygraniu grupy graliśmy dwa mecze awansem z rundy jesiennej. Jedno z nich Legia grała przeciwko Polonii. W pozostałych spotkaniach derbowych byłem na boisku.
Który z rozegranych przez Pana meczów był najtrudniejszy?
- Nie wiem, czy najtrudniejszy, ale z pewnością najmniej mile wspominam ten sprzed dwóch lat, który przegraliśmy 0:3, i to u siebie. To było dziwne spotkanie. Polonia cofnęła się do obrony. Przez 60 minut głównie atakowaliśmy. Niestety, u nich z przodu biegał Olisadebe. Jak tylko dostawał piłkę, od razu robiło się groźnie. Strzelił nam gola, Polonia poszła za ciosem. No i się skompromitowaliśmy.
Czy to właśnie wtedy Polonia była najsilniejsza?
- W tamtym sezonie zdobyła mistrzostwo Polski, pokonała nas także w Pucharze Ligi, więc chyba tak. Jej gra była wtedy oparta na bardzo solidnej defensywie. Tak jak w wygranym z nami meczu 3:0 na ogół się broniła i miała "Olego" z przodu. Olisadebe długo bywał niewidoczny, a potem nagle kilka razy się zrywał i zwykle potrafił nieźle namieszać. To on stanowił o sile tamtego zespołu.
Dla Polonii rok 2000 to szczyt możliwości. Teraz wydaje się najsłabsza od wielu lat.
- Mam mieszane uczucia. Polonia bardzo dobrze rozpoczęła sezon, dwa spotkania wygrała, a potem przyszedł kryzys. Nie widziałem meczu z Porto. Nie wiem, po jakiej grze osiągnęła wynik 2:0, ale niezależnie od tego, jak grała, w jakim składzie wystąpili rywale i jak bardzo chciało im się biegać, Porto to bardzo renomowana drużyna. Ten rezultat daje do zastanowienia.
Istnieje możliwość, że na mecz z Legią wyleczy się Arkadiusz Kaliszan. Niewykluczony jest także występ Arkadiusza Bąka. Ich powrót to chyba spore wzmocnienie Polonii?
- Z zawodnikami wracającymi do składu po ciężkich kontuzjach bywa rozmaicie. "Na świeżości" mogą zagrać znakomicie jedno czy dwa spotkania, a potem nagle zacząć "grać piach". Organizm jeszcze nie nadąża z powrotem do właściwego rytmu i momentalnie można spaść ze szczytów i grać prawdziwą "kaszankę". Naprawdę trudno powiedzieć, czego po takich graczach się spodziewać.
Przegrane 0:3 spotkanie przed dwoma laty było Pańskim najgorszym wspomnieniem związanym z derbami. Ciepłych wspomnień nie budzi chyba także mecz zremisowany 1:1 po rzucie karnym dla Polonii podyktowanym za zagranie Jacka Zielińskiego ręką w ostatnich minutach.
- Oczywiście, miło nie wspominam tamtego zdarzenia. Prowadziliśmy 1:0 na stadionie Polonii, byliśmy lepsi, do końca zostało naprawdę niewiele. I nagle spróbował dośrodkować Igor Gołaszewski. Zagranie byłoby niecelne, piłka poszybowałaby bardzo wysoko. Ale od miejsca kopnięcia w odległości trzech metrów stałem ja i piłka trafiła mnie w rękę. Dla naszej bramki nie było żadnego zagrożenia, jednocześnie całe zdarzenie to absolutny przypadek. Nie miałem żadnej możliwości cofnięcia ręki, piłka musiała mnie trafić. Miałem wtedy spore wątpliwości co do słuszności decyzji sędziego. Mam je zresztą do dzisiaj. Nie tylko moim zdaniem absolutnie nie powinno być wtedy karnego.
Właściwie przed każdymi derbami faworytem jest Legia. Macie teoretycznie mocniejszy skład, a większość meczów kończy się remisami. Dlaczego?
- Najczęściej remisy padały na stadionie Polonii. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się działo. Najczęściej mieliśmy inicjatywę - nawet w przegranym przez nas 0:3 spotkaniu brakowało tylko skuteczności. Ale jak już Legia lepiej strzelała, to i wygrywała. W końcu kilka razy po 3:0 pokonaliśmy lokalnego rywala.
Jest takie powiedzenie: "Derby rządzą się swoimi prawami".
- Moim zdaniem mocno wyświechtane i niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości. Co to w ogóle znaczy? Swoimi prawami rządzi się każdy mecz i nie ma wyjątków. Każdy jest inny. Na przykład pierwszy mecz z Utrechtem bardzo różnił się od drugiego. U siebie przeważaliśmy i zdecydowanie ich pokonaliśmy. Z kolei w rewanżu to Holendrzy długimi okresami nie schodzili z naszej połowy. A i tak wygraliśmy. Efekt końcowy był bardzo podobny, a przecież przebieg obydwu spotkań zupełnie odmienny.
A co Pan sądzi o przekonaniu, że spotkania derbowe są szczególnie istotne dla tych, którzy urodzili się w Warszawie. Teraz w Legii nie ma ani jednego warszawiaka, bo Tomasz Jarzębowski po ciężkiej kontuzji jeszcze do zespołu nie wrócił...
- Nie ma większego znaczenia, kto gdzie się urodził. Ci, którzy przychodzili do klubu z innych miast, zwykle szybko nasiąkali jego atmosferą, bardzo się z nim identyfikowali. Jak mieli opory, to i tak zarażali się od innych. Do mobilizacji nie trzeba było namawiać nikogo. Teraz także tak będzie.
Czyli strata punktów z Polonią boli bardziej niż z kimkolwiek innym?
- Czy ja wiem? Po prostu bardzo nam zależy, aby ten sezon był dla nas jak najlepszy, by dobrze wypaść w oczach kibiców. Na razie to się udaje. Pokonaliśmy Wisłę, tak jak w ubiegłym sezonie będącą naszym najgroźniejszym rywalem. Bardzo udanie wypadliśmy także w Pucharze UEFA, wygrywając oba spotkania z Utrechtem. Do kompletu na jesieni brakuje nam już tylko zwycięstwa w derby. I zrobimy wszystko, by tego dokonać.
Mecz z Polonią zostanie nietypowo rozegrany w poniedziałek. To po to, by oba zespoły odpoczęły po występach w Pucharze UEFA.
- Jest mi wszystko jedno, kiedy gramy. Gdyby ktoś się pytał, to ja mogę grać zawsze. Nawet w niedzielę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.