Nie chcemy wojować
26.09.2002 23:09
Czy Legia chce wypowiedzieć umowę z Canal ?
Wywiad z Andrzej Zarajczyk, Edward Trylnik
Czy Legia chce wypowiedzieć umowę z Canal ?
Andrzej Zarajczyk, Edward Trylnik: - Nas z Canal nie łączy umowa bezpośrednia. Stroną, która podpisała w naszym imieniu umowę jest Polski Związek Piłki Nożnej. I tego porozumienia wypowiadać nie chcemy. Przed dwoma laty ówczesny zarząd Legii dał PZPN pełnomocnictwo do zawarcia umowy z Canal . Jeden z załączników precyzował wpływy, poniżej których PZPN zobowiązywał się nie schodzić. Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy oficjalnego zawiadomienia o zmianie warunków umowy z Canal .
Możliwe jest więc, by Legia została karnie zdegradowana?
- Teoretycznie możliwe jest wszystko. Tylko, gdyby ktoś coś takiego powiedział, to nosiłoby to znamiona szantażu, którego z pewnością się nie wystraszymy. Nie chcemy z nikim wojować. Chcemy po prostu znać kwoty jakie przysługują klubom po obniżeniu dotacji przez Canal . A do tej pory nikt oficjalnie nas nie poinformował. Zresztą, mamy bardzo sprzeczne informacje. Gdyby obniżki nie były drastyczne, to z porozumieniem nie będzie problemu. Nie znając kwot nie wiemy jak kształtować płace, plany finansowe, bez tego nie możemy ustalić budżetu.
Chcemy wiedzieć także według jakiego klucza obniżki miałyby być realizowane. Według badań Legia jest klubem najchętniej oglądanym i nie ulega wątpliwości, że jej wartość medialna jest wyższa niż wielu innych. Czy takiego meczu z Wisłą nie należałoby sprzedać w inny sposób? Nie zamierzamy jednak o tej sprawie dyskutować. Chcemy tylko mieć pewność, że obniżki odbywają się sprawiedliwie i proporcjonalnie do wartości medialnych klubów. Nie wiemy jak piłkarska centrala dzieli pieniądze otrzymywane przez Canal . Podsumowując - Legia jednostronnie nie wypowie umowy. Jeśli jednak PZPN zmieni jej warunki, to będziemy musieli do niej się ustosunkować. Poza tym zaniepokoiły nas pytania o zgodność zawartych umów z ustawą antymonopolową , czy umowa łącząca kluby z PZPN nie ma charakteru monopolistycznego. Przecież widz, którego nie stać na kupno dekodera nie może zobaczyć żadnego ligowego spotkania. Musimy też mieć pewność, że prawa do transmisji nie zostały sprzedane za kwotę niższą niż można obecnie uzyskać na rynku. Gdyby bowiem tak było, to prezes Trylnik mógłby zostać oskarżony przez wspólników o działalność na szkodę spółki.
Pomimo istniejącej umowy z Canal klub mógłby dogadać się w sprawie transmisji z inną, ogólnie dostępną stacją, np. Polsatem czy Telewizją Publiczną?
- Nawet nie rozważamy takiej możliwości. Choć oczywiście mamy pewne zastrzeżenia dotyczące rozdziału przez Canal terminów transmisji. Chcieliśmy przełożyć na poniedziałek mecz najpierw z Odrą, a następnie z Polonią. W obu przypadkach otrzymaliśmy odmowę z Canal . Nasz spór z kodowaną stacją telewizyjną dotyczy spotkania derbowego z Polonią. W czwartek gramy w Pucharze z UEFA z Utrechtem, a derby zostały wyznaczone na niedzielę. Dostaliśmy od Polonii zgodę, by przenieść mecz na poniedziałek, a mimo to telewizja zgody nie udzieliła. Przedstawiciel Canal w dość arogancki sposób stanowisko uzasadnił stwierdzeniem, że "taki jest regulamin" i nie da go się zmienić. Jeżeli tak rzeczywiście by było, to nie mielibyśmy pretensji. Po powrocie z Barcelony w czwartek już w sobotę graliśmy z Pogonią i nie występowaliśmy o zmianę terminu. Wykazaliśmy zrozumienie, że ramówka telewizyjna jest sztywna i nic z tym nie da się zrobić. Ale reguły złamali ci, którzy je ustalali, zmieniając terminy meczów Wisły i Polonii, którym pozwolono grać w poniedziałek. Na szczęście nieporozumienia zostały wyjaśnione. Sprawą zajął się prezes PZPN Michał Listkiewicz informując nas, że mecz zostanie przeniesiony na poniedziałek. Za to serdecznie mu dziękujemy.
Zmiana terminu meczu z Polonią może skomplikować pracę selekcjonerowi, który kilka dni później ma w ramach eliminacji mistrzostw Europy zmierzyć się z Łotwą i będzie mieć na przygotowania o dzień mniej niż zaplanował. Może z Polonią trzeba było zagrać w niedzielę? Chyba, że chodziło o postawienie na swoim.
- W całej rozciągłości zgadzamy się z poglądami selekcjonera Bońka, że terminarz jest rzeczą świętą i nie powinien ulegać zmianom bez względu na to jaka drużyna o to występuje. Zasady muszą być jednakowe dla wszystkich.
Prosimy o skomentowanie tzw. "Sprawy Saksa".
- Przypadek pana Saksa jest kuriozalny i nie przez nas był wywołany. Wierzymy w jego uczciwość, ale w takich sprawach wątpliwości nie może być żadnych. W meczu z Odrą sędzia nie podyktował rzutu karnego dla wodzisławian. Ale dla Legii nie podyktował aż trzech i za tym stoi sędzia desygnowany przez człowieka związanego w jakiś sposób z zespołem naszego największego rywala. I co z tego, że teraz pan Saks ma nie pracować w firmie z Myślenic? Przecież może mieć do nas pretensje, że przez Legię stracił jedno ze źródeł zarobkowania. Jakiekolwiek by miał teraz intencje, zawsze pozostanie cień wątpliwości. Żona Cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami. Zupa już została wylana. W ubiegłym sezonie Wisła dostała 12 karnych do wykonania, a Legia pięć. W tym oni pięć, a my ani jednego. To chyba powód do zastanowienia i szczegółowej analizy?
Nie widzą Panowie pewnej analogii w postępowaniu Canal i władz Legii? Stacja robi oszczędności na wypłatach dla klubów, wy obniżacie uposażenia piłkarzom.
- Nie ma tu żadnej analogii. Kontrakty obniżyliśmy wyłącznie zawodnikom, których forma sportowa i stan zdrowia odbiegają znacznie od wymogów pierwszoligowych. Ograniczenia dotyczą tylko graczy przez bardzo długi okres nie mieszczących się nawet w meczowych "osiemnastkach".
Są zawodnicy tacy jak Tomasz Łapiński, Marek Citko czy Rafał Siadaczka od dawna nie grający w pierwszej drużynie, za to mający bardzo wysokie pobory. Ale taki Krzysztof Szewczyk? Dopiero co przyszedł do Legii i ledwie doznał kontuzji, a wy już obniżacie mu pensję.
- Przyszedł do nas z kontuzją, o której nie wiedzieliśmy. Przyznajemy, że było to nasze przeoczenie. Ale gdy zacznie grać w podstawowym zespole, to przywrócimy mu pierwotne pobory. Niestety, przyzwyczailiśmy zawodników do pobierania wynagrodzeń niezależnie od poziomu sportowego. Przecież to nie w porządku w stosunku do piłkarzy pierwszej drużyny grających po dwa mecze w tygodniu, że zarabiają o połowę mniej niż inni, niegrający.
Jak doszło do zatrudnienia nie w pełni zdrowych zawodników? Przecież doktor Stanisław Machowski nie wyrażał pozytywnej opinii o Citce czy też Łapińskim.
- Ani Pol-Mot ani CWKS, dzisiejsi wspólnicy nie mieli wpływu na te decyzje. Do historii nie zamierzamy wracać, ale sprawy te trzeba uporządkować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i ekonomiczną logiką.
Ale mówiąc o działaniu na szkodę spółki wiemy, kto wtedy w Legii pracował, kto ustalał z tymi piłkarzami tak wysokie kontrakty i kto spowodował, że klub popadł w długi.
-Ponawiamy, nie chcemy grzebać się w historii. Interesuje nas wyłącznie teraźniejszość i przyszłość klubu.
Wtedy w Legii najwięcej do powiedzenia mieli panowie Marek Pietruszka, Władysław Stachurski oraz Janusz Olędzki. Ten ostatni jest obecnie w klubie dyrektorem sportowym. Na jakiej podstawie, skoro działalność ówczesnych władz została oceniona negatywnie?
- Badaliśmy sprawę i możemy powiedzieć, że Pan Olędzki nie miał nic wspólnego z tamtymi transferami.
A propos długów, to Legia nadal ma wierzycieli. Kilka miesięcy temu chodziło o kwotę 8 mln zł. "Nasza Legia" podała, że po krótkiej działalności nowych władz w klubie kwota urosła dwukrotnie.
- Sprawa długów jest ważna, ale w obecnej sytuacji Legii najważniejsze jest zachowanie bieżącej płynności i jeśli nasze zamiary sie powiodą nie powinniśmy mieć z nią problemów. Ostatnio bardzo poprawiły się wpływy z biletów, praw do transmisji, ponieważ gramy więcej spotkań międzynarodowych. Jak przejdziemy Utrecht w Pucharze UEFA, to wpłyną kolejne pieniądze. Szukamy też dodatkowych możliwości. Np. do tej pory sprzedaliśmy 3,5 tys, karnetów. Myślimy o uruchomieniu ich sprzedaży ratalnej. Trzeba zarabiać, a nie wyłącznie oszczędzać.
Pol-Mot jest nadal gotowy odstąpić 80 proc. udziałów w klubie?
- Sprzedamy udziału każdemu, kto będzie lepszym właścicielem od nas. Takiemu, kto w lepszy sposób zadba o interesy Legii. Dopóki taki się nie znajdzie, transakcja nie zostanie zawarta. Nie chodzi zresztą tylko o sprzedaż. Jeżeli znajdzie się ktoś chętny, by po prostu podwyższyć kapitał, to też na to się zgodzimy. Jest spore zainteresowanie.
Czy pożyczanie pieniędzy od prywatnych ludzi na zakup piłkarzy jest dobrym pomysłem?
- Do tej pory radziliśmy sobie sami, ale pomysł jest jak najbardziej usprawiedliwiony. Tym bardziej pożyczanie od instytucji. Jeden z banków chciał nam udzielić pożyczki na wypłatę premii za mistrzostwo Polski. Ubezpieczenie miało jednak wynieść 35 proc. od tej kwoty. Musieliśmy więc zrezygnować.
A jak sprawa budowy nowego stadionu Legii i zawiązanej w tym celu spółki z miastem?
- Posuwa się do przodu. Są chętni inwestorzy, perspektywa spółki z Miastem przybiera coraz bardziej realne kształty. Studia finansowe, jakie w tym kierunku poczyniliśmy wydają się interesujące. Wcześniejsze projekty były co prawda finansowo zbyt ambitne (mamy na myśli stadion-arena), ale realne jest wybudowanie obiektu na przyzwoitym europejskim poziomie. Władze Miasta deklarują, że w październiku umowa spółki zostanie postawiona na porządku obrad Rady Miejskiej. Przy okazji meczu w Utrechcie mamy spotkanie z firmą holendersko-niemiecką specjalizującą się w budowie stadionów piłkarskich. Jest właściwie tylko problem dotyczący kwestii technicznych. Mamy nadzieję na pomoc instytucji i osób, którym dobro polskiej piłki leży na sercu.
Andrzej Zarajczyk, Edward Trylnik: - Nas z Canal nie łączy umowa bezpośrednia. Stroną, która podpisała w naszym imieniu umowę jest Polski Związek Piłki Nożnej. I tego porozumienia wypowiadać nie chcemy. Przed dwoma laty ówczesny zarząd Legii dał PZPN pełnomocnictwo do zawarcia umowy z Canal . Jeden z załączników precyzował wpływy, poniżej których PZPN zobowiązywał się nie schodzić. Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy oficjalnego zawiadomienia o zmianie warunków umowy z Canal .
Możliwe jest więc, by Legia została karnie zdegradowana?
- Teoretycznie możliwe jest wszystko. Tylko, gdyby ktoś coś takiego powiedział, to nosiłoby to znamiona szantażu, którego z pewnością się nie wystraszymy. Nie chcemy z nikim wojować. Chcemy po prostu znać kwoty jakie przysługują klubom po obniżeniu dotacji przez Canal . A do tej pory nikt oficjalnie nas nie poinformował. Zresztą, mamy bardzo sprzeczne informacje. Gdyby obniżki nie były drastyczne, to z porozumieniem nie będzie problemu. Nie znając kwot nie wiemy jak kształtować płace, plany finansowe, bez tego nie możemy ustalić budżetu.
Chcemy wiedzieć także według jakiego klucza obniżki miałyby być realizowane. Według badań Legia jest klubem najchętniej oglądanym i nie ulega wątpliwości, że jej wartość medialna jest wyższa niż wielu innych. Czy takiego meczu z Wisłą nie należałoby sprzedać w inny sposób? Nie zamierzamy jednak o tej sprawie dyskutować. Chcemy tylko mieć pewność, że obniżki odbywają się sprawiedliwie i proporcjonalnie do wartości medialnych klubów. Nie wiemy jak piłkarska centrala dzieli pieniądze otrzymywane przez Canal . Podsumowując - Legia jednostronnie nie wypowie umowy. Jeśli jednak PZPN zmieni jej warunki, to będziemy musieli do niej się ustosunkować. Poza tym zaniepokoiły nas pytania o zgodność zawartych umów z ustawą antymonopolową , czy umowa łącząca kluby z PZPN nie ma charakteru monopolistycznego. Przecież widz, którego nie stać na kupno dekodera nie może zobaczyć żadnego ligowego spotkania. Musimy też mieć pewność, że prawa do transmisji nie zostały sprzedane za kwotę niższą niż można obecnie uzyskać na rynku. Gdyby bowiem tak było, to prezes Trylnik mógłby zostać oskarżony przez wspólników o działalność na szkodę spółki.
Pomimo istniejącej umowy z Canal klub mógłby dogadać się w sprawie transmisji z inną, ogólnie dostępną stacją, np. Polsatem czy Telewizją Publiczną?
- Nawet nie rozważamy takiej możliwości. Choć oczywiście mamy pewne zastrzeżenia dotyczące rozdziału przez Canal terminów transmisji. Chcieliśmy przełożyć na poniedziałek mecz najpierw z Odrą, a następnie z Polonią. W obu przypadkach otrzymaliśmy odmowę z Canal . Nasz spór z kodowaną stacją telewizyjną dotyczy spotkania derbowego z Polonią. W czwartek gramy w Pucharze z UEFA z Utrechtem, a derby zostały wyznaczone na niedzielę. Dostaliśmy od Polonii zgodę, by przenieść mecz na poniedziałek, a mimo to telewizja zgody nie udzieliła. Przedstawiciel Canal w dość arogancki sposób stanowisko uzasadnił stwierdzeniem, że "taki jest regulamin" i nie da go się zmienić. Jeżeli tak rzeczywiście by było, to nie mielibyśmy pretensji. Po powrocie z Barcelony w czwartek już w sobotę graliśmy z Pogonią i nie występowaliśmy o zmianę terminu. Wykazaliśmy zrozumienie, że ramówka telewizyjna jest sztywna i nic z tym nie da się zrobić. Ale reguły złamali ci, którzy je ustalali, zmieniając terminy meczów Wisły i Polonii, którym pozwolono grać w poniedziałek. Na szczęście nieporozumienia zostały wyjaśnione. Sprawą zajął się prezes PZPN Michał Listkiewicz informując nas, że mecz zostanie przeniesiony na poniedziałek. Za to serdecznie mu dziękujemy.
Zmiana terminu meczu z Polonią może skomplikować pracę selekcjonerowi, który kilka dni później ma w ramach eliminacji mistrzostw Europy zmierzyć się z Łotwą i będzie mieć na przygotowania o dzień mniej niż zaplanował. Może z Polonią trzeba było zagrać w niedzielę? Chyba, że chodziło o postawienie na swoim.
- W całej rozciągłości zgadzamy się z poglądami selekcjonera Bońka, że terminarz jest rzeczą świętą i nie powinien ulegać zmianom bez względu na to jaka drużyna o to występuje. Zasady muszą być jednakowe dla wszystkich.
Prosimy o skomentowanie tzw. "Sprawy Saksa".
- Przypadek pana Saksa jest kuriozalny i nie przez nas był wywołany. Wierzymy w jego uczciwość, ale w takich sprawach wątpliwości nie może być żadnych. W meczu z Odrą sędzia nie podyktował rzutu karnego dla wodzisławian. Ale dla Legii nie podyktował aż trzech i za tym stoi sędzia desygnowany przez człowieka związanego w jakiś sposób z zespołem naszego największego rywala. I co z tego, że teraz pan Saks ma nie pracować w firmie z Myślenic? Przecież może mieć do nas pretensje, że przez Legię stracił jedno ze źródeł zarobkowania. Jakiekolwiek by miał teraz intencje, zawsze pozostanie cień wątpliwości. Żona Cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami. Zupa już została wylana. W ubiegłym sezonie Wisła dostała 12 karnych do wykonania, a Legia pięć. W tym oni pięć, a my ani jednego. To chyba powód do zastanowienia i szczegółowej analizy?
Nie widzą Panowie pewnej analogii w postępowaniu Canal i władz Legii? Stacja robi oszczędności na wypłatach dla klubów, wy obniżacie uposażenia piłkarzom.
- Nie ma tu żadnej analogii. Kontrakty obniżyliśmy wyłącznie zawodnikom, których forma sportowa i stan zdrowia odbiegają znacznie od wymogów pierwszoligowych. Ograniczenia dotyczą tylko graczy przez bardzo długi okres nie mieszczących się nawet w meczowych "osiemnastkach".
Są zawodnicy tacy jak Tomasz Łapiński, Marek Citko czy Rafał Siadaczka od dawna nie grający w pierwszej drużynie, za to mający bardzo wysokie pobory. Ale taki Krzysztof Szewczyk? Dopiero co przyszedł do Legii i ledwie doznał kontuzji, a wy już obniżacie mu pensję.
- Przyszedł do nas z kontuzją, o której nie wiedzieliśmy. Przyznajemy, że było to nasze przeoczenie. Ale gdy zacznie grać w podstawowym zespole, to przywrócimy mu pierwotne pobory. Niestety, przyzwyczailiśmy zawodników do pobierania wynagrodzeń niezależnie od poziomu sportowego. Przecież to nie w porządku w stosunku do piłkarzy pierwszej drużyny grających po dwa mecze w tygodniu, że zarabiają o połowę mniej niż inni, niegrający.
Jak doszło do zatrudnienia nie w pełni zdrowych zawodników? Przecież doktor Stanisław Machowski nie wyrażał pozytywnej opinii o Citce czy też Łapińskim.
- Ani Pol-Mot ani CWKS, dzisiejsi wspólnicy nie mieli wpływu na te decyzje. Do historii nie zamierzamy wracać, ale sprawy te trzeba uporządkować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i ekonomiczną logiką.
Ale mówiąc o działaniu na szkodę spółki wiemy, kto wtedy w Legii pracował, kto ustalał z tymi piłkarzami tak wysokie kontrakty i kto spowodował, że klub popadł w długi.
-Ponawiamy, nie chcemy grzebać się w historii. Interesuje nas wyłącznie teraźniejszość i przyszłość klubu.
Wtedy w Legii najwięcej do powiedzenia mieli panowie Marek Pietruszka, Władysław Stachurski oraz Janusz Olędzki. Ten ostatni jest obecnie w klubie dyrektorem sportowym. Na jakiej podstawie, skoro działalność ówczesnych władz została oceniona negatywnie?
- Badaliśmy sprawę i możemy powiedzieć, że Pan Olędzki nie miał nic wspólnego z tamtymi transferami.
A propos długów, to Legia nadal ma wierzycieli. Kilka miesięcy temu chodziło o kwotę 8 mln zł. "Nasza Legia" podała, że po krótkiej działalności nowych władz w klubie kwota urosła dwukrotnie.
- Sprawa długów jest ważna, ale w obecnej sytuacji Legii najważniejsze jest zachowanie bieżącej płynności i jeśli nasze zamiary sie powiodą nie powinniśmy mieć z nią problemów. Ostatnio bardzo poprawiły się wpływy z biletów, praw do transmisji, ponieważ gramy więcej spotkań międzynarodowych. Jak przejdziemy Utrecht w Pucharze UEFA, to wpłyną kolejne pieniądze. Szukamy też dodatkowych możliwości. Np. do tej pory sprzedaliśmy 3,5 tys, karnetów. Myślimy o uruchomieniu ich sprzedaży ratalnej. Trzeba zarabiać, a nie wyłącznie oszczędzać.
Pol-Mot jest nadal gotowy odstąpić 80 proc. udziałów w klubie?
- Sprzedamy udziału każdemu, kto będzie lepszym właścicielem od nas. Takiemu, kto w lepszy sposób zadba o interesy Legii. Dopóki taki się nie znajdzie, transakcja nie zostanie zawarta. Nie chodzi zresztą tylko o sprzedaż. Jeżeli znajdzie się ktoś chętny, by po prostu podwyższyć kapitał, to też na to się zgodzimy. Jest spore zainteresowanie.
Czy pożyczanie pieniędzy od prywatnych ludzi na zakup piłkarzy jest dobrym pomysłem?
- Do tej pory radziliśmy sobie sami, ale pomysł jest jak najbardziej usprawiedliwiony. Tym bardziej pożyczanie od instytucji. Jeden z banków chciał nam udzielić pożyczki na wypłatę premii za mistrzostwo Polski. Ubezpieczenie miało jednak wynieść 35 proc. od tej kwoty. Musieliśmy więc zrezygnować.
A jak sprawa budowy nowego stadionu Legii i zawiązanej w tym celu spółki z miastem?
- Posuwa się do przodu. Są chętni inwestorzy, perspektywa spółki z Miastem przybiera coraz bardziej realne kształty. Studia finansowe, jakie w tym kierunku poczyniliśmy wydają się interesujące. Wcześniejsze projekty były co prawda finansowo zbyt ambitne (mamy na myśli stadion-arena), ale realne jest wybudowanie obiektu na przyzwoitym europejskim poziomie. Władze Miasta deklarują, że w październiku umowa spółki zostanie postawiona na porządku obrad Rady Miejskiej. Przy okazji meczu w Utrechcie mamy spotkanie z firmą holendersko-niemiecką specjalizującą się w budowie stadionów piłkarskich. Jest właściwie tylko problem dotyczący kwestii technicznych. Mamy nadzieję na pomoc instytucji i osób, którym dobro polskiej piłki leży na sercu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.