"Moim klubem jest Legia"
08.10.2002 16:10
Wywiad z Grzegorz Szamotulski
- Serce miał pan rozdarte?
- Jak to rozdarte? Nie było nawet naddarte!
- Przecież Polonia to pana były klub.
- Moim klubem jest Legia, a Polonia to moje byłe miejsce pracy. I to wszystko. Na Konwiktorską byłem przez moment oddelegowany, abym zdobywał tam doświadczenie. Jednak nie mam do tego miejsca sentymentu, zresztą z wzajemnością, bo kibice Polonii za mną nie przepadają.
- Na Łazienkowskiej czuje się pan jak u siebie?
- Zdecydowanie tak! Co raz wpadałem na kolejnych znajomych, kibice też okazywali mi wyrazy sympatii. A potem byłem świadkiem ładnego meczu, ze świetną atmosferą. Szczerze mówiąc, aż się nie chce wracać do Wronek. Tam wprawdzie mamy grupę kibiców, którzy są zawsze z nami, ale już ci spoza "młyna" głównie nas... wyzywają. Jak to wszystko porównać do tego, co dzieje się na Łazienkowskiej?
- Mecz się podobał?
- Polonia grała słabiutko i dominacja Legii była bezdyskusyjna. Amica też by z taką Polonią, grając u siebie, wygrała. W oczy rzucał się brak w bramce gości Andrzeja Krzyształowicza. W poprzednich spotkaniach spisywał się znakomicie i jego absencja dla polonistów okazała się dotkliwa.
- Jak to się stało, że bramkarz Amiki Wronki obejrzał derby Warszawy?
- W klubie dostaliśmy kilka dni wolnych i takiej okazji nie mogłem przegapić. Zwłaszcza, że przecież mieszkam w Warszawie. Zawsze, jak tylko mogę, pojawiam się na Łazienkowskiej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.