Domyślne zdjęcie Legia.Net

"Jestem szczuplejszy od Hajty"

Źródło: Przegląd Sportowy

29.10.2002 10:10

(akt. 07.12.2018 12:50)

Nie jestem "spietrany" przed dzisiejszym meczem z Schalke, łydki na pewno mi nie drżą, ale też nie lekceważę rywala - mówi doświadczony obrońca Legii, Marek Jóźwiak. - Goście są faworytem dwumeczu, co do tego nie wolno mieć złudzeń. Aby ich pokonać, będziemy musieli wznieść się na wyżyny umiejętności. I zagrać co najmniej tak dobrze, jak w pierwszym spotkaniu z Utrechtem. Jeśli to się uda, to możliwy jest nawet podobny wynik konfrontacji. Wywiad z Marek Jóźwiak
Nie jestem "spietrany" przed dzisiejszym meczem z Schalke, łydki na pewno mi nie drżą, ale też nie lekceważę rywala - mówi doświadczony obrońca Legii, Marek Jóźwiak. - Goście są faworytem dwumeczu, co do tego nie wolno mieć złudzeń. Aby ich pokonać, będziemy musieli wznieść się na wyżyny umiejętności. I zagrać co najmniej tak dobrze, jak w pierwszym spotkaniu z Utrechtem. Jeśli to się uda, to możliwy jest nawet podobny wynik konfrontacji.

- Uważa pan, że Holendrzy prezentowali podobną siłę do niemieckiego zespołu?

- Nie, absolutnie nie wolno porównywać Utrechtu do Schalke, niemiecki zespół jest o wiele silniejszy. Choć z drugiej strony w pierwszej rundzie Pucharu UEFA mieliśmy przedsmak tego, co będzie się działo dziś wieczorem przy Łazienkowskiej. Holendrzy byli przecież rośli i świetnie przygotowani fizycznie. Pod tym względem na pewno nie odstawali od niemieckiego zespołu. A chyba właśnie wzrost pierwszej jedenastki i motoryka będą głównymi atutami Schalke.

- A można porównać Marka Jóźwiaka do Tomasza Hajty?

- (ze śmiechem) Niezbyt. Bo ja na pewno jestem szczuplejszy!

- Miałem na myśli typowo piłkarskie atuty.

- To się dopiero okaże, do tematu będziemy mogli powrócić po końcowym gwizdku. Jesteśmy trochę innymi zawodnikami, ale myślę, że prezentujemy podobną klasę. Obaj gramy w dobrych klubach, Tomek dodatkowo gra w reprezentacji, do której ja otrzymywałem powołania jakiś czas temu. Sam jestem więc ciekawy, jak Hajto zaprezentuje się na moim tle.

- Spotykał się pan z tym zawodnikiem podczas zgrupowań kadry?

- Owszem, raz albo dwa, ale nie nawiązaliśmy bliskich kontaktów. Ja byłem wówczas etatowym reprezentantem, Tomek dopiero pukał do kadry, dostawał pierwsze szanse. Jego czas w podstawowej jedenastce nadszedł później, gdy do mnie powołania już przestały przychodzić. Dlatego nie sądzę, żeby doszło do jakiegokolwiek spotkania towarzyskiego poza boiskiem. To piłkarz z obozu rywali, będę mu życzył porażki. I zrobię wszystko, żeby podobnie jak wszyscy piłkarze Schalke w kiepskim nastroju wrócił do Niemiec.

- Wczoraj w południe oglądaliście mecz Schalke z 1. FC Nuernberg. Jak spodobali się panu napastnicy niemieckiego zespołu?

- Już dość dobrze poznałem styl gry przeciwników, bo wcześniej dwukrotnie sam obejrzałem to spotkanie. Wnioski nie są najbardziej optymistyczne, bo to nie są frajerzy. Sądzę, że przypadnie mi w udziale pilnowanie Ebbe Sanda, a Duńczyk to kawał zawodnika. Jest groźny przede wszystkim w polu karnym, jest typowym snajperem. Nie będę mógł przysnąć nawet na moment, zwłaszcza przy stałych fragmentach i po częstych dośrodkowaniach z obu skrzydeł.

- Na pewno jednak nie będzie pan odczuwał takiego respektu przed Sandem jak przed Patrickiem Kluivertem z Barcelony.

- To prawda, Duńczyk jest trochę słabszy od słynnego Holendra. Tyle że gra bardzo podobnie. Nie za dużo biega, nie marnuje niepotrzebnie sił. Ale jak już dostanie piłkę, to umiejętnie potrafi się zastawić. A w powietrzu walczy naprawdę bardzo skutecznie, wcale nie gorzej od Kluiverta.

- Drugi z atakujących Schalke, Emile Mpenza, prezentuje zupełnie inny styl.

- Zgadza się. Jest niezwykle dynamiczny, ma imponujący start do piłki, a jak już się rozpędzi, to trudno go dogonić. Jest na tyle szybki, że powinniśmy chyba zapomnieć o próbach zostawiania go na spalonym. Najdrobniejszy nawet błąd może nas bowiem kosztować bardzo, bardzo drogo.

- Będzie się pan starał sprowokować rywali?

- Nie, poczekam na ich ruchy. Rozwój wydarzeń na boisku sprowokuje pewne sytuacje. Mogę jednak obiecać, że w razie czego nie pozostanę przeciwnikom dłużny.

- Jak powinna zagrać Legia?

- Zdecydowanie. Czyli tak jak w Warszawie z Utrechtem albo w pierwszej połowie z Barceloną. Musimy być agresywni w środku pola. Piłki trzeba odbierać gościom daleko od naszej szesnastki. I wyprowadzać kontry. Gdy to zrealizujemy, to kibice powinni być po meczu zadowoleni.

- Przypomniały się panu piękne czasy, gdy Legia występowała w Lidze Mistrzów?

- Owszem. Myślę, że mecz z Schalke to namiastka tamtych wielkich wydarzeń, bo rywal jest z najwyższej półki. Już sama możliwość rywalizowania z takim przeciwnikiem nobilituje. Mam jednak nadzieję, że nawiążemy do dokonań Legii sprzed siedmiu lat także w ten sposób, że ogramy Niemców!

- Drużyna jest równie wesoła jak ta z Leszkiem Piszem w składzie?

- O, pod tym względem to już dogoniliśmy tamtą ekipę. Po ostatnich zwycięstwach atmosfera jest tak dobra, że nawet trener Dragomir Okuka wreszcie się rozluźnił. Dobrze, że nasz szkoleniowiec zaczął się uśmiechać, bo teraz wszystkim lepiej się gra i trenuje. Możemy być więc jeszcze groźniejsi niż dotychczas.

- Kto awansuje do trzeciej rundy Pucharu UEFA?

- Mam nadzieję, że Legia Warszawa. To naprawdę możliwe, ale musimy spełnić podstawowy warunek - nie stracić gola u siebie. A jeśli przy okazji udałoby się zapewnić jakąś zaliczkę bramkową, to będziemy już jedną nogą w następnej rundzie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.