Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jestem gotowy do gry

Robert Błoński

Źródło: Gazeta Wyborcza

11.09.2002 19:31

(akt. 07.12.2018 12:04)

<b>Wreszcie ma Pan za sobą debiut w Bundeslidze.</b> Wywiad z Bartoszem Karwanem
Wreszcie ma Pan za sobą debiut w Bundeslidze.

- Tak, ale powodów do radości jest mało. Przegraliśmy, a mnie zabrakło paru centymetrów, by strzelić gola. Cieszę się, że dochodzę do sytuacji, po których może paść gol. Takich okazji nie mają Alves czy nawet Michael Preetz. Liczę, że na tym półgodzinnym występie się nie skończy. Mam nadzieję, że mój występ da trenerowi Stevensowi do myślenia.

Hertha słabo zaczęła sezon. Dlaczego?

- Nikt nie wyobrażał sobie takiego początku, ale to w tym klubie podobno tradycja. Parę razy głupio straciliśmy punkty i teraz są kłopoty. Latem wygraliśmy Puchar Ligi, ale w meczach o punkty jak dotąd wygrać nie umiemy. Pierwszy mecz - z mistrzem Niemiec Borussią Dortmund - na wyjeździe zremisowaliśmy. Potem był słaby występ i remis ze Stuttgartem. Kolejnym promykiem nadziei był remis w Gelsenkirchen z Schalke. Niestety, potem przyszła porażka z Kilonią w Pucharze Niemiec i teraz kolejna wpadka z Borussią. Nie wiem, czemu tak się dzieje. Może wtorkowego spotkania niektórzy nie wytrzymali psychicznie? Prasa trąbiła, że musimy wygrać, musimy zdobyć trzy punkty... Była nagonka i niektórzy z nią sobie nie poradzili. W pierwszej połowie zupełnie nic się nam nie udawało, straciliśmy gola z karnego i potem też nie potrafiliśmy zrobić zbyt wiele. Było nam się ciężko otrząsnąć.

Co mówił Panu trener przed wejściem na boisko?

- Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Alves doznał kontuzji, wchodziłem "z biegu". Grałem jako prawoskrzydłowy. Trener Stevens postawił wszystko na jedną kartę, graliśmy trzema napastnikami.

Nie denerwował się Pan tym, że nie gra?

- Nie. Dobrze trenowałem, przygotowywałem się do sezonu i czekałem na szansę. Trener Stevens podkreśla, że ma 24 równorzędnych, dobrych piłkarzy. Każdy ma szansę na grę. Ja jestem do niej gotowy. Wreszcie zdrowy, bez żadnych problemów, co zresztą potwierdzają wyniki badań. Początkowo miałem trochę problemów w nowym środowisku, ale to przeżywa chyba każdy piłkarz przechodzący z drużyny do drużyny. To musiało trochę potrwać. Ale nie miałem wątpliwości, czy dobrze zrobiłem, podpisując kontrakt z Herthą. To nie w moim stylu. Cieszę się, że tu jestem i będę walczył o miejsce w podstawowej jedenastce. Po meczu z Borussią trener pochwalił mnie, jest więc szansa, że przeciwko Arminii zagram od początku. Zrobię wszystko, by tak się stało.

Czy w Berlinie mówi się o zmianie trenera?

- Nie po to zatrudniano Stevensa, żeby zwalniać go po czterech meczach. Tego zdania są wszyscy z menedżerem Dieterem Hönessem na czele. Brakuje nam jednej wygranej, by wszystko potoczyło się zgodnie z planem i oczekiwaniami. Zwycięstwo dodałoby drużynie wiary i wiatru w żagle.

Paradoksalnie ta sytuacja może Panu wyjść na dobre. Po kiepskich meczach trener będzie szukał czegoś nowego i być może znajdzie się miejsce w składzie dla Bartosza Karwana. Gdyby Hertha wygrywała, trener pewnie nie zmieniałby zwycięskiej drużyny.

- Może to i racja. Ale ja cieszyłbym się, gdybyśmy mieli dziś nie cztery, ale 12 punktów. A miejsce w składzie i tak bym sobie wywalczył. Hertha to wyrównana drużyna i każdy zawodnik jest potrzebny. Na swoją szansę i tak bym się doczekał bez względu na wyniki.

Ale nie grając w Hercie, nie gra Pan w reprezentacji. Zbigniew Boniek mówi, że "Karwan grający w Hercie, zdrowy i w formie, bardzo może pomóc narodowej drużynie".

- Bardzo mnie to cieszy. Dlatego chcę wywalczyć miejsce w składzie Herthy i wrócić do kadry.

Liczy Pan na powołanie na mecz z Łotwą 12 października?

- Na nic nie liczę. Robię swoje, chcę grać w klubie. A co dalej, zobaczymy.

Czy przejście z ligi polskiej do niemieckiej było dla Pana szokiem?

- Może nie szokiem. Jestem doświadczonym piłkarzem, byłem kiedyś w Anderlechcie Bruksela, więc wiem, jak wyglądają kluby z Europy Zachodniej. To jest inna rzeczywistość. Ale daję sobie radę, szybko uczę się niemieckiego. Rozumiem bardzo dużo, gorzej z rozmawianiem. Pomaga mi bramkarz polskiej młodzieżówki Tomek Kuszczak. Staram się jednak nie nadużywać jego grzeczności i radzić sobie samemu. W Hercie nie mam problemów, pokój dzielę zazwyczaj z kapitanem zespołu Michaelem Preetzem. Zakolegowałem się z Belgiem Bartem Goorem, Niemcem Stefanem Beinlichem, Węgrem Gaborem Kiralym...

Czy z Kiralym rozmawiał Pan o pierwszych meczach eliminacji ME? Węgry są jednym z rywali Polaków w grupie IV.

- Gabor oglądał skrót meczu w San Marino. Powiedział, że wygraliśmy w nienajlepszym stylu, ale najważniejsze są punkty.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.