Goncalo Feio
fot. Piotr Kucza

Goncalo Feio: Drużyny, które dotarły do finału Ligi Mistrzów, też musiały cierpieć

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

15.05.2025 22:55

(akt. 16.05.2025 02:19)

– Bardzo trudne spotkanie na bardzo trudnym terenie. Rok temu Legia nie zdołała tu wygrać – mówił po zwycięstwie nad Widzewem w Łodzi, w 31. kolejce Ekstraklasy, trener Wojskowych, Goncalo Feio.

– Chciałbym, by mój pierwszy komentarz poszedł w kierunku tego, jak trudne warunki gry postawił nam Widzew. Wiem, że zawsze – szczególnie w meczu o takiej randze, ważnej i historycznej – gorycz porażki jest duża, co widać po twarzach osób, które kibicują łódzkiemu klubowi. Są jednak przegrane, po których kibic może docenić pracę swojego zespołu. Ja, jako trener Legii, muszę bardzo mocno pochwalić gospodarzy za pracę. Chcę też pogratulować mojej drużynie.

– Dwie różne połowy. Myślę, że w pierwszej Widzew był bardziej zachowawczy, zamykał przestrzenie. Byliśmy w stanie wykończyć dwie sytuacje. Pierwsza akcja przeszła środkiem, poprzez użycie Marca Guala jako fałszywego napastnika. Wiedzieliśmy, że kiedy ruszamy z pomocnikami na zewnątrz, to prawdopodobnie pomocnicy Widzewa pójdą za nami. Był atak środkiem, pojawiła się możliwość kontynuacji akcji lub atak przestrzeni. Ryoya Morishita zaatakował przestrzeń, strzeliliśmy gola. Atak środkiem okazał się naszym głównym narzędziem do wejścia w ostatnią tercję czy w pole karne miejscowych w pierwszej odsłonie.

– Druga bramka wynikała z jednego z naszych pressingów, który uważam za dość skuteczny w pierwszej połowie. Widzew używa rozmaitych struktur, ma różne wysokości bocznych obrońców i szerokość stoperów, co jest wyzwaniem, lecz sądzę, że dobrze sobie poradziliśmy.

– Zakończyliśmy pierwszą połowę z kontrolą i wynikiem 2:0. Druga była zupełnie inna, poprzez nastawienie Widzewa, który był dużo wyżej, grał znacznie agresywniej w pressingu, zostawiając sporo zdrowia, będąc niezwykle zdecydowanym w pojedynkach. W tym momencie gry należało lepiej zdefiniować przestrzenie, które przestały istnieć. Było więcej miejsca za plecami gospodarzy niż między liniami, gdyż zdecydowanie bronili przed sobą. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy w uwolnieniu futbolówki. Po przerwie miejscowi byli dominujący w tzw. drugich piłkach, jeśli chodzi o fizyczność, co spowodowało, że spora część gry toczyła się na naszej połowie.

– Uważam, że trochę brakowało nam takich zwycięstw w tym sezonie. Powiedziałem to też w szatni. Zazwyczaj było tak, że w meczach, w których wszystko nam wychodziło pod względem piłkarskim, zdobywaliśmy punkty. Sporo traciliśmy ich w spotkaniach, w których trzeba trochę cierpieć, być zachowawczym, utrzymać czyste konto, bo nie masz najlepszego dnia albo rywal postawi trudne warunki. W czwartek odnieśliśmy zwycięstwo, zagraliśmy na zero z tyłu. Trzeba było cierpieć, ale to jest futbol. Drużyny, które dotarły do finału Ligi Mistrzów, też tego doświadczyły w danym momencie.

– Musimy być na tyle pokorni, by wiedzieć, że nie każdy mecz będzie piękny z piłką, a czasami trzeba pocierpieć – tak, jak w czwartek.

– Mieliśmy trochę szczęścia, że przy pięknej bramce Shehu był minimalny spalony. Wtedy byłby delikatny moment – mielibyśmy jednobramkowe prowadzenie i końcówka byłaby pewnie jeszcze bardziej emocjonująca. Ostatecznie dowieźliśmy wynik 2:0. To było ważne dla nas, dla naszego klubu i kibiców, którym chciałbym bardzo podziękować za obecność i wsparcie przez całe spotkanie.

– Pierwsza połowa? Na pewno zgodzę się z tym, że to nie było 100 proc. naszych możliwości piłkarskich. Przykładowo – uważam, że w niedzielnym spotkaniu z Lechem graliśmy dużo lepiej niż w czwartek. To jest futbol. Jeżeli gra się 53. mecz, szczególnie na wyjeździe, na trudnym terenie, to czasami przychodzą takie dni, że nie wszystko wychodzi.

– To nie był nasz najlepszy mecz, ale w futbolu gra się przeciwko drugiej drużynie, która też pracuje i przygotowuje się do rywalizacji. Widzew wykazał się dużym zaangażowaniem i determinacją, by powalczyć o punkty. Łodzianie postawili nam trudne warunki i należy to docenić. Nie było nam łatwo grać. Rywale dobrze zamykali przestrzenie.

– Nie mieliśmy najlepszego dnia, ale myśląc o przyszłości… Umiejętność wygrywania, gdy nie masz najlepszego dnia, to coś, co muszą posiadać zespoły walczące o mistrzostwo Polski. Tego nam zabrakło w trakcie sezonu, ale w czwartek byliśmy w stanie to zrobić, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zabieramy punkty do domu.

O problemach kartkowych i kłopocie przed meczem z Cracovią

– To temat, który poruszyłem w szatni. Kartki to część piłki, ale są ich różne rodzaje. Na następny mecz straciliśmy dwóch piłkarzy (z grona Kun, Goncalves, Morishita i Luquinhas – red.) nie do końca poprzez piłkę nożną, tylko inne zachowanie.  

– Jeżeli jesteś zagrożony, to musisz uważać podwójnie, by nie zostać zawieszony. Z drugiej strony, to futbol. W piłce grają nie roboty, tylko ludzie, którzy mają emocje. To też pokazuje, jak duże zaangażowanie pokazują moi piłkarze – mimo że nie gramy już o cele, o które chcieliśmy grać, to zawodnicy chcą dobrze zakończyć sezon, wygrać każdy kolejny mecz.

– Kartka Kuna to kapitalne zachowanie Alvareza. Jeśli chodzi o piłki za linię obrony… Jeśli jesteś napastnikiem, znajdujesz się sam na sam z obrońcą, to nie masz nic do stracenia. Możesz się w niego pakować, pchać go, szarpać. Jeśli sędzia odgwiżdże przewinienie, to jest faul w ataku – nic się nie dzieje. Obrońca ma dużo gorzej. Sytuacja piłkarska, którą trochę omawialiśmy jako drużyna, w czwartek zdarzyła się na korzyść przeciwnika. To nie było ani niesportowe zachowanie, ani agresywny faul – mam nadzieję, że Patryk zostanie zawieszony tylko na jeden mecz i wystąpi w ostatnim spotkaniu sezonu.

– Jesteśmy drużyną. Są inni piłkarze, którzy trenują i być może nie mają wielu minut, a teraz będą musieli wziąć odpowiedzialność za zespół. Są gotowi, wierzymy w nich, zaufamy im. Powiedziałem w szatni, że ci, którzy mają więcej minut i są bardziej doświadczeni, muszą pomóc tym, którzy wejdą. Muszą wziąć odpowiedzialność za siebie, stworzyć dobre warunki tym, którzy mają mniej minut.

– W niedzielę nie zagra trochę piłkarzy. To doskonała szansa, by w Legii wyłonili się następni wartościowi zawodnicy i udowodnili, że mogą być realnie brani pod uwagę, jeśli chodzi o teraźniejszość lub przyszłość.

– Najważniejsza będzie regeneracja. Teraz czeka nas podróż, wrócimy bardzo późno. Potem będzie daleka droga do Krakowa. Po raz kolejny nie będziemy mieli strefy 72 godzin między meczami. To dodatkowo podkreśla ważność regeneracji.

– W niedzielę wystąpi jednak 11 piłkarzy Legii, plus ewentualnie pięciu zmienników. By być zawodnikiem stołecznego klubu, musisz prezentować odpowiedni poziom. To doskonała szansa – na tle dobrego rywala ekstraklasowego, na kolejnym trudnym terenie – by się wykazać. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć tych ludzi na boisku, w nieco innym zestawieniu niż zazwyczaj. To dla nich wielka okazja.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.