
Edward Iordanescu: Potrzebujemy wzmocnień i czasu, by zintegrować nowych z zespołem
03.07.2025 15:00
(akt. 03.07.2025 15:03)
Trenerze, jak oceni pan przygotowania drużyny na obozie w Austrii?
- Mam już spore doświadczenie i wiedziałem, czego się spodziewać. Ten okres jest trudny – w ciągu ostatnich trzech dni (rozmawialiśmy po sparingu z FK Jablonec - przyp. red.) odbyliśmy pięć intensywnych treningów. Mocno popchnęliśmy zespół do przodu, bo jeżeli nie zrobimy tego teraz, później nie będzie już na to czasu. Miałem świadomość, że będziemy trochę zmęczeni, że nie pokażemy maksimum intensywności, ale to było wkalkulowane. To etap, który mamy pod kontrolą.
- Jeśli chodzi o mecz z Jabloncem – tak, chcemy więcej, możemy więcej i zrobimy więcej. Co do obozu treningowego – pracowałem z czasem, jaki miałem do dyspozycji. Oczywiście każdy trener chciałby mieć jeszcze tydzień, dwa, ale to jest ten moment. Zaplanowaliśmy wszystko bardzo dokładnie, ale tak, przydałyby się jeszcze 2–3 sparingi.
Do drużyny wrócili trzej zawodnicy – Burch, Alfarela i Nsame. Co dalej z nimi?
- Przed nami jeszcze dwa dni treningów. Po nich – wspólnie ze sztabem – wyciągniemy wnioski z całego obozu. Powoli musimy zbliżać się do wyselekcjonowania ostatecznej kadry. Będą więc podejmowane decyzje. Nie chcę się jednak spieszyć, nie wyciągam pochopnych wniosków. Jak już mówiłem – wszystko będzie dokładnie przeanalizowane.
- I tak, zgodnie z tym, co powiedziałem wcześniej na konferencji prasowej – potrzebujemy jeszcze kilku wzmocnień. Mówiłem o 2–3 pozycjach i mam nadzieję, że uda się to zrealizować jak najszybciej. Potrzebuję czasu, by nowych zawodników zintegrować z zespołem.
Czy ktoś jest już blisko podpisania kontraktu?
- Toczą się otwarte rozmowy w sprawie kilku pozycji, ale proszę mnie zrozumieć – musimy iść krok po kroku. Plotki nie pomagają, wręcz mogą zaszkodzić. Jedyne, co mogę zagwarantować, to że mam zapewnienie od zarządu, że rozumieją moje potrzeby i starają się pomóc. Od samego początku, kiedy przedstawiłem pełną analizę sytuacji, powiedziałem jasno, że potrzebujemy 3–4 wzmocnień. To nie jest skomplikowana matematyka, to konkretne potrzeby zespołu.
Ilu nowych zawodników chciałby pan jeszcze pozyskać?
- Co najmniej dwóch, a najlepiej trzech. Tak, trzy wzmocnienia byłyby optymalne.
Jaką rolę widzi Pan dla Petara Stojanovicia? Co to za zawodnik?
- To piłkarz, który potrafi grać na całej prawej stronie boiska. Czasem występował nawet jako lewoskrzydłowy. Sprowadziłem go z wielu powodów. Przede wszystkim – ogromne doświadczenie w grze na poziomie międzynarodowym, regularność, brak problemów zdrowotnych, ciągłość gry. Do tego świetny charakter. To zawodnik, który – jestem tego pewien – może bardzo nam pomóc. Potrzebujemy doświadczenia, potrzebujemy piłkarzy, którzy podniosą poziom drużyny. I tak – potrzebujemy rozwiązań, bo grając w trzech wymagających rozgrywkach i chcąc wygrywać jak najwięcej, trzeba mieć solidną i szeroką kadrę.
Czy możliwe, że Stojanović i Wszołek będą rywalizować o tę samą pozycję, czy dla pana Stojanović to raczej typowy prawy obrońca?
- Przede wszystkim chcę podkreślić, że Paweł to bardzo ważny piłkarz dla mnie i drużyny, pod wieloma względami wyjątkowy. Ma swoją ważną rolę w szatni i na boisku. Petar to zawodnik o ofensywnym profilu. Mamy skrzydłowych, mamy bocznych obrońców, którzy bardzo często włączają się do ataku. Muszę jeszcze zobaczyć, jak będą razem funkcjonować na boisku – dopiero wtedy będę mógł dać konkretną odpowiedź. Muszą zacząć razem pracować i wtedy zobaczymy, co będzie najlepsze. Ale to, że są w podobnej roli, nie oznacza automatycznie, że będą grać razem – może się wydarzyć wszystko.
Chciałbym zapytać o Alfarelę. Zagrał jako lewoskrzydłowy, choć gdy przychodził do Legii, postrzegano go raczej jako napastnika albo „dziesiątkę”. Jak pan widzi jego rolę?
- Dla mnie Alfarela to bardziej skrzydłowy niż typowy napastnik. Ale może grać i tu, i tu. Wszystko zależy od tego, jak chcemy prowadzić grę. My chcemy mieć piłkę, chcemy atakować pozycyjnie – a to oznacza, że piłka będzie często trafiać do jego strefy. On ma jakość, potrafi wygrać pojedynek jeden na jednego. W polskiej lidze linie obronne i stoperzy są silni, potężni, fizyczni – a Alfarela to zupełnie inny profil napastnika. Jest mobilny, dużo się porusza.
- Ale musimy mieć też opcję klasycznego napastnika, który potrafi zdominować pole karne. W meczu z Jabloncem wiele piłek wrzucaliśmy w pole karne – i potrzebujemy kogoś, kto potrafi nie tylko zagrać po ziemi, ale też wygrać coś w powietrzu.
Czy zatem kolejny transfer będzie raczej napastnikiem czy skrzydłowym?
- Nie mam teraz jednoznacznej odpowiedzi. Z transferami wszystko może wydarzyć się bardzo szybko – albo przeciwnie, mogą się opóźnić. Dla mnie nie ma znaczenia kolejność – ważne, żeby ci zawodnicy przyszli. Chcę zamknąć ten krąg transferowy, mieć gotowe rozwiązania, zintegrować ich z zespołem i zacząć walczyć – po to, by wygrywać.
Czy wierzy pan, że ktoś dołączy jeszcze przed meczem z zespołem z Aktobe?
- Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że timing jest ważny, ale jeszcze ważniejsze jest, żeby to była właściwa decyzja. Dział sportu pracuje nad tym. Nowego zawodnika trzeba wkomponować do zespołu i przygotować fizycznie. Czuję, że mamy dobre rozwiązania, ale – jak mówiłem – potrzebujemy jeszcze 2–3, może nawet 4 zawodników, którzy nie tylko podniosą jakość, ale też wprowadzą równowagę do zespołu. Bo mamy pozycje, które nie są podwójnie obsadzone - mam tu na myśli różne profile zawodników.
Pojawiły się plotki i zainteresowaniu piłkarzem, którego pan zna – chodzi o Denisa Dragusa.
- Miałem go w swojej drużynie. U mnie w reprezentacji był świetny. Grał w większości meczów, rozpoczął wszystkie spotkania na Euro. To bardzo dobry zawodnik. Ale jest graczem Trabzonsporu, który zapłacił za niego duże pieniądze. To nie jest łatwa „układanka”.
- Chłopak ma jakość. Gdybyśmy mieli takiego piłkarza w zespole, z pewnością pomógłby nam podnieść poziom. Zwłaszcza że może grać zarówno na skrzydle, jak i na pozycji napastnika. Ale – ze względu na aspekty finansowe – trudno mi powiedzieć, że wszystko jest możliwe. Zobaczymy, czy może być dla nas realnym rozwiązaniem. Musimy też poczekać i sprawdzić, jakie plany wobec niego ma Trabzonspor.
Zagraniczne media informują, że Claude Goncalves może trafić do Azerbejdżanu.
- To dla mnie bardzo ważny zawodnik i nie chcę go stracić. Mówię to całkowicie szczerze i bezpośrednio, żeby każdy to usłyszał – również on sam. Nie mogę sobie pozwolić na utratę Clauda, to jasne. Proszę, przekażcie mu to ode mnie.
Co może pan powiedzieć o bramkarzach? Tobiasz i Kobylak mieli dobre momenty w obu meczach sparingowych w Austrii.
- Jestem z nich zadowolony, mówię szczerze. Mam do nich zaufanie i ich wspieram. Są młodzi, a wiadomo – młody bramkarz to czasem również ryzyko. Ale moim zadaniem jest z nimi rozmawiać, pomagać im zrozumieć, jaką mają odpowiedzialność.
- Ale też oni muszą mieć świadomość, że ciąży na nich duża presja – bo my chcemy wygrywać. Muszą prezentować odpowiedni poziom. Nie oczekuję od nich niczego nadzwyczajnego – chcę, by dawali drużynie poczucie bezpieczeństwa. Jeśli dorzucą coś ekstra – świetnie, to będzie bonus. Podstawą jest gwarancja spokoju i stabilności w bramce. Do tej pory – podoba mi się to, co pokazują. Są w porządku.
Myślał pan o przyszłości niektórych zawodników, na przykład Moziego czy Mendesa - Dudzińskiego?
- Na pewno postawimy pewną granicę. I wtedy możliwe będą jedno, dwa, może nawet trzy odejścia. Ale proszę o szacunek i cierpliwość – dajcie mi czas na ostateczne wnioski, które podejmę wspólnie ze sztabem. Myślę, że w ciągu tygodnia wszystko się wyklaruje i stanie się publiczne.
Który z napastników jest obecnie numerem jeden?
- Nie mogę wskazać jednego numeru jeden. Powiem tak – Gual zrobił w zeszłym sezonie wiele dobrego, ale są też rzeczy, nad którymi musi jeszcze popracować. Rozmawiałem z nim już bardzo konkretnie na ten temat. Chcę, żeby był pewny siebie i walczył o swoje miejsce w składzie. Szkurin przeciwko Łudogorcowi zagrał dobrze, z Jabloncem również wniósł coś ważnego dla zespołu, gdy wszedł z ławki. Jeśli chodzi o Nsame – on wrócił po wypożyczeniu i nie był z nami w zeszłym sezonie, dlatego musimy go dokładnie przeanalizować. Trudno po dwóch, trzech dniach mieć pełen obraz sytuacji, więc wkrótce podzielę się moimi wnioskami.
- Ale proszę zrozumieć – dla mnie nie chodzi o klasyfikowanie: numer jeden, numer dwa, numer trzy. Już dziś mówiłem zespołowi, że nie lubię takiego podejścia. Mamy 28 zawodników, może finalnie zostanie 26, ale każdy, kto zakłada koszulkę Legii, musi być gotowy w każdej chwili, by wejść na boisko i dać z siebie wszystko. Oczywiście, będą piłkarze, którzy będą grać więcej, a inni mniej – jak w każdym klubie. Ale chcę, by każdy w dowolnym momencie mógł wejść i pomóc drużynie. Nie wierzę w teorię, że przez cały sezon musi grać ta sama jedenastka. Nie da się zagrać 50, 55 meczów w takim samym składzie.
- Dla mnie nieważne, czy mówimy o parze stoperów czy kimkolwiek innym – wszyscy trenują razem, muszą być przygotowani fizycznie, mentalnie i taktycznie. Musimy mieć jakość i zgranie niezależnie od tego, w jakiej konfiguracji wyjdziemy na boisko. Inaczej – jeśli będziemy chcieli zmieniać skład z meczu na mecz bez przygotowania – to będziemy cierpieć. A na to nie możemy sobie pozwolić.
Czy może pan oficjalnie powiedzieć, kto będzie kapitanem zespołu, a kto będzie jego zastępcą?
- Dla mnie ważne jest kilka rzeczy – wiek zawodnika, jego historia w klubie, autorytet i głos w szatni. Obecnie mamy w drużynie co najmniej dwóch, trzech, może czterech piłkarzy, którzy mogą pełnić tę rolę. Ale to nie musi być zawsze oczywisty wybór. W przeszłości dawałem opaskę zawodnikom, którzy po prostu bardzo chcieli walczyć dla drużyny, którzy mieli osobowość, potrafili wnieść pewność siebie i motywację. Mogę zapewnić, że nie brakuje nam kandydatów do tej roli. W zależności od składu na dany mecz, już teraz mam w głowie trzy–cztery opcje. Nie chcę zbyt często tego zmieniać, ale też zostawiam sobie elastyczność.
Co z Oyedele? Zostanie w zespole?
- Maxi to zawodnik, którego bardzo, bardzo chciałbym zatrzymać. Grałem przeciwko niemu i widzę, jak ogromny zrobił postęp. Ale musimy mierzyć się z rzeczywistością – a ta jest taka, że w jego kontrakcie znajduje się klauzula wykupu. Jeśli ktoś ją zapłaci, nie mamy na to wpływu. Powiedziałem mu jasno: chcę, żeby został. Mieliśmy długą rozmowę i mam wrażenie, że on również dobrze się czuje we współpracy z nami. Ale jeśli zgłosi się klub z najwyższej półki, nie mogę blokować jego przyszłości. Musimy być gotowi na każdą ewentualność. Chcę być przygotowany. Jeśli Max zostanie – będę najszczęśliwszy.
A jeśli odejdzie? Będzie nowy zawodnik na jego pozycję?
- Tak. Musimy zabezpieczyć tę pozycję, bo obecnie mamy tylko jednego typowego defensywnego pomocnika – to Augustyniak. Wtedy będziemy działać szybko.
Co z sytuacją Kapuadiego? Wiemy, że klub złożył mu nową ofertę kontraktową.
- Tak, tak – i bardzo bym chciał, żeby przedłużył umowę. To zawodnik, na którego stratę nie możemy sobie pozwolić. Gdy przyszedłem do klubu, jasno powiedziałem, jak widzę kadrę. Przeanalizowałem dokładnie zespół i wyróżniłem trzech, czterech zawodników, których absolutnie chciałbym zatrzymać. Mam nadzieję, że ich nie stracimy. Ale jeżeli jednak ktoś odejdzie, musimy szybko reagować. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której z drużyny odchodzi trzech czy czterech kluczowych graczy – bo wtedy musielibyśmy szukać nie tylko zastępstw, ale jeszcze dodatkowych wzmocnień. A tego bardzo chciałbym uniknąć. Rozpoczynamy przecież sezon i każde takie „trzęsienie ziemi” tylko nas cofa. Wiem, że nasi kibice mają duże oczekiwania – chcą widzieć w drużynie piłkarzy z jakością. I mają do tego pełne prawo. Zasługują na to, by oglądać topowych zawodników w barwach Legii.
Być może sytuacja finansowa w klubie sprawi, że trzeba będzie kogoś sprzedać, by móc kogoś kupić?
- Jeśli spojrzy się na moją przeszłość, to widać, że często pracowałem w trudnych warunkach. Budowałem zespoły przy ograniczonym budżecie. Poza jednym - dwoma wyjątkami, to dla mnie nic nowego. Nie chcę wydawać pieniędzy tylko po to, żeby je wydać. Chcę, by były to wydatki przemyślane. Może się zdarzyć, że zainwestujemy w zawodnika, a po 2–3 latach jego wartość wzrośnie – to normalny proces w otwartym rynku. Musimy jednak wykonać ten ruch – by podnieść poziom drużyny, jak już wcześniej wspominałem.
Pierwsza misja – Aktobe. Czy może pan coś powiedzieć o pierwszym rywalu?
- Oglądaliśmy ich, przeanalizowaliśmy i mamy swoje wnioski. Ale uważam, że nie należy teraz publicznie wyciągać zbyt szybkich konkluzji. To drużyna, która jest już w pełnym rytmie meczowym, w trakcie sezonu – i to jest ich przewaga nad nami, bo my jesteśmy jeszcze w okresie przygotowawczym. To oznacza, że będą grali w wyższym tempie. Nie spodziewam się łatwego dwumeczu. Nie ma drogi na skróty – musimy być na to mentalnie gotowi. To musi być jasne dla wszystkich: dla nas, dla zawodników i dla wszystkich wokół zespołu.
Przed wami jeszcze jeden sparing z Górnikiem Łęczna. Będzie otwarty dla mediów, dla kibiców?
- Ustaliliśmy, że mecz potrwa więcej niż 90 minut – prawdopodobnie zagramy trzy tercje po 45 minut. Znajdziemy też rozwiązania dla mediów. Wszystko da się ustalić.
Czy jest pan zadowolony z poziomu drużyny?
- Jestem zadowolony z tego, jak zespół się angażuje, jak pracuje na treningach. Jestem też bardzo zadowolony z jednej rzeczy, na którą zawsze zwracam uwagę – otwartości zawodników na mnie i mój sztab. Chętnie przyjmują informacje, starają się realizować nasze założenia, są otwarci na rozwój. To dla mnie bardzo ważne.
- To proces – a zespół chce w nim uczestniczyć. Jeśli chodzi o poziom piłkarski – tak, musimy jeszcze pracować. Ale mamy jakość. Wierzę w moich zawodników. Nie zdecydowałbym się na przyjście tutaj, gdybym nie był pewien, że ta jakość w drużynie jest. Oczywiście liczę, że dołączy do nas jeszcze trochę dodatkowej jakości – i wtedy będziemy naprawdę silni.
Czy czuje pan, że drużyna jest gotowa grać dwa, a może nawet trzy mecze w tygodniu? Przecież czekają nas spotkania w cyklu czwartek–niedziela–czwartek.
- Poprosiłem o przesunięcie terminu pierwszego meczu ligowego, właśnie dlatego, że w jednym tygodniu mamy trzy spotkania. Z czego dwa to mecze wyjazdowe. Jeden z nich w lidze, a drugi bardzo daleko – w październiku, w eliminacjach europejskich. Chciałem w ten sposób kupić trochę czasu – zarówno dla zespołu, jak i dla siebie, by móc lepiej przygotować drużynę. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że jesteśmy w pełni gotowi, ale to nie ma już znaczenia – musimy dobrze rozpocząć sezon, a potem będzie czas, by dalej się rozwijać.
Pytam, bo w poprzednich sezonach Legia grała sześć meczów w Europie. Dla pana to będzie nowe doświadczenie.
- W ostatnich latach może tak, ale w mojej wcześniejszej pracy prowadziłem zespoły w Lidze Europy – i to z dwoma różnymi klubami. Wiem, co oznacza gra w tych rozgrywkach, na jakim są poziomie i jak bardzo eksploatują zespół. Właśnie dlatego potrzebujemy rozwiązań, szerokiej kadry i zawodników, którzy zrozumieją, że muszą być gotowi na grę w każdej chwili. A jeśli spojrzy się na moją przeszłość – tak, stosowałem rotację.
- Jeszcze jedna rzecz, której nie lubię mówić, ale taka jest prawda – zawsze zaczynam gorzej, ale kończę bardzo dobrze. Jestem gotowy na trudny początek sezonu i na walkę. Wiemy, że wyniki na starcie nie przyjdą łatwo, ale jeśli uda nam się je osiągać, cały proces przyspieszy – a drużyna szybciej wskoczy na wyższy poziom.
A co z meczem o Superpuchar – zagracie najsilniejszym składem?
- Zanim przyjdzie Superpuchar, mamy pierwszy mecz w europejskich pucharach z Aktobe. I to na tym meczu się skupiam. Wszystko, co planuję ze sztabem, dotyczy właśnie tego spotkania. To nasz pierwszy oficjalny mecz i cała moja komunikacja z zespołem będzie temu podporządkowana. Potem będziemy mieli trzy dni – i wtedy pomyślimy o kolejnym kroku.
W przeszłości wiele polskich zespołów, które grały w pierwszych rundach europejskich rozgrywek, na Superpuchar wystawiało rezerwowe składy.
- Życzę wszystkim polskim klubom, by awansowały w rozgrywkach międzynarodowych. To dobre dla polskiej piłki, dla reprezentacji, dla całego środowiska. To daje rozwój, większe zaangażowanie i prestiż.
I będzie panu łatwiej walczyć o mistrzostwo, jeśli Legia, Jagiellonia czy Raków będą grały w Europie.
- Dla mnie to jest sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest to, żeby mieć kadrę taką, jaką chcę i na której mogę polegać. Cała reszta to tylko dodatek. Ale tak jak mówiłem – patrząc z doświadczenia z rumuńskiej piłki – obecność zespołów w Europie przynosi sukcesy, buduje pewność siebie, daje doświadczenie i generuje pieniądze. To korzystne dla wszystkich.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.