
Iordanescu spotykał się z Ancelottim, zawodnicy płakali po jego odejściu
16.06.2025 14:39
(akt. 16.06.2025 15:54)
– Szczerze mówiąc, od 5 – 6. roku życia, kiedy zacząłem zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy, rodzina rozmawiała o piłce nożnej od rana do wieczora – nie tylko mój ojciec, ale też moja matka, bliscy, wszyscy wokół nas. Kto by nie przychodził do naszego domu, to tematem tabu okazał się futbol. To mikrob, którego nie można się pozbyć, gdy się go złapie – mówił Edward Iordanescu w rozmowie z FANATIKIEM.
Od małego biegał z piłką po salonie. – Czekałem, aż tata wróci do domu. Wieczorami wiele razy go nie było, gdyż przebywał z drużyną, na obozach treningowych. Gdy się pojawiał, to wyzywałem go na małą grę. Nie dość, że grał, to jeszcze tarzał się po podłodze. Zdarzały się chwile, kiedy pozwalał mi wygrać, ale naprawdę nie przesadzę, jeśli powiem, że w większości przypadków zwyciężał, bo miał ambicję, żeby nie przegrać, nawet ze swoim pięcioletnim dzieckiem! Moja mama była sędzią, ale na ogół nie widziała ostatnich momentów w meczach, gdyż coś się rozbijało – wtedy interweniowała i chciała kończyć spotkania – wspominał nowy trener Legii (fanatik.ro).
Popełnił sporo błędów. – Spokój, jaki miałem w domu, i bardzo dobre warunki, prawdopodobnie były hamulcem mojego rozwoju piłkarskiego. Teraz zrobiłbym wszystko zupełnie inaczej, widzę wszystko w innym świetle, mam inną dojrzałość, mogę dokonać o wiele bardziej złożonej i głębszej analizy. Nie uciekałem od poświęceń, ale myślę, że mogłem zrobić więcej, ciężej pracować, być bardziej ostrożnym na niektórych etapach mojej kariery – opowiadał w wywiadzie dla wspomnianego serwisu.
– Zawsze byłem traktowany inaczej. Ludzie byli sceptyczni, musiałem udowadniać dwa razy więcej niż inni koledzy, aby nie było dyskusji, że jestem faworyzowany. Było wiele stresujących momentów. Byłem ofensywnym pomocnikiem, zawsze lubiłem piłkę i zdaję sobie sprawę, że to też mi nie wyszło na dobre, bo stawiałem siebie na 1. miejscu, a nie drużynę. Teraz patrzę na to inaczej – futbol to gra zespołowa i każdy musi służyć ekipie, a nie odwrotnie – analizował w fanatik.ro.
SAMOTNY
Jego ojciec, Anghel, był m.in. selekcjonerem reprezentacji Rumunii, z którą w 1994 roku dotarł do ćwierćfinału mistrzostw świata. – Nie był przy mnie, kiedy go potrzebowałem, przynajmniej na początku mojej kariery, jak miałem 15 – 20 lat. Podam przykład: jako 18-latek pojechałem do Grecji, gdzie mieszkałem sam. Byłem w Panioniosie, który chwilę wcześniej zdobył krajowy puchar i grał w Pucharze Zdobywców Pucharów… Niezwykły czas, ale byłem sam. Pamiętam, że wtedy dopiero pojawiały się telefony komórkowe – nie miałem żadnego i napełniałem kieszenie monetami, szedłem do budki na rogu ulicy i wrzucałem monetę za monetą, żeby zadzwonić do domu... To były bardzo trudne chwile samotności. Potrzebowałem rodziny – mówił rumuńskim mediom.
Po pierwszym sezonie otrzymał propozycję przedłużenia kontraktu i jego pensja by się podwoiła. – Byłem postrzegany jako utalentowany zawodnik, z perspektywą. Wróciłem do domu na wakacje, a moja rodzina dostrzegła, że schudłem 4 albo 5 kilo. Niestety, samotność i fakt, że nie było nikogo, kto by mi pomógł emocjonalnie, kto by był blisko mnie, sprawiły, że nie miałem niezbędnej siły psychicznej. To był chyba punkt zwrotny w mojej karierze. Mimo że nie lubię oglądać się za siebie i żałować, to jest to moment, którego żałowałem przez długi czas. Myślę, że gdybym podpisał nową umowę, znalazł równowagę emocjonalną i zbliżył do siebie osoby, które by mnie wspierały, moja kariera potoczyłaby się inaczej – wspominał w FANATIKU.
Jako zawodnik reprezentował 9 klubów – Steauę, Sportul Studentesc, Panionios, CSM Focsani, Rapid, Rocar, Alki Larnaka, Petrolul Ploiesti i SC Vaslui Zakończył karierę piłkarską w 2004 roku, w wieku 26 lat. Wówczas postanowił rozpocząć studia w celu uzyskania licencji trenerskiej.
KIEDY ODSZEDŁ, ZAWODNICY PŁAKALI
– Zaczynałem od dołu. Wiem, co oznacza III, II czy I liga i trudne projekty. Nigdy nie miałem tak, że zostawiłem klub niżej niż w momencie objęcia go. Zawsze szedłem w górę, absolutnie we wszystkich drużynach, które prowadziłem – wyjaśniał Iordanescu (agerpres.ro).
Najpierw pracował jako asystent (Steaua, Vaslui). Na początku kariery trenerskiej nie udało mu się awansować do najwyższej ligi rumuńskiej z Fortuną Brazi, a niepowodzenie powtórzyło się w FCM Targu Mures. Potem postanowił spróbować swoich sił w Pandurii, w której pracował przez półtora roku (12.2014 – 6.2016).
– Iordanescu jest przygotowany zarówno technicznie, jak i taktycznie, ale także jako psycholog. Kiedy odszedł, zawodnicy płakali. To jedyny trener w mojej karierze, u którego widziałem coś takiego. Zawodnicy, którzy nie grali dużo, mówili mi, żebym poszedł do niego i poprosił, żeby został. Po pięciu kolejkach byliśmy na 1. miejscu, a on nawet wtedy chciał postawić jakieś warunki, ponieważ nie otrzymywaliśmy wypłaty przez 4 – 5 miesięcy. Miałem 6 miesięcy zaległości. Cały czas walczył i piłkarze to czują. A ty, jako zawodnik, musisz mu coś oddać. Udało mu się stworzyć fantastyczną relację – opowiadał, w wywiadzie dla ProSport, Alessandro Caparco, który pracował z nowym szkoleniowcem Legii w FCM Targu Mures.
– Miał kogoś, od kogo mógł się uczyć. Miał najlepsze warunki pracy w Steaua i FC Vaslui, a rekomendacje jego ojca i innych uznanych trenerów pozwoliły mu zobaczyć metody treningowe ważnych drużyn w Europie Zachodniej. Był we Włoszech, Hiszpanii i Anglii, gdzie mógł zobaczyć różne style, podejścia. Jego zaletą jest to, że zgromadził wszystkie te doświadczenia, wyciągnął z nich wnioski i może je wykorzystać – czytamy na ziaruldesport.ro.
SPOTYKAŁ SIĘ Z ANCELOTTIM
– Iordanescu nigdy nie sprawiał wrażenia, że potrzebuje "tatusia", który by się nim opiekował. Zawsze pokazywał się jako niezależna, w pełni zaangażowana postać, która myśli i decyduje własnym umysłem. Zdobywał doświadczenie krok po kroku, w tym poprzez bułgarską przygodę w CSKA Sofia (3-miesięczną – red.) i nie zmarnował żadnego etapu, zanim podjął się wymagających projektów. Edi jest ceniony za swój sposób bycia: bezpośredni, uczciwy, elegancki i niezwykle cywilizowany. Jego wizerunek – naturalny, zweryfikowany z czasem – jest ponadto ważnym atutem w roli szkoleniowca. Jest człowiekiem bardzo oddanym swoim zasadom – facetem, któremu bardzo trudno jest zaakceptować kompromisy – pisał lead.ro.
Potem Iordanescu prowadził Astrę Giurgiu (6.2017 – 4.2018), CFR Cluj (6.2017 – 7.2017 i 12.2020 – 6.2021; dwa Superpuchary i jedno mistrzostwo Rumunii) i Gaz Metan Medias (1.2019 – 6.2020). W Kluż-Napoce mógł zostać dłużej. – Kontrakt wygasł, a cele zostały osiągnięte. Otrzymałem ofertę nowej umowy, ale nie osiągnąłem wspólnego mianownika z zarządem w kwestii strategii europejskiej na kolejny rok – tłumaczył (hotnews.ro).
Latem 2021 roku podpisał kontrakt z FCSB, ale zrezygnował zaledwie trzy miesiące później, z powodu konfliktu z właścicielem klubu, Gigi Becalim.
Iordanescu miał okazję uczyć się od Carlo Ancelottiego i był zachwycony, że może spędzić z nim trochę czasu. Według AS.ro, w pewnym momencie poleciał do Hiszpanii na tydzień, by – na zaproszenie włoskiego trenera – przyjrzeć się pracy w Realu. Odwiedzał go w Madrycie jeszcze kilka razy, gdy nadarzała się okazja.
AWANSOWAŁ NA EURO
Na początku 2022 roku został selekcjonerem reprezentacji Rumunii. Wówczas podpisał kontrakt do końca eliminacji EURO 2024, obejmujący ewentualne mecze barażowe, z automatycznym przedłużeniem w przypadku zakwalifikowania się do ME. Zrealizował cel, a dla tej kadry był to powrót po 8-letniej nieobecności w turniejach finałowych.
– Kiedy objąłem drużynę narodową, poczułem taki stan, jak... choroba. Było tak, jakby zaufanie i przekonanie zostały utracone, jakby wszyscy pogodzili się z porażką, jakby nie było światła na horyzoncie. To była pierwsza i najważniejsza rzecz z punktu widzenia mentalnego, psychologicznego, nad którą interweniowałem i nad którą pracowałem. Aby dać znowu entuzjazm, pewność siebie, pokazać drogę, ale jednocześnie przekonać zawodników, że pracą, powagą, dyscypliną, poświęceniem i konsekwencją, wszystko jest możliwe, szczególnie w piłce nożnej – mówił Iordanescu (welovesport.ro).
Pierwsze wyniki reprezentacji Rumunii pod wodzą Iordanescu były poniżej oczekiwań: tylko 2 zwycięstwa w 6 meczach w Lidze Narodów. – Kibice już domagali się dymisji trenera, skandowali i buczeli po porażce 0:3 u siebie z Czarnogórą – czytamy na g4media.ro.
– Inwestowaliśmy wiele w metodologię pracy. Proces przygotowawczy, technologia najnowszej generacji… Wszystko było monitorowane. Nie było treningu, który nie byłby filmowany z trzech różnych kątów, z oprogramowaniem, które analizowało każdy centymetr, odległości między zawodnikami, przestrzenie, wszystko. Każda sesja treningowa była analizowana, a wszystkie dane statystyczne interpretowane. Staraliśmy się zwracać uwagę na najmniejszy szczegół – mówił w welovesport.ro.
– Technologia i sztuczna inteligencja wciąż nie jest dopracowana z mojego punktu widzenia. Mam na myśli tę część, która interesuje mnie zawodowo w piłce nożnej. Współpracowałem z firmą w Ameryce – przed i w trakcie EURO. Były elementy, które wspierały naszą pracę. Oczywiście, trzeba przesyłać wiele informacji, wszystkie dane statystyczne, absolutnie wszystkie. Oni je biorą, interpretują, umieszczają w systemie i wychodzą z pewnymi wnioskami, zaleceniami. Wiele z nich jest bardzo obiektywnych. I wiele z nich sprawiło, że uwierzyłem, przekonałem się, chociaż nie jest to jeszcze w 100 proc. zdefiniowane – tłumaczył Iordanescu (welovesport.ro), który stawia na system z czwórką z tyłu.
W fazie grupowej EURO jego zespół pokonał Ukrainę (3:0), przegrał z Belgią (0:2) i zremisował ze Słowacją (1:1), a w 1/8 finału uległ Holandii (0:3). – Nie wiem, czy Edi ma jakieś przesądy, ale jest perfekcjonistą. Myślę, że analizował też to, co Holendrzy jedli przed meczem. Analizuje wszystko szczegółowo, ma w sztabie ludzi, którzy to robią, wnioski docierają do niego i podejmuje decyzje na tej podstawie – powiedział jego brat, Alex, w rozmowie ze sport.ro.
Po udanym EURO 2024 miał na stole propozycję przedłużenia kontraktu, ale zaskoczył wszystkich, rezygnując z posady selekcjonera. – Potrzebuję odpoczynku. Każdej nocy spałem 3 – 4 godziny. W tej chwili moja rodzina potrzebuje mnie bardziej niż drużyna narodowa. To były lata ciężkiej pracy, poświęceń, bardzo trudnych momentów. Nie było łatwo, szczególnie dla najbliższych – mówił Iordanescu w rozmowie z rumuńskimi mediami.
W ciągu 2,5 roku pracy Edi poprowadził Rumunię w 28 meczach (10 zwycięstw, 10 remisów, 8 porażek. – Drużyna pozostała wierna kontratakowi, wykorzystując szybkich graczy, ale także solidną obronę, rzadko modyfikowaną, szczególnie na Euro. Do ulubionych systemów Ediego należą 4-1-4-1 i 4-2-3-1 – pisał g4media.ro.
JEST RELIGIJNY
Iordanescu jest człowiekiem religijnym, o czym świadczy choćby fakt, że zanim objął reprezentację Rumunii, poprosił ojca duchownego o błogosławieństwo.
– Wierzę w stu procentach w Boską pomoc! Dla mnie Bóg pozostaje Bogiem. W ważnych momentach dla mnie i mojej rodziny czułem jego obecność. Wierzę, że prędzej czy później ludzie, którzy starają się być uczciwi, sprawiedliwi, postępować po chrześcijańsku, mają dodatkową szansę, a Bóg ich widzi. Modlę się przed każdym meczem, każdego ranka i wieczoru – mówił Rumun (wowbiz.ro), który nosi na szyi mały, poświęcony krzyżyk, a przed spotkaniem z Holandią na EURO udał się na mszę.
WRÓCIŁ DO PRACY PO ROKU, BYŁ ŁĄCZONY Z AS ROMA
– Chwalono go za zorganizowany styl i rygorystyczne podejście taktyczne. Jego doświadczenie na ławce reprezentacji Rumunii pozwoliło mu ugruntować reputację trenera, który potrafi zebrać drużynę i poprowadzić ją przez skomplikowane momenty. Jego styl gry, oparty na solidnej obronie i szybkich przejściach, również został doceniony – czytamy na xbets.ro.
– Chciałbym i bardziej skłaniam się ku drużynie klubowej, bo brakowało mi codziennej aktywności. Pragnę pracować każdego dnia, odcisnąć jeszcze większe piętno na zespole i grze – tłumaczył serwisowi gsp.ro.
W listopadzie 2024 roku był łączony z AS Roma. Do pracy wrócił chwilę temu, podpisując kontrakt z Legią Warszawa. To jego drugi zagraniczny klub, po CSKA Sofia, w której spędził 3 miesiące.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.