
Michał Gliwa: Dużym plusem Iordanescu jest zarządzanie szatnią i zasobami ludzkimi
15.06.2025 13:13
(akt. 15.06.2025 16:31)
– Gdy Iordanescu przyszedł do Pandurii, którą reprezentowałem, to była to jego pierwsza praca w seniorskiej piłce w roli pierwszego trenera. Pamiętam, że na pierwszej odprawie mówił po rumuńsku i angielsku. Rozmawiał o... transferze negatywnym i pozytywnym – to coś, co teraz jest nazywane fazami przejściowymi, z ataku do obrony i na odwrót. Kiedyś takie nazewnictwo nie było jeszcze znane, ale on w takiej formie przekazywał zawodnikom rysy taktyczne, co było ciekawe.
– Po jego przyjściu, zimą mieliśmy dwa obozy. Pierwszy był wytrzymałościowo-siłowy. Rano bieganie na bieżni, bramkarze pokonywali kilometr po 6 – 7 razy w określonych drabinkach czasowych, zawodnicy z pola powtarzali to 10 razy. Drugi trening w ciągu dnia też bazował na wytrzymałości, ale już na boisku. Drugie zgrupowanie w tym okresie to typowy nacisk na schematy taktyczne, sprawy piłkarskie. Współpracowaliśmy 10 lat temu i takie rozgraniczenie nie było aż tak często spotykane – tak, jak przy fazach przejściowych, które nakreślił jako pierwszy.
– Jego bardzo dużym plusem jest zarządzanie szatnią i zasobami ludzkimi. Oprócz tego, że potrafił wprowadzać młodych zawodników, największym atutem Iordanescu – być może kluczowym w kontekście Legii – jest to, umiał rozmawiać i dobrze wykorzystywać doświadczonych piłkarzy, pytał się ich o rady. Pamiętam, że do zespołu przyszli starsi gracze z Rumunii i bardzo fajnie współpracowali z trenerem, który wydobywał z nich to, co najlepsze. Utrzymywał porządek i dyscyplinę w szatni, walczył o nią. Negocjował premie z szefostwem i robił to skutecznie. Dbał o piłkarzy, ale był wymagający.
– Miałem z nim dobre relacje. Było tak, że wcześniej broniłem, potem siedziałem na ławce, na której – w ostatnim meczu – dostałem czerwoną kartkę za odkopnięcie wody. Później miałem rozmowę wychowawczą z trenerem Iordanescu, który wytłumaczył mi, że takiego zachowania nie toleruje i że było to nieodpowiedzialne. Potrafił rozmawiać z zawodnikami, co jest kluczowe. Ma gorący temperament – jak to bywa u Rumunów – ale umiał utrzymać nerwy na wodzy. Czasami krzyknął, lecz był też w stanie racjonalnie podejść do tematu.
– System? Graliśmy na czwórkę z tyłu. Szkoleniowiec trzymał się założeń taktycznych, bardzo dbał o detale i drobiazgi. Wcześniej w Rumunii zbytnio się do tego nie przywiązywano, a on przyszedł i troszkę otworzył oczy na taktykę, boiskową dyscyplinę. Dało się dostrzec pomysł, zarys, mimo że wtedy pierwszy raz był głównym trenerem. Widać, że coś podpatrzył i wyciągnął od taty, który też – tak, jak on – był selekcjonerem reprezentacji Rumunii. Zobaczymy, jak będzie w Legii, ale myślę, że sobie poradzi. Z zaciekawieniem będę obserwował jego poczynania. Trzymam za niego kciuki.
Newsy transferowe można znaleźć TU, tematy związane z Ekstraklasą są TUTAJ.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.