Arkadiusz Adach CLJ - Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:3
fot. Marcin Szymczyk

Trener Legii U-19: Cel? Obrona mistrzostwa Polski

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

05.01.2025 12:00

(akt. 04.01.2025 23:56)

Legia U-19 (aktualny mistrz Polski) zakończyła pierwszą część sezonu na 1. pozycji, z 4-punktową przewagą nad wiceliderem. – Cel to obrona tytułu – mówił w rozmowie z Legia.Net trener juniorów starszych, Arkadiusz Adach.

Trafił pan do Legii półtora roku temu, ale już wcześniej poznał dyrektora Marka Śledzia, a także Filipa Raczkowskiego i Piotra Jacka, których spotkał również w Legnicy.

– Do Miedzi trafiłem z Warty Poznań, dzięki Marcinowi Dornie, u którego robiłem trenerskie kwalifikacje. Tam poznaliśmy się z dyrektorem i wspólnie pracowaliśmy. Do Legii trafiłem po części też dlatego, że dyrektor już wcześniej poznał mój trenerski warsztat. W ten sposób otworzyła się droga i możliwość objęcia funkcji asystenta trenera w Legii, którą udało mi się wykorzystać.

Jako asystent został pan mistrzem Polski juniorów starszych i pracował przy UEFA Youth League, a obecnie jest liderem CLJ U-19 jako pierwszy trener. Dobry początek w Legii.

– Aktualna tabela CLJ U-19, mistrzostwo Polski i możliwość zmierzenia się z piłką zachodnią… Wszystko dzieje się szybko i pomyślnie. To dobry okres.

Jak pan wspomina dwumecz z Midtjylland w młodzieżowej Lidze Mistrzów? Przegraliście 0:2 u siebie i aż 0:7 w Danii.

– Przeciwnik, zwłaszcza w rewanżu, był bardzo konkretny, objął prowadzenie już w 50. sekundzie drugiego spotkania. 0:9 w dwumeczu to duża nauczka, zbyt srogi wynik. Musimy pracować, żeby nie było między nami takiej różnicy, nawet jeśli wynik wszystkiego nie odzwierciedlił.

Owszem, byliśmy słabsi w obu spotkaniach, ale nie sądzę, byśmy zasłużyli na takie rozmiary porażki. Midtjylland oddało 11 strzałów u siebie i zdobyło 7 bramek – praktycznie każda sytuacja oznaczała zagrożenie. W pierwszej połowie wypracowaliśmy trzy świetne szanse, ale nie wykorzystaliśmy żadnej z nich. Rywale finalizowali to, co mieli – można powiedzieć, że dwukrotnie uderzali i strzelili trzy gole w 25 min, w tym jednego po centrostrzale.

Duńczycy byli konkretni. Nic im nie ujmuję, bo był to lepszy zespół od nas. My zbieramy dopiero doświadczenie w rywalizacji pucharowej – ono jest niezbędne. Uważam, że rozmiary porażki okazały się zbyt dosadne w stosunku do tego, co zaprezentowaliśmy.

Bolesne doświadczenie, ale może zaprocentować w przyszłości.

– Paradoksalnie to najlepsza nagroda na święta (rozmawialiśmy przed tym okresem – red.). Każdy trener i zawodnik, który był świadkiem rewanżu z Midtjylland, nie wraca do domu, by odpocząć w rodzinnym gronie i myśleć, że wszystko jest dobrze, tylko po to, by gonić Europę. Po tym spotkaniu mam mnóstwo zawirowań w głowie i zagwozdek w kontekście tego, jaka to powinna być droga i jak najszybciej ją pokonać.

Myślę, że porażka w Danii mocno nauczyła każdego z nas. Przegraliśmy bardzo wysoko, ale horyzonty się poszerzyły – trzeba spojrzeć troszkę inaczej na zawodnika. Powtarzam: można to nazwać – w pewnym sensie – nagrodą. Musimy z niej umieć skorzystać. Nie jest tak, że w minionym sezonie zdobyliśmy mistrzostwo U-19 i wszystko jest w porządku, a teraz będziemy pokonywać wysokie góry. Długa droga przed nami, trzeba ciężko pracować.

Jakie pojawiły się pomysły po rewanżu w Danii?

– Większa koncentracja na zawodniku, spojrzenie bardziej na działanie w kontekście grupowym, zwracanie uwagi na podstawy, fundamenty. Musimy nauczyć się rywalizować z różnymi piłkarskimi kulturami, wygrywać mecze przy eksponowaniu naszej filozofii i niwelowaniu przewag rywala.  

Przejdźmy do Centralnej Ligi Juniorów. Przegraliście 2 z 3 pierwszych meczów, ale potem wyglądaliście bardzo dobrze, strzelaliście dużo goli i za wami niezwykle udane miesiące.

– Bardzo mocna runda. Jesteśmy liderem, mamy cztery punkty przewagi nad Wisłą Kraków. Strzeliliśmy 51 goli, średnio trzy na mecz. Do tych aspektów nie można się przyczepić, ale widzę jeszcze sporo przestrzeni do poprawy – zarówno w działaniach ofensywnych, jak i defensywnych.

Nieźle zagraliśmy ze Śląskiem, zwłaszcza w fazie bronienia, w której byliśmy bardzo dobrze przygotowani, wiedzieliśmy jak będą atakować rywale. To się sprawdziło. Okazaliśmy się niezwykle konkretni, bo przechodząc do ataku nie oddaliśmy zbyt wiele strzałów, a zdobyliśmy cztery bramki, wygrywając 4:0. Solidny wynik, patrząc z przebiegu całego spotkania.

Trudno powiedzieć coś więcej, bo graliśmy z Midtjylland… Gdybyśmy nie zmierzyli się z Duńczykami, to myślę, że powiedziałbym o większej liczbie superlatywów, ale po dostaniu takich batów wizja piłki nożnej otwiera horyzonty. Nie chciałbym mówić dobrych rzeczy zbyt pochopnie. Reasumując: za nami solidna pierwsza część sezonu, choć można zrobić dużo więcej – znacznie szybciej grać i zdecydowanie lepiej bronić. Przede wszystkim, trzeba skoncentrować się na szybkości działania w zakresie techniczno-taktycznym. Nasi chłopcy mają potencjał, należy od nich wymagać. Być może to droga ku temu, by piłka była coraz szybsza, dzięki czemu będziemy gonić Europę.

Jak staraliście się grać w ostatnich miesiącach? Na co kładł pan największy nacisk? Czy to, nad czym pracowaliście w treningach, przekładało się na mecze?

– Każdy mecz jest inny. Analizowaliśmy wszystkich rywali. Często, poza kwestiami modelowymi, staraliśmy się tak wprowadzać działania pod przeciwnika, by jednocześnie było widoczne i to, i to. Z punktu widzenia modelowego, mikrocykle okazały się identyczne, ale zmieniały się w zależności od tego, z kim się mierzyliśmy.

Co was charakteryzowało w trakcie meczów – atak pozycyjny, gra skrzydłami, dobre fragmenty, przeważanie poprzez posiadanie, a może coś innego?

– Domeną bycia w Legii jest posiadanie piłki, budowanie i konstruowanie ataków. Wynikało to głównie z niezłego środka pola, gdzie mieliśmy potencjał personalny, potem staraliśmy się to rozwijać do bocznych sektorów boiska i finalizować.

Powtarzam: nie ma stałego konceptu. To czynnik związany bardziej z rangą i umiejętnościami rywali – pod to dopasowywaliśmy system, 1-4-3-3 lub 1-3-4-3. Byliśmy przygotowani na różne warianty. Nie wskażę np. trzech elementów, które przewodziły w zamyśle naszej gry. Było to funkcjonowanie poprzez posiadanie piłki – czyli tak, jak w akademii Legii – ale poziom i sposób gry rywala prowokował nas do działań, które były dość zmienne.

Wypracowaliście serię sześciu wygranych z rzędu, obecnie macie passę siedmiu meczów bez przegranej. Czuł pan po drużynie, że stopniowo się nakręca i to pozytywnie na nią wpływa?

– Sądzę, że tak, lecz nie robiliśmy nic nadzwyczajnego. Tak samo przygotowywaliśmy się do meczu ze Stalą Rzeszów, z którą zremisowaliśmy 3:3, jak i z Pogonią Szczecin oraz Wisłą Kraków, z którą przegraliśmy. Serie wynikały z tego, że być może byliśmy ciut lepsi od przeciwnika.

Nie zauważyłem, by zawodnicy specjalnie się nakręcali po dobrych wynikach – była nawet jedna odprawa, która do tego nawiązywała. Jak zawodnicy grają na boisku, to nie myślą o niezłej serii, gdyż czwarta czy szósta wygrana z rzędu nie ma dla nich znaczenia – być może inaczej jest w kwestii porażek.

W skokach narciarskich trzeba oddać dobry skok, a my podchodziliśmy do tego w taki sposób, że należy zagrać solidny mecz. Passa okazała się pokłosiem przygotowania. To nie był efekt, który się nakręcał.

Wspomniał pan wcześniej o wygranej 4:0 ze Śląskiem Wrocław, ale pewnie jest lekki żal w kontekście meczu ze Stalą Rzeszów, gdyż prowadziliście 3:0 do 75. minuty, ale ostatecznie zremisowaliście 3:3.

– Można spojrzeć na to dwojako. Patrząc z perspektywy 15 meczów CLJ, udało nam się strzelić na 2:1 z Jagiellonią Białystok w końcówce. Karta albo sprzyja, albo nie. Owszem, wygrywaliśmy 3:0 ze Stalą, mieliśmy sporą przewagę. Byliśmy konkretni – tak, jak Midtjylland, które oddało 11 strzałów i zdobyło 7 bramek. Są spotkania, w których nie potrzebujemy wielu sytuacji, by trafiać do siatki. To też pokazuje, że mamy potencjał jakościowy wśród zawodników.

Uważam, że rzeszowianie grali całkiem nieźle w piłkę. Trafili na 1:3, zrobiliśmy zmiany i zostało 15 min do końca. Goście się rozkręcili, potem strzelili na 2:3 po stałym fragmencie. Pojawiły się nerwy i w końcówce rywale doprowadzili do wyrównania. To piękno futbolu. Nikt by sobie nie wyobraził takiego scenariusza, ale trzeba oddać Stali, że nie był to zespół, który powinien dostać 0:3 czy 0:4 i wracać do domu, bo solidnie się prezentował. Trzy bramki, które przyjezdni zdobyli przeciwko nam, wynikały z tego, że byli przygotowani do meczu, co dało się zauważyć.

Plusem okazały się zejścia z rezerw. Wspomagali was m.in. Stanisław Gieroba, Samuel Sarudi i Igor Skrobała. Zakładam, że wsparcie wam się przydało.

– Oczywiście. To zawodnicy, którzy wnieśli jakość. Stasiu Gieroba zagrał świetnie ze Stalą Rzeszów, Igor Skrobała też nam pomógł, Samuel Sarudi kapitalnie zaprezentował się przeciwko Górnikowi Zabrze.

Trzeba także pochwalić chłopaków z kadry U-19. Przy meczach ze Śląskiem czy Pogonią nie było praktycznie żadnych zejść z drugiej drużyny. Udźwignąć ciężar spotkania z wrocławianami, będącymi wówczas głównym kandydatem do mistrzostwa… Wielki szacunek dla naszych zawodników, którzy poradzili sobie bez wsparcia z "dwójki". Chylę czoła, bo sprostaliśmy wymaganiom. To też pokazuje, że dobrze gramy i wykorzystujemy potencjał piłkarzy schodzących. Jeśli nie ma posiłków z rezerw, to także jesteśmy w stanie dać sobie radę.

Macie dwóch zawodników z rocznika 2009, czyli Aleksandra Wyganowskiego i Szymona Piastę, którzy nieźle się prezentują.

– Obaj piłkarze są bardzo perspektywiczni, mają wielki potencjał. Szybko weszli w proces treningowy U-19, poradzili sobie dzięki umiejętnościom. Jesteśmy z nich niezwykle zadowoleni.

Szymek świetnie komponuje wszystkie pozycje, potrafi dobrze kontrować przestrzenie, wypełniać luki, obserwuje zawodników naszej drużyny. Jak coś się dzieje, np. dochodzi do rotacji, to umie kapitalnie wybiec w tempo, w wolne miejsce i zrobić akcję. Podobnie jest z Olkiem, który gra nieco niżej, ma fantastyczny odbiór.

Jeden i drugi zawodnik jest wartością dodaną. Z chęcią na nich stawiamy. Ostatnio Szymon strzelił pierwszego gola, pojawił się w podstawowym składzie na mecz z Pogonią, bo na to zasłużył.

Latem dołączyli do was gracze z zewnątrz, czyli Maciej Ruszkiewicz i Jan Kniat.

– Ruszkiewicz gra w środku pola, ma dobrą lewą nogę, to reprezentant Polski. Na początku potrzebował trochę czasu, by się zaadaptować, jeśli chodzi o wymagania motoryczne i wdrażanie działań modelowych, ale teraz to dla nas duże wsparcie, zawodnik pierwszego wyboru bądź będący tego bardzo blisko.

Janek ma potencjał wolicjonalny i piłkarski, ale potrzebujemy trochę czasu, by jeszcze bardziej uwypuklić jego zalety. Jest ciekawym zawodnikiem, lecz należy jeszcze nieco poczekać pod kątem minut.

Dlaczego tak to wygląda w jego przypadku?

– Legia Warszawa to klub, w którym grają najlepsi z najlepszych. Jeśli jesteś jednym z nich, w każdym parametrze – ataku, obrony, techniki, taktyki, motoryki – to wtedy jest szansa na występy w podstawowym składzie. Musimy poczekać, by uzbroić Janka we wszystkie atrybuty.

Wykazuje inicjatywę i pewne zdolności, które skłaniają nas ku temu, by na niego postawić, lecz nie jest jeszcze piłkarzem w pełni kompletnym. Chcemy sprawić, by wszystkie działania Kniata się mniej więcej wyrównały – jeśli jeszcze bardziej uwidocznimy jego atuty, to wówczas będziemy gotowi, by dawać mu więcej minut.

W pierwszej części sezonu zagrał cztery razy, wchodząc na boisko z ławki. Ma niedużo minut. Wie, że musi jeszcze chwilę poczekać. Sprawa jest jasna i klarowna. To zawodnik, który może decydować o wartości drużyny, ale jeszcze nie dziś – być może za jakiś czas.

Arkadiusz Adach CLJ: Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 1:3
Arkadiusz Adach. Fot. Marcin Szymczyk

Co może pan powiedzieć o obcokrajowcach, czyli Eriku Mikanowiczu, Samuelu Kovaciku i Samuelu Sarudim, który schodził do U-19? Jak sobie radzą na boisku i poza nim? Co z ich nauką polskiego?

– Zawodnicy już normalnie mówią po polsku. Adaptacja przebiegła bardzo szybko, nauka języka również – wszystko rozumieją, to samo dotyczy boiska. To gracze z dużą perspektywą piłkarską, ze sporym zaawansowaniem technicznym.

Sarudi? Niesamowita kontrola nad piłką. W mgnieniu oka potrafi zrobić z piłką rzeczy niekonwencjonalne. Kovacik ma kapitalny drybling, potrafi to połączyć z szybkością, dzięki czemu jest niebezpieczny w bocznych sektorach. Mikanowicz jest przeszybki, ma dobrą lewą nogę. Każdy z nich może za jakiś czas stanowić o sile drużyny. Wszystkie transfery były udane.

Jesienią mieliście parę kontuzji. Jak wygląda obecna sytuacja? Co z Szymonem Chojeckim?

– Wypadnie na dłuższy czas, gdyż zerwał więzadło krzyżowe. Pozostali zawodnicy wracają do pełni zdrowia. Jeśli w trakcie zimy nie dojdzie do kontuzji, to na początku okresu przygotowawczego lub w lutym będziemy mogli skorzystać ze wszystkich, oprócz Szymona Chojeckiego.

W ostatnich miesiącach na testach w Legii U-19 przebywał Jeremiah White IV. Planujecie kogoś sprawdzić podczas zimowych przygotowań?

– Mam kontakt z departamentem transferowym, który monitoruje zawodnika od wielu miesięcy, zna jego potencjał fizyczny i piłkarski. White poznał już wcześniej Legia Training Center, nasze zasady i kulturę, trenował z naszymi zespołami. Akademia i jej otoczka zrobiły na nim dobre wrażenie. To bardzo ciekawy zawodnik, niebawem wyjaśni się jego przyszłość. 

Oczekuje pan transferu zewnętrznego w najbliższym oknie?

– Nasi zawodnicy mają na tyle wysoki potencjał, że nie ma specjalnej potrzeby, by sprowadzać kogoś nowego, ale jeśli będzie to piłkarz z dużą perspektywą, to czemu nie. Nie było jednak takich ruchów z mojej inicjatywy.

Można się spodziewać przesunięć z U-17 do U-19 lub z U-19 do rezerw?

– Myślę, że tak. Teraz jest okres przejściowy, trochę odpoczniemy, ale pewnie za chwilę zaczną się rozmowy w kwestii tego, co zrobić, by udoskonalić U-17, U-19 i rezerwy. Chodzi o to, by zawodnicy mogli jak najbardziej skorzystać na grze w jednym, drugim czy trzecim zespole. 

Wspomniał pan wcześniej, że chciałby poprawić defensywę i ofensywę. Jest może konkretny element?

– Nie. Pewnie pochylę się nad tym z czasem, może po świętach, lecz jeśli to zrobię, to nie będę o tym mówił, zanim nie zostanie to wprowadzone. Nie chciałbym rzucać słów na wiatr, mówić o podszlifowaniu np. obrony wysokiej czy skoku pressingowego, bo potem się okaże, że możemy zmienić koncepcję. Mam wyobraźnię w głowie, ale nie jest ona na tyle ugruntowana, by o niej rozmawiać.

Mówiąc ogólnie, chcielibyśmy poprawić grę w ataku – jeśli chodzi o szybkość działania – i obronie, by było więcej odbiorów.

Macie dobrą sytuację przed drugą częścią sezonu. Zakładam, że cel to obrona mistrzostwa?

– Oczywiście, że tak. Taki cel jest co roku w Legii.

W latach 2017 – 2023 brakowało tytułu dla juniorów starszych Legii. Miniony sezon przerwał tę passę.

– Jestem w Legii od półtora roku. Słuchając dyrektorów i widząc rangę klubu, w którym się znajdujemy, wydaje mi się, że walka o mistrzostwo jest w każdym sezonie. To miejsce o wielkich możliwościach. Jestem otoczony świetnymi zawodnikami i fachowcami – to sprzyja temu, by przychodzić do pracy z entuzjazmem i energią, dając z siebie sto procent. Warszawiacy zawsze będą chcieli sięgać po tytuł. Są ku temu warunki, można wymagać.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.