
Ryoya Morishita: Musimy ustawić mentalność na właściwe tory
07.07.2025 12:35
(akt. 07.07.2025 12:36)
Co ludzie w Japonii wiedzą o polskiej piłce i o Polsce?
- Kiedy pojechałem do Japonii na wakacje, rozmawiałem z przyjaciółmi, rodziną, no i szczerze mówiąc – wiele osób nie zna się za bardzo na piłce, sporcie. Ale ostatnio, gdy zdobyłem bramkę w reprezentacji Japonii, kibice zaczęli interesować się też polską piłką, byli ciekawi, gdzie zrobiłem postęp, co to za miejsce. Wcześniej wielu uważało, że polska liga jest słabsza niż japońska, ale ja tak nie sądzę. Według mnie to ten sam poziom, a może nawet Ekstraklasa jest trochę mocniejsza – w końcu Legia pokonała Chelsea. Coś takiego byłoby niemożliwe w japońskiej lidze. Więc może teraz ludzie w Japonii zaczną bardziej kojarzyć również polską piłkę.
Ty coraz lepiej poznajesz naszą kulturę – czytasz i szukasz informacji o naszej historii.
- Pamiętam, że odwiedziłem Auschwitz, żeby zobaczyć i zrozumieć historię Polski. To bardzo ważne miejsce. Wiem, że Polska była wielokrotnie atakowana, że wasza historia jest pełna cierpienia, ale i siły. Byłem też w Muzeum Kopernika w Warszawie – bardzo fajne miejsce, choć było tam sporo dzieci (śmiech). Ja już nie jestem taki młody, ale i tak dobrze się bawiłem. Naprawdę lubię polską kulturę, uczę się trochę języka, poznaję zwyczaje. Kocham ten kraj.
Masz plany, żeby pozwiedzać Polskę w czasie wolnym?
- Tak, następnym razem chciałbym pojechać do Zakopanego. Dużo osób mi polecało to miejsce – góry, jeziora, wszystko, żeby odpocząć i się zrelaksować.
W Japonii najwyższym szczytem jest Fudżi – tam nie da się zrelaksować?
- Tak, mamy Fuji, to prawda, ale myślę, że Tatry są… lepsze. Na przykład można tam jeździć na nartach – na Fuji to niemożliwe, jest za wysoko. Naprawdę!
Jak jesteś w Polsce to czego najbardziej ci brakuje?
- Jedzenia. Lubię żurek i pierogi – może trochę mniej pierogi, ale lubię. Ale bardzo cenię japońskie jedzenie, szczególnie sushi i tradycyjne potrawy przygotowywane przez mamy. Nie mówię, że nie lubię polskiego jedzenia – smakuje mi, jednak wolę japońską kuchnię, taką tradycyjną i tego mi czasem brakuje.
Ostatnio mówiło się, że PZPN rozmawiał z trenerem, który pracuje w Japonii. Słyszałeś o Macieju Skorży?
- Tak, znam go, chociaż nigdy z nim nie rozmawiałem, bo zawsze był zajęty jako główny trener. Słyszałem jednak, że to bardzo inteligentny człowiek, z mocną psychiką. W Japonii jest bardzo znany i uważany za świetnego trenera. Tak, uważany jest za bardzo dobrego szkoleniowca. Cieszę się, że dalej pracuje w Japonii – chociaż nie wiem, czy to was cieszy… może nie do końca? (śmiech)
Dużo grałeś w minionym sezonie, potem był wyjazd na kadrę, teraz obózi przygotowania do nowego sezonu z nowym trenerem. Jesteś zmęczony – fizycznie albo psychicznie?
- Nie, nie jestem zmęczony. W zeszłym sezonie byłem w bardzo dobrej formie i chcę to utrzymać. Oczywiście urlop był krótki, To było tylko dziesięć dni i może trochę za mało czasu spędziłem z żoną i rodziną, ale dla mnie jako zawodnika to dobrze – mogę kontynuować formę z poprzedniego sezonu w nowym. Nie czuję zmęczenia, na razie jest dobrze.
Spodziewałeś się takich świetnych liczb w poprzednim sezonie?
- Szczerze mówiąc – nie bardzo. W poprzednim sezonie byłem zupełnie innym zawodnikiem. Pierwsza połowa rozgrywek była dla mnie bardzo trudna – nie mogłem strzelić gola, nie zaliczyłem żadnej asysty. Skupiłem się jednak na ciężkiej pracy i z czasem zaczęło się to przekładać na wyniki – zarówno moje jak i zespołu. W drugiej części sezonu zacząłem trafiać regularnie. Ale nie, naprawdę nie oczekiwałem, że będę aż tak wysoko w statystykach.
A przecież nie było łatwo – nowa kultura, inna pogoda, odmienny styl gry i gra na innej pozycji niż wcześniej.
- Dokładnie. Kiedy przyjechałem do Polski, wszystko było inne niż w Japonii. Język, piłka nożna, atmosfera. Pamiętam, jak po raz pierwszy wyszedłem na mecz przy pełnych trybunach – to było bardzo wymagające. Ale teraz jestem już całkowicie zaadaptowany, moja żona również. Wiem, jak grać w Ekstraklasie, w Lidze Konferencji. Wiem, jak strzelać gole, jak ustawiać się na boisku. To dla mnie ogromna sprawa.
Powiedziałeś, że pierwsza płowa sezonu nie była dla ciebie łatwa. Potem było zdecydowanie lepiej, a pod koniec sezonu stałeś się jednym z liderów drużyny. Co się zmieniło?
- Trudno powiedzieć, ale myślę, że duży wpływ miała nauka angielskiego. Przez pierwsze pół roku nie potrafiłem dobrze się komunikować – nawet na boisku nie umiałem powiedzieć, co chcę przekazać. A koledzy z drużyny, na przykład Kapustka, Josue – wszyscy bardzo mi pomagali. Mimo to było trudno, bo brakowało mi słów. Ale po sześciu miesiącach wróciłem do Japonii i zacząłem intensywnie uczyć się angielskiego. I od tego momentu wszystko zaczęło się układać. Teraz kolejny krok to nauka polskiego – żeby móc jeszcze lepiej, głębiej rozmawiać z drużyną i ludźmi tutaj.
Masz trzyletni kontrakt z Legią, prawda?
- Tak, do 2028 roku.
Po takim sezonie jak poprzedni pewnie pojawiły się jakieś oferty? Ty marzysz o tym, by kiedyś zagrać w topowej lidze?
- Na ten moment nic konkretnego się nie pojawiło, żadna oferta. Zanim tu trafiłem, miałem takie myśli – żeby rozwijać się jako piłkarz, grać w lepszym zespole, może kiedyś trafić do jakiejś „drużyny marzeń”. Ale wiem, że trzeba na to poczekać – może rok, może dłużej. Teraz moim pierwszym celem jest pomoc zespołowi Legii. Chcę grać, strzelać gole i być kimś ważnym dla kibiców – nawet bohaterem. To dla mnie najważniejsze.
Możesz powiedzieć coś więcej o sposobach cieszenia się z gola wspólnie z Gualem? Chodzi o charakterystyczne cieszynki – co one oznaczają?
- To wszystko inspirowane jest "Dragon Ball Z", czasem też "Attack on Titan". Ale nie mówmy już więcej o anime! (śmiech). Prawdę mówiąc, to Marc wie o tym więcej ode mnie – to on zwykle podsuwa pomysły. Często mówi: „Tym razem zrobimy to tak, jak w tym odcinku” – i pokazuje mi wszystko. On naprawdę się na tym zna. Ja oglądam głównie anime, bo trudno tutaj zdobyć papierowe mangi, to trochę skomplikowane. Ale moja żona cały czas czyta książki, mangi również – no i później razem oglądamy anime o tej samej historii. Ale ostatnio coraz rzadziej. Żona oczywiście mieszka ze mną w Warszawie, ale czasu na wspólne oglądanie ostatnio nie było. Słyszałem, że w Polsce popularny był "Tsubasa", ale ja tego nie znam, to nie byłą bajka mojego pokolenia, tylko o niej słyszałem.
Dla ciebie i drużyny zeszły sezon w Lidze Konferencji i Pucharze Polski był świetny. Ale w Ekstraklasie – już nie. Dlaczego?
- Według mnie wszystko rozbija się o mentalność. W środku tygodnia graliśmy mecze marzeń – z Betisem, z Chelsea. To były wielkie, emocjonalne spotkania. A potem trzeba było wrócić do Ekstraklasy. To również ważne mecze, bo walczymy o mistrzostwo, ale ta droga jest długa, nie daje natychmiastowych emocji. Te „mecze marzeń” w Europie to jak rakieta – ekscytujące, pełne napięcia. A weekendowe spotkania ligowe, to jak żmudna podróż samochodem. I dlatego – mentalnie – nie byliśmy tak samo gotowi na każdy weekend. Ale mamy potencjał, dobrych zawodników, świetny sztab – musimy tylko ustawić mentalność na właściwe tory.
- W tym sezonie będzie podobne natężenie meczów – czeka nas Liga Europy, Puchar Polski, Ekstraklasa. Musimy się poprawić psychicznie, zmienić podejście. W tym sezonie zagramy w Lidze Europy – to wyższy poziom niż w poprzednim roku. To będzie nowy rok, nowy sezon i jestem bardzo podekscytowany. Chcę utrzymać dobrą formę, strzelać gole, asystować.
Przygotowujecie się do nowego sezonu z nowym trenerem. Widzisz już jakieś różnice?
- Trudno jeszcze powiedzieć, bo pracujemy razem dopiero od niedawna. Ale już widzę, że lubi posiadanie piłki. W poprzednim sezonie często szukaliśmy najszybszej drogi do bramki, graliśmy bardzo bezpośrednio. Teraz może być więcej cierpliwości, więcej czasu przy piłce, szukanie odpowiedniego momentu, kontrola tempa. Myślę, że będziemy chcieli dominować rywali, narzucać swój styl. Ale, szczerze mówiąc – na ocenę jeszcze za wcześnie.
Powiedziałeś, że kochasz Goncalo Feio i chciałbyś z nim kiedyś pracować. To znaczy, że wybierasz się do Dunkierki?
- Kocham Feio, bo zaprosił mnie tutaj. Kocham Goncalo, bo bardzo mnie zmienił jako piłkarza. I wierzę, że nowy trener też mnie zmieni. Szanuję wszystkich szkoleniowców, także tych, z którymi pracowałem w Japonii. A czy wybieram się… gdzie?
Dunkierka, nowy klub Goncalo Feio.
- Aaaa (śmiech). Nie, nie ma na to szans. Życzę Goncalo powodzenia, mam nadzieję, że będzie mu się wiodło, będę zerkał na wyniki, na to jak sobie radzi, ale ja idę swoją drogą. I tyle.
Najgorszy i najlepszy moment minionego sezonu?
- Był taki moment meczu u siebie z Molde. Zaczął padać śnieg… Pomyślałem, że to jakiś zły znak. Rok wcześniej odpadliśmy z Molde, a teraz mogło być podobnie. To było okropne uczucie, na szczęście w dogrywce Marc strzelił gola. A najlepszy to pokonanie Chelsea i oczywiście finał Pucharu Polski, to też był wielki moment. W tym sezonie trzeba to pwtórzyć i spełniać inne marzenia – nasze i kibiców.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.