
Oceny piłkarzy Legii za mecz z Pogonią Szczecin - Mecz na miarę finału
04.05.2025 23:45
(akt. 05.05.2025 00:28)
Gra zespołu 7 (6,75 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net) -Przy Łazienkowskiej wszyscy zdawali sobie sprawę z wagi meczu. Stawką był nie tylko Puchar Polski, ale przede wszystkim gra w Europie w przyszłym sezonie i idące za tym kwestie finansowe. Od początku meczu nie widać było po piłkarzach Legii żadnego stresu, czy nerwowości. Wręcz przeciwne, legioniści wyglądali na pewnych swoich umiejętności, planu taktycznego i tego, że to oni sięgnął po trofeum. Taka postawa, w połączeniu z ewidentnie grającymi pod presją "Portowcami" sprawiła, że Legia szybko wyszła na prowadzenie za sprawą Luquinhasa. "Wojskowi" poszli za ciosem i dziesięć minut później po raz drugi trafili do siatki. Tym razem gol nie został jednak uznany, a sędzia wskazał na... jedenasty metr. Była to konsekwencja zdarzeń, które wydarzyły się chwilę wcześniej. Najpierw sfaulowany został Pankov, po chwili ręką zagrał Luquinhas, a jako ostatni piłkę do bramki skierował Kapuadi. Do rzutu karnego podszedł Gual, ale uderzył bardzo źle i nie sprawił bramkarzowi większych trudności. Legia dominowała, grała mecz na swoich zasadach, ale chwila dekoncentracji sprawiła, że do przerwy było 1:1. W drugą połowę warszawiacy weszli razem z drzwiami, gdyż potrzebowali zaledwie 20 sekund, żeby trafić do siatki. Od tej pory nie pozwolili już rywalom doprowadzić choćby do wyrównania. Nie był to jednak koniec emocji, bo do końca meczu oglądaliśmy cios za cios w wykonaniu obu drużyn. Prowadzenie podwyższył wprowadzony z ławki Szkurin, szybko odpowiedziała Pogoń, a Vinagre trafił do własnej bramki, aż wreszcie zrehabilitował się w końcówce meczu i tym razem pokonał właściwego bramkarza. Sekundy przed końcem Pogoń znów złapała kontakt za sprawą Kacpra Smolińskiego, ale na doprowadzenie do dogrywki było juz za późno. Rywalizacja z Pogonią pokazała też, że wciąż do poprawy są przede wszystkim aspekty defensywne, szczególnie przy stałych fragmentach gry. Nie zmienia to jednak faktu, że Legia od początku do końca była zespołem lepszym, bardziej pewnym i bliższym zdobycia Pucharu Polski. Legia grała wysoko pressingiem, opanowała środek pola, zaskoczyła rywala grą na skrzydłach i zabiegała przeciownia. W jednym z najważniejszych meczów tego sezonu "Wojskowi" nie zawiedli. Wygrali 21. Puchar Polski w historii i uratowali europejskie puchary, a także budżet na przyszły sezon.
Kacper Tobiasz 7 (6,7 - ocena Czytelników). Nie miał wiele pracy na początku meczu. Ważną interwencją wykazał się po niespełna pół godziny gry, kiedy wybiegł daleko z bramki i w ostatniej chwili uprzedził Grosickiego, wybijając piłkę głową. Miał dużo szczęścia przy strzale Kurzawy, po którym piłka trafiła w poprzeczkę, ale zdecydowanie przy ewentualnym golu żadnej winy by nie poniósł. Pod koniec pierwszej połowy zachował koncentrację i zimną krew i świetnie wybronił nogami uderzenie Koulorisa. Za stracony gol nie ponosi winy. W drugiej połowie kilkukrotnie wykazał się refleksem, jak choćby w 52. minucie, kiedy świetnie odbił mocny strzał Gamboy. Na plus zapiszemy też odważne i co najważniejsze skuteczne wyjście z bramki w 77. minucie, dzięki któremu Grosicki nie doszedł do strzału. Przy drugim i trzecim golu "Portowców" ciężko obarczać go winą, bo oba strzały były bardzo mocne i trudno wyobrazić sobie w tych sytuacjach skuteczną interwencję bramkarza Legii. W dodatku drugi to uderzenie samobójcze. W swoim 100. występie w koszulce z "eLką" na piersi Tobiasz nie zawiódł. Kilkukrotnie uchronił zespół od straty gola i zasłużył na dobrą ocenę.
Paweł Wszołek 7 (6,9). W 12. minucie doszło do pierwszego pojedynku biegowego między nim, a Grosickim i za tę sytację należą się piłkarzowi Legii brawa, bo świetnie zatrzymał szarżującego kapitana Pogoni, a chwilę później wywalczył rzut wolny. 33-latek nieustępliwie walczył z ofensywnymi zawodnikami "Portowców", ale w 28. minucie, w starciu z Kurzawą, zrobił to zbyt agresywnie, za co obejrzał żółtą kartkę. Rzadziej niż zwykle oglądaliśmy Pawła pod bramką przeciwnika, ale należą mu się słowa uznania za to, jaką robotę wykonywał w obronie - a grał przeciez po uraize, po czterech treningach. Momentami przydarzały mu się jednak niedokładne zagrania, które na szczęście nie poniosły za sobą większych konsekwencji. Miał swój udział przy drugiej bramce Legii. Wymienił się podaniami z Morishitą, następnie przełożył piłkę na lewą nogę i został został zablokowany przy próbie strzału, ale dzięki złemu zagraniu obrońcy Japończyk mógł skutecznie sfinalizować akcję. Kilka minut później sam mógł zdobyć bramkę. Z próby zagrania wyszedł mu strzał, który zdołał odbić Cojocaru. Zszedł z boiska w 55. minucie, a w jego miejsce pojawił się Ziółkowski. Dobry mecz kapitana Legii.
Radovan Pankov 7 (6,75). Od początku spotkania Serb grał pewnie i zdecydowanie. Miał też swój udział przy pierwszym golu dla Legii, gdyż to od jego dalekiego zagrania na skrzydło do Morishity, zaczęła się akcja bramkowa. Serb kontynuował poczynania ofensywne i dziesięć minut później wywalczył też rzut karny po tym, jak Cojocaru wpadł niego z impetem we własnej "szesnastce". Po zejściu Wszołka w drugiej połowie przeszedł na prawą obronę. Chwilę przed upływem godziny gry popełnił błąd w kryciu, który mógł skończyć się golem na 2:2. 29-latek nie upilnował w polu karnym Grosickiego, przez co ten zdołał oddać strzał, na szczęście zbyt lekki by zaskoczyć Tobiasza. Podłączał się do akcji ofensywnych i ambitnie walczył w bezpośrednich pojedynkach zarówno w obronie, jak i w ataku. Odegrał również kluczową rolę przy golu na 4:2, posyłając dalekie zagranie na lewą stronę pola kanego do Vinagre.
Steve Kapuadi 7(7,21). Nie trzeba było długo czekać na pierwszą dobrą interwencję Francuza, gdyż już w 1. minucie przeciął podanie Przyborka, a następnie wywalczył aut dla Legii. Podobnie, jak w przypadku Pankova, nie było widać po nim stresu, czy jakiejkolwiek niepewności. W 20. minucie świetnie odnalazł się w polu karnym, wykorzystał zamieszanie w szeregach obrońców i wpakował piłkę do siatki, ale na jego nieszczęście wcześniej ręką zagrywał Luquinhas i gol nie został uznany. 27-latek skutecznie tłumił zapędy rywali. Przez większość czasu nie pozwalał na wiele ani napastnikom, ani skrzydłowym, jednak w 39. minucie pozwolił Koulourisowi oddać groźny strzał, który na szczęście odbił Tobiasz. Po chwili nie zdołał zatrzymać przepisowo Przyborka na skrzydle i z tego rzutu wolnego Pogoń doprowadziła do wyrównania. Kapuadi miał też spory udział przy drugim golu dla Legii, gdyż to od jego dalekiego zagrania w kierunku Morishity zaczęła się akcja bramkowa. Niezmiennie dobrze radził sobie w defensywie, szczególnie w grze w powietrzu, gdzie w zasadzie nie przegrywał pojedynków. Nieco gorzej było w grze nogami. W 57. minucie podał wprost pod nogi rywala, następnie nie zablokował zagrania Ulvestada i na jego szczęście nie skończyło się to golem, bo pomylił się ze strzałem Grosicki. Ponosi częściową winę za czwartego gola dla rywali, kiedy zupełnie nie przypilnował zgrywającego piłkę Wahlqvista - przegrał pierwszy pojedynek główkowy. Błędy w drugiej połowie nieco obniżają notę Kapuadiego, ale nie zmienia to faktu, że był to dobry mecz Francuza.
Ruben Vinagre 6 (6,66). W pierwszym kwadransie rzadko widzieliśmy Portugalczyka w sytuacjach ofensywych. Pierwszą dobrą akcję Vinagre odnotowaliśmy w 19. minucie, kiedy przejął na skrzydle podanie do Przyborka, zdobył przestrzeń i dokręcił piłkę na dalszy słupek do Morishity, co niestety nie skończyło się choćby strzałem. W jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy sam zdecydował się na próbę strzału, ale zrobił to bardzo niecelnie. Po zmianie stron dobre zagrania przepłatał z niedokładnymi. W 67. minucie, próbując wybić futbolówkę po zagraniu z bocznego sektora, wpakował ją do własnej bramki pod naciskiem Koulourisa. Zrehabilitował się pod koniec meczu, kiedy przejął dalekie zagranie od Pankova, przełożył obrońcę i trafił do siatki po rykoszecie. Portugalczyk wciąż szuka swojej najlepszej formy, ale nie był to zły mecz w jego wykonaniu.
Claude Goncalves 6(6,44). Na początku meczu dość niewidoczny. Zdecydowanie bardziej aktywni w środku pola byli Elitim i Oyedele. Nie był też tak dokładny, jak jego koledzy z pomocy. Z czasem nieco poprawił swoją grę i wywalczył kilka rzutów wolnych, ale nie zapadła nam w pamięć żadna kluczowa interwencja Portugalczyka, czy też błyskotliwe zagranie w ofensywie. Na początku drugiej połowy spóźnił się z interwencją i obejrzał żółtą kartkę za faul na skrzydłowym Pogoni i kilka minut później zakończył swój występ. W poprzednich meczach Goncalves prezentował się zdecydowanie lepiej, ale nie był to jego zły występ. Ocena wyjściowa.
Maxi Oyedele 7 (7,18). Dobrze wykonywał swoją robotę w destrukcji i przy zbieraniu drugich piłek. Pomagał w rozegraniu, umiejętnie znajdował wolne przestrzenie i wywalczył też kilka stałych fragmentów gry. Świetnie zachował się w 29. minucie, gdy w porę uprzedził Koulourisa, przejął futbolówkę i rozpoczął kontratak Legii. Pod koniec pierwszej połowy popisał się ważną interwencją, wybijając głową niebezpieczne dośrodkowanie Grosickiego. W drugich 45 minutach był nieco mniej widoczny. W 53. minucie spóźnił się z doskokiem w polu karnym, przez co Przyborek zdołał oddać strzał, na szczęście niecelny. W perspektywie całego meczu młodzieżowiec wykonał dużo ważnej pracy w środku pola, co znajdzie odzwierciedlenie w końcowej ocenie jego gry.
Juergen Elitim 8 (7,28). Nie tylko dobrze wyglądał w rozegraniu, ale i wykazał się kilka razy w defensywie. W 11. minucie świetnie przerwał groźnie zapowiadającą się akcję rywala, a następnie dalekim wybiciem zażegnał niebezpieczeństwo. Niespełna dziesięć minut później posłał niezłą centrę z rzutu wolnego, po której Kapuadi wpakował piłkę do siatki, ale niestety gol nie został uznany. Sporo walczył na boisku, nie odstawiał nogi i w efekcie tego żółtą kartę obejrzał za faul na nim Ulvestad. Co więcej, w końcówce pierwszej połowy po raz kolejny urwał się spod krycia i dał się sfaulować, za co tym razem napomniany został Gamboa. Kolumbijczyk widział też wiele w ofensywie. Niejednokrotnie wypracowywał kolegom dogodne sytuacje i popisywał się kolejnymi precyzyjnymi podaniami, jak choćby w 63. minucie, kiedy dostrzegł wybiegającego na wolne pole Luquinhasa. Dwa razy wykonując rzut rożny był bliski asysty - najpierw strzał Ziółkowskiego wybronił Cojocaru, a po chwili Kapuadi trafił w obrońcę. Zszedł z boiska w końcówce meczu, a zastąpił go Augustyniak. Swoim występem w finale przypomniał najlepsze momenty w Legii i mamy nadzieję, że utrzyma tak dobrą formę w kolejnych meczach.
Ryoya Morishita 9 (8,78). Od początku napędzał akcje Legii i skutecznie zdobywał przestrzeń. Świetnie wyglądały też jego rajdy w pole karne, choć momentami brakowało dokładności w ostatnim podaniu. W 13. minucie zachował się jednak wzorowo. Japończyk przebojem wdarł się w "szesnastkę" Pogoni i precyzyjnie wyłożył piłkę Luquinhasowi na dalszy słupek. Japończyk rozgrywał kapitalne zawody, ale nie ustrzegł się poważnego błędu. Przy golu wyrównującym dla szczecinian zupełnie nie był w stanie przypilnować o 21 cm wyższego Loncara, a ten skutecznie główkował na dalszym słupku. Szybko po zmianie stron zrehabilitował się jednak za tę sytuację. Przejął piłkę po nieudanym wybiciu obrońcy, minął go zwodem i mocnym strzałem z ostrego kąta pokonał bramkarza. Wraz z upływem czasu nieco zwolnił tempo, ale już po zmianie pozycji na środek boiska, w 63. minucie znów dał o sobie znać. Tym razem świetnie podał prostopadle do Szkurina, a ten z zimną krwią wykończył akcję. Już do końcowego gwizdka biegał i walczył na boisku, a po za kończeniu meczu w pełni zasłużenie otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza finału.
Marc Gual 5 (4,23). Niewiele było go widać w sytuacjach podbramkowych. Swoją robotę wykonywał za to w defensywie, kiedy odbierał piłki na połowie przeciwnika, wywalczył też kilka rzutuów wolnych. Miał szansę wyjść nieco z cienia w 21. minucie, kiedy podszedł do rzutu karnego, ale wykonał go bardzo źle i zmarnował szansę na podwyższenie prowadzenia. Kolejnych okazji już nie miał. Cofał się po piłkę, pomagał rozgrywać, ale nawet od zawodnika grającego jako fałszywa "9", wymagamy więcej pod bramką przeciwnika. Na początku drugiej połowy miał kolejną sytuację na strzelenie gola, ale w sytuacji 2 na 1 nie zdołał ani minąć Cojocaru, ani strzelić, ani też zagrać do Morishity, który miałby przed sobą pustą bramkę. W 56. minucie zatańczył z Kurzawą na prawej stronie i płasko zagrał na szósty metr do Goncalvesa, ale w ostatniej chwili piłkę wybił Gamboa.
Luquinhas 8 (7,38). Bardzo aktywny od początku meczu, urywał się obrońcom Pogoni i przed upływem pierwszego kwadransa gry zebrał tego owoce, kiedy uciekł spod krycia Wahlqvistovi i skutecznym strzałem zamknął akcję na dalszym słupku. Brazylijczyk był momentami nie do zatrzymania, przez co rywale musieli uciekać się do przewinień. W 20. minucie mógł mieć swój udział przy ewentualnym trafieniu Kapuadiego, ale zamiast tego przyczynił się do nieuznania bramki Francuza, gdyż przy próbie przyjęcia piłki zagrał ręką. W drugiej połowie popisał się świetnym podaniem do Guala, dzięki czemu Legia znalazła się w znakomitej sytuacji na strzelenie gola, ale Hiszpan został uprzedzony przez bramkarza i z akcji nic nie wyszło. Brazylijczyk jeszcze kilkukrotnie popisał się udanymi zagraniami w "szesnastkę", ale zazwyczaj zawodziła skuteczność i dokładność innych legionistów. W 63. minucie miał kolejną okazję, aby zakończyć mecz z asystą, ale tym razem jego podania nie wykorzystał Szkurin. Opuścił boisko w końcówce meczu, a w jego miejsce pojawił się Biczachczjan. Bardzo dobry mecz Brazylijczyka, który dał kolejny sygnał, że warto go wykupić po zakończeniu sezonu.
Jan Ziółkowski 6 (6,76). W 55. minucie zmienił Pawła Wszołka i dołączył do Kapuadiego na środku obrony. Swoją zmianą ani nie podniósł, ani nie obniżył poziomu gry. Momentami wysoko doskakiwał do rywali i przeszkadzał im w rozegraniu. Raz uciekł mu spod krycia Grosicki, ale w odpowiednim momencie uprzedził go Tobiasz. Nie popełnił większych błędów, miał szansę na gola, ale piłkę po jego strzale zdołał odbić bramkarz Pogoni. Ocena pozostaje wyjściowa.
Kacper Chodyna 5 (5,09). Po godzinie gry wszedł na boisko za Goncalvesa i po niespełna dwóch minutach miał pierwszą szansę na asystę. 25-latek otrzymał dobre podanie od Elitima, popędził prawą stroną i zagrał w pole karne, ale zrobił to niedokładnie, wprost pod nogi obrońcy. Popełnił też błąd w obronie, przy drugim golu Pogoni. Wówczas zostawił wolną całą prawą stronę boiska, z czego skorzystał Koutris i po jego dograniu gola samobójczego strzelił Vinagre. Starał się pomagać w rozgrywaniu akcji, urwał się kilka razy na skrzydle, ale zawodził przy ostatnim podaniu. W 84. minucie miał świetną okazję na strzelenie gola, jednak jej również nie wykorzystał, gdyż dał się dogonić obrońcom i ostatecznie jego strzał został zablokowany.
Ilja Szkurin 7 (7,23). Pojawił się na murawie razem z Chodyną i zastąpił słabiej dysponowanego Guala. Choć zagrał dwa razy krócej od Hiszpana, to wniósł zdecydowanie więcej do ofensywnej gry "Wojskowych". Chwilę po wejściu zmarnował co prawda niezłą sytuację, trafiając prosto w ręce bramkarza po dograniu od Luquinhasa, ale kilkadziesiąt sekund później odpłacił się w najlepszy możliwy sposób. Po podaniu od Morishity znalazł się w sytuacji sam na sam z Cojocaru, minął go zwodem i wpakował piłkę do pustej siatki. Dobrze się zastawiał, ambitnie walczył o piłkę. Z pewnością dał w piątek najlepszą zmianę i zapracował na dobrą ocenę.
Wahan Biczachczjan i Rafał Augustyniak grali zbyt krótko aby ich oceniać.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Ryoyę Morishitę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.