Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Motorem – gole z piłkarskiego kabaretu

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

12.03.2025 17:05

(akt. 12.03.2025 17:47)

W poniedziałek Legia w kolejnym meczu ekstraklasy zremisowała w Lublinie z Motorem 3:3. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż dwadzieścia minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (4,13) - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Kolejny mecz w którym Legia traci punkty i kolejny, w którym traci trzy gole. Narzekano na brak napastnika, ale to w grze defensywnej dzieją rzeczy najbardziej niepokojące. Trener to podkreślał na konferencji, ale to że sztab szkoleniowy to dostrzega to jedno, a czy zdoła zrobić coś, by ten stan rzeczy poprawić to drugie. To sztab szkoleniowy w dużej części obciąża drugi stracony gol w tym meczu – jak zawodnik przy stałym fragmencie gry jest niekryty cztery metry przed bramką, a każdy z broniącym legionistów jest zajęty kimś innym, to nie w indywidualnym kryciu trzeba szukać winy, tylko czegoś w przygotowaniach do meczu lub całej rundy nie dopatrzono. Do złego bronienia przy stałych fragmentach gry dochodzą też ogromne problemy z samym powrotem do obrony w trakcie gry – wcześniej przy trójce obrońców łatwiej było bronić z resztą piłkarzy stojących wysoko, teraz przy często grających pod polem karnym rywala bocznych obrońcach i podłączaniu się do ofensywy wszystkich środkowych pomocników, z tyłu często zostaje dwóch piłkarzy, a reszta zwyczajnie nie nadąża z powrotem pod własną bramkę. W dodatku większość pomocników Legii, zarówno na bokach, jak i w środku jest zdecydowanie lepsza w grze do przodu niż w bronieniu, nie inaczej jest z bocznymi obrońcami. A że para środkowych obrońców w obecnym zestawieniu z pewnością potrafi zdominować rywala w powietrznych starciach, ale zwrotnością i szybkością reakcji siłą rzeczy ustępuje napastnikom rywali, a do tego ma problemy z trzymaniem linii, to pod bramkę Legii przedostać się dziś łatwo nawet beniaminkowi. Do tego dochodzi bardzo niepewna gra bramkarza i gole wpadają. W Lublinie nie pomogły nawet legionistom podarowane przez gospodarzy kuriozalne bramki, rodem z piłkarskiego kabaretu, bo trzykrotnie pozwolono Motorowi na odrobienie strat. Legioniści do tego przebiegli o trzy kilometry mniej od rywali w drugiej połowie, a i tak niektórzy z nich mieli problemy z wytrzymaniem meczu. Legia w odróżnieniu od jesieni rozegrała dotychczas ledwie dwa mecze w środku tygodnia i nie powinna padać ze zmęczenia. Mimo zdobycia trzech bramek, gry ofensywnej też nie ma co chwalić, bo te trzy kuriozalne gole to jedyne celne strzały „Wojskowych” w całym meczu, Motor trafiał w bramkę dużo częściej, w zasadzie trudno znaleźć piłkarza, który w Lublinie zagrał na dobrym poziomie. Strata kolejnych punktów, tym razem na wyjeździe z beniaminkiem, w zasadzie niweczy szanse Legii na zakwalifikowanie się poprzez ekstraklasę do przyszłorocznych europejskich pucharów. Trzy czołowe drużyny punktują regularnie i odjechały legionistom bardzo daleko. Wydaje się, że Puchar Polski stanowi po poniedziałkowym meczu ostatnią szansę na to, że Legia w ogóle zarobi w Europie w przyszłym sezonie jakiekolwiek pieniądze, co może znów mocno osłabić finansowe bezpieczeństwo klubu na kilka następnych lat.

Vladan Kovacević 2 (2,10 - ocena Czytelników). Wyjeżdżał z Polski jako najlepszy bramkarz ekstraklasy, po powrocie jest jednym z najgorszych. Niemal każde wyjście w górę kończy się zderzeniem z obrońcą i wypuszczeniem piłki. Nie wiemy, czy zawodzi komunikacja, czy po prostu Bośniak - świetnie przecież grający w Rakowie w powietrzu - nagle cofnął się do lat juniorskich. Dwa wyjścia do górnych piłek skończyły się dużym zamieszaniem, a trzecia rzutem karnym. Ustawianie się też bywa niepokojące, bo gdy rywal jest blisko linii bocznej pola karnego, to Kovacević raz w Lublinie, podobnie jak raz w Radomiu, wyszedł dwa kroki do przodu zostawiając lukę przy bliższym słupku. Lepiej było tylko z długimi podaniami – jedno trafiło na aut, za to dwa idealnie do daleko wysuniętego na połowę Motoru Szkuryna. W sumie zawalił tylko ostatniego gola, ale trudno było w Lublinie znaleźć jakiekolwiek pozytywy w jego grze. Każdy inny bramkarz Legii po takiej serii błędów w kolejnych meczów zostałby posadzony na ławce.

Paweł Wszołek 3 (2,94). Jeśli piłkarz nie jest w pełni zdrowy, to nie powinien grać. Pozostaje ponownie przytoczyć nieśmiertelnego Kazimierza Górskiego, który mawiał, że zdrowy wyrobnik jest lepszy niż chory as. Grający z kontuzją Wszołek zagrał bardzo złą pierwszą połowę, był ogrywany przez piłkarzy Motoru, pozwalał na dośrodkowania, zarobił żółtą kartkę po kolejnej nieudanej próbie zatrzymania rywala, a na koniec był bliski kuriozalnego zawalenia gola na poziomie bliskim bramka Motoru - Legię uratowała poprzeczka. Na druga połowę nie wyszedł. 

Jan Ziółkowski 4 (3,91). Są opinie, że w ekstraklasie ogrywanie młodzieży znacząco zmniejsza możliwości osiągania dobrych wyników i ciężko jest utrzymać balans między przyszłym zyskiem ze sprzedaży, a zdobywaniem punktów. Pamiętamy, jak w Poznaniu „Excel na zielono” miał się nijak do zdobywanych tytułów. Pamiętamy też, że w Warszawie Stanisław Czerczesow „nie chciał grać przedszkolem”. W Legii przez lata młodzież ogrywano niechętnie, teraz jest inaczej. Niestety Ziółkowski w kolejnym już meczu jest współwinnym utraty gola. W tym przypadku mówimy o pierwszej bramce – za van Hoevena z pewnością to on był odpowiedzialny w tej sytuacji. Z pary środkowych obrońców i tak to Ziółkowski miał więcej udanych interwencji niż Kapuadi, ale niepokojąco zaczyna to przypominać grę Mateusza Wieteski przed paroma laty, który miał dziesięć dobrych interwencji w meczu, ale i jednego straconego gola ze swojej winy też. Trudno też niestety nie zauważyć, że znów Legia powróciła do stanu, gdzie piłkarze w defensywie ze sobą nie współpracują, bronią poszczególni piłkarze, ale nie drużyna. Niejednokrotnie środkowi obrońcy pozostawiani są sami sobie. Zawalony gol, słabszy mecz, ale problem jest znacznie głębszy niż tylko posiadanie na środku obrony młodzieżowca zdobywającego doświadczenie.

Steve Kapuadi 4 (3,80). Kapuadi w masce to niestety zupełnie inny piłkarz niż Kapuadi bez maski, zdecydowanie mniej pewny. Nie miał wiele interwencji, bo rywale grali częściej grali swoją lewą stroną, niemniej też nie były one zbyt pewne. Był bliski zawalenia gola w doliczonym czasie gry, ale gospodarze nie wykorzystali doskonałej okazji na wyrównanie, ostatecznie zrobili to parę minut później po rzucie karnym. Należałoby się zastanowić, czy przy drugim golu krył właściwego piłkarza, ale tu zastanawialibyśmy się raczej, dlaczego Mraz był w ogóle bez krycia i dlaczego tak łatwo wcześniej odpuścił go Elitim. Na początku meczu raz podał niebyt pewnie do Kovacevicia, potem już błędów z piłką przy nodze nie popełniał. W polu karnym Motoru raz doszedł do strzału, po którym Legia miała rzut rożny. Słaby mecz mało widocznego w tym meczu Francuza, który w masce czuje się wyraźnie niekomfortowo, bo od kiedy w niej gra, idzie mu zdecydowanie gorzej.

Ruben Vinagre 6 (4,43). Jedyny jaśniejszy punkt obrony w tym meczu. Naprawdę dobra pierwsza połowa meczu, sporo skutecznych interwencji w defensywie, brak strat, dobre wyprowadzane piłki i dwa wywalczone stałe fragmenty gry. Druga część meczu już nieco słabsza, dwie straty, ale też niezłe wciąż wyprowadzanie piłki, wywalczony jeden rzut wolny i też bez żadnych wpadek w obronie. Całkiem przyzwoity mecz Portugalczyka, jeden z nielicznych legionistów do których po meczu w Lublinie nie mamy żadnych pretensji. Mamy jednak wrażenie, że ma problemy z wytrzymywaniem grania na dużej intensywności przez dziewięćdziesiąt minut, to samo widział zresztą trener, który zdjął go w końcówce z boiska.

Kacper Chodyna 6 (4,71). Niezła pierwsza polowa w ofensywie, jeden niecelny strzał, jedno dobre podanie w pole karne, dwa niezłe dośrodkowania, do tego też parę strat i zepsuty fatalnym dośrodkowaniem rzut wolny. Po zmianie stron strzelił gola po koszmarnym błędzie bramkarza i wywalczył jeden rzut rożny, można więc ocenić jego grę pozytywnie. Brakło natomiast z jego strony pomocy w defensywie, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy rywale z dużą swobodą przeprowadzali akcje lewą stroną Legii. Rozumiemy pomysły oszczędzania piłkarzy w związku z meczem z Molde, my jednak Chodyny byśmy po nieco ponad godzinie gry nie zdjęli, bo był najlepszym spośród legijnych pomocników, a mecz był daleki od rozstrzygnięcia. Obok Vinagre najlepszy naszym zdaniem z legionistów.

Rafał Augustyniak 4 (4,45). Powrót do podstawowej jedenastki okazał się nieudany, Augustyniak należał niestety do tych słabszych legionistów. Miał z pewnością przerywać akcje Motoru w środku pola i wspomagać obrońców, często był jednak spóźniony, dodatkowo bardzo szwankowała komunikacja, zarówno z obrońcami, jak i z Kovaceviciem. Widać to bardzo dobrze przy pierwszym straconym przez Legię golu, za który pewną część odpowiedzialności ponosi właśnie jednokrotny reprezentant Polski. W pierwszej połowie podawał zbyt często niecelnie, co gorsza również na własnej połowie. Nieco lepiej było pod tym względem po zmianie stron. Już w końcówce pierwszej połowy „włączył mu się Gual”, czyli uderzał z nieprzygotowanych pozycji na bramkę Motoru – strzały zwykle łatwo blokowali obrońcy, jeden trafił w Szkurina, a z jednego straszliwego kiksu przy strzale wyszła nieoczekiwanie przypadkowa asysta przy trzecim golu. W ostatnim kwadransie wyglądał jakby kompletnie nie miał siły, trudno powiedzieć, czy z powodu urazu, czy też problemów kondycyjnych, czy jednego i drugiego. W końcówce zapaśniczym chwytem przerwał akcję motoru w doliczonym czasie gry. Słabszy występ. Doceniamy waleczność, ale to nie wszystko. 

Juergen Elitim 4 (5,08). W pierwszej połowie pokazywał się z dobrej strony tylko przy wyprowadzaniu piłki, podań otwierających w pole karne nie było, podobnie jak gry w defensywie. Druga połowa była jeszcze gorsza, oddał dwa strzały, które rywale łatwo zablokowali, poza tym raz piłkę wyprowadził i raz odebrał. Nie rozumiemy, dlaczego trener zdjął go z boiska tak późno, zwłaszcza że Legii potrzebny był na boisku ktoś bardziej zaangażowany w defensywę. Jak bronił Elitim w poniedziałek widać najlepiej na początku akcji przy pierwszym golu, jak Kolumbijczyk odpuścił sobie wracanie za uciekającym w pole karne Legii Palaczem.

Ryoya Morishita 6 (5,42). Powiedzmy wprost, pierwsza połowa w wykonaniu Japończyka była po prostu słaba, był niewidoczny, parę piłek stracił, a i w defensywie nie pomagał, co widać najlepiej przy dośrodkowaniu przy pierwszym straconym golu. Poprawił się zdecydowanie po zmianie stron, wziął się za zbieranie piłek w środku pola, oddał do tego trzy strzały, zdobył bramkę, był blisko jeszcze jednej. Niestety wciąż jest problem z jego grą w obronie, nawet jeśli się wróci, to gra zbyt daleko od przeciwnika i zbyt łatwo go zwodami oszukać. Gol podnosi jego ocenę, bo bez niego byłaby ona pewnie o punkt niższa.

Marc Gual 5 (4,29). Zaczął znakomicie, od prostopadłego podania do Szkuryna, którego Białorusin nie opanował, potem błysnął niesamowitą przytomnością umysłu przy golu – każdy w tej sytuacji zgłupiał, a Gual połapał się najszybciej. Hiszpan znów przez cały swój czas pobytu na boisku był bardzo dużo pod grą, miał mnóstwo kontaktów z piłką, wyprowadzał piłkę, a nawet i ją odbierał rywalom, wywalczył też dwa rzuty rożne. Był niestety jeden podstawowy problem – włączył mu się tryb wciśniętego na stałe przycisku ze strzelaniem w stopniu, jakiego chyba nawet do tej pory nie oglądaliśmy. Gual uderzał z każdej pozycji, a jedna była bardziej nieprzygotowana od drugiej. Wszystkie te uderzenia poza golem były blokowane albo niecelne, zapamiętaliśmy ich siedem, a nie mamy pewności, czy to były wszystkie. Zmiana w końcówce podyktowana była pewnie nie tylko chęcią oszczędzania go na czwartek, bo Gual też wyglądał na lekko poobijanego. Gol ważny, ale też przez sporą część meczu Hiszpan irytował kolejnymi próbami strzałów w sytuacjach skazanych na niepowodzenie.

Ilja Szkuryn 4 (3,70). Nabiegał się zdecydowanie najwięcej w meczu, jedenaście kilometrów, żaden z pozostałych legionistów nawet się do tej granicy nie zbliżył, co najlepiej świadczy o formie biegowej wszystkich pomocników Legii w poniedziałek. Dobrze utrzymywał się przy piłce na połowie rywala, potrafił też ją wyprowadzić. Wywalczył też rzut wolny przed polem karnym. Niestety wszystkie zalety Białorusina kończyły się przed „szesnastką”. W polu karnym miał ogromne problemy z przyjmowaniem podań, piłka mu odskakiwała, oddał tylko jeden niecelny strzał. Do tego sam przypadkowo zablokował uderzenie Augustyniaka. Duże zaangażowanie nie przełożyło się niestety w żaden sposób na stwarzanie zagrożenie pod bramką Motoru. Słaby mecz Szkuryna.

Radovan Pankov 5 (4,55).  Trudno nie mieć wrażenia, że podobnie jak Wszołek nie był w pełni zdrowy, ale zagrał w drugiej połowie z konieczności. I na pewno wypadł lepiej od Wszołka. Ataki Motoru lewą stroną były dużo mniej groźne niż przed przerwą, Pankov popełnił też zdecydowanie mniej błędów. Najpoważniejszym był faul na boku, który dał gospodarzom rzut wolny, po którym strzelili gola, ale od takiego rzutu wolnego do gola droga jest bardzo daleka i winić za niego trzeba kogoś innego. Oprócz tego popełnił jeszcze jeden poważny błąd, gdy rywal uciekł mu z piłką pod linię końcową. Pankov wnosił też trochę do gry do przodu, wywalczył jeden rzut rożny, raz dobrze dograł w pole karne, do tego świetnie wyprowadził piłkę przy trzecim golu, pomimo iż był faulowany. Pod koniec meczu wyglądało na to, że do gry się nie nadaje, ale jakoś do końca dotrwał. W miarę przyzwoita zmiana , ale wolelibyśmy jednak oglądać na boisku zdrowych piłkarzy.

Luquinhas 4 (4,33). Radość z powrotu po kontuzji po golu w Molde był duża. Luquinhas wrócił do gry, ale jego forma nie jest jeszcze optymalna. Brazylijczyk dał w poniedziałek słabą zmianę, tracił piłki w dryblingach, oddał bardzo nieudany strzał, a do tego był bezużyteczny w defensywie. Wydaje się, że jeśli dojdzie do formy w tym sezonie, to nie wcześniej niż po przerwie na reprezentację. W Lublinie był najsłabszym ze zmienników.

Bartosz Kapustka 5 (4,17). Trener Feio nie był jesienią miłośnikiem rotacji, z zaskoczeniem więc można było zaobserwować Kapustkę poza pierwszą jedenastką, bo „Kapi” należał do najlepszych piłkarzy Legii wiosną. Niestety zmianę dał mocno przeciętną, raz tylko odebrał piłkę rywalowi, dwa razy dobrze ją wyprowadził, raz nieźle dośrodkował. Grał ustawiony wyżej niż dotychczas, bo wszedł w miejsce Guala, ale i tak powinien naszym zdaniem mocniej wspierać zespół w defensywie, zwłaszcza w końcówce meczu.

Claude Goncalves i Patryk Kun grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą poniedziałkowego meczu według redaktorów był Ruben Vinagre, natomiast Czytelnicy przyznali to miano Ryoyi Morishicie.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

5.42 Ryoya Morishita

5.08 Juergen Elitim

4.71 Kacper Chodyna

4.55 Radovan Pankov

4.45 Rafał Augustyniak

4.43 Ruben Vinagre

4.33 Luquinhas

4.28 Marc Gual

4.17 Bartosz Kapustka

3.91 Jan Ziółkowski

3.8 Steve Kapuadi

3.7 Ilja Szkurin

2.94 Paweł Wszołek

2.09 Vladan Kovacević

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.