Samuel Kovacik CLJ U19: Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 4:2 (0:0)
fot. Jan Szurek

Kovacik zakochał się w kibicach Legii, chciałby zagrać w pierwszym zespole

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

22.05.2025 11:25

(akt. 22.05.2025 11:37)

Biegał po górach, wygrywał turnieje ping-ponga, grał w unihokeja, ale od zawsze chciał być piłkarzem, mimo że sporo osób mówiło mu, że nie ma szans na większą karierę. Bardzo podoba mu się w Legii, zakochał się w jej kibicach i chciałby wystąpić kiedyś w pierwszym zespole Wojskowych. Zapraszamy na sylwetkę i wypowiedzi 17-letniego Samuela Kovacika, który świetnie radzi sobie w 2025 roku, a ostatnio zdobył drugie mistrzostwo Polski juniorów starszych.

WYGRYWAŁ TURNIEJE PING-PONGA

Od początku sprawiał wrażenie aktywnego dziecka – wszędzie było go pełno, chodził po drzewach, biegał po pobliskich górach. Zawsze miał marzenie, by zostać profesjonalnym zawodnikiem. – Rodzice uświadomili mi, że mam talent. Czuję wielką wdzięczność, że pokazali mi ścieżkę piłkarską. Zawsze we mnie wierzyli – mówił nam Samuel Kovacik.

Zaczął grać w piłkę przede wszystkim z powodu taty, który też był piłkarzem. – Od początku uczył mnie tego sportu, był moim pierwszym trenerem. Jestem mu wdzięczny za wszystko – tak, jak mojej mamie, która woziła mnie na zajęcia i mecze MSK Zilina – tłumaczył zawodnik z rocznika 2007, którego starszy o rok brat (Michal) reprezentuje FC Kosice. – Jest bramkarzem, trenuje już z pierwszym zespołem – wyjaśniał obecny gracz Legii, którego idolem jest Leo Messi. – Oglądałem go, zawsze chciałem być taki, jak on. Wzorowałem się na nim, próbowałem powtarzać jego tricki – dodał.

W dzieciństwie lubił grać w ping-ponga. – W mojej wiosce odbywały się lokalne turnieje, wygrałem chyba dwa z nich, zajmowałem też drugie i trzecie miejsca – mówił Słowak, który w czasach szkolnych uprawiał także unihokej, czasami hokej na lodzie.

Kovacik urodził się w szpitalu w Żylinie, ale mieszkał 15 km od niej, na wsi Lopusne Pazite. Pierwsze kroki piłkarskie stawiał w wieku 6 – 7 lat, w pobliskiej wiosce, Radoli, gdzie trenował z tatą. Jako 8-latek przeniósł się do mniejszego zespołu na Słowacji, czyli MSK Kysucke Nove Mesto, ale spędził w nim tylko rok. – Nie mieliśmy rozgrywek ligowych, jeździliśmy głównie na turnieje – opowiadał zawodnik, który został zauważony przez jednego z trenerów MSK Zilina i przeniósł się do jednego z największych klubów w kraju. Grał w nim przez 7 lat (od 9. do 16. roku życia), doświadczając większego profesjonalizmu.

Nie chciało mi się wierzyć, że trener z Żyliny przyjechał do mnie i zaprosił na zajęcia. Zostałem tam na stałe. MSK mnóstwo mi pomógł, dał mi dużo – i piłkarsko, i prywatnie. Stałem się bardziej zaangażowany, zdyscyplinowany, zdeterminowany, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że wcześniej byłem problemowy. Od małego miałem wielkie marzenia i sny, by grać na najwyższym poziomie w futbolu seniorskim. Jeśli chodzi o wspomniany klub, to sporo się nauczyłem pod okiem bardzo dobrych szkoleniowców. Dowiedziałem się, że jeśli chcę zostać profesjonalistą, to muszę włożyć w to całe serce. Moimi nauczycielami byli też… rodzice. Tłumaczyli mi, że jeśli pragnę osiągnąć coś w piłce, to kolegów i życie towarzyskie trzeba odłożyć na bok. Zawsze działałem tak, by koncentrować się tylko na sporcie – opowiadał nastolatek.

MÓWILI MU, ŻE NIE MA SZANS ZAISTNIEĆ W POWAŻNEJ PIŁCE

Czasami nauczyciele mówili mi, żebym nie skupiał się tylko na futbolu, bo to marzenie nie musi się zrealizować, ale od początku chciałem być profesjonalnym piłkarzem – robię wszystko, by nim zostać. Próbuję grać jak najlepiej, zdrowo jeść – tłumaczył Kovacik.

Jak byłem mały, to wiele osób i kolegów mówiło, że nie ma szans, bym osiągnął wysoki poziom piłkarski, gdyż to za trudne. Starałem się to ignorować. Koncentrowałem się na sobie, nie na innych. Wierzyłem w siebie. Próbuję robić wszystko, by pokazać, że można – opowiadał młody zawodnik.

TRAFIŁ NA ŁAZIENKOWSKĄ

W lutym 2024 roku trafił na Łazienkowską. – Nie miałem problemów z polskim – nauczyłem się go w miarę szybko, w ciągu trzech miesięcy. Jak słuchałem kolegów z pokoju, to byłem w stanie coś zrozumieć, bo nie ma dużych różnic między naszymi językami. Aklimatyzacja? Początki okazały się trudniejsze. Poza tym, przychodziłem z kontuzją, pauzowałem przez dwa miesiące, nie mogłem pojechać na zgrupowanie kadry Słowacji U-17 i wystąpić w kwalifikacjach do EURO. Starałem się działać tak, by czas uciekał szybciej – więcej przebywałem z zawodnikami, mocniej pracowałem i częściej się regenerowałem, by szybciej wrócić do rywalizacji. Gdy wyleczyłem uraz, co okazało się niełatwe, wskoczenie do gry było wyzwaniem. Z czasem zadebiutowałem w juniorach młodszych i starszych – w obu meczach strzeliłem po golu. Potem było już OK. Gra w piłkę sprawia mi radość, cieszy mnie – opowiadał Kovacik.

ZDOBYŁ DWA MISTRZOSTWA POLSKI

Bardzo podoba mi się funkcjonowanie stołecznego klubu, jest świetna organizacja. Wszystko jest w jednym miejscu – akademia, szkoła, jedzenie, dużo boisk z naturalną nawierzchnią, trenerzy… Każdy detal jest na najwyższym poziomie. Dobrze mi się tu trenuje – jest dużo talentów, sporo solidnych zawodników. Legia stała się większym klubem na skalę Europy – wyjaśniał Słowak, który ma na koncie już dwa mistrzostwa Polski U-19.

Nie jest to kategoria seniorska, aczkolwiek oba tytuły juniorskie dużo dla mnie znaczą, powodują sporą radość. Jestem szczęśliwy, że mogę być częścią tak dobrego zespołu. Ostatnio wygraliśmy ligę na trzy kolejki przed końcem, ale chcemy podtrzymać dobrą formę w kolejnych meczach. Na zakończenie rozgrywek zmierzymy się z Lechem i spróbujemy raz jeszcze udowodnić, że jesteśmy najlepsi w Polsce – dodał Kovacik.

Zakochałem się w atmosferze na stadionie przy Łazienkowskiej. Staram się chodzić na Legię w miarę możliwości – do tej pory najczęściej pojawiałem się przy okazji Ligi Konferencji. Ostatnio byłem na meczu z Lechem Poznań, przegranym 0:1 – szkoda, bo w drugiej połowie byliśmy znacznie lepsi. Bardzo podoba mi się Żyleta. Stołeczni ultrasi żyją futbolem. Lubię występować przed kibicami, w piłkę gra się dla nich. Fajnie, że tylu fanów jest obecnych nie tylko podczas rywalizacji z czołówką, ale też np. na spotkaniach z ostatnim zespołem w tabeli. Bardzo cenię taką postawę – mówił Słowak.

CHCIAŁBY ZAGRAĆ W PIERWSZYM ZESPOLE LEGII

Liczy, że kiedyś też będzie mógł występować przy tylu kibicach, przy Łazienkowskiej. – Skupiam się na tu i teraz. Mocno pracuję, staram się bawić piłką. Zobaczymy, czy dostanę szansę w jedynce – byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby tak się stało. Chciałbym zagrać w pierwszym zespole Legii – wyjaśniał Kovacik, który przechodził do Wojskowych razem z Samuelem Sarudim, będącym obecnie podstawowym piłkarzem rezerw. – Nie denerwuje mnie to, że on występuje już w "dwójce", a ja jeszcze w juniorach. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że mój kolega jest w kadrze drugiej drużyny. Bardzo go lubię, to dobry człowiek i zawodnik. Wzajemnie sobie pomagamy – dodał.

O ile w pierwszej części aktualnego sezonu Kovacik nie miał wybitnych liczb w Centralnej Lidze Juniorów U-19 (3 gole, 2 asysty), to wiosną wygląda znacznie lepiej (9 bramek, 6 asyst). – Jesienią często byłem chory, nie odżywiałem się zbyt dobrze, brałem mało suplementów i witamin, czułem trudności w dostosowaniu się do tempa meczowego. Teraz staram się jeść zdrowo – tak, by omijały mnie wszelkie problemy, które wytrącają z rytmu. Rozmawiałem z klubem np. na temat tego, co stosować, czego używać, a czego nie. To pomogło. Ciężko pracuję, zawsze na 100 procent – i w spotkaniach, i w treningach. Ostatnio sporo asystuję i trafiam do siatki, ale to też zasługa całego zespołu. Jestem szczęśliwy, że mogę być jego częścią – analizował 17-latek.

WYSTĄPIŁ NA EURO

Uważa, że ma dużą szansę, by trafić do pierwszej reprezentacji Słowacji. – Strzeliłem bodajże 5 – 6 goli w młodzieżowych zespołach mojego kraju, miałem też trochę asyst. Uznaję to za bardzo dobre momenty, które lubię czasem powspominać – wyjaśniał Kovacik.

Na ubiegłorocznym EURO U-17 trafiliśmy na trudnych rywali. Na inaugurację zagraliśmy ze Szwecją i zdobyliśmy cenny punkt – zremisowaliśmy 0:0, po dobrym meczu, w którym przeciwnik miał swoje momenty. Potem zmierzyliśmy się z Włochami – powiedziałbym, że byliśmy lepsi w pierwszych 25 – 30 minutach. Wówczas Azzurri bronili i grali z kontry, a po pół godzinie gry wykorzystali jedną z nich i zrobiły się schody. Ostatecznie przegraliśmy 0:2. Na koniec spotkaliśmy się z Polską. Z jednej strony, lubię wracać do tego pamięcią, gdyż miałem okazję zagrać przeciwko kolegom z Legii. Z drugiej, ulegliśmy im aż 0:4. Muszę powiedzieć, że biało-czerwoni byli znacznie mocniejsi od nas, pokazali większą agresję i chęć awansu, na który zasłużyli – mówił Słowak.

DRYBLOWAŁ OD MAŁEGO

Do jego kluczowych atutów należą szybkość, myślenie z piłką i drybling, który uważa, że dostał od Boga. W jednej akcji jest w stanie ograć jednego rywala, ale też ich większą liczbę. – Wchodziłem w pojedynki od małego, grając na wsi, na bruku – nie miałem z tym problemu, mimo że rywalizowałem np. z chłopakami o pięć lat starszymi. Potrafiłem minąć pięciu. Najtrudniej było mi okiwać… mojego psa, który zmarł dwa lata temu – czułem wtedy wielki smutek. Zwierzak ma szybsze reakcje niż człowiek, dlatego takie starcia stanowiły największe wyzwanie – mówił Kovacik, który chciałby poprawić grę obronną.

Słowak ma kontrakt z Legią do 30 czerwca 2026 roku, z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Zawodnik wzbudza zainteresowanie na rynku transferowym. – Moim ulubionym klubem jest FC Barcelona. Marzę, by kiedyś w niej zagrać – zakończył 17-latek.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.