Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem - wykorzystana szansa
10.12.2024 23:59
Trzy zmiany w składzie – Trener Goncalo Feio w ostatnich dwóch miesiącach przyzwyczaił nas do tego, że zmiany w podstawowej jedenastce są niemal niezauważalne. Legia albo zaczynała mecze „żelaznym składem”, albo z jedną zmianą – czasem w bramce z różnych powodów zmieniali się Kacper Tobiasz i Gabriel Kobylak, i podobnie było z Luquinhasem i Wojciechem Urbańskim. Dlatego sporym zaskoczeniem były aż trzy zmiany w wyjściowym ustawieniu w porównaniu do starcia z ŁKS-em w Łodzi. Wiadome było, że za nadmiar żółtych kartek nie wystąpi w Lubinie Urbański, zastąpił go „Luqui”. Zaskoczeniem był brak najlepszego w tym sezonie stopera Legii, Radovana Pankova, który udał się do Serbii na pogrzeb członka rodziny. Zastąpił go Sergio Barcia, którego budował sobie w Łodzi trener Feio. Nie było też niezwykle wartościowego na lewej stronie Rubena Vinagre – doznał urazu, który eliminuje go z gry do końca roku. Portugalczyka zastąpił Patryk Kun. Jak wypadli „zmiennicy”?. Luquinhas zagrał bardzo dobrze, ambitnie, walecznie, pomagał zespołowi w defensywie – nawet wślizgami, zaś w ofensywie rozgrywał dokładnie – miał asystę przy golu Morishity. „Kunik” w defensywie grał poprawnie, choć w drugiej części spotkania błędów się nie ustrzegł. Brakowało go natomiast w ofensywie. Ale jak na pierwszy mecz w takim wymiarze czasowym, po długiej przerwie, nie było źle. Natomiast Barcia zdobył ważną bramkę na 1:0, miał kilka świetnych, długich podań do kolegów, ale też dwa poważniejsze błędy w defensywie – po jednym z nich Dawid Kurminowski trafił w słupek.
Szybkie trzy gole – Jeśli ktoś obawiał się o grę Legii bez dwóch ważnych zawodników, czyli Radovana Pankova i Rubena Vinagre, to szybko obawiać się przestał. Legioniści od początku byli stroną przeważającą, strzelili gola, a później dołożyli do tego kolejne dwa trafienia. Trzy bramki ustawiły mecz i pozwoliły na kontrolowanie przebiegu spotkania. Już w 4. minucie zespół na prowadzenie mógł wyprowadzić Rafał Augustyniak, ale z jego strzałem po rzucie rożnym wykonywanym przez Bartosza Kapustkę, poradził sobie Dominik Hładun. W 11. minucie, po podaniu Marca Guala, gola powinien strzelić Kacper Chodyna. Były gracz Zagłębia miał czas i miejsce, by przymierzyć, ale posłał piłkę ponad bramką. Pięć minut później Ryoya Morishita dogrywał w pole karne, ale interweniował Bartosz Kopacz. Zrobił to jednak tak nieporadnie, że trafił w słupek. W końcu minutę później Chodyna dogrywał z rzutu rożnego w pole karne. Tam świetnie zachował się Sergio Barcia, który uwolnił się spod krycia Dawida Kurminowskiego i z ostrego kąta, strzelał głową, będąc tyłem do bramki. Posłał piłkę w dolny róg bramki i zaskoczył tym nie najlepiej ustawionego Hładuna. Tym samym dał prowadzenie zespołowi. Kilka minut później z rzutu z autu Rafał Augustyniak zagrywał w pole karne na głowę Steve'a Kapuadiego, piłka trafiła do Marca Guala, który momentalnie strzelił z woleja. Piłka trafiła w rękę Damiana Dąbrowskiego i sędzia po analizie VAR wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na gola zamienił Bartosz Kapustka. W 31. minucie miała miejsce najładniejsza akcja meczu – Paweł Wszołek zagrał z autu do Marca Guala, ten oddał piłkę do Ryoyi Morishity, który podał do Bartosza Kapustki. „Kapi” sprytnie zagrał do Luquinhasa, który idealnie w tempo wyłożył piłkę do strzału „Moriemu”. Ryoya idealnie przymierzył, futbolówka tuż przy słupku wpadła do bramki. Duży spokój wykazał zespół przy tej sytuacji, zawodnicy grali do siebie niemal w ciemno, to jeden ze schematów wypracowanych na treningach. Jeszcze przed przerwą fantastycznym strzałem z lewej nogi popisał się Kapustka, najlepszy gracz Legii w Lubinie, ale trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Trzybramkowe prowadzenie do przerwy było zasłużone, a mogło być wyższe. Legioniści grali na pamięć, widać było wyćwiczone schematy, zmieniali się tylko wykonawcy. Brawo, taką Legię chcemy oglądać.
Widoczny brak Augustyniaka – Legioniści po przerwie mieli jeszcze znakomite okazje, by podwyższyć prowadzenie – Marc Gual uderzył jakby od niechcenia i trafił w poprzeczkę, a po chwili Hiszpan kapitalnie wyłożył piłkę jak na tacy do Kacpra Chodyny, który miał dużo czasu i miejsca, by w sytuacji sam na sam z bramkarzem przymierzyć, ale Dominik Hładun tak odbił piłkę, że ta ostatecznie przeleciała obok bramki. A później mecz się wyrównał, a nawet delikatną przewagę zyskało Zagłębie. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że pogorszeniu uległa gra w środku pola. W pierwszej połowie Legia zbierała większość piłek w środku, pomagała w tym gra i ustawianie się Rafała Augustyniaka. Niestety „August” doznał złamania kości dłoni i jeszcze w przerwie pojechał do szpitala. Zastąpił go Jurgen Celhaka, który nie dawał takiej jakości jak Polak. Albańczyk praktycznie nie uczestniczył w grze ofensywnej, a w defensywnej popełniał błędy. Tym samym gra się wyrównała, a Zagłębie stworzyło sobie kilka okazji, ale było nieskuteczne. Gospodarze grali odważniej, na pograniczu faulu, byli bardziej zdeterminowani do zmiany wyniku. Nic im to jednak nie pomogło. Ale brak Augustyniaka może się okazać największym problemem Legii w meczach z Lugano i Djurgarden.
Wykorzystana szansa – Zanim swój mecz rozpoczęła Legia, punkty stracili jej najwięksi rywale – dokładnie wszystkie zespoły, które były w tabeli przed „Wojskowymi”. Najpierw Górnik Zabrze wypunktował Lecha Poznań, później Raków Częstochowa dość szczęśliwie zremisował z Motorem Lublin – sędzia doliczył "jedynie" 18 minut do regulaminowego czasu gry. W niedzielę Piast Gliwice bezbramkowo zremisował z Cracovią, zaś dzielna Puszcza Niepołomice zremisowała z Jagiellonią Białystok, choć długo prowadziła. W takich sytuacjach w ostatnich sezonach zespół Legii zwykle dostosowywał się do rywali i solidarnie tracił punkty. Tak było też przed tygodniem, gdy była okazja zmniejszyć stratę do lidera, ale trzeba było wygrać w Mielcu ze Stalą. Tym razem było inaczej! I za to należą się brawa. - Grając co weekend jako ostatni, to kolejna sprawa mentalna, która jest charakterystyczna. To nie jest to samo rozpoczynać kolejkę albo kończyć ją w momencie, gdy jesteś świadomy wszystkiego, wyników innych meczów. Myślę, że docelowo tak ma wyglądać Legia, tak mentalnie wchodzić w mecze – bez zastanowienia, kalkulacji. Po prostu wykonać plan, pokazać maksymalnie możliwą intensywność, punktować, zwyciężać – podsumował trener Feio. Warto podkreślić, że był to 12. mecz z rzędu, w którym Legia zdobyła minimum dwie bramki. Drużyna rozegrała w tym sezonie łącznie 30 meczów i ma średnią 2,2 pkt. na mecz, bramki 70-27, czyli 2,33 na mecz. Legioniści już 13 razy zachowali czyste konto.
Szpital – Liczba graczy niezdolnych do gry wzrasta z każdym tygodniem. - "Niestety, kontuzje mechaniczne nas trochę prześladują. Nie dochodzi do tzw. mięśniówek – to pocieszające, jeśli chodzi o pracę sztabu i fizjoterapeutów, kwestie metodologiczne. Z drugiej strony, ostatnie półrocze było dla nas nieco nieszczęśliwe pod kątem urazów mechanicznych" – mówił trener Feio. Niestety liczba graczy, którzy nie będą mogli zagrać w ostatnich dwóch meczach Ligi Konferencji, jest coraz dłuższa. Maximillian Oyedele (rehabilitacja po zabiegu stawu skokowego), Wojciech Urbański (nie jest zgłoszony do rozgrywek), Kacper Tobiasz (pęknięcie kości śródręcza), Jan Leszczyński (zerwane więzadło), Jakub Adkonis (ból kostki), Jean-Pierre Nsame (przesunięcie do rezerw), Juergen Elitim (wraca do formy po uszkodzeniu łąkotki) i Rafał Augustyniak (złamanie kości nadgarstka). W tej sytuacji cieszy powrót Claude Goncalvesa, który przecież mocno zawodził w początkowej fazie sezonu. Liczba graczy kontuzjowanych jest duża, tym samym duże wyzwanie stoi przed trenerem Goncalo Feio i zespołem w najbliższych dwóch meczach.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.