
Kilka spostrzeżeń po meczu z Widzewem - Dwie różne połowy
17.05.2025 00:45
(akt. 17.05.2025 07:36)
Godna oprawa meczu - Wprawdzie spotkanie Widzewa z Legią było już o nic, o pietruszkę, ale miało świetną oprawę. Widzew ma zagwarantowane utrzymanie w ekstraklasie, a Legia piąte miejsce w tabeli - choć matematyczne szanse na czwarte jeszcze są, ale to niczego nie zmienia. Mimo to, już przed pierwszym gwizdkiem sędziego, miasto było w czerwonych barwach, stadion się zapełnił kibicami, sektor dla gości również - mimo spotkania w środku tygodnia. Gospodarze przygotowali oprawę pod hasłem „Łódź tkalnia fanatyzmu”. Przez cały mecz było naprawdę głośno, a po ostatnim gwizdku kibice Legii cieszyli się z ze swoimi zawodnikami, a zawodnicy miejscowych usłyszeli kilka cierpkich słów. Przed meczem fani Widzewa pokazywali na palcach wynik 2:3 w kierunku sektora kibiców Legii - takim rezultatem zakończyło się starcie z 1997 roku, które dało mistrzostwo Polski Widzewowi. Kibice Legii po meczu na palcach pokazywali wynik 0:2.
Pierwsza połowa pod kontrolą - Pierwsze 45 minut spotkania wyglądało tak, jak wyglądać powinno. Legioniści grali dość wysoko, czasem byli całą drużyną na połowie przeciwnika. Poszczególne formacje grały blisko siebie, a ogromną robotę robił grający na fałszywej „dziewiątce” Marc Gual. Legioniści kontrolowali to, co działo się na murawie. Pierwszego gola strzelili po kapitalnym podaniu Guala i wykończeniu Ryoyi Morishity. Japończyk wyprzedził obrońcę i posłał piłkę między nogami Rafała Gikiewicza. Później piłkarze Gonçalo Feio na niewiele pozwalali graczom gospodarzy, a gdy przydarzył im się błąd zdobyli drugą bramkę - Luuquinhas naciskał bramkarza Widzewa, ten popełnił błąd, futbolówka trafiła pod nogi Guala, a Hiszpan choć nie w pierwsze tempo, ale pokonał „Gikiego” - znów piłka przeleciała między nogami golkipera. Widzew był bezradny, stworzył sobie jedną sytuację, po błędzie Jana Ziółkowskiego, który nie trafił w piłkę. Ale Fran Alvarez w sytuacji sam na sam z Kacprem Tobiaszem posłał piłkę obok bramki. Legia odpowiedziała akcją Pawła Wszołka zakończoną strzałem tuż przy słupku. Legioniści nie forsowali tempa, grali piłkę mądrą, nieco wyrachowaną i byli niczym profesor dla ucznia - dość surowi. „Wojskowi” byli zespołem dojrzalszym, mającym więcej jakości i do przerwy w pełni zasłużenie prowadzili dwoma golami.
Niepotrzebne nerwy i kartki - Przed drugą połową scenariusz był dość oczywisty. Widzew nie ma nic do stracenia wiec rzuca się do ataku, a Legia przyjmuje ciosy po czym wyprowadza kontratak i strzelając trzeciego gola kończy rywalizację w tym meczu. I tak też to wyglądało - Widzew przez pierwsze pięć minut stworzył sobie pięć sytuacji, grał agresywnie i zdecydowanie. Gdy ta fala ofensywna została przetrzymana, do głosu właśnie kontrami doszła Legia i miała dwie znakomite sytuacje - obie za sprawą Guala. Hiszpan mógł kończyć spotkanie w Łodzi z hat-trickiem, ale na koncie miał tylko jedno trafienia. Dwukrotnie przegrał bowiem sytuacje sam na sam z Gikiewiczem, który w ten sposób zrehabilitował się za błędy w pierwszej części gry. To akcje Legii nieco ostudziły zamiary gospodarzy, ale do czasu gdy siatki w piękny sposób trafił Juljan Skehu. Na szczęście gracz Widzewa był na minimalnym spalonym. Ta akcja spowodowała jednak, że łodzianie ponownie w siebie uwierzyli i atakowali raz za razem. Efektem była niepotrzebnie nerwowa końcówka i aż dwie czerwone kartki - dla Patryka Kuna i Ryoyi Moroshity. W drugiej połowie optyczną przewagę miał Widzew, Legia miała okazje by mecz zamknąć ale tego nie zrobiła i podała gospodarzom tlen.
Są kartki i kartki - Luquinhas, Morishita, Goncalves i Kun z powodu otrzymanych w Łodzi żółtych kartek nie będą mogli zagrać w kolejnym ligowym starciu z Cracovią. - Kartki to część piłki, ale są ich różne rodzaje. Jeżeli jesteś zagrożony, to musisz uważać podwójnie, by nie zostać zawieszony - mówił po spotkaniu trener Gonçalo Feio. I faktycznie o ile Kun otrzymał czerwoną kartkę popełniając faul taktyczny i zapobiegając w ten sposób groźnej sytuacji, to kartki Japończyka i Brazylijczyka były bezsensowne. Morishita pierwszą kartkę otrzymał w 20. minucie - najpierw popełnił faul taktyczny, ale nie za niego otrzymał kartkę. ”Mori” mając coś na sumieniu zamiast być pokornym wdał się z sędzią Piotrem Laskiem w pyskówkę i za gadanie otrzymał żółtą kartkę, Również drugie napomnienie było kompletnie bez sensu. Była już 94. minuta gry czyli po czasie doliczonym, Legia prowadziła 2:0, a Japończyk niepotrzebnie faulował rywala w bezpiecznej strefie i otrzymał drugą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Również Luquinhas otrzymał eliminujące go z kolejnego meczu napomnienie nie za walkę, faul taktyczny czy ostrą grę, ale za protesty. Rywal go popychał przy przyjmowaniu piłki, ale arbiter uznał, że nie na tyle silnie, by przerywać grę. „Luqui” zaczął krzyczeć, machać rękami i sędzia pokazał mu żółtą kartkę. Obaj mogli pomóc zespołowi w Krakowie, gdyby trzymali emocje na wodzy.
Szansa dla dublerów - Po meczu z Widzewem licznik minut młodzieżowców w tym sezonie zatrzymał się w przypadku Legii na 2720. Brakuje 280 minut w dwóch spotkaniach co w zasadzie powoduje, że „Wojskowi” nie będą musieli płacić kary umownej. W starciu z Cracovią oprócz Jana Ziółkowskiego i Maxiego Oyedele szanse na występ mają Wojciech Urbański i Mateusz Szczepaniak. Jest duża szansa, że Goncalvesa zastąpi Rafał Augustyniak, zaś Morishitę Kacper Chodyna, ale już faworytem do gry za Luquinhasa jest właśnie Wojciech Urbański, zaś Mateusz Szczepaniak może zmienić któregoś ze skrzydłowych w drugiej połowie spotkania.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.