
Kilka spostrzeżeń po meczu z Molde - Ten film już oglądaliśmy
07.03.2025 23:05
(akt. 08.03.2025 09:38)
Stojąca woda - Niby już to znamy, niby wiemy że sztuczna murawa to coś innego, do czego trzeba się dostosować, ale jednak tym razem był dodatkowy element zaskoczenia - woda. W środę, dzień przed meczem, na oficjalnym treningu, nie dało się w zasadzie trenować. Pamiętacie jak wyglądał jeden z kibiców na Stadionie Narodowym gdy obiekt został zalany - zażywał kąpieli. Podobnie wyglądał po zajęciach Kacper Tobiasz. W trakcie treningu piłka po każdym koźle zwalniała lub całkowicie stawała w miejscu. W czwartek było trochę lepiej, ale nadal woda stała na sztucznej nawierzchni. Przez meczem zaczęło bowiem padać, a gospodarze dodatkowo uruchamiali zraszacze i polewali murawę. To miało wpływ na grę, choć oczywiście warunki były takie same dla obu zespołów i nie jest to wytłumaczenie dla postawy Legii w pierwszych 30 minutach meczu.
Fatalny początek - Pierwsze pół godziny meczu było w wykonaniu piłkarzy Legii złe lub bardzo złe. Plan na to spotkanie wydawał się ciekawy - legioniści już w pierwszej akcji ruszyli mocno do przodu, starali się zwiększyć liczbę graczy w ofensywie i frontalnym atakiem zaskoczyć przeciwnika. Niestety kompletnie nie funkcjonowała gra defensywna i niemal każda akcja gospodarzy powodowała przyspieszenie bicia serca u kibiców „Wojskowych”. Tym bardziej, że Vladan Kovacević, dwukrotnie wybierany najlepszym bramkarzem ekstraklasy, wciąż nie należy do pewnych punktów zespołu. Źle wyglądał pressing legionistów w środku pola - często spóźnieni byli czy to Maxi Oyedele, Bartosz Kapustka czy Marc Gual. Dodatkowo Oyedele w trakcie akcji Molde wychodził do przodu z linii obrony przez co otwierał korytarz dla graczy z Norwegii, a ci chętnie z niego korzystali. Rywale wymieniając kolejne podania w defensywie wyciągali pomocników Legii, a następnie tam zagrywali piłkę, a stamtąd ruszały kluczowe dla przebiegu spotkania akcje. To źle wyglądało w grze zespołu, a dochodziły do tego błędy indywidualne - jak Jana Ziółkowskiego przy drugim golu, który potem miał wiele ważnych i kluczowych interwencji w polu karnym, jak spóźniony doskok Steve'a Kapuadiego przy pierwszym golu. Wydawało się, że już po 45 minutach losy dwumeczu są przesądzone, ale na szczęście podopieczni Goncalo Feio potrafili się pozbierać i wstać z kolan.
Kto miał więcej okazji w pierwszej połowie? - Po meczu trener Legii Goncalo Feio powiedział - "Mieliśmy więcej sytuacji niż gospodarze, tak było nawet w pierwszej połowie, że mieliśmy więcej okazji, ale przegrywaliśmy 0:3" - mówił Portugalczyk. W kontekście całego meczu Legia faktycznie miała więcej okazji do strzelenia gola, ale w pierwszej połowie… część fanów zostało rozgrzanych do czerwoności i uważała, że szkoleniowiec oglądał inny mecz. A jak było faktycznie? Nam wyszło, że nieznaczną przewagę w sytuacjach bramkowych mieli gospodarze.
Okazje bramkowe:
1:0 - Emil Breivik uderzał po rzucie wolnym na bramkę Legii, ale sytuację uratował Paweł Wszołek plecami blokując uderzenie na bramkę.
2:0 - Gola strzela Eirik Hestad. Ne zdążył z doskokiem do Fredrika Gulbrandsena stoper Legii Steve Kapuadi, piłkarz Molde zgrał od razu futbolówkę do Kristiana Eriksena, a ten uderzył na bramkę. Vladan Kovacević odbił piłkę ale niestety nie do boku, a przed siebie. Do dobitki zdołał dojść Hestad. Blisko bloku był Ruben Vinagre, ale nie dał rady i tak padł pierwszy gol dla gospodarzy.
3:0 - Fredrik Gulbrandsen próbował lobować Vldana Kovacevicia, ale ten kapitalnie interweniował.
4:0 - Bramkarz Molde Jakob Karlstrom wykopał piłkę daleko do przodu. Pierwszy pojedynek w defensywie przegrał w walce powietrznej Steve Kapuadi ale asekurował go Jan Ziółkowski i wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Niestety „Ziółek” zdecydował się na natychmiastowe podanie do bramkarza i zrobił to w taki sposób, że futbolówka spadła do Kristiana Eriksena, który na pełnym biegu wyprzedził golkipera Legii i wpakował piłkę do siatki.
4:1 - Kacper Chodyna zszedł z piłką do środka, uderzył z lewej nogi sprzed pola karnego. Futbolówka zmierzała do bramki tuż przy słupku, ale świetnie spisał się bramkarz Molde parując piłkę na rzut rożny.
4:2 - Bartosz Kapustka wymienił piłkę z Pawłem Wszołkiem, po czym oddał groźny strzał na bramkę, ale ponownie Jakob Karlstrom udanie interweniował.
4:3 - Marc Gual uruchomił świetnym podaniem Claude Goncalvesa, ale ten był tak wolny, że zamiast skończyć kontratak golem lub przynajmniej strzałem stracił piłkę będąc już w polu karnym.
4:4 - Marc Gual wyprowadzał kontrę, zagrał na prawo do Kacpra Chodyny, który oddał piłkę w pole karne do Hiszpana. Ten zdołał się obrócić i oddać strzał, ale niestety wprost w bramkarza.
5:4 - Emil Breivik podał piłkę do Fredrika Gulbrandsena, a ten wbiegł między Rubena Vinagre i Steve Kapuadiego a po chwili posłał piłkę obok Vladana Kovacevicia i zrobiło się 3:0 dla Molde.
5:5 - Kacper Chodyna dograł w pole karne do Marca Guala, a ten głową uderzył ponad bramką.
6:5 - Do prostopadłego podania ruszył Fredrik Gulbrandsen, wpadł w pole karne i w ostatniej chwili zablokował go kapitalnie interweniujący wślizgiem Steve Kapuadi.
Jak widać sytuacji, po których oba zespoły mogły strzelić gola, było nieznacznie więcej dla Molde, ale gospodarze byli o wiele konkretniejsi i groźniejsi. A w pierwszej fazie meczu też bardziej dynamiczni i szybsi.
Deja Vu - Ten film już gdzieś widziałem - tak mogli sobie pomyśleć kibice Legii. Przed rokiem, tyle że w lutym, Legia również grała w Molde i do przerwy przegrywała 0:3, tyle że wtedy już po 24 minutach. Gole strzelali Fredrik Gulbrandsen dwa i Andre Kaasa jeden. Ale po zmianie stron najpierw bramkę zdobył Josue, a potem trafił jeszcze Rafał Augustyniak i skończyło się 2:3, co dawało nadzieje przed rewanżem. W ostatni czwartek Legia znów przegrywała do przerwy 0:3, ale po przerwie zmniejszyła rozmiary porażki do 2:3. Najpierw prostopadle do Claude Goncalvesa zagrał Ruben Vinagre, a Claude idealnie w tempo podał w pole karne do Kacpra Chodyny i było 3:1. Trzy minuty później Paweł Wszołek posłał mocne podanie wzdłuż bramki, a piłkę do siatki wpakował Luquinhas. Legioniści mieli sytuacje by mecz zremisować, ale ostatecznie tak się nie stało. Porażka 2:3 jest zdecydowanie lepsza niż 0:3 i daje szanse i nadzieje na rewanż. Przed rokiem wszyscy myśleli podobnie, ale skończyło się ogromnym rozczarowaniem i przegraną 0:3 w Warszawie. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem ten film będzie miał lepsze zakończenie.
Powrót Luquinhasa - Warto odnotować, że w Molde pierwszy raz po kontuzji zagrał Luquinhas. I wyglądał bardzo dobrze, miał świetną szybkość i dynamikę, zdobył bramkę. I tym bardziej szkoda, że w końcówce meczu trącił szarżującego Kristiana Eriksena i został ukarany żółtą kartką, już trzecią w tej edycji Ligi Konferencji. W rewanżu nie zagra. Wróci za to pauzujący za nadmiar żółtych kartek Ryoya Morishita i powinien zagrać od pierwszej minuty po lewej stronie boiska. Wydaje się też, że za tydzień od pierwszej minuty powinien wystąpić Rafał Augustyniak, który zagrał o wiele lepiej niż Maxi Oyedele i Claude Goncalves.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.