
Kilka spostrzeżeń po meczu z Lechem - deja vu
12.05.2025 15:55
(akt. 12.05.2025 15:57)
Deja vu - Scenariusz meczu z Lechem już jakbyśmy gdzieś widzieli - dokładnie w tym roku i to przy Łazienkowskiej 3. Samo spotkanie długimi fragmentami było wyrównane, ale końcówka pierwszej połowy i druga część drugiej były lepsze w wykonaniu Legii, która mogła i powinna strzelić kilka goli. I tak Ruben Vinagre miał obowiązek trafić w bramkę i dać szansę wykazania się bramkarzowi, ale trafił tylko w poprzeczkę. Po uderzeniu głową Claude Goncalvesa piłkę lecąca do bramki w dość ekwilibrystyczny sposób wybił Joel Perreira. Po zmianie stron Perreira ponownie popisał się skutecznym blokiem, tym razem zbijając do boku piłkę uderzoną „nożycami” przez Luquinhasa, a przy strzale Jana Ziółkowskiego kapitalną paradą popisał się Bartosz Mrozek. Ryoya Morishita miał świetną okazję w końcówce, ale nie trafił nawet w bramkę. To było pięć okazji, każda z nich mogła zakończyć się golem. Zamiast tego bramkę zdobył Lech - samo uderzenie trzeba przyznać przepięknej urody. I Legia mecz, który powinna wygrać, przegrała. Znów w takim meczu gdy przewaga optyczna była po stronie Legii, punkty zostały stracone. Podobnie było w tym roku przy Łazienkowskiej Koroną Kielce (Legia miała rzut karny), Pogonią Szczecin czy Jagiellonią Białystok (dwa nieuznane gole). Przebieg spotkania szczególnie przypominał ten z „Jagą”. Z jednej stronę fajnie, że w takich meczach gdy zespół traci punkty są szanse na gola, bo to pokazuje że mecz mógł się skończyć inaczej. Z drugiej jednak strony nie ma się co dziwić, że kibice maja takich spotkań dość, po prostu traconych punktów jest za dużo, o wiele za dużo.
Czy Legia była lepsza? - Trener Gonçalo Feio po meczu przyznał, że jego drużyna w tym spotkaniu zrobiła więcej aby wygrać (czytaj byłą lepsza), a mimo to przegrała. Te słowa wywołały sporą krytykę wśród kibiców, którzy po porażce i demonstracji radości „Kolejorza”, mają pełne prawo być zniesmaczeni. Ale akurat w tym aspekcie Portugalczyk miał rację. Legia oddała więcej strzałów celnych 3, a rywale 1, miała więcej rzutów rożnych 8:5, więcej dośrodkowań 26:16, więcej odbiorów 11:9, więcej fauli 15:11, więcej wykonanych sprintów 113:88. I przede wszystkim liczba akcji bramkowych zakończonych strzałem byłą po stronie Legii. Poza akcją bramkową golkiper Legii nie musiał w zasadzie interweniować. Taktyka więc działała, atuty rywala zostały ograniczone, tylko kolejny raz zawiodła skuteczność. Który to już raz w tym sezonie? Niestety Ilja Szkurin zagrał słabiutko, w Marc Gual który go zmienił nieco lepiej, ale nie przełożyło się to na gole. Legia ma od lat problem ze skutecznym napastnikiem. Nie licząc sezonu 20/21 gdy Tomas Pekhart zdobywał tytuł króla strzelców, to poprzednim atakującym który przekroczył barierę 20 goli w ekstraklasie był Nemanja Nikolić.
Bohater negatywny - W niedzielę został nim Ruben Vinagre. Portugalczyk nie zagrał bardzo słabego meczu, ale dwie sytuacje z jego udziałem były kluczowe dla końcowego rezultatu. Pod koniec pierwszej połowy dopadł do podania od Ryoyi Morishity i miał obowiązek oddać celny strzał. Niestety Portugalczyk się nieco odchylił przy uderzeniu i posłał piłkę za wysoko - piłka zsunęła się po poprzeczce, bramkarz nawet nie musiał interweniować. Podobny błąd przy strzale popełnił zresztą w drugiej połowie gdy posłał futbolówkę ponad okienkiem bramki. Ale kluczowe było zachowanie w 77 minucie meczu. Legia rozpoczynała akcję od bramki, Vladan Kovacević podał piłkę do Rubena, a ten wyprowadzając akcję podał wprost pod nogi stojącego dwa metry od niego Mikaela Ishaka. Oczywiście później nastąpiła jeszcze sekwencja zdarzeń jak wybicie piłki z pola karnego przez Jana Ziółkowskiego czy nieudolne krycie Ali Golizadeha przez Luquinhasa, ale nie byłoby tej serii zdarzeń, gdyby nie błąd Vinagre. Niestety to kolejne taka strata w tym roku. Ruben lubi holować piłkę i straty przy wyprowadzaniu piłki zdarzają mu się regularnie. Wielka szkoda, miał przecież cały wachlarz rozwiązań, włącznie z dalekim podaniem do przodu.
Upokarzająca radość - W sobotę Raków Częstochowa dość niespodziewanie przegrał u siebie z Jagiellonią Białystok, meczowi towarzyszyło sporo kontrowersji. W niedzielę Lech stanął przed szansą wyjścia na prowadzenie w tabeli. Wygrywając z Legią Warszawa mógł wyjść na jednopunktowe prowadzenie i tego dokonał. Po ostatnim gwizdku zawodnicy „Kolejorza” cieszyli się razem z kibicami Lecha jakby zapewnili sobie tytuł mistrzowski. Cieszyli się na stadionie, który dość szybko był opuszczany, w pełnej ciszy. To są obrazki, których żaden kibic Legii oglądać nie chce gdyż są po prostu lekko upokarzające. Szczęście w nieszczęściu, że fani Lecha byli na stadionie tylko dzięki uprzejmości kibiców Legii i w związku z tym nie było obrażania i negatywnych przyśpiewek.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.