
Kilka spostrzeżeń po meczu z Aktobe - zero zaskoczenia
12.07.2025 15:50
(akt. 12.07.2025 15:52)
Zero zaskoczenia - Trener Legii Edward Iordanescu zapowiadał, że jego zespół ma długo, cierpliwe budować akcje i wygrywać - lepiej 1:0 niż 4:2. Ostatnim poważnym sprawdzianem legionistów nie był sparing z Górnikiem Łęczna, w którym na tle wyjątkowo słabego rywala trudno było ocenić grę „Wojskowych”, ale spotkanie kontrolne z FK Jablonec. I ten test był bliźniaczo podobny do meczu czwartkowego. Tam też rywale stworzyli sobie trzy okazje, ale dobrze bronili Kacper Tobiasz i Gabriel Kobylak, tam też było mnóstwo podań do tyłu i wszerz, ale nie przynosiło to żadnego efektu i też skończyło się na skromnej wygranej 1:0 - wtedy po samobójczym skierowaniu piłki do siatki, a w czwartek po kapitalnym uderzeniu Wahana Biczachczjana. I z dużym prawdopodobieństwem należy stwierdzić, że gdyby zdrowi byli Ruben Vinagre i Claude Goncalves, to obraz gry wiele by się nie zmienił.
Przygnębiająca atmosfera - Spotkanie z Aktobe odbyło się w wyraźnie przygnębiającej atmosferze. Już kilka dni przed pierwszym gwizdkiem kibice Legii ogłosili protest ostrzegawczy, co miało bezpośredni wpływ na frekwencję. Choć i tak zamknięta była Żyleta (konsekwencja zachowania podczas wiosennego ćwierćfinału Ligi Konferencji z Chelsea), i samo zamknięcie Żylety znacząco ograniczyło liczbę dostępnych miejsc, to również pozostałe trybuny się nie zapełniły. Choć trybuna wschodnia była temu bliska. Przez większość meczu na stadionie panowała cisza, przerywana jedynie sporadycznymi okrzykami. Czasem były to próby zorganizowanego dopingu, czasem głosy krytyki kierowane pod adresem prezesa i właściciela Legii, Dariusza Mioduskiego. Dziwnym zjawiskiem była pojawiająca się na początku trybuny wschodniej i znikająca w jej połowie meksykańska fala - przypominało to niektóre mecze reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym.
Aktobe prawie zrobiło „Beresia” - W pamięci kibiców Legii na zawsze pozostanie pomyłka jakiej dokonała ówczesna kierownik zespołu, Marta Ostrowska. Wtedy podczas wyjazdowego meczu z Celtikiem w kadrze Legii znalazł się Bartosz Bereszyński i zespół mimo wygranej 2:0 został ukarany walkowerem. Blisko powtórki tego błędu byli fachowy z FK Aktobe. W zapowiadanym przed meczem składzie gości w ataku widniał nowy zakup klubu, Artur Szuszenaczew. Wszystko wskazywało na to, że Kazach wystąpi od pierwszej minuty, jednak w ostatniej chwili doszło do zmiany. Jak się okazało, napastnik nie był uprawniony do gry – w poprzednim sezonie, jeszcze jako zawodnik Hapoelu Beer Szewa, otrzymał dwie żółte kartki w 3. rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Zamiast niego na murawę wybiegł Orałchan Omirtajew i to uratowało Aktobe od walkoweru. NIeoczekiwany zmiennik już w 9. minucie posłał piłkę między nogami Kacpra Tobiasza i cieszył się z trafienia. Radość Aktobe była jednak krótka – po chwili okazało się, że zawodnik był na spalonym, a gol nie zostanie uznany.
„Biczi” wersja 2.0 - W lutym Wahan Biczachczjan dołączył do Legii na zgrupowaniu w Hiszpanii. Był to ostatni transfer, w którym palce maczał były dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński. Ormianin dobrze wyglądał w Olivie, wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie, ale potem gasł z każdym tygodniem. W sumie wiosna w jego wykonaniu była bardzo słaba, nie spełnił pokładanych w nim nadziei, usiadł na ławce rezerwowych, nie dawał argumentów by dostawał więcej szans. Latem na zgrupowanie w Austrii „Biczi" przyjechał jednak odmieniony - wyraźnie schudł, jakieś 3-4 kilogramy, był mocno skoncentrowany na pracy i treningach, należał do najlepszych graczy i podobnie jak zimą wywalczył sobie miejsce w składzie. Tym razem jednak w pierwszym oficjalnym meczu potwierdził swoją dobrą dyspozycję. Jej zwieńczeniem była piękna bramka z dystansu - czekał na nią w barwach Legii blisko 220 dni. Wahan był najbardziej groźnym graczem gospodarzy, miał jeszcze trzy okazje bramkowe, bardzo dobrze współpracował z Pawłem Wszołkiem. Oby tak dalej!
Problemy w środku pola - Piłkarze Legii największy problem mieli z grą w środku pola. Trener Edward Iordanescu podczas obozu stawiał na jedną „szóstkę”, która czyściła przedpole i był nią Maxi Oyedele oraz na dwie ”ósemki” - najczęściej byli to Jurgen Elitim i Bartosz Kapustka. W czwartek reprezentanta Polski zastąpił Rafał Augustyniak, ale nie czuł się najlepiej w roli jaką przygotował dla niego trener. I generalnie do takiej gry potrzebny będzie gracz mobilny, zwrotny czyli ktoś nowo pozyskany. Chyba, że rumuński szkoleniowiec zmodyfikuje swoje wymagania, zmieni akcenty taktyczne. Z kolei Elitim i Kapustka grali zbyt zachowawczo, zbyt mało dynamicznie, bez elementu ryzyka. Przez to trudno było o wykreowanie akcji, o podanie otwierające drogę do bramki. To w zeszłym sezonie potrafił robić Ryoya Moroshita, ale Iordanescu na razie nie widzi dla niego miejsca w środku pola. Potrafił to robić Luquinhas, ale nie ma go już przy Łazienkowskiej. Potrzebny jest ktoś potrafiący robić przewagę i będący zaskoczeniem dla przeciwnika.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.