News: List od Czytelnika: Większa doza realizmu potrzebna od zaraz

Znalezione na blogach: Ligowy półmetek

Marcin Szymczyk

Źródło: czarna-elka.pl

13.11.2015 19:01

(akt. 21.12.2018 22:32)

System rozgrywek ESA37 doprowadził do sytuacji, w której końcówka rundy jesiennej nie jest końcem tegorocznych zmagań piłkarzy. Do piętnastu rozegranych spotkań, zawodnicy klubów Ekstraklasy dorzucą jeszcze sześć kolejek. Nie zmienia to faktu, że połowa sezonu zasadniczego już za nami. Czas na pierwsze podsumowania - czytamy na "Czarnej Elce".

Bramkarz:


Pozycja bramkarza to fucha nie do pozazdroszczenia. Rzadko kiedy bywa tak, że to golkiper wymieniany jest wśród bohaterów zwycięskiego spotkania, a przecież tylko zwycięstwa zapamiętywane są przez kibiców. Jednak trzeba przyznać, że ta trudna sztuka udała się jesienią kilkukrotnie. Na pewno zapamiętamy interwencje Emiliusa Zubasa w meczu z Lechem Poznań, kilka razy bardzo pozytywnie zaskoczył bardzo doświadczony Zbigniew Małkowski, świetnie spisywał się przeżywający drugą młodość Jakub Szmatuła, ale największe wrażenie robił na Radosław Cierzniak. Szybka, ofensywna gra do przodu Wisły Kraków jest bardzo przyjemna dla kibicowskiego oka, ale niesie też wiele zagrożeń dla formacji obronnej. Dlatego nie raz i nie dwa, golkiper „Białej Gwiazdy” musiał ratować swoich kolegów, którzy zagalopowali się w atakowaniu bramki rywali. A wszystko to z bardzo pozytywnym efektem, strzeżona przez Cierzniaka siatka zatrzepotała jedynie dwanaście razy, co stanowi drugi najlepszy wynik w lidze. Światełko w tunelu:


Marko Marić (Lechia Gdańsk)


Wielki nieobecny: Bartłomiej Drągowski (Jagiellonia Białystok)


Defensywa:


Lewa flanka defensywy, pozycja owiana legendą i to nie tylko poprzez nieudolne poszukiwania Legii Warszawa, ale przez fakt, że defensorów grających na tej pozycji jest jak na lekarstwo. Lewa obrona to pozycja, na której występuje największa liczba graczy „na zastępstwo” (bo coś tam potrafi). Wystarczy, że dany gracz posiada niektóre z cech predestynujących do gry na tej pozycji i już ląduje na lewym boku bloku obronnego. Powód jest prozaicznie prosty – innych nie ma. Ale czasem bywa tak, że potrzeba matką wynalazków i właśnie tak jest w przypadku Łukasza Burligi, solidnego… prawego obrońcy, który pod nieobecność Macieja Sadloka wcielił się w rolę kontuzjowanego kolegi. Co ważne, zrobił to na tyle skutecznie, że niewiele brakowało, a byłby całkiem realnym kandydatem jedenastki jesieni. Jakość, jaką dawał Wiśle Kraków w ofensywie i pewność poczynań defensywnych Łukasza stanowiły ogromne wparcie dla zespołu prowadzonego przez Kazimierza Moskala. Dlatego też Łukasz Burliga zapewne nalazłby się wśród wyróżnionych, gdyby nie zawodnik, który wybił się ponad wszystkich obrońców grających na naszych boiskach. Patrick Mraz zmiażdżył wszelką konkurencję. Siedem asyst, jakie zanotował zawodnik Piasta Gliwice świadczą same za siebie, ale jeśli dodamy do tego dwa gole i to, że defensywa „Piastunek” to trzecia najszczelniejsza formacja w lidze to otrzymujemy obraz gracza doskonałego. Piłkarza, o którego powinna starać się każda licząca się siła w Ekstraklasie. Wróć… Piast Gliwice to jest wiodąca siła w tej lidze (choć to historia na odrębne opowiadanie), nawet jeśli niektórym ciężko się do tego przyzwyczaić, a Patrick swoimi występami walnie się do tego przyczynił.  


Światełko w tunelu: Paweł Jaroszyński (Cracovia)


Środek obrony od jakiegoś czasu należy do defensora Wisły Kraków. Zdziwienie może być tym większe, że nie mam na myśli Arkadiusza Głowackiego, a Richarda Guzmicsa. Węgier jest zawodnikiem bardzo dyskretnym, rzadko kiedy pcha się na afisz, lub jak kto woli do sędziowskiego protokołu, ale jego poczynania w defensywie „Białej Gwiazdy” budzą szacunek. Jasne, Guzmicsowi jak każdemu przydarzają się błędy, złe decyzje, lub po prostu kiksy, ale bardzo rzadko przeciwnicy mają z tego pożytek. Ktoś zaraz powie, że duża w tym zasługa wspomnianego Głowackiego, niemała też Cierzniaka – to fakt, ale prawda jest taka, że węgierski defensor nie pozwala sobie na ekstrawagancje w bezpośrednim otoczeniu własnej bramki. Piłkarz sprowadzony z niezbyt znanego nad Wisłą zespołu Szombathely gra na tyle odpowiedzialnie, że w sytuacji zagrożenia nie kombinuje, w najprostszy sposób stara się zakończyć ofensywne zapędy rywali. I właśnie ta sztuka bardzo często się udaje, zapewniając jednocześnie spokojną egzystencję swojemu bramkarzowi. Wisła Kraków, zespół grający ofensywną, ładną dla oka piłkę (trzecie miejsce pod względem strzelonych goli) jest jednocześnie drugim pod względem ilości straconych bramek, a to szalenie rzadkie zestawienie. Możliwe między innymi dzięki bardzo skutecznej grze Richarda Guzmicsa.

 


Wybranie partnera dla opisanego wyżej Węgra wcale nie jest łatwe. Najmodniejszy, ale przyznaję, że budzący moje wątpliwości kandydat, to Jarosław Fojut. Wydaje mi się, że obrońcy Pogoni Szczecin pomaga styl, w jakim gra jego drużyna. Podopieczni Czesława Michniewicza rozgrywają swoje spotkania przyczajeni, bardzo wiele ze swojej uwagi poświęcając grze obronnej. Przy takiej organizacji zawodnikom defensywnym jest łatwiej, co nie znaczy, że nie trzeba dysponować odpowiednimi umiejętnościami. Na pochwały zasługuje postawa Jakuba Czerwińskiego. Były zawodnik pierwszoligowej jeszcze Termaliki nie grał gorzej niż wspomniany Fojut. I tu właśnie dochodzimy do pewnego paradoksu - Czerwiński z Fojutem tworzą najlepszą parę defensorów w Ekstraklasie, ale czy równie dobrze prezentowaliby się oddzielnie, lub w zespole, który zdecydowanie odważniej atakuje bramkę rywala? Tu pewności już nie mam. Dlatego jako partnera dla Guzmicsa wolałbym któregoś z pary Maciej DąbrowskiHebert. Ten pierwszy poza świetną grą w defensywie potrafi wyprowadzić piłkę, stanowi też niemałe zagrożenie dla bramki rywala, zaś drugi jest niekwestionowanym królem strefy powietrznej pola karnego. Szalenie trudny wybór, ale zważywszy na to, że pierwszy defensor przyzwyczajony jest grać po prawej stronie bloku defensywnego, wybór padł na Herberta, który z racji gry lewą nogą jest jego naturalnym uzupełnieniem.


Dopełnieniem formacji obronnej jest jej prawa flanka. Nie zdradzę jakiejś wielkiej tajemnicy, jeśli napiszę, że ta pozycja nie jest najsilniej obsadzona. W zasadzie można przyjąć, że jej najlepszy, zeszłoroczny przedstawiciel – Burliga, przeniósł się na drugą stronę boiska, a jego konkurent Tomasz Kędziora zatracił się wraz z resztą swoich kolegów z Lecha Poznań. Dlatego też jesienna rywalizacja sprowadzała się do potyczek elegancko grającego Bobana Jovicia z mniej finezyjnym, ale za to bardzo skutecznym Jakubem Wójcickim. Pierwszy, przedstawiciel chwalonej już defensywy Wisły Kraków, świetnie uzupełniał swoich kolegów, dorzucając do tego niemałą kulturę w operowaniu futbolówką. Drugi to wszechstronny, bardzo bezpośredni zawodnik, który na swojej stornie boiska kursuje niczym TGV na trasie Paryż – Marsylia. Obaj gracze są nie tylko skuteczni w defensywie, ale też stanowią spore wsparcie dla swoich kolegów w ataku. Wybór padł na zawodnika Cracovii, który imponuje mi przygotowaniem fizycznym i wszechstronnością, która zapewnia nie tylko solidność w obronie, ale też elastyczność w grze ofensywnej.


Największy nieobecny: Tomasz Kędziora (Lech Poznań)

 

Pomoc:

Nie wiem, czy Bartosz Kapustka zasługuje na zaszczytne miano najlepszego ofensywnego pomocnika ligi, ale fakty w postaci twardych liczb nie pozostawiają w tej kwestii żadnego wyboru – osiem asyst oraz dwie bramki, które zanotował młody zawodnik Cracovii miażdżą konkurencję. A warto zauważyć, że środek pola „Pasów” – teoretycznie najbardziej płodna strefa dla asystentów – zarezerwowany był dla Mateusza Cetnarskiego. Dlatego też Kapustka zmuszony był szukać swojego miejsca w bocznych sektorach boiska. Wychowanek Tarnovii nie przywiązywał się jednak do linii wyznaczającej koniec pola gry i wiele z jego akcji kończyło się w przestrzeni ulokowanej tuż przed polem karnym przeciwników. Właśnie ten manewr taktyczny był częstym powodem „łatwości”, z jaką młody podopieczny trenera Zielińskiego obsługiwał podaniami swoich kolegów, lub sam stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla bramkarza drużyny przeciwnej. Bez dwóch zdań, oglądanie jesiennych poczynań Bartosza Kapustki to wielka przyjemność, szkoda tylko, że już teraz można usłyszeć o tym gdzie to wybiera się pomocnik z Krakowa, jakby gra nad Wisłą nie mogła dostarczyć bodźców do dalszego rozwoju.

Co ciekawe wspominany wcześniej Cetnarski wcale nie ostawał od swojego młodszego kolegi. W zasadzie, jako jedyny zawodnik występujący na pozycji tak zwanej 10, wywiązywał się ze swoich obowiązków. Gra w sektorze boiska, który znajduje się bezpośrednio przed polem karnym rywali niesie za sobą pewne obowiązki. Sześć goli i cztery asysty pokazują, że piłkarz Cracovii doskonale zdaje sobie sprawę, czego od zawodnika występującego w tej strefie się oczekuje. Co ważne, nie tylko liczby, ale i styl gry pokazują, że przebywający ostatnio na bocznicy zawodnik nie tylko wrócił do swojej dyspozycji z najlepszych lat, ale wręcz przebił swoje dotychczasowe osiągnięcia. Te same, które zaprowadziły go do reprezentacji, ale też te, do których od dawna nie potrafił nawiązać. Nie wiem, czy to zasługa ciężkiej pracy samego piłkarza, czy zbawienny wpływ trenera Jacka Zielińskiego. Faktem jest, że „Cetnar” to w tej chwili najbardziej „płodna” dziesiątka w lidze i jak już wspomniałem w zasadzie jedyna godna tego miana.

 

 


Światełko w tunelu: Patryk Lipski (Ruch Chorzów)

 

Wielki nieobecny: Ondrej Duda (Legia Warszawa)


Kolejnym skrajnym pomocnikiem, który zasługuje na najwyższą uwagę jest…. Nominalny napastnik Deniss Rakels. Nie jest ani widowiskowy, jego dryblingi (o ile w ogóle występują takowe) nie wywołują gęsiej skórki, ale jedno trzeba zawodnikowi Cracovii przyznać, jest zabójczo skuteczny. Siedem bramek i trzy asysty to wynik, do którego nie zbliżył się żaden ze skrzydłowych Ekstraklasy. A przecież Deniss znalazł jeszcze czas na dołek formy, który zakończył dwoma efektownymi golami wbitymi Ruchowi Chorzów. Tu znów możemy się zastanawiać ile w prezentowanej formie Łotysza jest zasługi jego trenera, który „wygonił” napastnika z szesnastki rywali, ustawiając go na bokach dowodzonej przez Mateusza Cetnarskiego pomocy.

 

 
Światełko w tunelu: Kamil Mazek (Ruch Chorzów)

 

Wielki nieobecny: Dawid Kownacki (Lech Poznań)


Na pozycji defensywnego pomocnika wyróżniali się Kamil Vacek i Tomasz Jodłowiec. Obaj są wizytówką gry obronnej swoich ekip (odpowiednio Piast i Legia), ale jeszcze szczycą się dokładnie takim samym bilansem ofensywnym. Obaj zdobyli po trzy bramki, dokładając do tego po trzy asysty. Co ważne zarówno Czech jak i Polak są na tyle wszechstronnymi graczami, że ich trenerzy z dużą swobodą mogą desygnować ich do gry w różnych sektorach środka boiska. W trakcie rundy jesiennej obaj gracze występowali zarówno, jako defensywni pomocnicy, ale zdarzało się też, że grali bliżej środka pola, a nawet w bezpośredniej bliskości pola karnego rywali. Co więcej to właśnie te „wycieczki” owocowały pozytywnymi statystykami przyczyniającymi się do triumfów ich drużyn.

 


Światełko w tunelu: Radosław Murawski (Piast Gliwice)

 

Wielki nieobecny: Karol Linetty (Lech Poznań)


Atak:

Wybór napastnika jest banalnie prosty, snajper warszawskiej Legii, Niemanja Nikolić nie pozostawia swoim rywalom żadnych złudzeń. Szesnaście bramek i pięć asyst w piętnastu spotkaniach rundy jesiennej nie dają najmniejszej szansy na szukanie innych rozwiązań. Bezdyskusyjnym królem jesieni 2015/2016 zostaje sympatyczny Węgier ściągnięty z Videotonu. Umiejętność strzelania bramek i odnajdywania luk w szykach obronnych rywali jest tak duża, że reszta stawki może co najwyżej oglądać nagrania z występów napastnika Legii i się uczyć. Nawiązanie skutecznej walki na tą chwilę wydaje się niemożliwe. Choć warto zauważyć, że konkurencja nie jest zbyt wielka. W zasadzie to jedynie zupełnie nieopierzony Mariusz Stępiński, grający w dodatku w słabiutkim Ruchu Chorzów, jako jedyny stara się nie pozwolić na zdublowanie swoich osiągnięć. Cała reszta napastników Ekstraklasy potwierdza tylko, że ta pozycja snajpera od lat jest obsadzana przez graczy zupełnie przypadkowych, a Tomasz Frankowski pozostaje wzorem właściwie niedoścignionym.   

Światełko w tunelu: Mariusz Stępiński (Ruch Chorzów)

Cały tekst można przeczytać wtym miejscu.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.