
Złoty środek na Legię
02.10.2017 22:24
(akt. 02.12.2018 11:56)
Po meczu w Poznaniu, wśród kibiców panuje przekonanie, że skład Legii trzeba poddać gruntownej przebudowie. Nie brakuje głosów, które nawołuje, by bezwarunkowo postawić na młodzież. Przy Łazienkowskiej nie ukrywają, że planem klubu na przyszłość jest wychowywanie sobie piłkarzy. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że mowa o PRZYSZŁOŚCI.
W Legii mogą grać młodzieżowcy. Przy Łazienkowskiej jest miejsce dla Sebastiana Szymańskiego. Małą, ale i pojedynczą szansę gry (przynajmniej na teraz) dostali w Pucharze Polski Mateusz Żyro i Miłosz Szczepański. Ciągle, jak o mężach opatrznościowych, wspomina się o wypożyczonych Radosławie Majeckim i Konradzie Michalaku i sprzedanym Mateuszu Wietesce. W dodatku dodaje się graczy rezerw Mateusza Bondarenkę, Bartosza Olszewskiego, Aleksandra Wańka czy Michała Górala. Oni zdaniem wielu mieliby stanowić skład Legii, bo chce im się. W ostatnich godzinach to argument kluczowy.
Czy Legii w Poznaniu się nie chciało? Warszawiacy z Lechem faktycznie nie podnieśli rękawicy. Zostali przy tym zdominowani przez "Kolejorza", który dynamiką doskoków i mądrością w przerywaniu akcji ofensywnych warszawiaków w zarodku przejął szansę na dyktowanie tempa. Legia wyglądała bardzo słabo przez błędy zawodników, które rzutowały na kolejnych piłkarzy. Inna sprawa, że "Wojskowi" znacznie częściej mieli piłkę, ale przegrywali pojedynki. Brakowało też ryzyka, stąd bierze się m.in. większa dokładność podań w stosunku do gospodarzy.
Wyrok jednak zapadł. Skład Legii trzeba przewietrzyć, najlepiej wstawić młodzieżowców, bo będzie się im chciało. Liczy się tylko to. Ale czy na pewno? Załóżmy związek przyczynowy. Młodzież walczy, ale bez doświadczenia i przez fizyczną słabość, przegrywa z graczami lepiej "zbudowanymi" oraz znającymi ligę. Tak dzieje się w kolejnych dwóch, czterech, sześciu meczach. Wyniki wcale nie są lepsze, a na psychice zawodników, młodych zawodników, wszystko mocno się odbija. Na jak długo wystarcza sama chęć walki? Ile spotkań wystarczy, by pomysł przestał się podobać? To tylko założenie, choć osoby, które o to pytamy, zdecydowanie chylą sięku takiemu rozwiązaniu.
Czy zespół złożony z samych młodzieżowców mógłby podołać walce w Ekstraklasie lub pierwszej lidze?
- Jeśli byliby to topowi młodzi gracze, będący na poziomie reprezentacji Polski U-19 i U-21, to mogliby powalczyć. Jednak w perspektywie rundy czy całego sezonu, mieliby bardzo trudno i nie miałoby to prawa bytu. Przykładowo w pierwszej lidze, futbol jest bardzo fizyczny. W Ekstraklasie trochę mniej, ale w cenie jest doświadczenie. Jakimś pomysłem byłoby wstawienie do każdej formacji chociaż po jednym doświadczonym zawodniku. Sama młodzież, mająca się tylko ogrywać bez presji, mogłaby czasem walczyć. Ale regularna bitwa o najwyższe cele? Nie. Przykładowo ekipa z Młodej Ekstraklasy mogła regularnie walczyć z trzecioligowcami. Znacznie trudniej było już z ekipami z drugiej ligi. Trzeba też spojrzeć na aspekt psychiczny. W szatni musi być lider, a ten miałbym kłopot z wykreowaniem się. Brak doświadczenia skutkowałby się kłopotem z podniesieniem się w kryzysowym momencie, który zawsze musi przyjść. W dodatku z powodu słabszej fizyczności, każdy stały fragment gry byłby zagrożeniem - uważa Dariusz Banasik, były trener m.in. Pogoni Siedlce czy Zagłębia Sosnowiec, który prowadził w przeszłości choćby stołeczny zespół z Młodej Ekstraklasy.
- Jedenastu młodych zawodników nie jest w stanie regularnie wygrywać nawet w trzeciej lidze, co najlepiej widać było w ostatnich sezonach po rezerwach Legii. To tam docelowo mieli grać sami wychowankowie mistrzów Polski. Młodzież musi być umiejętnie zwojowana. Jeśli ktoś myśli, że 11 juniorów czy młodzieżowców zawojuje Ekstraklasę, to nie zna się na piłce nożnej. Nie wierzę w to, że przykładowy kibic Legii będzie przychodził na Łazienkowską tylko dlatego, że młodzian zrobi 200 wślizgów, a przy tym przegra kolejne mecze - przyznaje Robert Podoliński, szkoleniowiec mający za sobą pracę chociażby w Dolcanie Ząbki czy Cracovii. Optymistyczniejsze podanie mają sami zawodnicy?
- Młodzież ma inne spojrzenie na niektóre sytuacje, ale pomysł z samymi juniorami nie może wypalić. Doświadczenia się nie kupi, a zawodnicy, którzy mają już trochę przeżyć, są w drużynie potrzebni. Przykładem niech będą rezerwy. Schodził do nas Michał Kopczyński, który dzięki doświadczeniu, wiedział kiedy przetrzymać piłkę, kiedy nie, a kiedy należy zmienić tempo - tłumaczy Bartłomiej Urbański będący obecnie zawodnikiem holenderskiego Willem II Tilburg. Pytamy również innego eks-gracza rezerw, a obecnie piłkarza GKS-u Katowice, Bartłomieja Kalinkowskiego. - Nie widzę tego. Juniorzy nie są gotowi na realia seniorskiej piłce, nawet w pierwszej lidze. Wiadomo, że fizyczność jest po stronie seniorów. Młodzieży brakowałoby doświadczenia, ale i umiejętności. Oczywiście, można pojedynczo wprowadzać zawodników i efekt jest zupełnie inny. Nawet przykład Legii II pokazuje, że nie można wystawiać samych młodzieżowców, kiedy chce się walczyć o pierwsze miejsce - tłumaczy. Ostatnia szansa - Łukasz Turzyniecki, drugi kapitan stołecznych rezerw. - Widzę jedną możliwość, w której zespół młodzieżowców mógłby walczyć w seniorskiej piłce - musiałby trenować nieprzerwanie od 3-4 lat z bardzo dobrym trenerem. Ale taka ekipa często notowałaby porażki. Dlaczego? Brak nawyku gry w kontakcie i brak wyrachowania miałby odzwierciedlenie w wynikach. W juniorach rzadko przerywa się kontrataki faulami w środkowej strefie. W seniorach, doskok w trakcie wysokiego pressingu to normalka. Nawet kosztem faulu. Drobne różnice decydują o sukcesie - opowiada.
Nikt, kogo pytamy o szansę grę młodzieżą w Ekstraklasie, nie widzi szansy na pozytywne efekty takiego rozwiązania.
- Nie możemy liczyć, że Szymański będzie ciągnął grę Legii Warszawa. Druga sprawa, że inne wymagania ma się w stosunku do niego, a inne do doświadczonych zawodników. Legia potrzebuje porządnej "dziesiątki", bo dobra obsada tej pozycji na ogół gwarantuje klubom dobre występy w lidze. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Jevtić w niedzielnym spotkaniu zrobił różnice. W ekipie mistrza Polski nie ma kogoś takiego. Potrzebny jest ktoś, młody lub starszy, ale potrafiący dodać jakość - dodaje Podoliński.
Nie da się ukryć, że Cristian Pasquato nie zdaje egzaminu w Ekstraklasie. Dobre zagrania Włocha kupionego za 250 tysięcy euro można liczyć na palcach jednej ręki. Armando Sadiku potrafi wykorzystywać sytuacje, ale rzadko do nich dochodzi. Rzadko kreują mu je też koledzy, ale w poprzednich spotkaniach Albańczyk był statyczny i mało przydatny na murawie. Znacznie więcej ruchów wykonuje Jarosław Niezgoda.
- Legia potrzebuje jakości. W Legii muszą grać najlepsi, a wiek nie robi różnicy. Jedynie trochę szkoda, że adepci akademii, jak Mazek czy Michalak, radzą sobie w innych klubach, a stołeczny klub nie widział ich w pierwszym zespole. Zobaczymy też, jak będzie z zespołem rezerw, który potrzebował piłkarzy ze Stomilu Olsztyn i innych seniorów, by włączyć się do walki o wygranie trzeciej ligi. Oni muszą sobie poradzić z Ursusem czy Olimpią Zambrów. Lech w tym czasie sprzedaje za grube pieniądze Kędziorę i Bednarka - gorzko zauważa Podoliński.
Legia jest znacznie słabszą drużyną, niż rok temu. Personalnie. To przekłada się na grę zespołu. Dochodzą jeszcze inne błędy, jak przygotowanie fizyczne kulejące od zimy. Złotego środka dla mistrzów Polski jednak nie ma. Być może Romeo Jozak ma w głowie jakiś plan, ale póki co, musi tkwić on głęboko w myślach chorwackiego szkoleniowca. Na pewno nie jest to jednak tak absurdalna teza, jak gra wyłącznie młodzieżowcami, którym się chce.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.