
Zawisza Bydgoszcz - Legia Warszawa 1:2 (0:2) - Nie bez kłopotów
26.10.2014 18:00
(akt. 04.01.2019 13:24)
- Zapis relacji minuta po minucie - "live"
Po pucharowych zmaganiach na arenie europejskiej, piłkarze Legii w Ekstraklasie radzili sobie bardzo różnie. „Wojskowi” cztery razy wygrali i zanotowali jeden remis, ale po konfrontacjach z St. Patrick’s w domu, FK Aktobe na wyjeździe i Trabzonsporem w Turcji, podopieczni Henninga Berga okazywali się gorsi od lokalnych rywali. Skład warszawian został też zmieniony w porównaniu do ostatniego spotkania z Metalistem Charków. Od pierwszej minuty kibice mogli zobaczyć na boisku m.in. Igora Lewczuka, Mateusza Szwocha czy Marka Saganowskiego - piłkarzy, którzy na ogół pełnią rolę rezerwowych.
Legioniści od początku spotkania stosowali agresywny pressing. Warszawiacy często starali się odebrać piłkę już na połowie miejscowych, którzy momentami gubili się pod naciskiem piłkarzy Berga i potrafili przez to niecelnie zagrywać. Pierwszy strzał „Wojskowi” oddali w 12. minucie, ale uderzenie Saganowskiego zza pola karnego w żaden sposób nie mogło zagrozić bramce Andrzeja Witana. Goście starali się szybko rozgrywać futbolówkę, na jeden-dwa kontakty, ale w szeregach mistrzów Polski brakowało zrozumienia. Wkrótce sił spróbował Ivica Vrdoljak kopiąc piłkę z 16 metrów, ale ta poszybowała obok słupka. - Do roboty - ganił bydgoskich piłkarzy miejscowy fan, który zdecydowanie nie był ukontentowany poziomem widowiska.
Gracze Zawiszy nie byli w stanie zagrozić legionistom. Wysoko grająca formacja defensywna stołecznego czasu od czasu do czasu dawała penetrować się prostopadłymi podaniami, ale za każdym razem dobrze przeciwników powstrzymywali stoperzy. Indolencja obu drużyn była widoczna, a najwięcej ze strony Legii działo się na skrzydłach, choć i Michał Żyro i Jakub Kosecki mieli kłopoty z celnymi dośrodkowaniami i ostatnimi podaniami. Marazm został przerwany w 31. minucie. Jakub Rzeźniczak świetnie podłączył się do ofensywy i wbiegł w pole karne, gdy futbolówkę w „szesnastkę” dośrodkowywał Łukasz Broź. Obrońca Legii doszedł do zagrania i umieścił piłkę w siatce, czym sprawił sobie urodzinowy prezent i wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie. Podopieczni Mariusza Rumaka największe zagrożenie stwarzali sobie po stałych fragmentach gry, ale i tak trudno napisać, że były to bardzo dobre okazje.
Największym - i to dosłownie - filarem Zawiszy był w środku pola Herold Goulon, który gwarantował gospodarzom solidność w środku pola. Do poziomu Francuza nie dorastali jednak obrońcy Zawiszy, którzy sprawiali wrażenie stąpających po polu minowym - nerwowość w ich grze była widoczna gołym okiem. To właśnie zła gra miejscowych obrońców pozwoliła Saganowskiemu podać piłkę do Żyry, który w 40. minucie płaskim strzałem z pola karnego pokonał golkipera Zawiszy. Legioniści mimo dwubramkowego prowadzenia nie przestawali napierać i jeszcze przed przerwą mogło być 3:0, ale Szwoch zamiast podać do Żyry, zdecydował się na strzał zza pola karnego i zaliczył niecelną próbę. Na przerwę goście mogli schodzić z poczuciem dobrze wykonanego zadania.
Gospodarze wyszli na drugą połowę z mocnym postanowieniem poprawy. Zawisza szybko zaatakował, starając się przedostawać pod bramkę Legii głównie skrzydłami. W 48. minucie zakotłowało się w polu karnym warszawiaków, lecz Dusana Kuciaka i resztę dobrze asekurował Vrdoljak, który zażegnał niebezpieczeństwo. Po chwili zagrożenie starał się sprawić Michał Masłowski, ale kapitan miejscowych łączony w przeszłości ze stołecznym klubem posłał piłkę obok bramki. Dobrze zmotywowani przez Rumaka gracze z Bydgoszczy raz za razem przeprowadzali ofensywne akcje - próbowali Wagner, Wójcicki, ponownie Masłowski czy Petasz, ale skutku nie było. Docenić należy tylko tego ostatniego, który z rzutu rożnego trafił w poprzeczkę, ale przy okazji jeden z jego kolegów faulował w polu bramkowym słowackiego golkipera.
Legioniści przez pierwszy kwadrans drugiej części gry nie mogli stworzyć sobie żadnej okazji. Największe zagrożenie dla bramki Zawiszy stanowił… Andrzej Witan. Golkiper miejscowych miał straszne kłopoty z wprowadzaniem futbolówki do gry i jednocześnie potrafił przez to działać autodestrukcyjnie - prawdziwego błędu się jednak nie doczekaliśmy. W 65. minucie „Wojskowi” mieli szansę po rzucie rożnym, ale WItan spisał się tym razem perfekcyjnie łapiąc strzał Inakiego Astiza. „WKS” od razu przeprowadził kontrę, z piłką prawą flanką popędził Jorge Kadu, bez trudu minął Lewczuka i zagrał do Wagnera, który ulokował futbolówkę w siatce i zdobył tym samym kontaktową bramkę.
Nowego ducha w kiepsko grającą Legię w 73. minucie starał się wtłoczyć Żyro, który groźnie uderzył zza pola karnego, ale skuteczną interwencją popisał się Witan. Niestety, inicjatywa wyraźnie należała do zdobywców Pucharu Polski w poprzednim sezonie. To gospodarze atakowali i starali się stwarzać zagrożenie po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska. Żeby wzmocnić tyły, Berg wprowadził na boisko Guilherme, który zastąpił regularnie ogrywanego Lewczuka, ale obraz gry zbytnio się nie zmieniał. Rumak za to nie odpuszczał i do gry posłał Bernardo Vasconselosa, który na szpicy „zluzował” bezradnego Jorge Kadu.
Końcowe minuty nie miały praktycznie żadnego wpływu na mecz - nie działo się nic istotnego, warszawiacy przetrzymywali piłkę, a miejscowym puszczały nerwy. Doszło nawet do przepychanki między piłkarzami, po której kartkę obejrzał Sebastian Ziajka. W ostatnich sekundach rzut wolny mieli jeszcze miejscowi, na połowę Legii pobiegł Witan, ale nic z tego nie wynikło. Ostatecznie Tomasz Musiał zakończył spotkanie, w którym lepsi okazali się legioniści, którzy głównie dzięki dobrej pierwszej połowie ograli Zawiszę 2:1. Dzięki zwycięstwu, mistrzowie Polski powrócili na pozycję lidera Ekstraklasy.
Autor: Piotr Kamieniecki
Zawisza Bydgoszcz - Legia Warszawa 1:2 (0:2)
Rzeźniczak (31. min), Żyro (40. min), Wagner (65. min)
Legia: Kuciak - Lewczuk (69' Guilherme), Rzeźniczak, Astiz, Broź - Żyro, Vrdoljak, Szwoch (62' Duda), Jodłowiec, Kosecki - Saganowski
Zawisza: Witan - Ziajka, Micael, Strąk, Petasz - Wagner, Wójcicki, Goulon (67' Geworgian), Masłowski, Łukowski (67' Alvarinho) - Kadu (85' Vasconselos)
Żółte kartki: Herold Goulon, Alvarinho oraz Łukasz Broź
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.