News: Taye Taiwo i Bursaspor – turecka wersja „Klubu Kokosa”

Taye Taiwo i Bursaspor – turecka wersja „Klubu Kokosa”

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

28.01.2015 11:00

(akt. 08.12.2018 04:15)

Taye Taiwo to piłkarz z dużą przeszłością, wielokrotny reprezentant Nigerii, w przeszłości wybrany najbardziej obiecującym piłkarzem Afryki, w czasie gry w Olympique Marsylia trzykrotnie wybierany do najlepszej jedenastki sezonu ligi francuskiej. Później gracz Milanu, Queens Park Rangers i Dynama Kijów, a ostatnio piłkarz Bursasporu, w którym zarabia tyle, co kilku najlepszych legionistów razem wziętych. Oprócz Milanu grał zawsze w pierwszej jedenastce. Jak to się stało, że piłkarz o takim CV, bynajmniej jeszcze nie emeryt, znalazł się nagle w zasięgu możliwości Legii Warszawa?

Sezon 2013/2014 przyniósł Bursaporowi same rozczarowania. Pomimo ogromnych ambicji, wymiany znacznej części składu i dwukrotnej zmiany trenera klub zajął zaledwie ósme miejsce w lidze i dotarł do półfinału Pucharu Turcji. Za brak wyników obarczono głównie sprowadzonych przed sezonem i zarabiających duże pieniądze obcokrajowców. Nic więc dziwnego, że już w maju szykowano się do kolejnej rewolucji w składzie, tym bardziej, że w następnym sezonie liczba cudzoziemców występujących w tureckich klubach ulegała dalszemu ograniczeniu – od sezonu 2014/15 tylko pięciu mogło grać w jednym meczu (dotychczas sześciu) i tylko ośmiu mogło być zgłoszonych do rozgrywek (dotychczas dziesięciu). A po nieudanym sezonie chodziło nie tylko o dostosowanie się do wymogów federacji, ale również i o wymianę obcokrajowców niekoniecznie na lepszych, ale przede wszystkim na znacznie tańszych. Bursaspor bowiem znalazł się w poważnych tarapatach finansowych, a od 2012 roku wisiał nad nim wyrok CAS, wykluczający turecki klub na cztery lata z europejskich rozgrywek w przypadku nie uregulowania zaległych należności w wyznaczonym terminie. Do czystki w składzie zatrudniono w czerwcu byłego selekcjonera reprezentacji Turcji – Senola Gunesa.

 

Kilku obcokrajowców udało się pozbyć bez problemów – części pokończyły się kontrakty, niektórzy byli tylko wypożyczeni. Sprowadzono za nich czterech innych graczy spoza Turcji, znacznie tańszych od znajdujących się w kadrze – głównie na zasadzie wypożyczenia, tylko w jednym przypadku kupując zawodnika z drugiej ligi francuskiej. Pozostał jednak z problem z gwiazdami zarabiającymi największe pieniądze, gdy okazało się, że budżet na przyszły rok trzeba znacznie obniżyć, a kadra znów liczyła dziesięciu cudzoziemców. Rozważano różne warianty, brano pod uwagę kilka nazwisk, wybór negatywny ostatecznie padł na dwóch piłkarzy mających najdłuższe i jedne z najwyższych kontraktów w drużynie. Byli to doświadczony francuski bramkarz Sebastien Frey, ongiś rywalizujący o miejsce w składzie w Fiorentinie z Arturem Borucem i lewy obrońca, wielokrotny reprezentant Nigerii Taye Taiwo. Obaj byli podstawowymi ogniwami swojej drużyny w zeszłym sezonie, ale to nie był dla władz klubu wystarczający argument. Taiwo zarabiał 1,25 mln euro za sezon, a Frey o dalsze pół miliona więcej – w dodatku obaj mieli, w odróżnieniu od innych cudzoziemców podpisane kontrakty aż do czerwca 2016 roku. To oznaczało, że przez następne dwa sezony na ich pensje będzie trzeba wydać 6 mln euro, co bardzo nie uśmiechało się władzom klubu.

 

Na początku lipca, przed wyjazdem na obóz (Taiwo spóźnił się na początek przygotowań ze względu na problemy z wizą) obaj piłkarze otrzymali od prezesa propozycje rozwiązania kontraktów, zapewne dość natarczywie przedstawiane, biorąc pod uwagę turecką mentalność. Obaj odmówili. W efekcie tego, chcąc ich złamać, postanowiono przesunąć obu zawodników do trenowania z osiemnastolatkami z rezerw, równocześnie nie zgłaszając ich do żadnych rozgrywek. Liczono, że uda się ich przekonać do odejścia jeszcze w letnim oknie transferowym – udał się taki manewr wcześniej zimą z Argentyńczykiem Pablo Batalią, który wytrzymał w zawieszeniu trzy miesiące, po czym wyjechał do Chin, przekonano też do rozwiązania kontraktu i wyjazdu w sierpniu do Kolumbii Chilijczyka Sebastiana Pinto, którego również nie zgłoszono do rozgrywek. Francuz i Nigeryjczyk jednak nie ugięli się i w efekcie pozostali na całą jesień w tureckim „Klubie Kokosa”, czyli na treningach z rezerwami – do meczów rezerw nie byli dopuszczeni. Wkrótce zresztą dołączyli do nich skłóceni z nowym szkoleniowcem trzej piłkarze tureccy z pierwszego składu z dotychczasowym kapitanem Bursasporu Ibrahimem Ozturkiem  na czele, wskutek czego pula wypłacana piłkarzom odsuniętym od składu wzrosła o dalsze 2 mln euro w skali rocznej.

 

W grudniu, po kolejnym orzeczeniu UEFA wyznaczającym Bursasporowi definitywny termin uregulowania wszystkich zaległych należności do 31.01.2015 r. pod groźbą natychmiastowego wyrzucenia z pucharów na cztery lata, włodarze tureckiego klubu postanowili choć częściowo pozbyć się problemu finansowania „Klubu Kokosa” – dwóch tureckich piłkarzy oddano za niewielkie pieniądze, trzeciego wypożyczono, by choć część jego pensji płacił kto inny. Kolejnym, który dał się zimą złamać i zaczął szukać klubu jest właśnie TayeTaiwo - jest to dla Bursasporu doskonała okazja, by Legia zapłaciła przy wypożyczeniu choć ułamek jego astronomicznej pensji w najbliższym półroczu, a dla samego piłkarza jest to szansa na powrót do futbolu - w innym przypadku nie byłoby żadnych szans, by warszawski klub był w stanie pozyskać Nigeryjczyka i opłacić jego wynagrodzenie, kilkakrotnie wyższe od najlepiej opłacanych piłkarzy Legii. Wygląda na to, że tylko 34-letni Frey, zbliżający się powoli do końca swojej bogatej kariery zamierza pozostać w bursasporskim „Klubie Kokosa” co najmniej do lata, a być może i do końca kontraktu przez najbliższe półtora roku.

 

Obiektywnie patrząc, TayeTaiwo nie jest w Bursasporze ofiarą swojej słabej gry, nie odsunięto go też od składu z powodów wychowawczych, tylko po prostu uznano, że ktoś rok wcześniej podpisał z nim – i nie tylko z nim – zdecydowanie zbyt wysoki kontrakt, jak na możliwości finansowe klubu, na którego mecze poza spotkaniami z wielką czwórką ligi tureckiej (Galatasaray, Besiktas, Fenerbahce, Trabzonspor) przychodzi zwykle mniej niż 10000 widzów. Takie praktyki stosował już niejeden prezes na świecie, a i w Polsce takie przypadki „sportowego mobbingu” też się przecież zdarzały. Latem, choć mówiło się o zainteresowaniu nim St. Etienne, Nigeryjczyk nie opuścił klubu, nie spodziewając się chyba, że po prostu zostanie od niego na stałe odsunięty. I choć nie grał przez pół roku, trudno podejrzewać, że nagle zatracił definitywnie swoje umiejętności. Ważniejszym pytaniem jest, ile czasu zajmie mu dojście do pełnej formy po półrocznej absencji. Jeżeli Henning Berg stwierdzi, że Taiwo zdąży nadrobić braki do marca, być może zdecyduje się na jego wypożyczenie, w innym przypadku zapewne zrezygnuje z Nigeryjczyka. Niezależnie od ostatecznej decyzji, transferu definitywnego latem, nawet w przypadku gdyby Taiwo w Legii wiosną wypalił, warszawscy kibice nie powinni się spodziewać. Na taki komin płacowy „wojskowych” jeszcze przez wiele lat zapewne stać nie będzie. Całkiem realne byłoby natomiast wypożyczenie na kolejny rok na dotychczasowych zasadach, jeśli Turkom nie udałoby się latem Nigeryjczyka sprzedać. O ile oczywiście Taiwo w Legii zostanie i się w niej sprawdzi.

Polecamy

Komentarze (31)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.