Sylwetka Stanko Svitlicy
22.10.2002 12:16
Strzelam gole dla Legii. Ale nie one są najważniejsze. Liczą się tylko zwycięstwa klubu - mówi "Gazecie" Stanko Svitlica. Serbski napastnik strzelił w tym sezonie już osiem goli, w klasyfikacji najskuteczniejszych wyprzedza go tylko Maciej Żurawski z Wisły (10 bramek) i Andrzej Niedzielan z Górnika (9)
Piłkarzem jestem dzięki starszemu o pięć lat bratu, Mirko - opowiada "Gazecie" Svitlica. - On grał codziennie. Zobaczyłem, jak gra z kolegami, spodobało mi się to i tak się zaczęło. Zresztą brat chyba od początku widział, kto ma większy talent do futbolu. To on kupił mi pierwsze piłkarskie buty. Urodziłem się w Kupres w Bośni i Hercegowinie.
Mieszkałem tam do szóstego roku życia, potem przenieśliśmy się do Wojwodiny. Kiedy miałem osiem lat, zacząłem trenować w Baczce Palanka. To był klub drugiej ligi, ale i tak poziom był wyższy niż teraz w pierwszej. Moimi idolami byli Dragan "Pixi" Stojković i Vladan Lukić. Piłkarzem chciałem być zawsze, jak wszystkie dzieci, które trenują futbol. Czasem jednak miałem tego dość. Koledzy szli w piątek na dyskotekę, a ja do domu spać, bo rano był mecz...
Jako 13-letni chłopak trafiłem do Vojvodiny Nowy Sad. Tam jest najlepsza szkółka piłkarska juniorów w Jugosławii. Dostać się do niej to marzenie każdego chłopaka. Ale skoro tam się znalazłem, postawiłem na futbol. W Jugosławii najważniejsza jest praca z dziećmi. Stawia się przede wszystkim na wyszkolenie techniczne, trenuje tylko z piłkami. Może problemem tak jak w Polsce są słabe boiska. Dba się za to o trenerów młodzieży. Jest dobra współpraca między tymi od juniorów i seniorów.
Półtora roku później wróciłem do Baczki. Strzelałem mnóstwo goli. W wieku 18 lat trafiłem do wielkiego Partizana Belgrad. Wtedy zrozumiałem, że będę zawodowym piłkarzem, a futbolem zarobię na chleb.
Po powrocie do Baczki trener Radinović powiedział pewnego dnia:
Od dziś grasz w ataku
Wcześniej grałem w pomocy, czasem za napastnikami. Zacząłem strzelać gole. To było świetne posunięcie trenera. Do Partizana przyszedłem jako napastnik, snajper. Uwielbiam zdobywać gole. Po meczu czuję się dobrze tylko wtedy, gdy strzelam gole. Bo zawsze jak napastnik nie strzeli, to jest problem - dlaczego? Obrońcy czy pomocnikowi to się wybacza. Napastnikowi - nie. Dlatego dwa-trzy mecze bez gola oznaczają ławkę rezerwowych.
Do Partizana trafiłem, bo mój klub - III-ligowa Baczka - potrzebował pieniędzy. Chciałem iść do Crvenej Zvezdy, której kibicowałem. Partizana nie cierpiałem. Ale to była dla mnie szansa. Niestety, przez półtora roku siedziałem na ławce rezerwowych. Nie grałem, bo w ataku występowali m.in. Dragan Cirić, później Barcelona czy Albert Nadj. W 1996 r. byłem w szerokiej kadrze zespołu, który zdobywał mistrzostwo Jugosławii.
Nie było jednak sensu, bym siedział na rezerwie. Zostałem wypożyczony do Cukaricki Belgrad. Wtedy po raz pierwszy pracowałem z Dragomirem Okuką. Od tej pory niemal zawsze byliśmy razem. Zacząłem grać i strzelać gole. On mnie znał jeszcze z czasów, kiedy byłem juniorem i grałem w III lidze, w Baczce. Wiedział, że siedzę na ławce rezerwowych w Partizanie, zadzwonił i zapytał, czy nie przyjdę do jego drużyny. Poszedłem... Grałem, strzelałem sporo bramek. Potem byłem wypożyczany do różnych zespołów, występowałem we Francji, w Grecji, Jugosławii... Po kilka miesięcy, nigdzie nie zagrzałem dłużej miejsca.
Wiedziałem, że wiosną 2001 r. "Drago" zaczął pracować w Warszawie. Chciał sprowadzić do Legii mnie. Razem ze mną do Warszawy przyjechało kilku innych zawodników. Zostałem ja i
teraz chyba nikt nie żałuje
Początek w Legii miałem dobry. Na obozie przygotowawczym strzelałem sporo goli. Ale po pierwszym meczu, ze Śląskiem, doznałem kontuzji. Ledwo ją wyleczyłem, zdążyłem w dwóch spotkaniach strzelić dwie bramki i znowu musiałem się leczyć... Pół roku miałem ciężkie. Aklimatyzacja nie była dobra. Najgorsza była bariera językowa. Koledzy coś mówili, ja nie wiedziałem, co. Byłem zagubiony, do tego doszły kontuzje. Powiem szczerze, że nigdzie nie miałem tak trudnego początku jak tu. A grałem i we Francji - II-ligowy Le Mans - i w Grecji - Ethnikos.
Nawet jak strzelałem gole, to gazety pisały i w telewizji mówiono, że "Svitlica się do Legii nie nadaje", że "to zły transfer"... Problemem było także zrozumienie na boisku, zgranie. Ale nie miałem chwili, żeby to wszystko rzucić. Zresztą teraz sytuacja jest zupełnie inna, o wiele lepsza. Przekonałem do siebie chyba wszystkich niedowiarków.
Na wiosnę zacząłem grać w Legii, ale goli nie strzelałem. Straciłem miejsce w składzie. Nie obraziłem się na trenera ani na nikogo. Wiedziałem, że wszystko przez zdrowie. A Sylwek Czereszewski i Czarek Kucharski byli w lepszej formie.
Mistrzostwo Polski to nie był mój największy sukces w życiu. Ale radość była wielka, bo wywalczyłem go w zagranicznym klubie, i to w pierwszym roku występów w nim. A pierwszy rok jest zawsze najtrudniejszy, szczególnie dla graczy z zagranicy. Mam satysfakcję, bo wiem, że kibice Legii długo czekali na takie sukcesy. Bo oprócz mistrzostwa zdobyliśmy także Puchar Ligi. Można powiedzieć, że
Jugosłowianie odmienili Legię
"Aco" Vuković, trener Okuka i w pewnym stopniu ja na pewno trochę zmieniliśmy drużynę. Okuka zrobił zespół, który nie przegrywa, a z zawodników potrafi wyegzekwować wszystko, co mają najlepszego. Z Aleksandarem jesteśmy bliskimi kolegami, pamiętam go jeszcze z Partizana, ale on był wtedy, gdy ja tam grałem, juniorem. Ale pamiętam, że był świetny technicznie, lepszy od kolegów. Ma tylko jedną wadę - kibicuje Partizanowi (śmiech). Mimo to zawsze mieszkamy razem w hotelowym pokoju. Obaj mamy swoje dwa ukochane kluby w Jugosławii, ale na razie najważniejsza jest Legia. Ona dała mi wszystko. Tu nie ma gwiazd. Każdy jest dobrym, bardzo dobrym piłkarzem. Każdy umie strzelić gola, a to w piłce najważniejsze. Okuka postawił na kolektyw, zespół, a nie indywidualności. I to dało rezultaty.
Czytam polskie gazety i wiem, że kiedy nie zdobywam goli, dziennikarze piszą: "A czy on w ogóle grał?". To chyba już tak trochę z przyzwyczajenia, bo nie uważam, że gdy nie trafiam do siatki, to od razu jestem słaby. Przecież w meczu dostaję sporo podań, odbieram piłki... Też biegam, staram się, walczę, a i tak czytam "niewidoczny". Jak jednak można być niewidocznym, skoro w meczu mam tyle okazji do strzelenia gola. Faktycznie, że najlepiej umiem strzelać bramki, ale tak jest na całym świecie - nie strzelasz, jesteś nikim, trafisz, to robią z ciebie bohatera.
Szybkość nie jest moim atutem, to fakt. Ale nie zgadzam się z opinią, że "Svitlica to najwolniejszy napastnik świata". Kiedy byłem młody, choć ktoś może nie uwierzyć,
byłem bardzo szybki
Jednak cztery lata temu miałem trochę problemów z przeponą, mięśniami brzucha. Konieczna była operacja, wycięto mi także wyrostek robaczkowy. Po niej już nigdy nie osiągnąłem dawnej prędkości. Nie trenowałem kilka miesięcy, zmieniałem kluby. Ale tamta operacja spowodowała, że nie biegam tak szybko jak kiedyś. Mam jednak nadzieję, że na wiosnę nadrobię to, co wtedy straciłem. Zresztą moim atutem jest nie tylko skuteczność, ale także technika i wykonywanie rzutów wolnych czy karnych.
Popracuję nad szybkością, ale w Legii ważne, bym nadążył za akcją. My nie potrzebujemy bardzo szybkich napastników, którzy grają z kontry i czyhają na prostopadłe podania. Gramy atakiem pozycyjnym, jak większość dobrych zespołów.
Nie chcę wracać do tego, co było latem. Mój menedżer szukał mi klubu, ale to jego normalna praca. Gdyby znalazł i zostałbym sprzedany za dobre pieniądze, cieszyłaby się Legia, on i menedżer. Ale to się skończyło. To już historia. Nigdzie jednak nie jeździłem, nie szukałem klubu we Włoszech czy w Hiszpanii. Miałem problemy z paszportem. Ale i to już historia. Zostaję w Legii, chcę wypełnić kontrakt obowiązujący do 2004 r. A może nawet go przedłużę...
Szybko nauczyłem się polskiego. Głównie dzięki Czarkowi Kucharskiemu. Bardzo dużo rozmawiam, oglądam telewizję. Nie miałem nauczyciela, tzn. był nim "Kucharz". Ale jemu nic nie płaciłem. Nieprawdą jest, że mówię lepiej niż trener Okuka. On też zna polski. Serbski i polski są do siebie podobne.
Wolny czas spędzam z żoną, która za kilka tygodni - w Polsce - urodzi dziecko. W pierwszych miesiącach tego sezonu wiele wyjeżdżaliśmy, nie było mnie, więc teraz nadrabiałem zaległości. Lubię pospać, trochę nawet teraz na zapas, bo potem, jak urodzi się dziecko, nie wiem, jak to będzie. Mieszkam na Ursynowie, ale bardzo lubię jeździć na Pole Mokotowskie na spacery. Nic jeszcze nie mamy dla dziecka kupionego. W Jugosławii taka jest tradycja, że dopóki się nie urodzi, nic mu się nie kupuje. Żadnego wózka, łóżeczka, ubranek... A jak będzie już po porodzie, okaże się, że wszystko w porządku, pójdę do sklepu, zamówię co trzeba i zawiozę do domu.
Na początku, kiedy jeszcze mieszkałem w hotelu, często odwiedzałem restaurację El Corazon. Teraz jeżdżę do Bistro Jazz. To taka spokojna restauracja blisko centrum. Jest cicha muzyka, dobry nastrój...
Po tym, jak ostatnio strzeliłem kilka goli, wszyscy pytają, czy chcę być
królem strzelców
Odpowiadam, że nie. Nigdy nigdzie nie byłem królem strzelców. Uwielbiam strzelać bramki, ale jeszcze bardziej lubię, jak moja drużyna wygrywa. A to, kto będzie królem, jest mniej ważne. Niech będzie i Radek Stanew, byle tylko Legia została mistrzem. Zespół ma charakter, nie jest tak, że każdy myśli tylko o sobie.
Tak jak każdy chciałbym grać w lidze włoskiej albo hiszpańskiej. To marzenie wszystkich piłkarzy, ale trafiają tam nieliczni. Ale jeśli stanie się tak, że będę miał zostać w Legii do końca życia, będę zadowolony. Wszystko mi się tu podoba - i kibice, i drużyna, i miasto... Poza tym wiem, że ta drużyna grała kiedyś w półfinale Pucharu Europy i półfinale PZP, występowała w Lidze Mistrzów. To zobowiązuje następców tamtych wielkich piłkarzy. Tradycję ten zespół ma wielką. Każdy musi o tym wiedzieć.
Mam kontakt z jugosłowiańskimi dziennikarzami. Dzwonili parę razy, ale ja nie lubię z nimi rozmawiać przez telefon. Wolę, jak sami tu przyjadą, zobaczą w akcji mnie, moją drużynę. Wtedy możemy gadać. Wiem, że w Jugosławii pisano o moich golach strzelonych Utrechtowi, o tym, że jestem skuteczny w lidze. Wiem, że bardzo popularny i chwalony jest trener Okuka. Chciałbym zagrać w reprezentacji, ale czy jest tam dla mnie miejsce, skoro występują m.in. Kovacević i Mijatović?
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.