News: Stanisław Czerczesow: Kiedyś był Piast, teraz jest Górnik

Stanisław Czerczesow: Strach nie jest dobrym doradcą

Piotr Kamieniecki

Źródło: Sport.pl

25.03.2016 14:43

(akt. 05.01.2019 10:20)

- Nowoczesny futbol to inicjatywa. Składa się z wysokiego pressingu, czytania gry… Nie można czekać aż rywal odda nam piłkę, trzeba mu ją zabrać. Kiedy to się już stanie, musimy wiedzieć po co i co teraz z tym zrobić. Najbardziej podobał mi się Bayern Monachium Juppa Heynckesa. To była drużyna oszczędna, racjonalna i efektywna. Ekipa Guardioli nie jest taka sama. Nie mówię, że gorsza, ale Legia tak nie zagra. Możemy być jednak jak zespół Heynckesa. Jego drużyna gdy była przy piłce, to najprostszą drogą ruszała na bramkę. Nie prosto przed siebie, ale pewnymi ustalonymi ścieżkami, zatrzymując się na określonych przystankach - powiedział w ciekawej rozmowie w programie „Sam na Sam z Wilkowiczem” Stanisław Czerczesow, szkoleniowiec Legii Warszawa.

- Na swój temat słyszałem już w swoim życiu wiele epitetów. Dobrych i złych. Przyjeżdżając do Polski, miałem ze sobą ponoć niedźwiedzia, siekierę i szablę. Teraz słyszę o „ciepłym tyranie”. Za chwilę padną  pewnie inne określenia. Jestem jaki jestem. Trafiłem do Warszawy, by pracować. Nie jest łatwo, bo muszę kierować grupą ludzi w ekstremalnych sytuacjach. Do tego dochodzi wiele ambicji. Życie jest życiem. Staram rozwijać się cały czas, nie ważne od tego, ile mam lat - dodał trener „Wojskowych”. 

 

- W trakcie swojej kariery piłkarskiej mogłem obserwować wielu dobrych trenerów i brać od nich to, co najlepsze. Nie będzie się jednak takim samym szkoleniowcem jak ktoś, kogo się obserwuje. Szkolili mnie Romancew, Łobanowski, Loew czy Jara i łączyło ich jedno - chcieli wygrywać. To sobie od nich wziąłem. Jestem w kontakcie z Joachimem Loewem skoro pan o to pyta. Mam jego numer telefonu, piszemy ze sobą esemeski. Tak od okazji do okazji, jak jest mundial na przykład. Czy prowadziłem rozmowy w kontekście objęcia rosyjskiej kadry? To już przeszłość. Nie wydaję mi się, że piłkarz może się realizować bojąc się trenera. Strach to słaby doradca, który nic nie zdziałał w dłuższej perspektywie.To może być ciekawe na chwilę. Ludźmi kierują strach i ciekawość. To pierwsze się skończy i nie będzie efektów. A kiedy jest ciekawość, każdy chce iść dalej i pracować. Najważniejszy jest jednak dla mnie respekt w obie strony - opowiada w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem Czerczesow.

 

- Piłkarze się zmieniają i bardzo dobrze. Trener nie może za nimi nadążać, a czasu się nie cofnie. Przyznam jednak, że kupiłem nawet iPhone’a, by być bliżej nich. Telefon był mi potrzebny do dzwonienia, a nie siedzenia w internecie. Nie rozumiałem, czemu ciągle gapią się w ekrany. Dziś też to robię i już się nie denerwuję. Jest tylko dziś i trzeba iść z duchem czasu. Kiedyś mówiło się zawodnikowi - biegnij. A on to robił. Teraz trzeba to powiedzieć. ale jeszcze wytłumaczyć po co to robi. 

 

- Żeby coś osiągnąć, trzeba znać cel. Legia od 20 lat chce awansować do Ligi Mistrzów. Załóżmy, że spotykają się dwie kobiety. Jedna mówi: „ja bym znowu chciała do Włoch”. Druga pyta” „a już byłaś”? To tamta jej odpowiada, że „nie, ale już kiedyś chciała”. Chcieć, a umieć i zrobić, to co innego. U nas mówi się, że „Jedni byli na wojnie, a drudzy o niej opowiadają. Wszyscy grają w Szachy, a nikt się nie zna. W piłkę mało kto gra, a wszyscy się znają - poza dwoma trenerami, którzy akurat też są na meczu. Nie chcę nakładać na siebie dodatkowej presji w postaci Ligi Mistrzów. Wszystko powinno przyjść naturalnie. To ma się urodzić z pracy u podstaw. Jak się już tam dostanie, to trzeba się w niej utrzymać, a nie wpaść raz na dwadzieścia lat. W Lidze Europy mierzyliśmy się z Napoli, zespołem na poziomie Ligi Mistrzów. Przegraliśmy 0:2 i 2:5. Gdybyśmy mieli grać w grupie z Realem, Juventusem i Arsenalem. Co byśmy tam zdziałali? Trzeba awansować,a po tym nawiązać walkę. Spotkania z Napoli dały mi jednak pewne podpowiedzi. „Nie spiesz się, ale się poganiaj”. To plan na lato.


- Jestem góralem z Osetii. Tam się urodziłem, żyłem, wychowałem, wyrosłem  - i to na całe życie. Przyjeżdżając do Tyrolu, byłem już ukształtowany. Spędziłem dzieciństwo w zupełnie innym kraju niż dziś, to był jeszcze Związek Radziecki. Miałem dużą rodziną. Ja jeden i cztery siostry. Wszystko było jak w każdym kraju, tyle że ten był akurat socjalistyczny. Mogliśmy się uczyć, były zawody sportowe, w których mogłem się rozwijać. Moim marzeniem była gra w piłkę i cieszę się, że je zrealizowałem. Mój dom jest tam, gdzie jest moja rodzina. Dziś jest ona w Warszawie. Dodatkowo drugim domem jest Ałagir, gdzie się urodziłem. Zawsze, gdzie bym nie wyjeżdżał, najpierw zastanawiam się czy mogę coś tam zdziałać, a jeśli tak zdecydowałem, to mam nastawienie, że zostanę tam na zawsze. Na dziś mam w głowie, że na zawsze zostanę w Legii. Jak to się potoczy? Zobaczymy, to inna sprawa. Syn i córka przyjeżdżali do mnie, ale oni jeszcze się uczą. Syn gra w Dynamie, studiuje się zaocznie. Przyznam, że zna angielski, niemiecki, rosyjski, osetyjski, łacinę, włoski, francuski. Córka studiuje architekturę w Innsbrucku. Na stałe jestem w Polsce z żoną, która jest nauczycielką angielskiego. Jesteśmy w Europie długo i staram się być otwartym na nowe - stwierdził. 

 

- Człowiek oprócz życia w grupie, do której dokłada coś od siebie, powinien mieć swoje walory.  Wyjeżdżając w inne miejsce można nie znać języka, ale powinno chcieć się go nauczyć. W Niemczech, po pół roku zacząłem udzielać wywiadów w telewizji. W socjalizmie wszystko robią za ciebie, na zachodzie odpowiada się za siebie. Wtedy na pierwszy plan wychodzą twoje cechy. Widać, jak potrafisz zaadaptować się do nowej sytuacji. Tego brakowało rosyjskim i polskim piłkarzom. Nie jestem niczyim adwokatem, ale zastanawiam się jak to możliwe, że nikt nie był w Groznym czy Osetii, a wszyscy sprawiają wrażenie, jakby wiedzieli jak tam jest. Ja tam byłem i nie mówię o czymś, czego nie widziałem. To jest jednak moje zdanie, takie, jak to wszystko widziałem. Dla mnie było to super miasto, gdzie był świetny stadion - nie „egzotyka”. Nie jest tak, że w Rosji wszystko jest dobre,a w Polsce wszystko złe. Swoją ojczyznę trzeba kochać - powiedział Czerczesow.

 

- Jak się czuje Rosjanin w Warszawie? Różnie. Zależy czy ma się na myśli przeciętnego obywatela tego kraju czy Rosjanina - trenera Legii. Dla mnie jest tu normalnie, komfortowo. Przyjechałem tu pracować. Trudno mi powiedzieć, jak dogadują się oba kraje, jeśli chodzi o ludzi na szczycie. Nie wiem jak tam jest, ale jak będę, to wtedy o tym opowiem. Ludzie wszędzie są tacy sami - mają plusy, minusy, problemy i szczęśliwe chwile. Nigdy też nie jest tak, że jedna osoba cokolwiek naprawi - może co najwyżej coś zepsuć. Pomaga tylko kolektyw, gdy jest w nim jednomyślność. Chciałbym, żebyśmy wszyscy rozumieli się nawzajem. Jeśli chodzi o dziennikarzy, to różnie bywa. Są różne pytania i różne odpowiedzi. Inna sprawa, że powinniśmy być interesujący. Jeśli pytanie jest ciekawe, chcieliby też dostać ciekawą i niebanalną odpowiedź. Niegłupim pomysłem jest, by klub zaczął sprzedawać bilety na moje konferencje. Legia musi się nad tym zastanowić - opowiadał.


- Aby szybko grać, trzeba szybko myśleć, żeby szybko to robić, trzeba mieć dobrą technikę. Bieganie to inna dyscyplina sportu, ale nie ma futbolu bez tego. Trzeba jednak wiedzieć, gdzie się kieruje. Czasami jednak lepiej się położyć i nie przeszkadzać. Futbol to myśl, idea i intelekt. Bieganie ma jedynie pomóc. 

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.