Spisek
11.10.2002 00:00
Tak się składa, że drużyna piłkarska Wisły Kraków ma napastników nie tylko szybkich, ale również, jak na nasze polskie warunki, stosunkowo dobrze wyszkolonych technicznie. Obrońcy przeciwników często nie mogą sobie dać z nimi rady dozwolonymi sposobami, więc faulują. Wtedy zaś sędziowie robią czasami to, co należy do ich obowiązków, a mianowicie odgwizdują rzuty karne. Legia z Warszawy ma w pierwszej linii graczy mniej technicznych, bardziej siłowych i mało skłonnych do gry kombinacyjnej, z którą skądinąd Wiślacy przesadzają, a więc też mniej narażonych na nieprzepisowe ataki rywali. Siłą rzeczy w przekroju sezonu Wisła korzysta na ogół z większej ilości jedenastek niż Legia. Kropka. Doprawdy trudno się tu dopatrzyć spisku, korupcji czy działania mafii. Trudno? – Nie w Rzeczypospolitej.
Prezes Legii dowiedział się oto, że odpowiadający za sędziowską obsadę meczów ligowych Leszek Saks jest w cywilu wieloletnim pracownikiem Tele-Foniki Kable SA, która to firma od pewnego czasu sponsoruje Wisłę. I wszystko w jednej chwili staje się dla niego jasne. Oto skorumpowany przez dyrekcję Tele-Foniki, albo przez zarząd Wisły, albo przez oba te grona naraz pan Leszek Saks wystawia na mecze Wisły skorumpowanych arbitrów, którzy gwiżdżą na korzyść krakauerów, i równie skorumpowanych na spotkania z udziałem Legii, którzy z kolei wyłażą ze skóry, żeby skrzywdzić warszawiaków. Ze swoich podejrzeń (ba! żeby to były tylko podejrzenia – to już właściwie pewność!) zwierza się natychmiast „Przeglądowi Sportowemu” i już afera gotowa.
Oczywiście wszystko jest możliwe, w małym światku nadwiślańskiego footballu w szczególności, acz trudno nieco pojąć, jak to się stało, że w tej sytuacji nie Wisła, ale właśnie Legia zdobyła mistrzostwo Polski. Nie będziemy jednak wracać do argumentów racjonalnych, gdyż jak jasno widać, nie mają one tutaj najmniejszego znaczenia. Próżnym trudem byłoby również bronienie pana Saksa, gdyż został on już obrzucony błotem, którego zmyć się nie da. Plamy może zostaną wywabione, ale smród pozostanie.
Z wszelkich możliwych interpretacji jakichkolwiek zjawisk najprawidłowszą i najczęstszą staje się u nas z reguły spiskowo-korupcyjna. Jeżeli Wiśle przyznano w ubiegłym sezonie więcej karnych niż Legii, to stoi za tym oszustwo. Jeżeli ktoś ośmiela się być bogatszy od nas, jest to prostym dowodem popełnionych przezeń nadużyć. Jeżeli ktoś dobrze myśli o kimkolwiek wpływowym, jawi się plugawym karierowiczem. Jeżeli przydarzy się komuś sukces, to przejaw faworytyzmu. Jeżeli „Polityka” jest czytana, to stoją za tym moskiewskie sejfy itd., itp. Innymi słowy: wszyscy złodzieje. I prosta ta recepta na pojmowanie świata zaczyna rzeczywiście cieszyć się społeczną popularnością. A jeśli tak, to czemu by z tego nie skorzystać. Dwie partie – Samoobrona i PiS – oparły na tym wręcz całe swoje programy wyborcze. Jeśli zaś dowodów brakuje to przecież pozostaje jeszcze pomówienie.
Do pomówień najchętniej uciekają się na naszej scenie politycznej bracia Kaczyńscy. Niestety, nawet w tej mierze daleko im do wirtuozerii. Do znudzenia insynuują przeciwnikom politycznym działania niezgodne z prawem (np. Gudzowaty, Olechowski) albo zgoła przestępcze (np. Wachowski, Wałęsa). Za każdym razem nie potrafią jednak przedstawić minimum dowodów i w końcu nie pozostaje im nic innego niż publiczne dezawuowanie i podważanie powagi instytucji sądowniczych, co jest dosyć pikantne w wydaniu działaczy, którzy do nazwy partii wpisali sobie dumne słowo „prawo”. Gwarantem zaś prawa, dopóki nie wymyślimy nic lepszego, są sądy właśnie. Wydawać by się więc mogło, że popadają Kaczyńscy w istotną intelektualną sprzeczność. Ale o to być może im chodzi. Niekonsekwencje i uznawanie kodeksów wtedy tylko, kiedy nam służą, to subtelności gorszące garstkę pięknoduchów. W rzeczywistości do sloganu „wszyscy złodzieje” dopisany zostaje drugi człon: „i skorumpowane sądy na to przyzwalają”. W ten sposób obywatel upewnia się w przekonaniu, że nie tylko żyje w świecie potężnych i złowrogich mafijnych żywiołów, ale też nie ma przed nimi żadnej ucieczki. Jedynym ewentualnym wyjściem staje się znalezienie skrzyżowania silnego szeryfa, wyjmującego pistolety z olstrów szybciej od własnego cienia, z Janosikiem łamiącym złe prawa w imię zrozumiałej sprawiedliwości (drugi komponent tytułu partii braci). Na takie zaś zmutowane indywiduum pasują się zgodnie Kaczyńscy i Andrzej Lepper. Z tej trójcy Kaczyńscy byli do niedawna bardziej eleganccy, czy jak to się u nas mówi – „kulturalni”, ale z upływem dni różnice coraz bardziej się zacierają.
Afer ci u nas nie braknie – to prawda. W niczym szczególnie i statystycznie nie różnimy się jednak pod tym względem od przeciętnego państwa wolnorynkowego. Rzecz jasna, tak zwana transformacja miała u nas miejsce nie tak dawno, więc są to jeszcze afery bardziej prymitywne, a przez to mocniej poruszające opinię publiczną niż na Zachodzie albo w Stanach Zjednoczonych. Specyfika polska na tym tylko polega, że naturalną brutalność życia, wynikającą bezpośrednio z przyjętego wzorca ustrojowego, usiłujemy uparcie przedstawiać jako wynik spisków, mafijnych powiązań, złodziejstwa i złej woli. Tymczasem bezrobocie nie wynika z jakichkolwiek działań sprzecznych z obowiązującym prawem i ustawodawstwem, a wręcz przeciwnie – jest ich nieuniknioną konsekwencją, wobec czego „walka z bezrobociem” ograniczać się musi do pomieszania kosmetyki i hipokryzji, zaś przyrost gospodarczy nie ma tu wiele do roboty, bo bezrobotnym służy w ostatnim rzędzie. Idem ze spekulacyjną polityką kredytową banków, kryzysem rolnictwa etc. etc. Podobnie nawet z pospolitą przestępczością, która żywi się bezrobociem i chorobliwą stratyfikacją społeczną, którą więc burmistrz Nowego Jorku wypchać może poza granicę miasta, nie zaś realnie ograniczyć, co się zresztą dotąd nigdzie nie udało.
Dlatego też piętnowanie rzekomego wszechobecnego złodziejstwa i takiejż korupcji nie jest niczym innym niż populistyczną demagogią na bieżący wyborczy użytek. Albo ma się realną alternatywę społeczną i ekonomiczną dla ukochanego liberalizmu i równie umiłowanej globalizacji, albo nie. Tertium non datur. Zaś krzyczenie na ulicach: „Stój, bo strzelam!”, tylko robi ludziom wodę z mózgu, aż zaczynają wierzyć, że pozycja Legii w lidze zależy od tego, czy Leszek Saks zostanie powieszony, czy poćwiartowany.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.