Domyślne zdjęcie Legia.Net

Smuda:"W Legii nie dostałem szansy"

Adam Dawidziuk

Źródło:

25.10.2002 10:10

(akt. 15.01.2019 13:45)

- W każdym klubie jest presja, ale w Legii nieporównywalna do innych - mówi przed piątkowym meczem w Warszawie obecny trener Widzewa, a kiedyś Legii Franciszek Smuda. - Gdybym został, Legia mogła zdobyć mistrzostwo Polski. - dodaje popularny "Franz".
Czy spotkania Legii z Widzewem to największe klasyki w polskiej ekstraklasie? Z tradycji wynikałoby, że tak. W ostatnich latach mecze tych drużyn zawsze wywoływały ogromne emocje i stały na bardzo wysokim poziomie. Tyle że w tym sezonie dla Widzewa ważniejsze są spotkania z bezpośrednimi konkurentami w tabeli, a więc z Pogonią czy Zagłębiem Lubin. Ale myślę, że teraz kibice też obejrzą bardzo dobre spotkanie. Kiedy poprzednio prowadził Pan Widzew, ta drużyna regularnie wygrywała z Legią. Później, kiedy pracował Pan w Warszawie, łódzki zespół też częściej był lepszy. Czyżby miał patent na Legię? - Żaden zespół czy żaden trener nie ma patentu na zwycięstwa. Na pewno Widzew sprzed kilku lat był lepszym zespołem niż obecny. W Łodzi dopiero rozpoczynamy budowę silnej drużyny. Obecnej raczej nie stać na rozgrywanie wielkich i dramatycznych spotkań, przynajmniej nie tak często jak kiedyś. Mam jednak nadzieję, że moi piłkarze wyjdą na boisko bardzo umotywowani, wzniosą się na wyżyny możliwości i rozegrają naprawdę wielki mecz. Czego brakuje obecnej drużynie Widzewa, żeby znów odnosić sukcesy? - Czasu. Dopiero w trakcie sezonu budujemy drużynę i staramy się wyłonić taką jedenastkę, która będzie właściwie realizowała założenia taktyczne. To jest bardzo trudne. Chyba w żadnym europejskim klubie z ambicjami w trakcie sezonu nie szuka się nowych rozwiązań taktycznych i personalnych. Proszę ocenić Legię. - Jej głównym atutem jest doświadczenie. Ta drużyna przez ponad rok występuje w takim samym składzie. Trener Dragomir Okuka miał czas, żeby wszystko odpowiednio poukładać. To przeciwieństwo mojej sytuacji, bo ja przez pierwsze dwa tygodnie pracy w Widzewie dopiero uczyłem się nazwisk zawodników. Legia znakomicie gra z kontry, a zdobycie mistrzostwa Polski pozwoliło jej zawodnikom uwierzyć we własne siły, co teraz procentuje. Zazdrości Pan Okuce komfortu pracy? - W porównaniu z moją w Legii ma wymarzoną sytuację. Nie ma nawet czego porównywać, bo ja zostałem zwolniony po jednej porażce. Okuka przegrał osiem czy dziewięć spotkań, a mimo to mógł spokojnie pracować i prawie przez rok budować drużynę. Dlaczego Pan nie dostał takiej szansy? - Jestem człowiekiem bezkompromisowym, mam swoje zdanie, nie robię wszystkiego, czego chcą działacze, którzy próbują kierować moją drużyną. Coś takiego spotkało Pana w Legii? - Tak. Pamiętam jak po kilku miesiącach pracy poszliśmy z Markiem Pietruszką do prezesa Zarajczyka, a on zapytał, dlaczego jeszcze nie sprzedaliśmy na Zachód żadnego zawodnika. Odpowiedziałem, że moim celem nie jest handlowanie piłkarzami, ale stworzenie drużyny, która zadowoli kibiców. To było pierwsze starcie między nami. Kolejne zakończyło się zwolnieniem? - Tak, zawdzięczam to Andrzejowi Zarajczykowi. Ma Pan do niego żal? - Na pewno, bo nie dał mi szansy. Gdybym został, Legia mogła zdobyć mistrzostwo Polski. Pana zwolnieniu zadecydował tylko Zarajczyk? - Przede wszystkim. Ale kilka innych osób w klubie też dołożyło do tego swoje cegiełki. Na przykład mój asystent Krzysztof Gawara po mojej dymisji stwierdził, że drużyna za mało trenowała. Gdy ze mną pracował, nie odezwał się nawet słowem na ten temat. A mógł powiedzieć swoje zdanie. To oznacza, że świadomie działał przeciwko mnie. W Warszawie zarzuca się Panu, że transfery, których Pan dokonał, były nieudane. Chodzi o sprowadzenie Marka Citki, Tomasza Łapińskiego i Rafała Siadaczki. - A kto nie popełnia błędów? Nie wszyscy piłkarze sprowadzenie przez Okukę sprawdzili się. Maradona też nie zawsze miał miejsce w składzie Sewilli. A Niedzielan? W Zagłębiu Lubin i Odrze Opole też się na nim nie poznali. Aż wreszcie trafił na swoją drużynę w Zabrzu i gra, aż miło. Łapiński jest dobrym piłkarzem, ale kto przypuszczał, że będzie miał kontuzję za kontuzją. Tego nikt nie mógł przewidzieć. Praca w Legii, a właściwie jej koniec, była najgorszym doświadczeniem w Pana karierze trenerskiej? - Po raz pierwszy zostałem zwolniony z pracy, wcześniej z wszystkich klubów sam odchodziłem. Łatwiej było mi się jednak z tym pogodzić, bo wiedziałem, że wpływ na to miała przede wszystkim złośliwość ludzka. Pracował Pan z takimi prezesami jak Zarajczyk w Legii, Cupiał w Wiśle oraz Grajewski i Pawelec w Widzewie. Jak Pan ich ocenia? - W Widzewie Grajewskiego nie interesowało zwalnianie trenerów, a raczej karanie piłkarzy. Pawelec za to nigdy nie wtrącał się do tego, co robiłem. Podczas niepowodzeń podtrzymywał mnie na duchu. W Legii piłkarze wiedzieli, że ich trener nie ma mocnej pozycji, więc próbowali to wykorzystywać. Czuli, że w przypadku niepowodzeń to trener zostanie ukarany, a nie oni. W Wiśle Cupiał chce sam wszystkim rządzić. Widzew pod Pana kierunkiem nie przegrał 37 kolejnych spotkań ligowych. Legia nie doznała porażki już od 30 meczów. Jesteście w stanie przerwać tę passę? - W sporcie każdy wynik jest możliwy. My zdobyliśmy mistrzostwo Polski bez porażki, a to będzie trudne do powtórzenia. Każdy rekord można jednak pobić, nawet najbardziej wyśrubowany. Prowadzony przez Pana Widzew był ostatnim polskim zespołem, który awansował do Ligi Mistrzów. Dlaczego kolejni mistrzowie Polski nie mogą powtórzyć tego osiągnięcia? - Odkąd w Lidze Mistrzów mogą grać wicemistrzowie czy trzecie, a nawet czwarte drużyny najsilniejszych piłkarsko krajów, awans do niej jest dużo trudniejszy. Nas nie stać na sprowadzenie takich piłkarzy jak kluby z Zachodu. No właśnie, słychać głosy, że w naszym kraju jest za dużo słabych zawodników z zagranicy. - Jest wielu słabych, ale są i tacy, którzy potrafią grać w piłkę na wysokim poziomie. Kogo by Pan wyróżnił? - Na przykład Vukovicia i Svitlicę z Legii, Giuliano w dobrej formie i Monteiro z Widzewa. Na razie jednak kluby zmuszone są sprowadzać piłkarzy z zagranicy, bo w Polsce jest kryzys. Jeśli tylko pojawi się niezły zawodnik, to zaraz szuka pracy na Zachodzie. Czym różni się praca w Widzewie od pracy w Legii? - W Widzewie jest dużo lepsza atmosfera wśród działaczy, a wokół drużyny jest mniej złośliwości. W każdym klubie jest presja, ale w Legii nieporównywalna do innych. Nie wiem, skąd to się bierze. Może to wpływ stolicy? Nie obawia się Pan negatywnego przyjęcia przez warszawskich kibiców? - Z kibicami Legii nie miałem żadnych zatargów. Tak jak oni chciałem jak najlepiej dla drużyny. Widać to w Łodzi, kiedy po porażce skandują moje nazwisko, podnosząc mnie na duchu. Co trzeba zrobić, żeby pokonać Legię? - Strzelić jedną bramkę więcej.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.