
Śląsk - Legia 2:1 (0:1) - Im strzelać nie kazano
09.09.2017 16:49
(akt. 02.12.2018 12:02)
Obie drużyny wyszły na to spotkanie ustawieniem z dwójką napastników. Większą chęcią do atakowania od pierwszego gwizdka sędziego wykazywał się Śląsk. Już w 6. minucie bliski znalezienia się sam na sam z Arkadiuszem Malarzem był Arkadiusz Piech. Były atakujący stołecznego klubu dostał jednak za mocną piłkę od Roberta Picha i nie zdążył do niej dobiec. Drugi napastnik gospodarzy, Marcin Robak, dobrą okazję miał za to w 15. minucie. Uderzał z lewej strony pola karnego, ale piłka przeleciała obok słupka bramki strzeżonej przez Malarza. Nie minęły dwie minuty, a wrocławianie mieli kolejną sytuację do zdobycia bramki. Piłkę na własnej połowie stracił Artur Jędrzejczyk, następnie futbolówkę przejął Pich, podbiegł z nią trochę i huknął z dystansu. Na szczęście dla legionistów, niecelnie.
Mistrzowie Polski skupili się na grze z kontry. Pierwszy groźny kontratak udało im się stworzyć w 20. minucie. Z lewej strony z rzutu rożnego dośrodkowywał Djordje Cotra. Piłkę wybił Tomasz Jodłowiec, następnie akcję napędził Cristian Pasquato. Gdy pomocnik znalazł się na połowie rywala, podał do Jarosława Niezgody. Napastnik Legii wbiegł w pole karne i miał już oddawać strzał, ale w ostatniej chwili futbolówkę wybili mu defensorzy Śląska. Trzy minuty później, kiedy większość z kibiców zachwycała się pirotechniką odpaloną przez fanów gospodarzy, swoją szansę miał Pasquato. Z lewej strony podawał mu Adam Hlousek. Włoski zawodnik uderzył zza szesnastki, ale raz – za słabo, dwa – niecelnie.
W 30. minucie przebudzili się gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową uderzał Igors Tarasovs, ale piłka przeleciała obok bramki. Było to ostrzeżenie dla legionistów, którzy wzięli je sobie do serca. Sześć minut potem stołeczni piłkarze wykonywali rzut wolny po nakładce Sito Riery. Dośrodkowywał Pasquato, piłkę zgrał jeszcze Armando Sadiku, a następnie Niezgoda wpakował ją do pustej bramki. W ten sposób padła pierwsza bramka tego spotkania. Jeszcze przed przerwą wrocławianie mieli szansę, aby wyrównać stan rywalizacji. W trudnej sytuacji znalazł się Robak, ale wykazał się swoimi umiejętnościami i opanował piłkę. Następnie oddał uderzenie z półobrotu, a futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. Był to ostatni, warty odnotowania, akcent pierwszej połowy.
Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Gospodarze ruszyli do ataku, a legioniści skupili się na kontrach. Nic w tym dziwnego, w końcu piłkarze z "eLką" na piersi prowadzili w tym spotkaniu i to rywale musieli gonić wynik. Parę minut po gwizdku sędziego rozpoczynającego drugą odsłonę meczu, gorąco zrobiło się w polu karnym Legii. Przytomnością wykazał się jednak Michał Pazdan, i reprezentant Polski wybił piłkę. Kolejną szansę na wyrównanie wrocławianie mieli w 58. minucie. Groźne uderzenie z dystansu oddał Michał Chrapek, jego strzał z małymi problemami wyjął Malarz.
W 62. minucie Śląskowi w końcu udało się strzelić gola. Pomógł im w tym sędzia, który podjął kontrowersyjną decyzję. Arbiter dopatrzył się zagrania ręką w polu karnym przez Hlouska. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Robak. Napastnik nie pomylił się i doprowadził do remisu. Ta bramka dodała wiatru w żagle gospodarzom. Nie minęło wiele, a kibice zgromadzeni na stadionie znów mogli cieszyć się z bramki gospodarzy. Autorem trafienia ponownie Robak, który wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony Łukasza Madeja.
Wrocławianie nie zamierzali przestać atakować. W 75. minucie samodzielną akcją popisał się Cotra, przebiegając spory dystans z piłką przy nodze. Na sam koniec zabrakło mu celnego strzału i od bramki rozpoczynał Malarz. Legionistom zdecydowanie brakowało za to animuszu, nie potrafili przeprowadzić składnej akcji. Jak zwykle szarżować próbował wprowadzony w drugiej połowie Sebastian Szymański, ale koledzy z zespołu tego nie wykorzystywali. W 82. minucie młody pomocnik zagrywał z rzutu wolnego, piłka dotarła do Niezgody. Atakujący zdecydował się na uderzenie z dystansu, futbolówkę sparował jednak bramkarz gospodarzy, Jakub Wrąbel. Chwilę potem szansę na trzeciego gola w tym meczu miał za to Robak, ale Inaki Astiz wybił mu piłkę spod nóg.
Piłkarzom stołecznego klubu ostatecznie nie udało się już zdobyć drugiej bramki w tym meczu, która dałaby chociaż jeden punkt. W ten sposób zakończyła się zwycięska seria legionistów, trwająca przez trzy mecze ligowe. Dla gospodarzy jest to natomiast szóste spotkanie z rzędu bez porażki. Piłkarze w zielonych strojach dopięli swojego celu, ponieważ od początku byli drużyną lepszą. Legia straciła za to szansę na objęcie fotelu lidera.
Autor: Patryk Tylak
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 2:1 (0:1)
Robak (62. min. - k., 68. min.) - Niezgoda (36. min.)
Żółte kartki: Hlousek
Śląsk: Wrąbel - Pawelec, Celeban, Tarasovs, Cotra - Madej (70' Vacek), Chrapek, Riera, Pich - Piech (79' Srnić), Robak (90' Łuczak)
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Astiz, Pazdan, Hlousek (86' Mączyński) - Moulin, Jodłowiec, Kopczyński (77' Nagy) - Pasquato (66' Szymański) - Sadiku, Niezgoda
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.