News: Ruch - Legia 0:0 - Zamiast piątki jedynie słaba trója

Ruch - Legia 0:0 - Zamiast piątki jedynie słaba trója

Piotr Kamieniecki, Jan Szurek

Źródło: Legia.Net

19.04.2016 20:19

(akt. 13.12.2018 05:32)

Po remisie Lecha z Piastem Legia stanęła przed szansą powiększania przewagi nad gliwiczanami do pięciu punktów. Niestety po bardzo słabym spotkaniu legioniści wracają do Warszawy z jednym punktem. Przez zdecydowaną większość meczu drużyną lepszą, prowadzącą grę, mającą więcej sytuacji do zdobycia gola był chorzowski Ruch. Punkt dla Warszawiaków wielokrotnie ratował Arkadiusz Malarz, który świetnie zatrzymywał strzały gospodarzy. O grze ofensywnej ciężko napisać cokolwiek dobrego. Zapraszamy do przeczytania pomeczowych wypowiedzi, obejrzenia materiałów video i fotoreportażu.

Relacja tekstowa "na żywo"

 

Jadąc do Chorzowa można się było spodziewać meczu ciężkiego, jak śląskie powietrze. Ruch grający bez żadnych psychicznych obciążeń. Legia była po przeciwnej stronie. Lider Ekstraklasy muszący zdobyć mistrzostwo Polski na stulecie musi punktować. Kłopotem „Wojskowych” były kontuzje i kartki. Brak Igora Lewczuka, Tomasza Jodłowca, Michała Pazdana… Szczególnie brak tego drugiego jest widoczny, gdy Stanisław Czerczesow musi łatać luki w wyjściowym składzie, a gra warszawiaków w środku pola wygląda niepewnie. 

 

W Chorzowie w środku pola była dziura. Guilherme miał ofensywne zadania, a Ariel Borysiuk nie mógł przeciąć wszystkich piłek. Mimo wszystko początkowo delikatna przewaga rysowała się po stronie Legii. Znowu głównym atakującym „Wojskowych” był Aleksandar Prijović, który - jak w zeszły piątek z Lechem - miał kilka sytuacji. Jego kłopotem był będący w dobrej dyspozycji Matus Putnocky. Kapitalną okazję Szwajcar miał w 26. minucie, kiedy z lewej flanki dośrodkował Nemanja Nikolić, ale ten trafił w interweniującego golkipera. Dobijał jeszcze Michaił Aleksandrow, ale futbolówkę z linii bramkowej wybił eks-legionista Mateusz Cichocki. Inny były gracz Legii Łukasz Moneta nieźle z kolei szarpał na lewej flance. Zabrakło za to wychowanka „Wojskowych” Kamila Mazka narzekającego na kłopoty z pachwiną. 

 

Pierwsza połowa była mocno szarpana. Raz próbowali jedni, raz drudzy. Kibice coraz częściej ziewali. Ciekawszy był ruch. Ten na ulicach otaczających stadion. Światła samochodów poruszające się w różnym tempie rozbudzały, bo spotkanie przy Cichej było tragicznie jednostajne. Nadzieje można było tylko wiązać z drugą połową. Nadzieje, że będzie lepsza… 

 

Nadzieje szybko, przynajmniej dla kibiców Legii, przestały grać istotną rolę. Ruch już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry mógł prowadzić. Świetną robotę wykonywał Mariusz Stępiński, najskuteczniejszy Polak w Ekstraklasie. Kapitalny był jego strzał nożycami w 48. minucie, ale nie mniej gorsza była interwencja Arkadiusza Malarza. Golkiper „Wojskowych” bardzo dobrze spisywał się między słupkami. Nie było na niego silnych. A „Niebiescy” okazji na gola mieli więcej. O wiele więcej od stołecznych faworytów, którzy nie mogli się odnaleźć na Śląsku. 

 

Zaskoczenie budził ambitnie grający Ruch. Kiedy była okazja, „Niebiescy” stosowali atak pozycyjny. Częściej jednak gospodarze mieli możliwość kontrowania legionistów zbyt licznie zapędzających się na połowę miejscowych. Szybkie piłki były skuteczne, a akcje chorzowian często trudne do powstrzymania dla warszawiaków. Idealnym przykładem było dogranie Monety do Stępińskiego, który w kapitalnej okazji posłał piłkę nad bramką. Kilka chwil później na Malarza szarżował „Moneta”, ale skuteczny był Malarz, który skutecznie powstrzymał byłego legionistę nogą. 

 

Gra Legii nie wyglądała dobrze. Dawno stołeczna drużyna nie była tak przyciśnięta do defensywy, jak w Chorzowie. W Niecieczy gra była zła, ale trudno stwierdzić, że Termalica dominowała. Teraz „Niebiescy” zdecydowanie prowadzili grę. Moment przebudzenia warszawiaków przyszedł na ostatnie sekundy, Za rozgrywanie piłki brali się obrońcy - Jakub Rzeźniczak i wprowadzony potem Łukasz Broź. Wiele z tego nie wychodziło, ale przynajmniej legia gościła na połowie miejscowych. Wręcz nic nie przynosiło skutku, bo wejście Kaspra Hamalainena za Michaiła Aleksandrowa niewiele dała. 

 

Legia grała źle, a gola nie przyniosło nawet zamieszanie pod bramka Ruchu w ostatniej sekundzie spotkania. Warszawiacy bezbramkowo zremisowali w Chorzowie. Czy ktoś zasłużył na wygraną? Wrażenie robiła ambitna i widowiska gra Ruchu. Legioniści byli cofnięci i nie mogli wiele zdziałać. Bolała bezradność. 

 

W piątek warszawiacy zmierzą się z Cracovią przy Łazienkowskiej. Legia zostaje liderem Ekstraklasy, ale do najbliższego spotkania gra zdecydowanie musi się poprawić. W końcu „Wojskowi” muszą wykonywać kolejne kroki na drodze do mistrzostwa…

 

Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:0

 

Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Koj - Podgórski, Surma, Hanzel, Moneta - Lipski - Stępiński (90 min. Efir). 

 

Legia: Malarz - Bereszyński (81 min. Broź), Jędrzejczyk, Rzeźniczak, Hlousek - Aleksandrow (62 min. Hamalainen), Borysiuk, Guilherme, Kucharcyzk - Prijović - Nikolić. 

 

żółte kartki: Rafał Grodziski (29 min.) - Ariel Borysiuk (45+1 min.)

Polecamy

Komentarze (489)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.