Radovan Pankov Legioniści dotarli na zgrupowanie w Hiszpanii
fot. Marcin Szymczyk

Radovan Pankov: Mam tu jeszcze wiele do zrobienia

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

24.01.2025 09:00

(akt. 23.01.2025 21:30)

– Sześć punktów nie jest dużą stratą w polskiej lidze. Mocno wierzę, że w tym roku możemy być mistrzami Polski. Przyszłość? Nie patrzę daleko w przód. Nigdzie się nie spieszę. Mam tu jeszcze wiele do zrobienia – mówił w rozmowie z legijnymi mediami środkowy obrońca "Wojskowych", Radovan Pankov.

– Naprawdę dobrze czuję się w Warszawie, to świetne miasto. Rodzina jest zadowolona. Dzieci chodzą do przedszkola i mówią po polsku, jedno i drugie, zwłaszcza starsze.

Teraz twoja kolej w kwestii języka polskiego.

– Zdecydowanie tak. Czy rozumiem polski? Coraz bardziej. Nie mogę powiedzieć, że wszystko, ale wyłapuję kontekst. Kiedy koledzy mówią szybko między sobą, to jest trudniej, lecz znam każde słowo piłkarskie.

Masz dobry charakter i w przyszłości mógłbyś zostać kapitanem drużyny, ale musiałbyś się jeszcze trochę pouczyć polskiego.

– Myślę, że kapitanem drużyny, zwłaszcza dużej, musi być przede wszystkim facet z kraju, z którego jest dany zespół. Jeśli to niemożliwe, to jakiś obcokrajowiec, który jest tu dłużej, rozumie zwyczaje, klub i może nie musi znać języka naprawdę dobrze, ale przynajmniej trochę w nim mówić. To moje zdanie, może się mylę, ale tak to widzę.

Rozmawiałeś z ostatnio Miroslavem Radoviciem? Dał Ci jakieś rady?

– Tak, rozmawiałem z nim, ale bardziej z Mirko Poledicą. Zanim trafiłem do Legii, najczęściej dyskutowałem z innym Serbem, czyli Aleksandarem Todorovskim, który grał w Zagłębiu Lubin i Polonii Warszawa. Występowaliśmy razem w Radnickim Nis. Wyjaśnił mi wszystko, o co go pytałem.

Zostałeś wybrany piłkarzem jesieni według Legia.Net. To była dla ciebie dobra runda?

– Osobiście jestem zadowolony z siebie, z tego jak to wszystko idzie, ale piłka nożna nie jest sportem indywidualnym. Myślę, że brakuje nam trofeów. Okej, fajnie rywalizować w Europie, to wielka sprawa dla klubu i kibiców, ale sądzę, że wszystko, czego wymagamy od siebie, to tytuł mistrzowski. Byłbym szczęśliwy, gdybyśmy skończyli sezon na pierwszym miejscu w Ekstraklasie.

W el. Ligi Konferencji strzeliłeś gola przeciwko Brondby. To najważniejsza bramka w twojej karierze?

– Trudno powiedzieć. Być może nie, bo w Crvenej zveździe strzeliłem dwa rzuty karne, które trochę zmieniły historię klubu. Wykorzystałem je przeciwko Kopenhadze w eliminacjach Ligi Mistrzów. Myślę, że te dwie bramki są najważniejszymi, które zdobyłem w dotychczasowej karierze.

Strzeliłeś cztery gole w barwach Legii, z czego trzy głową, po stałych fragmentach. To element, który się mocno zmienił pod wodzą Goncalo Feio?

– Tak. Odkąd Goncalo Feio jest trenerem Legii, więcej skupiamy się na stałych fragmentach, zarówno defensywnych, jak i ofensywnych. Mogę powiedzieć, że w tym elemencie jesteśmy lepsi w ataku.

Legia straciła 30 proc. goli po stałych fragmentach.

– O wiele za dużo.

Trener nie jest zadowolony.

– To oczywiste, my też nie. Myślę, że to jedna z rzeczy, nad którymi musimy popracować, by zmniejszyć liczbę straconych goli, przynajmniej o 5 – 10 procent. Wówczas byłoby lepiej. Myślę, że mielibyśmy więcej punktów w lidze. W niektórych meczach nie wygraliśmy lub przegraliśmy tylko przez stałe fragmenty. Przeciwko Piastowi straciliśmy dwie bramki po autach. Stal strzeliła nam po kornerze i karnym.

Cieszę się, że mogę pracować z takim profesjonalistą. Bardzo chciałbym go wesprzeć w ostatecznym celu i marzeniu, którym wiem, że jest trafienie do reprezentacji Serbii. Tego mu życzę, będziemy robić wszystko, by mu w tym pomóc – mówił o tobie Goncalo Feio po meczu z FK TSC Backa Topola. Było coś na rzeczy w kontekście kadry, trener rozmawiał o tym z tobą?

– Nie, to tylko plotki. Myślę, że w tamtym momencie trener Feio naciskał, by mnie powołać, ale to była jego decyzja. Oczywiście, moim marzeniem jest gra w reprezentacji Serbii. Nie chodzi o 100 meczów itp., o czym marzyłem wcześniej, aczkolwiek rozegranie kilku spotkań w kadrze byłoby czymś świetnym, osobistą satysfakcją. Jeśli nie, to trudno. Już jestem zadowolony z siebie, z rzeczy wokół mnie i tego, co osiągnąłem w karierze klubowej. Poza tym, zostałem mistrzem świata U-20. Sądzę, że nie ma wielu zawodników, którzy mogliby powiedzieć, że są piłkarskimi mistrzami świata. Oczywiście, chciałbym trafić do reprezentacji, ale jeśli tak się nie stanie, to co mogę zrobić. Muszę po prostu jak najlepiej grać i trenować, i – jeśli to możliwe – czekać na telefon.

Co z sytuacją w Alkmaar? To zamknięty temat? Musiałeś zapłacić grzywnę?

– Tak, to zamknięty temat. Muszę zapłacić grzywnę. To wszystko. Nareszcie.

Co się stało z Lugano? Co trzeba powiedzieć sędziemu, by dostać dwie żółte kartki w 30 sekund?

– Szczerze mówiąc, nie jestem fanem rozmów o sędziach, ale czuć w trakcie meczu, że ktoś gwizdał 60:40 dla rywali. Hiszpańscy arbitrzy, mają coś takiego, że np. nie gwiżdżą faulu, a potem chcą to zrekompensować po drugiej stronie. Dla mnie to jest złe. Jeśli jest tam przewinienie, to zagwiżdż, ale tu też trzeba to zrobić. Najważniejsza jest konsekwencja.

Sędzia próbował mi to wytłumaczyć, bo chwilę wcześniej, w tej samej sytuacji, nie odgwizdał faulu na 16. metrze Lugano, na Morishicie, Gualu lub Luquinhasie. Gdy Marc popełnił faul, było to zauważone. Wyskoczyłem ze swojej pozycji. Nie jestem kapitanem, ale podszedłem i zapytałem: "Dlaczego to robisz? Jakieś 10 sekund wcześniej mogłeś odgwizdać faul dla nas". Sędzia odpowiedział, że nie chce ze mną rozmawiać i mam wrócić na swoje miejsce. Mówiłem dalej, a on powiedział: "jeśli będziesz kontynuował dyskusję, dam ci kolejną kartkę". Odparłem: "OK, jeśli masz jaja, to pokaż mi drugą żółtą". Potem wyrzucił mnie z boiska, ale sądzę, że popełnił błąd.

Mogę powiedzieć wszystko co najlepsze o Szymonie Marciniaku. To gwiazda. Lubię uczestniczyć w meczach, które prowadzi. Jego kryterium jest za każdym razem takie samo. OK, też robi błędy, pomija coś, ale to zdarza się każdemu. Piłkarze i trenerzy również się mylą, arbitrzy także mogą mieć pomyłki.

Niektórzy sędziowie podchodzą do tego wszystkiego w dobry sposób. Podoba mi się to, jak radzi sobie Marciniak. Lubię, kiedy gwiżdże. Z tego powodu jest najlepszym arbitrem na świecie, a Polska musi być dumna, że ​​ma kogoś takiego. Spójrzcie na jego mecze w Lidze Mistrzów – każde spotkanie jest interesujące, ma tempo i wiele faz przejściowych. Podoba mi się jego sposób sędziowania. Oczywiście mówię tylko za siebie.

Jak ci się pracuje z trenerem Goncalo Feio? Czy czujesz, że rozwijasz się z nim jako zawodnik? Jak było z tą kwestią za kadencji Kosty Runjaicia?

– Trener Runjaić był tym, który mnie tu sprowadził. Muszę to docenić, ale sądzę, że poprawiłem się również pod okiem trenera Feio. Mam z nim dobre relacje, niezłe połączenie – jak wszyscy. Poświęca dużo czasu i energii pod kątem futbolu. Chce być taki sam dla wszystkich. Daje ci poczucie, że jesteś istotny – zarówno mi, jak i młodym chłopakom, którzy są z nami. Myślę, że właśnie tak powinni postępować trenerzy.

Może pewnego dnia będę chciał zostać szkoleniowcem. Uwierzcie, że podoba mi się 80 proc. rzeczy, które robi trener Feio. Uważam, że będzie topowym trenerem. Ma 35 lat. Jest jeszcze naprawdę młody, jest tylko 5 lat starszy ode mnie.

Teraz wszystko zależy od nas – musimy dać mu wyniki. To trener na ligi TOP 5. Zna moją opinię na jego temat. Powiedziałem mu kilka dni temu, że jest jednym ze szkoleniowców, z którymi chciałbym kiedyś znowu współpracować. Pracowałem z około 20 trenerami w karierze, ale o każdym tego nie powiem.

Macie sześć punktów straty do Lecha Poznań. Mistrzostwo Polski wciąż jest możliwe?

– Oczywiście. Znacie tę ligę lepiej ode mnie, jestem tu nowy. Sześć punktów nie jest dużą stratą. To nie jest taka różnica jak np. w Serbii, gdzie można byłoby ją porównać do 20 "oczek". W Ekstraklasie wszystko może się zmienić w ciągu 2 – 3 tygodni.

Dobre jest to, że w pierwszym miesiącu po przerwie zimowej będziemy grać co 7 dni. Będziemy mieli więcej czasu, by skupić się na naszych rywalach i taktyce, bo jak występujesz tak, jak my jesienią, czyli co 3 dni, to trudno coś zrobić. Wszystkie drużyny, z którymi rywalizujesz w Ekstraklasie, mają czas, 3 – 4 treningi więcej, by zrobić coś konkretnego, skupić się na słabych stronach przeciwnika. Wtedy jest inaczej.

Wszystkie spotkania z zespołami walczącymi o mistrzostwo – poza Rakowem – odbędą się na naszym stadionie. To też zrobi różnicę, sprawi, że będzie trochę inaczej. Mocno wierzę, że możemy być mistrzami w tym roku.

Z kim byś chciał zagrać w 1/8 finału Ligi Konferencji?

– Czytałem, że możemy trafić na FK TSC Backa Topola, Jagiellonię, Shamrock lub Molde. Szczerze mówiąc, chciałbym zagrać z Norwegami, by się im zrewanżować.

Chciałbym zapytać o najbardziej emocjonujący moment w minionej rundzie. Przyjechałeś do Serbii i grałeś blisko swojego miasta, potem wyleciałeś z boiska w meczu z Lugano, a na początku grudnia straciłeś dziadka.

– Mecz z ŁKS-em był dla mnie najbardziej emocjonujący, ponieważ tego ranka dowiedziałem się, że mój dziadek zmarł. Nie mam taty, zginął w wypadku samochodowym, gdy miałem 11 lat. Dorastałem i byłem wychowywany przez jego ojca, mojego dziadka, którego ostatnio straciłem. To dla mnie wielka strata, ale takie jest życie, ono toczy się dalej, co mogę zrobić. Maksimum, jakie mogłem wtedy wykonać dla siebie i drużyny, to zagrać we wspomnianym spotkaniu. Potem trener Feio pozwolił mi wrócić do domu, nawet powiedział, że mogę zostać w Serbii do końca rundy, nie byłoby z tym problemu. Jesteśmy tutaj, by sobie nawzajem pomagać.

Masz jeszcze półtora roku kontraktu z Legią. Myślisz o przyszłości, może masz oferty z innych klubów?

– Nie. Oczywiście, jak wszyscy, mamy jakieś telefony od agentów, ale to nic poważnego. Nigdzie się nie spieszę. Lubię Warszawę i klub, uwielbiam warunki, jakie tu mamy. Nie patrzę daleko w przód. Będę zadowolony, jeśli przedłużę kontrakt.

Na koniec, by zadowolić swoje dzieci i rodzinę, czasami trzeba podejmować trudne decyzje, np. pójść do takich miejsc, do których zwykle byś nie poszedł. Takie jest życie, taki jest futbol. Też jesteście ludźmi – jeśli dostaniecie ofertę nowej pracy, z lepszym wynagrodzeniem, to przyjmiecie ją. Jeśli miałbym wybierać między Legią a nowym klubem, za te same pieniądze, to oczywiście pozostałbym w Warszawie, ale myślę, że najpierw trzeba rozmawiać z chłopakami, którym wygasają umowy za sześć miesięcy. Mam tu jeszcze wiele do zrobienia, obowiązuje mnie półtoraroczny kontrakt, więc jest za wcześnie na takie dyskusje.

Pochodzisz z Nowego Sadu. Novak Djoković też?

– Nie, z Kopaoniku, mającego najlepszy ośrodek narciarski w Serbii. Potem przyjechał do Belgradu.

Miałeś jakiś kontakt z Djokoviciem? Kiedy rozmawiałem z Mirko Poledicą, mówił wiele o Novaku i o tym, jak jest istotny dla Serbii.

– Nie, nie znam go osobiście, ale dla mnie to z pewnością najlepszy tenisista wszech czasów, najlepszy serbski sportowiec i myślę, że jeden z 10 najlepszych sportowców w historii, biorąc pod uwagę wszystkie dyscypliny. Jesteśmy małym krajem, wszyscy jesteśmy z niego dumni. To silny facet o mocnej mentalności.

Na Wimbledonie wszyscy na niego buczą…

– Myślę, że robią to od 15 lat. Uważam, że to daje mu paliwo do bycia jeszcze lepszym. Z kolei kiedy go wspierasz, mówisz: "dobra robota", to sądzę, że wtedy jest coraz gorszy (śmiech). Moim zdaniem, jeśli nie chcesz dla niego dobrze, to lepiej jest go oklaskiwać, bo może przegrać kilka meczów. Jeśli na niego buczysz, nie ma szans – wówczas będzie po prostu lepszy i lepszy.

Też masz takie podejście? Przykładowo, gdy jedziesz na mecz do Poznania i słyszysz krzyki z trybun, to jest to większe paliwo?

– Oczywiście. Podoba mi się coś takiego, to forma energii – mogę powiedzieć, że tyczy się to nas wszystkich. Czasami naprawdę lubię grać duże mecze na wyjeździe. Po prostu. Nie wiem, jak to opisać.

Łatwiej grać w Poznaniu czy Krakowie niż na mniejszych stadionach w Niecieczy czy Legnicy?

– Oczywiście, że większym przeżyciem są np. w Poznaniu z Lechem czy w Łodzi z Widzewem. Gdańsk ma ładny stadion, Wrocław też. Ale punkty wszędzie ważą tyle samo.

Kto będzie największym przeciwnikiem Legii w walce o tytuł? Lech, Raków, Jagiellonia?

– Szczerze mówiąc, szanuję wszystko, co robi Jagiellonia. Gra atrakcyjną piłkę, dobrze jej idzie w Europie i lidze, ale myślę, że będziemy najbardziej walczyć z Lechem i Rakowem, może nawet bardziej z klubem z Częstochowy. To moje zdanie. Myślę, że trener Marek Papszun zna Ekstraklasę, wie jak sprawy się mają i będzie odpowiednio przygotowany na każdego.

NIe tak dawno pojawił się informacja, że Raków rozmawia z Mislavem Orsiciem. To dobry kierunek ligi polskiej?

– Tak. Jeśli by go podpisali, to byłby to dla nich duży transfer. To topowy piłkarz. Okej, nie grał ostatnio dużo, ale jest doświadczony, wróci za 2 – 3 mecze. Nie martwię się o niego. Kiedy Dinamo Zagrzeb było w najlepszym momencie, bo teraz nie jest, to Mislav był ich najlepszym zawodnikiem. Z pewnością sprawdziłby się i w Rakowie i w Legii.

Lepiej gra ci się na czwórkę czy trójkę obrońców? Czujesz różnicę?

– Szczerze mówiąc, w obronie nie ma dużej różnicy, bo nawet teraz, na czwórkę z tyłu, czasami trzeba kryć indywidualnie, ale przy trójce jest tego więcej, szczególnie że w takim systemie jestem półprawym lub półlewym stoperem.

W swojej karierze doświadczałem częstych zmian pod tym kątem – raz grałem na czwórkę, raz na trójkę, ale gdy posiadamy piłkę, łatwiej jest z czwórką w linii, bo kąty są różne, masz więcej rozwiązań i lepszy widok na boisko.

Jeśli jesteś prawym stoperem w trójce i nie ustawisz się dobrze, to czasami jesteś prawie jak boczny obrońca. Wtedy po twojej prawej stronie jest linia i nie ma nikogo do gry. Reasumując, łatwiej funkcjonuję na czwórkę, zarówno z piłką, jak i bez niej.

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.