
Przegląd Sportowy i debata o Legii
26.08.2017 10:37
(akt. 02.12.2018 12:06)
Jesienią ubiegłego roku „Przegląd Sportowy” poinformował o rozłamie wśród właścicieli: z jednej strony Mioduski, z drugiej Bogusław Leśnodorski i Maciej Wandzel. Rozpoczęła się wojna na całego. Odkupienie akcji przez Mioduskiego nie zakończyło konfliktu. Awans do LM w sezonie 1994/95 był początkiem końca Legii Janusza Romanowskiego i wojska. Awans do LM rok temu był początkiem końca Legii Mioduskiego, Leśnodorskiego i Wandzla. Konflikt sparaliżował wiele decyzji. Z powodu zawirowań wokół zmian właścicielskich nie przygotowano letnich wzmocnień. 1,5 mln euro kosztował Armando Sadiku, Cristian Pasquato milion euro, Krzysztof Mączyński 500 tys., euro, Hildeberto kilkaset tysięcy euro. A w najważniejszym meczu lata – rewanżu z Sheriffem w składzie był tylko Mączyński. Żaden nowy zawodnik nie pomógł w pucharach. Trener Magiera do dziś nie znalazł rozgrywającego i napastnika – wystawienie Kaspera Hamalainena w ataku w Tyraspolu było aktem rozpaczy i desperacji.
Za pieniądze uzyskane z LM spłacono 20 milionów zł zadłużenia wobec ITI i przeznaczono na bieżącą działalność. Po odpadnięciu z Astaną dziura w budżecie urosła do prawie 20 milionów zł. Teraz jest przynajmniej dwa razy wyższa. Żeby nie została zachwiana płynność finansowa klubu, Mioduski będzie musiał dołożyć z własnej kieszeni, ewentualnie sprzedać zawodników. Na tych, których by się chętnie pozbył, kupców nie ma. Dla Nagya albo Szymańskiego jeszcze za wcześnie - czytamy w tekście Roberta Błońskiego.
- Najgorsze jest to, że Legia miał świetne losowanie. Najpierw Astana, później Sheriff. A w rewanżu nie zrobiła nic, żeby zwyciężyć. Jej gra była jak jakość telewizyjnego obrazu. Działacze ściągnęli do klubu Armando Sadiku, Hildeberto i Cristiana Pasquato. Nie wiem, czy oni są dobrymi zawodnikami, ale wiem, że nie są jeszcze gotowi do gry. Jeden wydaje się nie pasować do drużyny, drugi jest nieprzygotowany, a trzeci zwyczajnie za gruby. I naprawdę nie chcę już słyszeć kolejnych deklaracji, że Sadiku dojdzie do formy w listopadzie, a Berto może zrzuci trochę kilogramów do marca. Ludzie, przecież tu chodzi o wynik tu i teraz - komentuje Mateusz Borek.
- Mistrz Polski przegrał rywalizację z zespołami z Kazachstanu i Mołdawii, natomiast wicemistrz okazał się słabszy od rywala z Azerbejdżanu. To nie piłkarski trzeci świat nas dogonił, to my do niego dołączyliśmy. W meczu o pucharowe być albo nie być Legia Warszawa nie była w stanie przeprowadzić ani jednej składnej akcji, a im bardziej kończył się jej czas i im bardziej potrzebowała gola, tym bliżej trafienia byli przeciwnicy. Wszystko to było przejmująco smutne. Obserwowanie zawodników, którzy przenigdy nie przyjęliby oferty z Tyraspolu, bo to poniżej ich godności, a jednocześnie w tym właśnie Tyraspolu są tak przygnębiająco bezradni, wpędzało w depresję. Gdzieś na końcu piłkarskiego świata samozwańczy Szeryf z pistolecikiem zrobionym z patyka ustawiający naszych kozaków pod ścianą. Scena jak z „Borata”, a to przecież dokument, nie fikcja - komentuje Krzysztof Stanowski.
- Wielomilionowy zastrzyk gotówki podziałał jak narkotyk. Zapanowała euforia. Przecież Legia z napompowanym budżetem miała odjechać na lata reszcie krajowej stawki. Imponujące transfery, regularna walka o bilet na bal z największymi, budowa akademii... Miało być zgodnie z wymyślonym przez marketing z Łazienkowskiej hasłem – „Zawsze mocniej!”. Stało się coś zupełnie odwrotnego. Mocarstwowe plany wylądowały na półce. Druga setka istnienia klubu zaczęła się tak, że lepiej walnąć setkę - dodaje Tomasz Włodarczyk.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.