
Przegląd prasy: Szkoda słów...
10.08.2018 13:15
(akt. 21.12.2018 15:34)
Przegląd Sportowy - Po meczu mistrza Polski z Dudelange, określenie „amatorzy” zdecydowanie bardziej pasuje do naszego zespołu, a nie drużyny z Luksemburga. Wstyd, hańba, kompromitacja, żenada – można długo dobierać podobne słowa, ale żadne z nich nie będzie zbyt mocnym określeniem w stosunku do postawy warszawskiej Legii w meczu z Dudelange. Przegrała bowiem z mistrzem Luksemburga, w barwach którego występują piłkarze pracujący w innych zawodach, które w całej swojej historii startów w pucharach wyeliminowało jednego niezłego rywala (Salzburg 6 lat temu w el. LM) i którego z trybun nie wspierał ani jeden kibic. Od początku sezonu Legia spisuje się poniżej oczekiwań, ale mimo wszystko aż tak beznadziejnego występu trudno było się spodziewać. A jednak, gdy wydaje się, że gorzej być nie może, mistrzowie Polski pokazują, że się mylimy.
Przy Łazienkowskiej od pewnego czasu wprowadzają w życie szereg dziwnych eksperymentów personalnych. W starciu z Dudelange, zobaczyliśmy kolejny. Na lewej obronie zagrał Dominik Nagy, który jest pomocnikiem. Eksperyment zakończył się podobnie jak ten z powierzeniem pracy trenera komuś, kto nigdy nim nie był, a który również przy Łazienkowskiej praktykowano. W przerwie Aleksandar Vuković dokonał zmiany, na ławce pozostawił Cafu, a jego miejsce zajął Jose Kante. Serb widać chciał grać bardziej ofensywnie, ale z jego planów nic nie wyszło.
Sport -Podobno nic dwa razy się nie zdarza, tymczasem mistrzom Polski udało się powtórzyć koszmarną i zawstydzającą grę sprzed dwóch tygodni, kiedy to rzucili przy Łazienkowskiej ręcznik w meczu ze Spartakiem Trnawa. Z luksemburskim F91 Dudelange mogli, a nawet powinni wczoraj przegrać znacznie wyżej niż ostatecznie ulegli...
W 24 minucie było 0:1. Najlepszy na boisku Dominik Stolz wbiegł w pole karne z prawego skrzydła, oszukał Dominika Nagy’a i kapitalnie dograł do Clementa Couturiera, który nie miał prawa z bliskiej odległości zmarnować wypracowanej przez kolegę okazji. Gospodarze zdołali poderwać się do szybszej gry i po trzech minutach doprowadzili do wyrównania. Tym razem to Kucharczyk rozprowadził Carlitosa, a Hiszpan - kiedy znalazł się sam przed bramkarzem Luksemburczyków, nie dał mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Wydawało się, że w tym momencie wszystkie demony zostaną usunięte z głów legionistów, ale tak się niestety nie stało. Okazało się, że zryw był jednorazowy, bo już chwilę później sam przed Arkadiuszem Malarzem znalazł się Couturier. Na szczęście - kopnął nad poprzeczką. A tuż przed przerwą wychodzącego na czystą pozycję Patricka Stumfa w sposób zamierzony, ale nieprzepisowy powstrzymał Inaki Astiz i nie pozostawił arbitrowi z Turcji wyboru – Kalis Ozkhya musiał pokazać Hiszpanowi czerwoną kartkę.
Fakt - Hańba, kompromitacja, żenada. Brakuje epitetów, żeby opisać to, co musieli wczoraj obejrzeć fani Legii. Mistrzowie Polski nie byli w stanie w żaden sposób przeciwstawić się potężnemu rywalowi z... Luksemburga. Na tle piłkarzy Dudelange wyglądali jak przypadkowa zbieranina z podwórka. Może jakimś cudem udałoby im się wyszarpać remis, gdyby nie sabotaż w wykonaniu jednego z najbardziej doświadczonych legionistów – Inakiego Astiza (35 l.). Stoper bezsensownie sfaulował wychodzącego na czystą pozycję rywala i wyleciał z boiska. W dziesięciu Legia grała jeszcze gorzej i przegrała z Dudelange.
Gazeta Wyborcza - Legia na kolanach. Legia, która już przed rokiem przepadła w kwalifikacjach europejskich rozgrywek – nie wykonując planu minimum. Właściciel klubu Dariusz Mioduski od lat powtarza, że pieniądze zarobione w fazie grupowej Ligi Europy są warunkiem koniecznym, by klub szedł do przodu. Jednak drużyna mistrza Polski sprawia wrażenie, że cofa się w rozwoju. I to w zastraszającym tempie. Niedawno nastąpił ciąg dalszy europejskiej degrengolady. Najbogatszy klub w Polsce stracił szansę na awans do Ligi Mistrzów, przegrywając ze słowackim Spartakiem Trnawa. Wyrzucił trenera, szuka następnego, drużynę tymczasowo prowadzi jego symbol Aleksandar Vuković. I wczoraj Legia miała się rehabilitować w Europie. Na tle rywala z Luksemburga. Wyszła z tego kolejna wielka kompromitacja. Może największa.
Super Express - Upokorzenie, żenada i kompromitacja! Piłkarze Legii przegrali z amatorami z Luksemburga – F91 Dudelange 1:2 w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europy! Ci, którzy liczyli, że tymczasowy trener Aleksandar Vuković jest w stanie zmobilizować podopiecznych do walki i lepszej gry, srogo się zawiedli. Już w 25. minucie Niemiec Dominik Stolz jak z juniorem zatańczył z Dominikiem Nagy’m, dograł na środek pola karnego, a tam, nieobstawiony Clement Couturier pięknym strzałem z powietrza dał sensacyjne prowadzenie gościom. Ale choć w tym okresie legioniści wyglądali słabiej niż kelnerzy z piłkarskiego zaścianka Europy, to cztery minuty później Michał Kucharczyk dograł głową do niewidocznego wcześniej Carlitosa, a ten wyrównał. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana, ale tuż przed przerwą kompletnie zgłupiał Inaki Astiz, który wskoczył na plecy i złapał w pół Danela Sinaniego i z czerwoną kartką wyleciał z boiska. Szczyt żenady nastąpił w 64. minucie, kiedy z kontrowersyjnego karnego prowadzenie dał gościom David Turpel. „Amatorzy, od was lepsi są juniorzy” – wyśmiali gospodarzy ich kibice.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.