
Przegląd prasy: Huragan nad Warszawą
14.09.2017 09:42
(akt. 02.12.2018 12:01)
Przegląd Sportowy - Szok! Pracę w klubie stracił człowiek, który letnie klęski w europejskich pucharach i niedawne porażki w lidze przeżywał najmocniej, bo Legia była dla niego nie tylko miejscem pracy. Spędził w niej ponad 20 lat, rozegrał 232 mecze, strzelił 19 goli, a na stadionie poznał żonę. Jest dopiero drugą osobą – po Edmundzie Zientarze, która przez ponad 100 lat zdobyła z Legią mistrzostwo Polski na boisku i trenerskiej ławce. Oprócz Magiery, prezes Dariusz Mioduski wręczył wczoraj dymisje także dyrektorowi sportowemu Michałowi Żewłakowowi, szefowi skautów Marcinowi Żewłakowowi, trenerowi przygotowania fizycznego Sebastianowi Krzepocie oraz jednemu z asystentów Magiery – Tomaszowi Łuczywkowi.
Legia sięgnęła właśnie po kogoś, kto nigdy nie prowadził żadnej drużyny seniorskiej. To jedyny taki zespół w ekstraklasie. We wszystkich pozostałych są zatrudnieni trenerzy, którzy wcześniej pracowali z innym klubem. - Legia to duży klub, ze znaczącą tradycją, a zatrudnił trenera bez żadnego doświadczenia w tej roli. To dla mnie bardzo duża niespodzianka – przyznaje w rozmowie z „PS” Krunoslav Jurcić, który z Romeo Jozakiem pracował w Dinamie Zagrzeb. – Kiedy dowiedziałem się o rewolucji w Legii i zwolnieniu Michała Żewłakowa, pomyślałem, że trafi do Warszawy na jego miejsce. Jestem zdziwiony, że ma być trenerem – mówi były pomocnik Dinama i Legii Ivica Vrdoljak. – Znakomicie spisywał się w roli dyrektora sportowego w Dinamie. Ale trener? Nie mogę niczego powiedzieć na jego temat, bo nie pełnił tej roli – dodaje Ivo. – To dobry dyrektor, ma zdolności organizacyjne, ale nie sposób ocenić jego umiejętności szkoleniowych – zgadza się z nim Jurcić.
Jozak ma wielkie doświadczenie w roli działacza, dyrektora, uchodzi przy tym za wybitnego specjalistę od wyszukiwania i szkolenia talentów, może się nawet pochwalić tytułem doktora. Jego praca doktorska dotyczyła piłkarzy, którzy przedwcześnie zakończyli kariery. Teraz ten doktor ma uleczyć Legię. Pozostając przy medycznych metaforach, przypomina jednak kogoś, kto ma przeprowadzić skomplikowaną operację pacjenta, który nagle dość poważnie podupadł na zdrowiu. Tyle, że ów lekarz nigdy takiego zabiegu do tej pory nie przeprowadził, a specjalizował się raczej w pediatrii, ma za to ogromną wiedzę teoretyczną dotyczącą medycyny.
Komentarz Tomasza Włodarczyka - W środowy poranek piłkarze Legii mieli odbyć trening motywacyjny w sekcji sportów walki, jednak ciosy kilka godzin wcześniej wyprowadził Dariusz Mioduski. Zwolnił niemal cały pion sportowy, z Jackiem Magierą i Michałem Żewłakowem na czele. Wyrzucił „Magica”, za to nabył umiejętności magika, sprowadzając huragan Irma z Florydy nad Warszawę, choć właściwie to pioruny walą w stolicy od miesięcy. Rodzi się pytanie: czy to słuszna decyzja?
- Człowiek korporacyjny wprowadził chaos w swoim przekazie wewnątrz i na zewnątrz klubu, bo zaskoczona była też szatnia. Do niedawna Mioduski mówił, a klub konstruował komunikaty, o pełnym poparciu dla trenera. Okazały się pocałunkiem śmierci. Jak rozumiem, prezes doszedł do wniosku, że pal sześć deklaracje, trzeba działać! Kolejny kryzys wywołuje pytanie nadrzędne: dokąd to zmierza? Ja widzę kierunek dawno przez Legię nieobrany. Zakurzony okres, czas sprzed złotej ery Bogusława Leśnodorskiego, gdy na mistrzostwo Polski kazano czekać 7 lat.
Sport - I po Magierze. Rok temu były już szkoleniowiec Legii był „trenerem roku”, „najlepszym polskim trenerem”, „trenerskim objawieniem”, „znakomitym fachowcem potrafiącym scalić rozbity zespół”, itede, itepe. Po remisie z Realem i trzecim miejscu w grupie Ligi Mistrzów zachwytów nie było końca, a komplementy sypały się jak z rogu obfitości. Minęło kilkanaście miesięcy i Magiery w Legii nie ma, choć jeszcze kilka dni temu cieszył się „pełnym poparciem i zaufaniem”. To był jednak pocałunek śmierci prezesa. Fakt, zespół grał „piach”, Champions League i Ligę Europy z głowy wybili mu rywale z Kazachstanu i Mołdawii, a i polscy nie czują respektu, regularnie łojąc skórę. Trener więc się zdewartościował, ale mało kto widzi, że ta przecena jest skutkiem polityki właściciela klubu, stale obniżającego wartość sportową drużyny, z której pouciekali lub zostali sprzedani co lepsi piłkarze. Genialna myśl, że to nie materiał tylko krawiec jest winien całemu złu wciąż jest w polskim futbolu dominująca.
Fakt - Mioduski rozwiązał umowę z Magierą. Trenerem na lata, jak go nazywał. Tak mówił przed miesiącem, deklarując przy tym, że nie zwolni tego szkoleniowca, nawet jeśli Legia nie awansuje do fazy grupowej Ligi Europy. Wczoraj zaprzeczył wszystkim deklaracjom. – Wtedy w to wierzyłem, zamierzałem podpisać z Jackiem nowy kontrakt. Myślałem, że to chwilowy kryzys. Po meczu we Wrocławiu coś we mnie pękło – tłumaczył Mioduski. Magiera, który miał pracować przy Łazienkowskiej przez długie lata, jako pierwszy trener spędził w klubie 354 dni. Zdobył mistrzostwo Polski, w Lidze Mistrzów zremisował z Realem Madryt, wygrał ze Sportingiem Lizbona, dzięki czemu Legia występowała wiosną w Lidze Europy. Nowy sezon to jednak pasmo rozczarowań.
Super Express - Nie, przecież niedawno prezes zapowiadał, że szykuje mu nowy kontrakt, że Magiera to szkoleniowiec na lata, a tu taka burza. Jacek ma wielkie zasługi za to, że posprzątał po Hasim, odbudował drużynę, powalczył w Lidze Mistrzów i zdobył mistrzostwo Polski. Ale zawsze łatwiej jest naprawić błędy po kimś, niż po sobie. Może Mioduski liczył na to, że Legia zacznie lepiej grać po przerwie reprezentacyjnej, a tu przyszła porażka w fatalnym stylu ze Śląskiem - zastanawia się Wojciech Kowalczyk. - Ja bym pozwolił mu pracować przynajmniej do najbliższej przerwy reprezentacyjnej. Jacek padł ofiarą słabych transferów i kontuzji. Nie wierzę, że przyjdzie nowy szkoleniowiec i od razu odmieni zespół - dodaje "Kowal".
Gazeta Wyborcza - Życiorys, który nowy trener Legii umieścił na stronie internetowej, nie imponuje tylko na pierwszy rzut oka, bo nie ma w nim największych osiągnięć Chorwata. Owszem, jest informacja o tym, że w latach 2008-13 był dyrektorem szkółki, a wcześniej trenerem juniorów Dinama (zaczynał, gdy miał 26 lat), że był dyrektorem sportowym chorwackiego związku. Nie ma jednak słowa o tym, że wychował Lukę Modricia, Mateo Kovačicia (obaj Real), Šime Vrsaljkę (Atlético), Dejana Lovrena (Liverpool) i dziesiątki innych piłkarzy Ligi Mistrzów. Ani o tym, że w ostatniej dekadzie zdarzały się lata, gdy Dinamo zarabiało na piłkarzach ponad 30 mln euro. Ani o tym, że gdy w 2015 r. Chorwaci dobijali do ćwierćfinału mistrzostw Europy do lat 17, w 19-osobowej kadrze było 14 obecnych i trzech byłych wychowanków Dinama. Nie przesadzimy, jeśli napiszemy, że obecna reprezentacja Chorwacji jest dziełem Jozaka. Nie dość, że wyszkolił jej piłkarzy, to jeszcze dwa lata temu wspólnie z prezesem związku Davorem Šukerem mianował selekcjonerem Ante Čačicia. Na Euro 2016 zespół 64-letniego szkoleniowca w grupie pokonał Hiszpanię, w 1/8 finału przegrał ze zmierzającymi po mistrzostwo Europy Portugalczykami, tracąc gola tuż przed końcem dogrywki. Kompetencji Jozaka na stanowisku dyrektora i organizatora podważyć nie sposób, ale doświadczenia na stanowisku trenera seniorów Chorwat nie ma. Na stronie wspomina tylko, że był trenerem libijskiej młodzieżówki. Ci, którzy słuchali konferencji Jozaka, mówią, że nigdy nie patrzyli na niego jak na szkoleniowca.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.