Moussa Yahaya
10.08.2002 00:00
Kilka dni temu tłum stoczniowców w imię wyższych idei omal nie zlinczował dyrektora jednego ze szczecińskich zakładów pracy. Nie rozstrzygam czy człowiek ów jest czemuś winny, czy nie. Wiem jedno: jego rodzina, żona, dzieci patrzyły godzinę potem w telewizor i widziały swego ojca i męża - zaszczutego, poniewieranego, bitego i przerażonego - samotnego wśród tłumu ludzi (?). Paradoksalnie tłum, czyli zbiór ludzkich jednostek nie staje się przez to bardziej ludzki, a przeciwnie - traci poczucie własnej przynależności do wyższego gatunku istot. Tłum jest nieczuły i bezwzględny. I nie zawsze ma rację.
Psychiczny lincz spotyka niemal na każdym meczu Moussę Yahayę. Dla przypomnienia dodam: piłkarza, Legionistę i... człowieka. Chociaż trudno jest porównywać wydarzenia w Szczecinie i Warszawie - to jednak mają one wspólny mianownik - dramat istoty ludzkiej. Bardzo samotnej.
Moussa Yahaya wielkim futbolistą nie jest. Ale że i najgorszym w lidze też nie - o tym mieliśmy okazję przekonać się naocznie, gdy GKS przyjeżdżał do Warszawy, a Moussa grał w katowickim klubie pierwsze skrzypce. W Legii mu wybitnie nie idzie. Nie jemu pierwszemu i nie ostatniemu. Jego konstrukcja psychiczna może być doskonałym materiałem klinicznym dla psychologów - z jednej strony presja kibiców paraliżuje jego ruchy na boisku, sprawia, że nie może się przełamać, choć bardzo tego chce. Z drugiej strony jest najwyraźniej cholernie mocny psychicznie, skoro do tej pory nie porzucił futbolu i Legii po tym, co go spotyka ze strony jej kibiców.
A spotyka go coś, czego jako człowiek nie potrafię i nie chcę zrozumieć. Jakąż ci ogromną krzywdę wyrządził ten człowiek, nieczuły tłumie, że zabijasz go gwizdami, szyderstwem i śmiechem? Bo kiepsko kopię piłkę? Znalazłoby się jeszcze kilku takich - w samej Legii. Czy to zresztą wystarczający powód, by go deptać? Z pewnością wielu powie, że to tylko dowcipne docinki... Założę się, że Moussa ma inne zdanie. Ja również. Nie trzeba być Matką Teresą, by wiedzieć, że siniak po kopniaku w końcu znika, a ciosy psychiczne pozostają w sercu i duszy na zawsze. Moussa sobie na to nie zasłużył. Nawet gdyby co kolejkę strzelał "swojaka" - nie zasłużył.
Co dla kibiców jest żartem, dla niego jest dramatem. Wy wracacie po meczu do rodzin, on do pustego mieszkania. Zostaje tam sam ze swoim bólem człowieka chcącego, ale nie potrafiącego. Walczącego i przegrywającego.
Jestem z Tobą Moussa. Wiem, że nie tylko ja. Współczuję Ci z całego serca, bo futbol nie jest dla mnie ważniejszy od człowieka. I jeśli mój głos przedrze się przez gwizdy i śmiechy szyderców - z głębi duszy krzyknę Ci: "nie jesteś sam, hej Moussa, nie jesteś sam!"
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.