News: Mohamed Essam: Zasługiwałem na więcej niż rezerwy

Mohamed Essam: Zasługiwałem na więcej niż rezerwy

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

16.03.2014 10:00

(akt. 13.12.2018 20:55)

Mohamed Esssam latem trafił do rezerw Legii. Jednak przez pół roku nie przekonał nikogo przy Łazienkowskiej do swojego talentu i skończyło się na rozwiązaniu umowy. Teraz Egipcjanin trafił do jednego z większych klubów w swoim kraju – Ismailly, gdzie podpisał kontrakt na 4,5 roku. Z byłym już piłkarzem drugiej drużyny „Wojskowych” porozmawialiśmy o jego pobycie w Polsce oraz o przyszłości. Zapraszamy do lektury, kontrowersyjnych stwierdzeń nie brakuje.

Zacznijmy od początku twojej przygody z Legią. Wszystko zaczęło się od tego, że przyjechałeś tutaj na testy z Wadi Degla.


-
W marcu 2013 roku dostałem zaproszenie na 2-tygodniowe testy w Legii. Klub zgodził się na mój wyjazd, a ja sam postanowiłem przylecieć do Polski. Przy Łazienkowskiej usłyszałem, że zrobiłem dobre wrażenie. Potem Dominik Ebebenge powiedział mi żebym wracał do Egiptu, a oni w tym czasie zajmą się transferem. Ostatecznie na krótki czas zostałem wypożyczony i w lipcu poleciałem z zespołem na turniej do Holandii, który miał być moją kolejną próbą.


- Początek turnieju nie był dla mnie najlepszy, nie grałem najlepiej. Na ostatnie dwa mecze do Holandii przybył prezes Legii, udało mi się pokazać z dobrej strony, a dodatkowo zdobyłem bramkę w spotkaniu z Norwich. Po tych zawodach stwierdziłem, że nie idę już na żadne inne testy, bo swoją robotę wykonałem. Ostatecznie dostałem propozycję 3-letniego kontraktu ze stołecznego klubu i razem z moim menedżerem Rafałem Żurowskim dopełniliśmy formalności.


Razem z tobą na testy przybył wtedy Mohamed Dief, co się z nim teraz dzieje?


-
Nie mam pojęcia. Po prostu spotkałem go wtedy na testach i poza tym, że byliśmy z jednego kraju i mieliśmy tego samego menedżera, to nic więcej nas nie łączyło.


Dla ciebie przyjście do Legii miało być kolejnym krokiem w rozwoju. Jak sam podchodziłeś do tego transferu?


- Z początku po transferze do Warszawy spodziewałem się samych dobrych rzeczy. W końcu na rzecz Legii opuściłem klub z najwyższej ligi egipskiej, w którym chciano na mnie stawiać. Sądziłem, że przyjazd do Polski będzie dla mnie szansą. Nie winię stołecznego klubu za to, że przez pierwsze trzy miesiące nie mogłem w ogóle grać - zachowywano się w stosunku do mnie bardzo dobrze. Dziękuję za to Legii. Czekałem praktycznie trzy miesiące na moje dokumenty, a drużyna w każdym tygodniu rozgrywała swoje ligowe spotkania… Wszyscy gracze mogli zrobić dobre wrażenie na trenerze w trakcie meczów tylko nie ja, bo były kłopoty z dopełnieniem formalności.


- Zadebiutowałem w rezerwach pod koniec września i niestety grałem na pół gwizdka. Dlaczego? Byłem chory, miałem prawie 40 stopni gorączki… Potem nie dostawałem szans na wykazanie się w całym meczu. Albo grałem przez pierwszą połowę, albo na boisko wchodziłem dopiero na drugie 45 minut.


Jak w ogóle układały ci się relacje z trenerem Banasikiem?


- W Legii nie chodziło o trenera. Nie mogłem grać przez trzy miesiące, a w tym czasie na boisku pojawiali się Peu oraz Robert Bartczak. Obaj pokazywali się z dobrej strony więc szkoleniowiec nie miał powodów zdejmować ich z boiska. Dlatego dostawałem mniej okazji do gry.


Podobno masz o sobie wysokie mniemanie? Mówiłeś, że poradziłbyś sobie w pierwszej drużynie Legii.


- Wszędzie trenowałem z pierwszą drużyną danego klubu. Myślę, że zasługiwałem na coś wiecej niż treningi w rezerwach Legii. Kiedy podpisywałem umowę z „Wojskowymi” to moim celem były występy w Ekstraklasie. Liczyłem, że po prostu dostanę tam swoją szansę.


Uważasz, że w trakcie pobytu w Warszawie pracowałeś wystarczająco ciężko na treningach?


- Myślę, że mogłem dać z siebie więcej. Sądzę, że pokazywałem 60 procent swoich umiejętności. Mimo wszystko nikt nie może mi zarzucić, że nie pracowałem solidnie na treningach.


A dlaczego dałeś z siebie tylko 60 procent?


- Trener nie mówił po angielsku, a z pozostałymi zawodnikami też nie dało się porozumieć. Młodzi piłkarze nie są w stanie skupić się na wszystkim co powinni robić.


Oczekiwałeś, że koledzy z drużyny pomogą ci bardziej?


- Tak, to z pewnością. Po prostu powinno tak być. Piłkarze z rezerw myśleli chyba, że przychodzę całkowicie zabrać im pozycje w zespole i więcej pieniędzy. 


Trzymałeś się głównie z Alanem i Peu…


- Było mi z nimi po drodze, bo byliśmy w podobnej sytuacji.


Po rundzie wspominałeś, że jest możliwość twojego wypożyczenia. Dlaczego nie odszedłeś z Legii wtedy?


- Miałem kilka ofert z Polski oraz z Egiptu, ale Dominik Ebebenge powiedział żebym został, potrenował i zrobił wiosną dobre wrażenie na boisku. Miałem się w ten sposób wypromować i w następnym sezonie odejść na wypożyczenie i regularnie grać na wysokim poziomie. Zdecydowałem się zostać, a po dwóch tygodniach treningów Legia zdecydowała się ze mną jednak rozstać. Zgodziłem się, wziąłem pieniądze jedynie za kolejne sześć miesięcy i odpuściłem wypłaty za kolejne dwa sezony. Uznałem, że nie ma co na siłę zostawać przy Łazienkowskiej. Nie jestem zawodnikiem do drugiej drużyny, powinienem grać w pierwszym zespole.


Jeszcze w grudniu trener Banasik mówił, że jesteś indywidualistą, który nie umie żyć z drużyną. Szkoleniowiec nie był też zadowolony z tego, co pokazywałeś na boisku, a przede wszystkim w meczu w Bełchatowie.


-
Wprowadzano mnie do drużyny pełnej dzieci. Przez ich młody wiek myśleli o mnie źle. Tak jak powiedziałem, każdy myślał tam tylko o swojej pozycji i pieniądzach. Nie dało się zaprzyjaźnić z tymi zawodnikami. Świetnymi ludźmi okazali się tylko Peu i Alan, z którymi cały czas możemy wiele rozmawiać. Byliśmy w podobnych sytuacjach, nikt z polskich zawodników nie chciał nam pomóc.


Pojawiał się również zarzut, że nie prowadzisz sportowego trybu życia. Wiele osób takie wnioski wysnuwało chociażby na podstawie twoich zdjęć z pączkami i sushi.


- Wstawiłem do internetu jedno zdjęcie z pączkiem – to odosobniony przypadek. Sushi faktycznie zdarzało mi się jeść, ale to chyba nic złego? Szczególnie, że mieszkałem sam i sobie nie gotowałem, a ryby nie miały zbyt wielu tłuszczy. Zresztą lubię takie potrawy i owoce morza więc po prostu mi to smakują.


Jak ci się przez te pół roku mieszkało w Warszawie?


To dobre miejsce do życia. Ważne też było, że to bezpieczne miasto. 


Po odejściu z Legii pojawiłeś się na testach w Widzewie. 


- Byłem tam przez trzy dni i pokazałem się z dobrej strony, ale trener Artur Skowronek powiedział, że ma już trzech graczy na moją pozycję. Mam wrażenie, że przy tej całej sprawie okłamał mnie dyrektor sportowy RTS-u. Po co próbował ściągnąć mnie do klubu, gdzie są już piłkarze występujący w tym samym miejscu na boisku... Głupi pomysł. 


O co chodziło z epizodem w fińskim FC Jazz? Ponoć zdążyłeś już podpisać tam umowę?


- Po Widzewie pojawiłem się w FC Jazz, ale szybko stwierdziłem, że poziom piłkarski drużyny nie jest zbyt wysoki. W tym samym czasie miałem wiele ofert z najwyższej ligi w Egipcie. Uznałem, że nie chcę tam zostawać i zdecydowałem się wrócić do swojego kraju. Nie podpisałem tam kontraktu tylko wstępne porozumienie, nic więcej.


Możesz powiedzieć jakie konkretnie kluby były tobą zainteresowane?


- Kilka drużyn z Egiptu oraz zespół z Estonii, który występował w Lidze Europy. Uśmiechasz się słysząc o Estonii, a ja myślę, że lepiej grać w pierwszej drużynie klubu z tego kraju, niż występować w jakichkolwiek rezerwach. 


Wróciłeś ostatecznie do Egiptu i podpisałeś umowę z Ismaily.


- Tak, to wielki egipski klub, z którym związałem się na 4,5 roku. Chcę z siebie dać wszystko w rozgrywkach ligowych i zrobić duży postęp. Myślę, że jeśli będę dobrze grał w przyszłym sezonie to dostanę szansę przejścia do dużego europejskiego klubu. Planuję pójść drogą Mohameda Salaha, który zaczął od FC Basel, a teraz znalazł się w Chelsea. Trenuję już ze swoją nową ekipą, a w ciągu dwóch tygodni powinny dotrzeć dokumenty z Legii, które uprawnią mnie do gry. 


Warto wracać do Egiptu kosztem występów w Europie?


- Nie, ale opuściłem Wadi Degla dla Legii, która jest dużym klubem. Teraz powiedziałem sobie, że chcę występować tylko w najwyższej lidze. Dobre pieniądze oferował mi jeszcze Motor Lublin, ale to trzeci poziom rozgrywkowy... To nie jest droga dla mnie. Nie chcę staczać się w dół.


W Egipcie media dosyć obszernie informowały o twoim transferze do Ismaily.


Media uznały mój transfer za wielką transakcję. Wystarczy spojrzeć na mój fanpage żeby zobaczyć jak wielkim echem odbiło się w Egipcie moje przyjście do Ismaily. Jak już powiedziałem, podpisałem kontrakt na 4,5 roku. Ta umowa jest warta ponad milion funtów egipskich (ponad 400 tysięcy złotych - przyp. red.).


Kiedyś wspomniałeś również o reprezentacji Egiptu...


- Myślę, że wkrótce w niej zagram. Myślę, że to kwestia kilku tygodni...

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.