Piłka/Piłki

Mirosław Jabłoński: Liczyłem na nieco innych przeciwników

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.sport.pl

26.08.2016 15:34

(akt. 21.12.2018 15:15)

- To na pewno było dobre losowanie dla kibiców. W końcu będą mogli zobaczyć te najlepsze drużyny. No i tutaj radość się kończy, bo jeśli chodzi o piłkarzy, to nie wróżę im nic dobrego. Oczywiście, nie przekreślam szans Legii całkowicie, ale zajęcie trzeciego miejsca w grupie z Realem, Borussią i Sportingiem będzie dużym sukcesem - mówi w rozmowie z serwisem "Legia.sport.pl" Mirosław Jabłoński, który będąc asystentem Pawła Janasa wraz z zespołem awansował w 1995 roku do Ligi Mistrzów.

W Legii raczej panuje radość z powodu trafienia do tak mocnej grupy.

 

- No tak, jak spadać, to z wysokiego konia. Ja jednak jestem umiarkowanym optymistą. Wolałbym, żeby Legia za bardzo się w Lidze Mistrzów nie poturbowała, bo to później może mieć negatywne przełożenie na ekstraklasę, która jest zdecydowanie ważniejsza od pucharów. Dlatego liczyłem na nieco innych przeciwników. Nie powiem, że słabszych, bo w fazie grupowej takich nie ma, ale fajnie byłoby zmierzyć się np. z Club Brugge. W bezpośrednim starciu zobaczyć, jak na tle polskiej piłki prezentuje się belgijska.


Gdzie leży przyczyna słabej gry Legii?

 

- Nie sposób ją wskazać, będąc z dala od drużyny. Z boku w oczy rzuca się jednak to, że Legia nie jest zespołem. I co gorsze, nie próbuje nim być. Raz się jednym chce grać, a raz nie. Wystarczy spojrzeć na ostatni występ Nemanji Nikolicia w rewanżu z Dundalk. Przecież ten chłopak pozorował grę. Ruszał się jak mucha w smole - unikał starć, uciekał od piłki, by tylko przypadkiem żaden z Irlandczyków go nie kopnął.


Widzi pan w tej drużynie lidera?

 

- Jedyne, co widzę, to brak zgrania. W skonsolidowaniu drużyny na pewno nie pomaga fakt, że Hasi rotuje składem. Że podzielił go na pół: na ligowy, gdzie w większości grają zmiennicy, do tego niekiedy jeszcze w eksperymentalnym ustawieniu, i skład pucharowy, gdzie gra galowa jedenastka, ale zawodzi. A dlaczego zawodzi? Bo nie jest ze sobą zgrana. A czemu nie jest zgrana? Bo nie ma czasu się ze sobą dotrzeć. Grając dwa mecze w tygodniu nie ma szans na wypracowanie automatyzmów tylko poprzez treningi. Do tego potrzeba meczów. Nie wierzę, że Legia nie byłaby w stanie grać żelazną jedenastką co trzy dni. Po prostu nie wierzę. Zawodowi piłkarze są przyzwyczajeni do takich obciążeń. A jeśli nie są, to trzeba obwiniać trenera, który ich źle przygotował.

 

Cały wywiad można przeczytać w tym miejscu.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.