Miroslav Radović: Nie wytrzymam więcej bez meczów
16.11.2013 09:21
Historia jego ostatnich sześciu tygodni to idealny scenariusz na dramat obyczajowy. Na początku października naderwał mięsień krawiecki w spotkaniu Ligi Europy z Apollonem (0:1). Walczył z czasem, godzinami siedział na zabiegach, wszystko po to, aby zdążyć na wyjazdowe starcie z Trabzonsporem. Wyleczył się, trenował, szykował do gry, ale dopadła go ostra grypa. Dzień przed wylotem do Turcji siedział rozdygotany pod kocem. Został w Polsce. Kiedy legioniści mieli odprawę przed meczem, Radović zabrał syna do sklepu. Niósł małego, siatkę z zakupami, klucze. Dziecko się wygłupiało i nieszczęście gotowe. - Chciał nacisnąć guzik przy windzie, wiercił się, ja się poślizgnąłem i musieli mnie łatać - opowiada piłkarz. Na dygresję, że mało kto wierzył w tę wersję, uśmiecha się. - Gadali pewnie, że na imprezę poszedłem? Nawet jakbym chciał, to nie miałem siły - zapewnia na łamach "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.