News: XVI kolejka Lotto Ekstraklasy - Lechia na czele

Minęła XI kolejka Lotto Ekstraklasy

Dariusz Oleś

Źródło: Legia.Net

03.10.2017 04:20

(akt. 21.12.2018 15:28)

Jedenasta kolejka Lotto Ekstraklasy nie dostarczyła kibicom zbyt wielu emocji. W dziewięciu meczach kibice mogli zobaczyć tylko dziesięć goli, z czego aż trzy padły w niedzielnym hicie przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Na uwagę zasługuje zwycięstwo Górnika Zabrze, który tym samym umocnił się na pozycji lidera. Teraz zawodników czeka przerwa przeznaczona na spotkania reprezentacji narodowych.

Sandecja Nowy Sącz – Śląsk Wrocław 1:1 (1:1)


Kolejkę zainaugurowano w Niecieczy, gdzie grająca tam swoje domowe spotkania Sandecja Nowy Sącz, podejmowała niepokonany od ośmiu spotkań Śląsk Wrocław. Obie drużyny ruszyły do ataków od razu po rozpoczęciu meczu, czego efektem był dwie stuprocentowe sytuacje w pierwszych trzech minutach gry. Najpierw rywalizację z Michałem Gliwą przegrał Robert Pich, a chwilę później sytuację sam na sam z Jakubem Wrąblem zmarnował Bartłomiej Dudzić. Dalsza część premierowej odsłony, to coraz lepsza gra podopiecznych Jana Urbana, która została udokumentowana golem w 32. minucie. Sito Riera idealnym podaniem z głębi pola uruchomił Marcina Robaka, który mając przed sobą tylko bramkarza "Sączersów", nie dał mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Po wyjściu na prowadzenie, goście w dalszym ciągu mieli optyczną przewagę w środkowej strefie boiska, jednak z trafienia mogła cieszyć się Sandecja. Wszystko za sprawą błędu Kamila Vacka, który w 44. minucie stracił piłkę przed własnym polem karnym na rzecz Bartłomieja Kasprzaka. Pomocnik gospodarzy rozpoczął tym samym kontrę, która zaowocowała podaniem do Aleksandara Koleva i piłką trzepoczącą w siatce. Pierwsza połowa zakończyła się remisem ale to wrocławianie mogli mieć pretensje do siebie, że nie potrafili utrzymać prowadzenia do przerwy.

 

Druga połowa meczu nie przyniosła zmiany wyniku. Na boisku nie działo się wiele Najlepszą okazję do zmiany rezultatu miał w 61. minucie Pich, ale jego strzał z kilku metrów intuicyjnie obronił Gliwa przenosząc piłkę nad poprzeczką bramki. Śląsk nie przegrał od dziewięciu meczów, natomiast Sandecja notuje passę trzch domowych spotkań, w których zdobywa przynajmniej punkt. 

 

Bramki: Kolev (44. min) - Robak (32. min)


Żółte kartki: Kasprzak, Kraczunow - Riera. 


Widzów: 1341


Sandecja: Gliwa - Basta, Kraczunow, Piter-Bucko, Mraz - Kasprzak, Baran, Dudzic (76' Danek), Trochim, Brzyski - Kolev (82' Korzym).


Śląsk: Wrąbel - Pawelec, Celeban, Tarasovs, Cotra - Kosecki (78' Madej), Vacek (59' Chrapek), Riera (69' Srnic), Piech, Pich - Robak.

 

Arka Gdynia – Cracovia 1:1 (0:0)


W Gdyni miejscowa Arka podejmowała czerwoną latarnię rozgrywek – Cracovię. Mecz przyjaźni toczył się na trybunach, ale i na placu gry, gdzie sytuacji pod bramkami praktycznie nie było. Warta odnotowania była tylko okazja z 40. minuty, kiedy Fredrik Helstrup nie był atakowany i z około jedenastu metrów huknął nad poprzeczką. Po przerwie wielkiej zmiany nie dało się zauważyć. Sygnał do śmielszych ataków dał Rafał Siemaszko, ale jego uderzenie z początku drugiej połowy było minimalnie niecelne. Kolejna groźna sytuacja Arki przyniosła upragnione prowadzenie. W 61. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego Michała Nalepy na gola zamienił Adam Marciniak, który precyzyjnym strzałem głową umieścił piłkę w bramce gości. Na odpowiedź Cracovii nie trzeba było długo czekać. Osiem minut po straconej bramce, goście krótko rozegrali rzut rożny, a wrzutka Adama Deji trafiła do Michała Helika, który w ekwilibrystyczny sposób pokonał Pavelsa Steinborsa. Po krótkim, choć niezłym fragmencie gry z obu stron, piłkarze ponownie osiedli na laurach, co przełożyło się na to, iż kibice nie zobaczyli na boisku nic godnego uwagi. Odnotować można występ wypożyczonego z Legii Mateusza Szwocha, który na murawie zameldował się na ostatni kwadrans zmieniając Yannicka Kakoko. 

 

Bramki: Marciniak (62. min) - Helik (69. min)

 

Żółte kartki: Marciniak, Kakoko, Sołdecki, Nalepa - Hernández, Čovilo.

 

Widzów: 8541.

 

Arka: Steinbors - Zbozień, Marcjanik, Helstrup, Marciniak - Kun (74' Vinicius), Sołdecki, Nalepa (84' Zarandia), Kakoko (74' Szwoch), Piesio - Siemaszko.


Cracovia: Sandomierski - Fink (67' Zenjov), Malarczyk, Helik, Siplak - Wójcicki, Deja, Covilo, Hernandez, Wdowiak - Szczepaniak.

 

Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)


W sobotnie popołudnie o ligowe punktu rywalizowano w Gdańsku, gdzie Lechia z nowym trenerem, Adamem Owenem, podejmowała Zagłębie Lubin. Walijczyk, który zastąpił Piotra Nowaka, debiut może zaliczyć do udanych, ale tylko, jeżeli pod uwagę weźmie się zdobycz punktową. Samo spotkanie poziomem nie odbiegało od tego, które rozegrane było w piątek w pobliskiej Gdyni. W pierwszej połowie odnotować mogliśmy zaledwie po jednej w składnej akcji z obu stron. Najpierw, Marco Paixao próbował zaskoczyć w 14. minucie Martina Polacka, jednak jego uderzenie w środek bramki nie sprawiło problemów bramkarzowi. Zagłębie natomiast swoją sytuację miało w 26. minucie lecz uderzenie Jakuba Świerczoka z dystansu nie mogło zrobić wrażenia na Dusanie Kuciaku.

 

O losach meczu zadecydowała jedna akcja przeprowadzona w 60. minucie przez braci Paixao. Marco podawał do Flavio, a ten pewnym uderzeniem w kierunku dalszego słupka, nie dasz szans Polackowi. Zdobywca bramki pojawił się na murawie kilkanaście sekund przed wpisaniem się na listę strzelców. Goście mogli doprowadzić do remisu, ale zimnej krwi w polu karnym rywali brakowało defensorom, Jarosławowi Jachowi Bartoszowi Kopaczowi. Lechia odczarowała swój stadion, na którym w tym sezonie nie potrafiła do tej pory wygrać. Dla Zagłębia był to piąty mecz z rzędu bez trzech punktów na obcym terenie.

 

Bramka: F. Paixao (60. min)


Żółta kartka: Tuszyński

 

Widzów: 9399.



Lechia: Kuciak - Wojtkowiak, Nalepa, Wawrzyniak - Milos, Sławczew, Łukasik, Lewandowski (73' Stolarski) - Krasić (59' F. Paixao), M. Paixao, Oliveira (53' Wolski).

Zagłębie: Polacek - Guldan, Kopacz, Jach - Czerwiński (67' Woźniak), Matuszczyk, Kubicki, Janoszka -  Pawłowski (65' Jagiełło) - Świerczok, Tuszyński (80' Buksa).

 

Pogoń Szczecin – Korona Kielce 0:0


Wcześniejsze spotkania, pomimo że stały na słabym poziomie, dostarczyły kibicom emocji w postaci goli. Konfrontacja w Szczecinie nie dostarczyła choćby kilku ciekawych sytuacji w ofensywie. W pierwszej połowie najgroźniej zrobiło się pod bramką gości, kiedy to po kwadransie gry, uderzenie głową Cornela Rapy zostało wybite z linii bramkowej. Pozostałe okazje... W nich futbolówka szybowała obok bramki lub była blokowana przez obrońców. O drugich 45 minutach można napisać tylko tyle, że miały miejsce. O najgroźniejszych sytuacjach wspominać chyba nie warto, gdyż wątpliwe jest to, by ktoś chciał odszukać i zobaczyć akcje, w których piłka po słabych uderzeniach ląduje w rękawicach znudzonych bramkarzy. Remis przedłużył passy obu drużyn. Pogoń nie wygrała u siebie od sześciu meczów, natomiast Korona nie potrafi zwyciężyć na wyjeździe od pięciu spotkań.

 

Żółte kartki: Nunes, Rapa, Delew - Jukić, Kallaste, Możdżeń.

 

Widzów: 5595.

 

Pogoń: Załuska -  Niepsuj, Rapa, Dwali, Nunes - Delew, Cincadze (66' Murawski), Drygas, Kort (46' Piotrowski), Gyurcso (78' Formella) - Zwoliński.


Korona: Gostomski - Rymaniak, Kovacević, Diaw, Gardawski - Jukić (63' Cebula), Żubrowski, Możdżeń, Cvijanović - Górski (32' Kallaste), Soriano (71' Kosakiewicz).

 

Wisła Kraków – Jagiellonia Białystok 0:0


Piłkarze obu drużyn postanowili być solidarni z zawodnikami innych ekip, które rozgrywały swoje meczew sobotę. To przełożyło się na fakt, że kibice od 210 minut nie zobaczyli gola w Ekstraklasie. Fatalnie wyglądało to zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy to odnotowaliśmy jeden celny strzał na bramkę. Autorem akcji, po której interweniował bramkarz był Carlos Lopez w 34. minucie meczu. Uderzenie nad poprzeczkę przeniósł eks-wiślak Mariusz Pawełek. Doświadczony golkiper został w ekspresowym tempie ściągnięty do Białegostoku wobec kontuzji Mariana Kelemena Damiana Węglarza. Druga połowa, pod względem liczby stworzonych sytuacji, wyglądała dużo lepiej. Okazje nie spowodowały zmiany rezultatu. Próbowali między innymi Pol Llonch, Karol Świderski i Przemysław Frankowski, ale za każdym razem na przeszkodzie do zdobycia gola stawał bramkarz jednego lub drugiego zespołu. Remis sprawił, że oba zespoły przedłużyły swoje ligowe passy. Wisła jest niepokonana u siebie od pięciu meczów, z kolei Jagiellonia nie przegrała na wyjeździe od sześciu spotkań.

 

Żółte kartki: Llonch, Głowacki - Romanczuk, Burliga, Runje, Sekulski (poza boiskiem)

 

Widzów: 11 056.

 

Wisła: Buchalik -  Arsenić, Głowacki, Gonzalez, Sadlok – Boguski (81' Imaz), Llonch (78' Perez), Basha, Małecki – Brożek (81' Bałaniuk), Lopez


Jagiellonia: Pawełek – Grzyb, Runje, Guti, Tomasik – Wlazło (46' Burliga), Romanczuk – Frankowski, Pospisil (63' Novikovas), Cernych – Sheridan (77' Świderski).

 

Górnik Zabrze – Piast Gliwice 1:0 (0:0)


Rywalizacja Górnika Zabrze z Piastem Gliwice pomimo tego, że nie ma zbyt długiej historii, dostarczyła wielu emocji i to nie tylko tych boiskowych. Na murawie więcej działo się dopiero w końcowych fragmentach gry, kiedy to doszło do kontrowersyjnej sytuacji. To ona pozwoliła wygrać ekipie Marcina Brosza. W 79. minucie w polu karnym gości upadł Igor Angulo, a sędzia Piotr Lasyk, po krótkim zawahaniu, zdecydował się podyktować rzut karny. Ta sytuacja mocno rozsierdziła Jakuba Szmatułę, który naruszając nietykalność cielesną arbitra, zobaczył czerwoną kartkę. Inna sprawa, że Lasyk popełnił błąd wskazując na wapno. W bramce Piasta pojawił się Dobrivoj Rusov, ale nie był w stanie uchronić swojego zespołu przed utratą bramki. Gola z "karnego" strzelił Angulo. W doliczonym czasie gry, Hiszpan miał kolejną szansę na powiększenie swego dorobku, lecz tym razem uderzenie wybronił słowacki golkiper Piasta. Zwycięstwo umocniło zabrzan na pozycji lidera, natomiast gliwiczanie przedłużyli serię przegranych meczów do czterech.

 

Bramka: Angulo (82. min - karny) 

 

Żółte kartki: Żurkowski - Papadopulos, Sedlar.

 

Czerwona kartka: Szmatuła

 

Widzów: 22 708.


Górnik: Loska - Wolniewicz, Wieteska, Suarez, Koj - Kądzior (70' Grendel), Matuszek, Żurkowski, Kurzawa - Wolsztyński (85' Urynowicz), Angulo.

 

Piast: Szmatuła - Konczkowski, Korun, Hebert, Pietrowski - Jagiełło (85' Gojko), Sedlar, Dziczek (81' Rusov), Jankowski, Valencia - Papadopulos (64' Wasiljew).

 

Wisła Płock – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:0 (0:0)


Mecz w Płocku był kolejnym, o którym kibice - w tej kolejce - najchętniej chcieliby zapomnieć. W pierwszej połowie do groźnych sytuacji doszło jedynie pod bramką Seweryna Kiełpina, którego za każdym razem nękał Bartosz Śpiączka. Napastnik "Słoników" w ciągu kilku minut mógł zdobyć nawet trzy bramki, ale za każdym razem czegoś zabrakło. Ofensywny zawodnik gości najbliżej gola był w 24. minucie, kiedy piłka po jego strzale odbiła się od spojenia konstrukcji bramki. W pozostałych próbach, Śpiączce brakowało precyzji. Druga połowa przyniosła jeszcze mniej emocji, ale za to kibice mogli zobaczyć ładną akcję, po której podopieczni Jerzego Brzeczką zdobyli bramkę na wagę trzech punktów. Szybka kontra rozegrana "na jeden kontakt" przez Dominika Furmana, Giorgija Merebaszwilego i Nico Varelę zakończyła się umieszczeniem futbolówki w pustej bramce. Autorem trafienia został ostatni z wymienionych. Dla Wisły to czwarty mecz z rzędu bez porażki. Bruk-Bet przegrał trzeci raz z rzędu na wyjeździe. Nadmieńmy, że 80 minut na placu gry spędził wypożyczony legionista, Konrad Michalak. 

 

Bramka: Varela (57. min)

 

Żółte kartki: Szymański - Kupczak, Maksimenko, Pawłowski.

 

Widzów: 4898.

 

Wisła: Kiełpin - Stefańczyk, Sielewski, Łasicki, Reca - Michalak (80' Stępiński), Szymański, Furman, Merebaszwili, Varela (74' Stilić) - Piątkowski (46' Kante).

 

Bruk-Bet Termalica: Mucha - Kecskes (64' Iancu), Stefanik, Misak (84' Wróbel), Szeliga - Pawłowski, Słaby (34'  Maksimenko), Kupczak, Piątek, Putiwcew - Śpiączka.

 

Lech Poznań – Legia Warszawa 3:0 (2:0)


W hicie kolejki, Lech Poznań podejmował mistrzów Polski. Wydaje się, że kibice wiązali największe nadzieje w kontekście dobrego widowiska właśnie z tym meczem. Na wysokości zadania stanęli tylko gospodarze, którzy od początku meczu zdominowali gości. Efektem było zaaplikowanie trzech goli. Zaczął Maciej Gajos, który w 12. minucie ładnym strzałem głową nie dał szans Arkadiuszowi Malarzowi. W pierwszej połowie trafienie dołożył Łukasz Trałka, który wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego. Kapitan "Kolejorza" pewnym uderzeniem głową sfinalizował dogranie Darko Jevticia.


Druga połowa nie przyniosła zmiany stylu Legii, a miejscowi grali z większym wyrachowaniem. Mimo to, poznaniacy mieli nadal więcej argumentów w ofensywie. Lechici udokumentowali przewagę jeszcze jednym golem. Autorem trafienia był w 65. minucie Maciej Makuszewski, który wykorzystał sytuację sam na sam z Malarzem. Warszawiacy swoją okazję mieli w końcówce spotkania, ale sędzia Szymon Marciniak, po konsultacji z sędziami obsługującymi system VAR, anulował wcześniej podyktowany rzut karny. Porażka w Poznaniu spowodowała, że Legia spadła na ósme miejsce w tabeli. Lech na własnym stadionie zaliczył szósty występ z rzędu bez porażki w obecnym sezonie.

 

Bramki: Gajos (12. min), Łukasz Trałka (38. min), Maciej Makuszewski (65. min)

 

Żółte kartki: Dilaver, Bille Nielsen, Makuszewski - Kopczyński, Guilherme, Dąbrowski.

 

Widzów: 36 829.

 

Lech: Putnocky - Gumny, L. Nielsen, Janick, Dilaver - Makuszewski, Trałka, Jevtić (88' Majewski), Gajos, Situm (22' Radut) - N. Nielsen (70' Gytkjaer)

 

Legia: Malarz - Broź, Dąbrowski, Pazdan, Hlousek - Kucharczyk (46' Guilherme), Kopczyński (79' Jodłowiec), Hamalainen, Moulin, Nagy - Sadiku (64' Niezgoda).

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.